| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Trafił do Polski w 2014 roku i wtedy nie zakładał, że spędzi tu kolejnych dziesięć lat. Leandro Messias dos Santos w obszernej rozmowie dla TVPSPORT.PL opowiedział, jak odnajduje się w nowej roli i dlaczego tak bardzo podoba się mu nasz kraj. – Dzisiaj na całym świecie jest bałagan, a Polska jest bezpiecznym krajem. Można tu swobodnie mieszkać, rozwijać się i robić to, co się chce – powiedział dyrektor sportowy Górnika Łęczna.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: Jeszcze w poprzednim sezonie biegałeś po ekstraklasowych boiskach. Kiedy w twojej głowie pojawiła się myśl o zakończeniu kariery?
Leandro, dyrektor sportowy Górnika Łęczna: Jeszcze, kiedy grałem w piłkę, to myślałem o tym, co będę robił w wieku 40 lat. Po poważnej kontuzji, jakiej doznałem, stwierdziłem, że nie ma sensu dalej rywalizować na tym poziomie. Wiedziałem, że nie będę w stanie dojść do wcześniejszej formy, fizycznie nie dam rady wrócić do tego, co było kiedyś. Odłożyłem korki na bok i postanowiłem, że zaczynam kolejny etap. Kontuzja nieco przyspieszyła moją decyzję.
– Po odejściu z Mielca dostawałeś jeszcze propozycje, biłeś się z myślami, co dalej?
– Nie. Już po zakończeniu poprzedniego sezonu wiedziałem, że zakończę karierę. Miałem kilka ofert z pierwszoligowych klubów. Było zainteresowanie, ale podziękowałem za propozycje. Później pojawiały się ciekawe opcje pracy w skautingu. Czekałem, ale gdy dostałem telefon od prezesa Górnika Łęczna, od razu wiedziałem, że chcę tu wrócić. Szybko doszliśmy do porozumienia.
– Jak to było z odejściem ze Stali? Prezes Jacek Klimek twierdzi, że duży wpływ na wszystko miała polityka i twoje relacje z Tomaszem Porębą.
– Każdy widział, jak to wyglądało w Stali Mielec. Prezes Jacek Klimek chciał, żebym pomógł mu w kampanii politycznej. On startował w wyborach na prezydenta miasta. Powiedziałem od razu, że przyjechałem do Polski, aby grać w piłkę. Nie interesuje mnie polityka, można powiedzieć, że nawet brzydzę się nią. To, że miałem kontakt z Tomaszem Porębą, nie oznacza, że w jakikolwiek sposób działałem politycznie. Rozmawialiśmy wyłącznie o sporcie. On to wiedział i zawsze szanował moje wybory. Nigdy nie proponował mi niczego związanego z polityką, bo wiedział, że takie rzeczy mnie nie interesują.
– Czyli od momentu, gdy prezes Klimek zobaczył, że nie chcesz mu pomóc "politycznie", wasz kontakt się pogorszył?
– Wtedy nasze relacje się zepsuły.
– Masz duży żal do Stali za to, w jaki sposób zostałeś pożegnany?
– Nie mam żalu do klubu, bo bardzo dobrze wspominam czas w Mielcu. Mam za to żal do jednej osoby, ale już nie chce o tym mówić. To dla mnie zamknięty rozdział. Każdy, kto pracuje w klubie, musi dać dla niego wszystko. Na pierwszym miejscu jest klub, na drugim jest klub i na trzecim klub. Dopiero potem jestem "ja".
– W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wspominałeś, że prezes nie podał ci nawet ręki.
– Nie podał mi ręki, nie mieliśmy od tego czasu żadnego kontaktu i wiem, że nie będziemy mieć. Chcę unikać takich osób w swoim życiu.
– Trafiłeś do Polski w 2014 roku. Spodziewałeś się, że ten kraj będzie twoim drugim domem?
– Pierwszy raz przyjechałem do Polski w 2009 roku. Wcześniej grałem w Ukrainie i musiałem pojawić się tutaj, aby uzyskać wizę. Dwukrotnie byłem w Lublinie i tam wyrabiałem wizę. Nie spodziewałem się, że będę tutaj grał w piłkę. Na ukraińskich boiskach spotykałem się z kilkoma Polakami, między innymi z Mariuszem Lewandowskim. Nie planowałem jednak transferu do Polski. W 2014 roku zaczął się problem na Krymie i cały ukraiński futbol zmagał się z kryzysem. Sporo klubów nie płaciło regularnie pieniędzy. Przez kilka miesięcy nie otrzymywałem wynagrodzenia i postanowiłem, że to dobry moment, aby spróbować czegoś innego. Dostałem propozycję, aby przyjechać na tygodniowe testy do Korony Kielce. Przeszedłem je pozytywnie i tam zacząłem swoją historię w Polsce. Nie myślałem, że spędzę tu tyle czasu. Mogę powiedzieć, że to mój kraj, czuję się Polakiem, mam obywatelstwo, uwielbiam Polskę. Zawsze mówiłem, że jak zakończę karierę, to zostanę tutaj na stałe. Tak się właśnie stało.
– Najwięcej czasu spędziłeś w Mielcu i Łęcznej. Mniejsze miasta to twój klimat, dobrze czułeś się w takich środowiskach?
– Nigdy nie miałem okazji, żeby mieszkać w wielkim mieście. Najważniejsze w życiu są relacje między ludźmi, a nie miejsce zamieszkania. Dzięki Bogu, zawsze trafiałem na dobrych ludzi. Niektórzy mnie nie lubią, ponieważ jestem "prosty" i bezpośredni. Mówię, co myślę i w ten sposób działam. Taki jestem i tego nie zmienię.
– Od początku zakochałeś się w Polsce?
– Zawsze imponowała mi historia Polski. Mieliśmy ciężko po pierwszej i drugiej wojnie, kraj się długo odbudowywał, wiele rzeczy bolało, ale potem Polacy potrafili pokonać wszystkie problemy. Dzisiaj na całym świecie jest bałagan, a Polska jest bezpiecznym krajem. Można tu swobodnie mieszkać, rozwijać się i robić to, co się chce. Mało jest takich miejsc w Europie.
– Od lat prowadzisz szkołę dla dzieci w Brazylii. Jak udaje ci się to pogodzić?
– Moja szkoła w Brazylii ma już 20 lat. Siostra jest dyrektorem, ona dogląda wszystkiego na miejscu. Jest to bardziej takie przedszkole dla maluchów. Dzieci przebywają tam od 7:00 rano do 19:00. Trafiają tam najbiedniejsi. Rodzice nie mają pieniędzy, aby wysłać ich do innego miejsca i te maluchy trafiają do nas. Nasza placówka pomaga najbiedniejszym, w tym momencie mamy 300 dzieciaków. Najważniejsze jest to, że nie pobieramy żadnych opłat za opiekę nad nimi.
– Jak utrzymuje się ta placówka?
– Działamy marketingowo, pozyskujemy sponsorów, pomaga nam miasto. Nieważne, kto nim rządzi, od lat zawsze mamy duże wsparcie. Życie mamy tylko jedno i jeżeli możemy komuś pomóc, powinniśmy to robić.
– Często bywasz w Brazylii?
– Nie byłem już pięć lat… Nie miałem, kiedy pojechać, bo cały czas były mecze, zgrupowania, swoje obowiązki.
– Urodziłeś się w Rio de Janeiro, jednak zbyt wiele nie pograłeś w Brazylii. Gdybyś miał jeszcze raz iść piłkarską drogą, wybrałbyś tak samo?
– Brazylia jest bardzo specyficznym krajem. Tutaj wielu chłopaków chce być piłkarzami. Powiem inaczej, co drugi nastolatek marzy o karierze, ale nie każdy może jej doświadczyć. Konkurencja jest bardzo duża. Miałem 22 lata i zdecydowałem, że chcę wyjechać z Brazylii. Nie miałbym tam wielkich perspektyw. Udało mi się wyjechać i zbudowałem karierę w Europie.
– Miałeś okazję w najmłodszych latach mierzyć się z kimś ze znanych brazylijskich piłkarzy? Spotkałeś legendy na swojej drodze?
– Już w seniorskich rozgrywkach w Brazylii wielokrotnie mierzyłem się przeciwko Thiago Silvie. To kawał obrońcy; grał przecież w Chelsea, PSG czy Milanie. Za juniora rywalizowałem z drużyną, w której występował Kaka. W Ukrainie naprzeciw stawali Fernandinho, William, Douglas Costa. To były dobre czasy…
– W twoim charakterze pozostało jeszcze coś z Brazylijczyka?
– Ciężko powiedzieć…
– Brazylijczycy są zawsze optymistycznie nastawieni do wszystkiego, mają takie radosne podejście do życia, uśmiech nie schodzi z ich twarzy.
– Tak, to się zgadza! Mogę znaleźć się w bardzo trudnym momencie w życiu, a i tak będę pozytywnie na to patrzył. Nic nie tracisz, jak podchodzisz do pewnych rzeczy pozytywnie. Nie ma sensu martwić się na zapas. Szkoda na to czasu.
– Łatwo było ci się rozstać z piłką?
– Kiedyś powiedziałem rodzicom, że jak skończę karierę, to już nigdy potem nie będę grać w piłkę. Minęło pół roku, do tej pory nie kopnąłem piłki. Nie tęsknię za tym. Skupiam się na mojej nowej roli. Zawsze będę wdzięczny wszystkim ludziom w Górniku Łęczna za to, że dali mi taką szansę. Dzięki nim mogę się rozwijać. Wiem, że czeka mnie trudne zadanie, ale na pewno sobie poradzę. Jestem zaangażowany i zdeterminowany, a to są kluczowe cechy.
– Dlaczego nie chcesz być trenerem?
– Nienawidzę tego (śmiech), to nie dla mnie. Jestem za bardzo emocjonalnym człowiekiem. Nie chcę znaleźć się na ławce i ponownie tak mocno denerwować. Kiedy pracujesz z ludźmi, zawsze trochę się denerwujesz, ale to trochę inna sytuacja. Piłkarskich nerwów z boiska na razie mi wystarczy.
– Kiedy w twojej głowie pojawiła się myśl: zostanę dyrektorem sportowym?
– Zawsze o tym myślałem, szczególnie w końcówce kariery. Nie mówiłem o tym głośno, ale siedziało mi to w głowie. Podobała mi się praca w roli szefa skautingu albo dyrektora sportowego. Grałem w piłkę na wysokim poziomie przez 23 lata. Poznałem wiele osób, kultur, znam języki obce. Uważam, że wiele dotychczasowych doświadczeń mocno pomoże mi w tej roli.
– Jaki twoim zdaniem powinien być dyrektor sportowy? Kto w Polsce jest najlepszym dyrektorem sportowym?
– Łukasz Masłowski z Jagiellonii Białystok. Mocno cenię jego pracę i to, jak funkcjonuje obecny mistrz Polski. Masłowski jest dla mnie wzorem i zdecydowanie najlepszym dyrektorem w Polsce. Wykonuje znakomitą pracę. Podpatruję to, w jaki sposób działa. Dostałem się na trzecią edycję kursu PZPN na dyrektora sportowego. Chcę się rozwijać i uczyć. Nie jest tak, że grałem w piłkę i wszystko wiem. Mam dużą wiedzę z boiska, jednak brakuje mi umiejętności i doświadczenia poza boiskowego. Jeżeli połączę jedno z drugim, wtedy wszystko powinno być dobrze.
– Jak wygląda teraz twój typowy dzień w nowej roli?
– Pracuję w tej roli dopiero około miesiąca i nigdy w życiu nie odebrałem tak wielu telefonów, jak teraz. Dzwonią menedżerowie, piłkarze, trenerzy. Zawsze znajdę czas dla każdego, odpiszę na wszystkie wiadomości. To moja praca, muszę to robić.
– W Górniku dyrektor sportowy nie jest szefem pionu sportowego. Jesteś na jednej linii z trenerem Pavolem Stano, który ma duży wpływ na politykę transferową klubu. Od początku szybko znaleźliście wspólny język?
– Mamy bardzo dobre relacje. Każdy wie, za co jest odpowiedzialny. Nie walczymy o sukces Leandro czy Pavola, ale Górnika Łęczna. To jest kluczowe. Zawsze interes klubu musi być na pierwszym miejscu. Kiedy klub będzie osiągać sukcesy, to każdemu z nas będzie lepiej. Trenerowi, dyrektorowi, zarządowi, sztabowi, piłkarzom. To są sukcesy wszystkich. Każdemu musi zależeć na sukcesach klubu.
– Latem byłeś m.in. w Besiktasie, Fenerbahce, Basaksehirze, Udinese czy Wattford. Co dały ci te wizyty, w jaki sposób szukałeś inspiracji?
– W Turcji spotkałem się z Krzysztofem Piątkiem i Patrykiem Szyszem, z którym jeszcze razem grałem w Górniku. Każdy klub ma swoje metody pracy. Od wszystkich możesz wziąć coś dla siebie. Oczywiście, możliwości finansowe są różne, ale nie można zamykać się na pomysły. Jagiellonia pokazała, że można zrobić świetny wynik, nie mając największego budżetu w lidze. To dla mnie największa inspiracja, jeżeli chodzi o początek nowej pracy.
– Co z tych największych klubów można przenieść na polski rynek?
– To, w jaki sposób podchodzą do pracy. My w Polsce jesteśmy bardzo spięci na treningu. Brakuje luzu, radości. W każdym zagranicznym klubie trening jest przyjemnością. U nas niektórzy patrzą na to, jak na obowiązek. Piłka nożna musi cieszyć. Dlaczego nie można się śmiać na treningach, żartować? W Polsce nie mamy dystansu do wielu rzeczy. Różnimy się też traktowaniem człowieka. Za granicą relacje między ludźmi są zupełnie inne. Przyjechałem do największych europejskich klubów i nie byłem znaną im osobą. Nie byłem piłkarzem znanym w całej Europie ani wielkim nazwiskiem. Po prostu przyjechał Leandro. Potraktowano mnie na takim poziomie, gdyby przyjechał prezes najważniejszego klubu. To klucz do sukcesu. Pokazywano mi, jak funkcjonuje dany klub, ludzie dużo ze mną rozmawiali, nikt nie traktował nikogo z góry.
– U nas jest inaczej, na każdym kroku czuć hierarchię?
– Nie w każdym klubie, ale w większości tak się dzieje. W Polsce brakuje czasami pomysłu, ale też odpowiedniego traktowania ludzi, doceniania klubowych legend. U nas liczy się tylko wynik, wygrane muszą być na już. Jeżeli nie ma rezultatów, piłkarze są słabi, trener się nie nadaje. Powiem teraz z mojej perspektywy. Zaczyna się okienko transferowe i podpisuję dziesięciu zawodników. Ja ich wybrałem. Jeżeli po pięciu meczach nie będzie wyników i kibic powie, że piłkarze są słabi, to ja też jestem słaby. Przecież to ja na nich postawiłem. Komuś z boku pewne rzeczy wydają się proste. Nie potrafimy dać czasu ludziom, chcemy wszystko mieć na już. Legia Warszawa jest jednym z najlepszych klubów w Polsce. Miała u siebie trenera Kostę Runjaica. Zwolniła go, a teraz on pracuje w Serie A i radzi tam sobie całkiem dobrze. Dlaczego tutaj pożegnano go przedwcześnie? Ważny jest czas. Żaden zespół na świecie nie będzie zbudowany w pół roku. U nas kluby po każdym sezonie zmieniają 12-15 zawodników. Nie ma stabilizacji. Dopóki nie zmienimy swojej mentalności, nie osiągniemy sukcesu.
– Górnik Łęczna ma jedną z najmłodszych jedenastek w pierwszej lidze. Wasze drużyny dobrze radzą sobie w Centralnej Lidze Juniorów. Twoim zadaniem jest m.in. wypatrywanie perełek z drużyn młodzieżowych?
– Wielokrotnie rozmawiałem z naszym prezesem i mocno imponuje mi jego wizja prowadzenia klubu. Bardzo ważna jest w nim akademia. Musimy pracować, aby młodzi zawodnicy Górnika Łęczna byli jeszcze lepsi. Kiedy prezes pokazał mi liczby, opowiedział o drużynach młodzieżowych, zaświeciły mi się oczy. Najważniejsza w klubie powinna być akademia, nie pierwszy zespół. Seniorska drużyna oczywiście jest ważna, bo zarabia pieniądze, walczy o sukcesy itp. Jeżeli zespół wprowadzi kilku młodzieżowców do składu, wypromuje ich, a potem sprzeda do lepszej ligi, pomoże nie tylko sobie, ale też całej polskiej piłce. W Brazylii każdy inwestuje niewiarygodne pieniądze w akademie. Tam jest wręcz „wojna”, jeżeli chodzi o rywalizację między juniorskimi zespołami. Kluby inwestują po 40, 60, 100 milionów tylko w zespoły młodzieżowe. Flamengo w ostatnich dziesięciu latach na transferach piłkarzy z akademii zarobiło 850 mln złotych. To kosmos. Lucas Paqueta, Vinicius, Leo Duarte, Kaua Santos… Mógłbym tu jeszcze trochę wymieniać. Oni grają na wysokim poziomie, ale wychowali się właśnie w swoim kraju. Dzięki temu Flamengo od lat jest tak mocne, ma silną drużynę, osiąga sukcesy. Jeżeli zaczniemy myśleć podobnie, za kilka lat będziemy cieszyć się ze znacznie lepszych wyników.
– Kilka polskich klubów już teraz zbiera owoce szkolenia. Lech Poznań regularnie zarabia wiele milionów euro na transferach wychowanków.
– Lech, Zagłębie, Legia, do tego świetnie w pierwszej lidze szkoli Stal Rzeszów, Korona Kielce stawia na młodzież, robi to nasz Górnik i kilka innych drużyn. Niektórzy chcą zlikwidować przepis o młodzieżowcu, ponieważ nie mają akademii. Co jest fundamentem piłki? Akademia. Dziennikarze i kibice mówią, że w klubach Ekstraklasy jest niewielu wyróżniających się Polaków. Skąd ma być ich więcej, jeżeli kluby nie przeznaczają na szkolenie odpowiedniej ilości pieniędzy?
– Dużo i często obserwujesz rozgrywki juniorskie? W regionie widzisz wielu zdolnych chłopaków, którzy grają w niższych ligach, a byliby w stanie poradzić sobie na zapleczu Ekstraklasy. Damian Warchoł kiedyś powiedział, że przez lata nie mógł wydostać się z trzeciej ligi. Twoim zdaniem takich piłkarzy cały czas jest wielu?
– Uważam, że w drugiej, trzeciej i czwartej lidze znajdziesz wielu utalentowanych młodych piłkarzy. Oni mają potencjał, aby grać na najwyższym poziomie. Zobacz, ile niespodzianek miało miejsce w Pucharze Polski. Kluby z trzeciej ligi eliminują ekstraklasowe. To też o czymś świadczy. Zamierzam oglądać jak najwięcej meczów niższych lig. Chcę zwrócić uwagę na 18, 19, 20-latków. Część z nich już teraz mogłaby grać na wyższym poziomie. Trzeba jednak im zaufać, dać szansę. Z drugiej strony oni też muszą dać więcej od siebie. Spora grupa młodych piłkarzy chce wszystko na szybko. Łatwo jest zostać piłkarzem, ale utrzymać się na najwyższym poziomie jest już bardzo trudno. To nie jest tylko 90 minut meczu. Masz treningi, regenerację, dietę, sen, przygotowanie mentalne. Nie każdy chce profesjonalnie do wszystkiego podchodzić. Każdy chciałby odnieść sukces, czasami niewielkim kosztem.
– Młodzi mają dzisiaj łatwiej? Jest więcej skautów, platform, materiałów w internecie…
– Nie chcę mówić, że oni mają dziś wszystko i nie do końca to doceniają, bo zabrzmi to trochę źle. Po prostu zmieniły się czasy. Wszystko jest w Internecie i… to jest problemem. Momentami coś dzieje się zbyt szybko, zbyt łatwo. Pewne rzeczy powinny pomagać, a niestety przeszkadzają. Zawodnicy skupiają się na innych sprawach, niż powinni. Ktoś zagra jeden mecz w Ekstraklasie i myśli, że jest piłkarzem. Ilu takich utalentowanych zawodników miało papiery na granie, a teraz jest w trzeciej lidze lub niżej? Bardzo boli mnie to, że duża część ludzi w Polsce nie szanuje Roberta Lewandowskiego. Interesuje się jego prywatnym życiem, ocenia, krytykuje. Spójrzmy na to, jakim jest piłkarzem. To wzór dla każdego. Ma 36 lat, jest niezwykle ambitny, strzela gole w Barcelonie. Przecież to ewenement na skalę światową, nie ma drugiego takiego zawodnika. Każdy młody piłkarz w Polsce powinien chcieć zostać kolejnym Lewandowskim.
– Co jako zawodnik z ponad 300 meczami w zawodowej piłce starasz się przekazać młodym piłkarzom?
– Grałem w Polsce dziesięć lat, spotkałem wielu młodych chłopaków. Nie będę wymieniał nazwiskami, ale ci, którzy posłuchali moich wskazówek, są teraz na najwyższym poziomie. Niektórzy nie chcieli tego robić i są teraz w innym miejscu. Nigdy nie opowiadałem nie wiadomo czego. Najważniejsze są podejście do pracy i pasja. Z odpowiednim zaangażowaniem możesz osiągnąć wiele.
– Jaki będzie Leandro dyrektor sportowy, co daje ci najwięcej radości w tej pracy?
– Chcę pokazać siebie z innej strony. Jestem uczciwym człowiekiem i takim też będę dyrektorem. Polska poznała mnie takiego i nic tu się nie zmieni. Wiem, że sobie poradzę i uważam, że za kilka lat moja praca na pewno się obroni.
– Co jest twoim celem w pierwszym zimowym okienku transferowym? Gdzie Górnik potrzebuje największych wzmocnień?
– Na razie o nim nie myślę, bo wiem, że mamy wielu zawodników w kadrze i najpierw chcę się skupić na nich. Każdy powinien otrzymać szansę i kredyt zaufania. Najgorsze, co możesz zrobić, to rewolucję zaraz po przyjściu do klubu. Zawsze można podpisać dziesięciu nowych zawodników, ale jaki to ma sens? Jeżeli wybrałeś tych, których masz, pracuj z nimi, skoro na nich postawiłeś. Oczywiście, gdy przytrafią się kontuzje, ktoś odejdzie do lepszego zespołu, to musisz robić zmiany w składzie. Trzeba mieć plan A, B, C, D i to jest na mojej głowie.
– Ten zespół stać na powrót do Ekstraklasy? Teraz chyba z lekką zazdrością patrzycie na sąsiada z Lublina?
– Pierwsza liga jest bardzo specyficzna. Każdy może wygrać tu z każdym. Jeżeli nie dasz z siebie maksa, to tracisz punkty z teoretycznie słabszymi. To bardzo proste. Nie chcę pompować balonika, bo nie o to chodzi. Musimy utrzymać atmosferę w drużynie i dobre relacje w szatni. Od tego wszystko się zaczyna. Jeżeli tak będzie nadal, to ten zespół jest w stanie walczyć o najwyższe cele. Jestem o tym przekonany.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.