To był najbardziej nerwowy moment sobotniego konkursu Pucharu Świata w Titisee-Neustadt. Domen Prevc runął na zeskok po lądowaniu, a niebawem kamery uchwyciły jego zakrwawioną twarz. Po zawodach głos w sprawie zabrał szkoleniowiec słoweńskich skoczków – Robert Hrgota.
Prevc osiągnął 129,5 metra i wszedłby do rundy finałowej, gdyby nie to, że tuż po lądowaniu najechał jedną nartą na drugą, nie utrzymał równowagi i uderzył o zeskok. Wszystko wyglądało groźnie, 25-latek uderzył mocno twarzą o śnieg. Szczęśliwie sam opuścił wybieg Hochfirstschanze.
"Domen Prevc upadł na własne życzenie, podobnie jak kiedyś Piotr Żyła w Wiśle. Ciągnięcie odległości do maksa, lądowanie V-ką. To proszenie się, niestety, o kłopoty" – ocenili fachowcy z grupy inSJders na portalu X.
Dla Domena Prevca to już drugi upadek w sezonie 2024/25. Pierwszy przytrafił mu się w sobotę w Lillehammer. Wówczas na etapie kwalifikacji Słoweniec miał gigantyczne problemy w locie i upadł na 65. metr zeskoku.
Szczęście w nieszczęściu, że sześciokrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata w żadnej z tych sytuacji nie odniósł większych obrażeń. – Skończy się pewnie na siniaku – przewidywał Cene Prevc, brat Domena i ekspert RTV Slovenia. – Z Domnem wszystko w porządku. Ma lekkie zbicie. Jutro będzie dobrze. Nie stało się nic gorszego – zaznaczył Robert Hrgota, przepytany przez SloSki.
Domen w trwającym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań, podobnie jak większość jego rodaków. W pięciu konkursach tylko raz wszedł do TOP 30. Był 15. w sobotę w Ruce.