| Piłka nożna

Jubilat Strejlau. Bez sportu nie mógłby żyć!

Łukasz Zarzeczny

Po prostu lubię czuć się potrzebny – mówi Andrzej Strejlau, który obchodzi 85. urodziny. W długiej rozmowie z TVP Sport wspomina sukcesy, mówi o Jacku Gmochu i... odpowiada na cięte riposty żony Marii.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Niemy Zjazd PZPN. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

Cezary Kulesza (fot. Getty Images)

Niemy Zjazd PZPN. Felieton Andrzeja Strejlaua

Łukasz Zarzeczny, TVP SPORT: – Przepraszam, że zjawiam się akurat w Walentynki, ale nie jest łatwo znaleźć wolne okienko w kalendarzu tuż przed 85. urodzinami.
Andrzej Strejlau: – Akurat mam dzisiaj wolny dzień, żona krząta się nieopodal. Niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Rzeczywiście ostatnio mam mocno napięty grafik, ale dopóki dostaję zaproszenia i ludzie chcą jeszcze mnie słuchać, nie zamierzam odmawiać. 

– Gala "Piłki Nożnej", Gala Otwarcia Międzynarodowego Turnieju Służb Mundurowych im. Andrzeja Struja, 95. urodziny Sobiesława Zasady, spotkania Klubu Seniora PZPN, program w Kanale Sportowym, felietony dla TVP Sport – to tylko pozycje z ostatnich kilkunastu dni. Jak wytrzymać takie tempo?
– Odpowiem dowcipem byłego premiera i Marszałka Sejmu Józefa Oleksego. Na pytanie kierowcy, dokąd ma jechać, odpowiedział: "Pan się mnie pyta, dokąd jedziemy? Gdzie nie się nie pojawię, wszędzie jestem potrzebny!".

– To tak jak u pana! Patrząc na takich jak Dariusz Szpakowski czy trener, myślę sobie: "W przyszłości chciałbym mieć tyle werwy co oni!". Obaj gościliście na otwarciu stadionu im. Grzegorza Mielcarskiego w Chełmnie. Pan regularnie podróżuje po Polsce na zaproszenie różnych klubów czy okręgowych związków piłkarskich. W roli współkomentatora Euro 2020 w TVP Sport latanie na mecze do Sewilli, Budapesztu i Amsterdamu. Niejeden młody człowiek miałby problemy z wytrzymaniem takiego tempa.
– Jeśli chodzi o mnie, po prostu lubię czuć się potrzebny. Od jutra ruszam na plan zdjęciowy do serialu o korupcji w polskiej piłce. W 2005 roku zostałem poproszony przez ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza do objęcia Kolegium Sędziów, kiedy to okazało się, że po naszych boiskach biegała z gwizdkiem nie tylko jedna czarna owca, a cały ich tabun. Po raz pierwszy w historii naszego futbolu wspólnie z Leszkiem Saksem, Rafałem Rostkowskim, Michałem Listkiewiczem i Eugeniuszem Kolatorem wprowadziliśmy dwie trójki zawodowych sędziów. Ale serial to jedno. Zostaliśmy też z żoną zaproszeni na koncert chopinowski 1 marca. Wypatruję już także charytatywnego meczu w Lublinie organizowanego przez księdza Marcina Grzesiaka, w którym co roku uczestniczy mnóstwo gwiazd, byłych reprezentantów kraju. Skomentuję go w duecie właśnie z Darkiem Szpakowskim. Planuję też wydać w formie książki zbiór moich felietonów, pisanych przez lata dla TVP Sport.

Niemy Zjazd PZPN. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

Cezary Kulesza (fot. Getty Images)

Niemy Zjazd PZPN. Felieton Andrzeja Strejlaua

Telewizje stygmatem sportu. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

(fot. Getty Images)

Telewizje stygmatem sportu. Felieton Andrzeja Strejlaua

– I tu chyba jest sedno sprawy. Pan już nie musi przyjmować żadnych propozycji, ale po prostu chce. A to wszystko z… miłości do futbolu?
– Sportu, nie tylko futbolu! W 1958 roku byłem mistrzem Warszawy szkół ogólnokształcących w koszykówce. Reprezentowałem Polskę w piłce ręcznej jedenastoosobowej i siedmioosobowej. Po studiach na warszawskiej AWF, gdzie wychował mnie Jerzy Talaga, grałem w piłkę w pierwszej lidze w Gwardii Warszawa. Sport od zawsze mnie fascynował.

Bez niego nie mógłbyś żyć! – dodała pani Maria, żona, która przysłuchiwała się naszej rozmowie. 

– Chyba właśnie wpadłem na pomysł tytułu tego wywiadu! Mieszkanie na drugim piętrze w bloku bez windy. Codziennie wędrówka po schodach z góry na dół i z powrotem. Widzę, że w pokoju stoi rowerek treningowy. 
– Podczas oglądania meczów siadam na rower i na 15-20 minut zamieniam się w kolarza.

– Ciało jest więc trenowane regularnie. A umysł? Wszystkie daty, nazwiska i wyniki z głowy. Jak ćwiczyć pamięć? Może jakieś witaminy, suplementy albo chociaż rozwiązywanie krzyżówek?
– Nic z tych rzeczy.

To jest bardzo proste – podpowiada pani Maria. – On po prostu robi tylko to, co chce. I dlatego wszystko pamięta.

– Cóż, taka jest prawda. To Marysia całe życie dbała o nasz dom. Wychowała obu synów. 

– A Andrzej przyzwyczaił się do tego. Nadal piłka jest dla niego najważniejsza. 

– Czy na 85. urodziny wypada jeszcze życzyć "100 lat", czy należy raczej już podbić stawkę do dwustu?
– Dwieście to za długo. 

– Zdecydowanie za długo! – dodaje pani Maria.

– Każdy ma jakąś cezurę, wyznaczony graniczny moment. Wtedy zdarzają się nieoczekiwane odejścia. Serce ma to do siebie, że nigdy nie wiemy, kiedy przestanie bić. Tak jesteśmy po prostu skonstruowani.

– Na szczęście są najwidoczniej tacy z wyjątkowo mocnej gliny. 
– Ludzie często pytają mnie: "Panie Trenerze, jak zdrowie?". Zawsze odpowiadam: "Zdrowie już było, teraz tylko lekarze…". Mam cukrzycę typu 2, żona pilnuje, żebym pamiętał o lekach. Ale co zrobić, kiedy na stole pojawia się pyszne ciasto…

Jeśli chodzi o sprawy zdrowotne, Andrzej radzi sobie doskonale – dodaje pani Maria.  

Sił nie brakuje także wtedy, gdy trzeba pożegnać byłych kolegów czy podopiecznych. W ostatnich miesiącach odeszli m.in. Janusz Kupcewicz, Wojciech Łazarek, Franciszek Smuda, Lucjan Brychczy. Przemawiał pan na pogrzebach każdego z nich.
– W ogóle nie dopuszczałem takiej możliwości, że mogłoby mnie zabraknąć. Chciałem oddać hołd ludziom, z którymi pracowałem. Okazać szacunek ich rodzinom. Mam jednak taką zasadę, że na groby już nie chodzę. W czwartek 6 lutego żegnaliśmy w Rembertowie dziennikarza Macieja Petruczenkę. Świetnie pisał, ale także dobrze grał w piłkę. Założył drużynę "FC Publikator", wystąpiłem nawet w jej barwach. Uczestniczyłem w pożegnalnej Mszy Świętej i uważam, że to jest właściwy sposób honorowania zmarłych. Jednak w przeniesieniu ciała do grobu powinna brać udział tylko najbliższa rodzina. Cmentarze mają ograniczoną powierzchnię. Wędrując za trumną, często trzeba przechodzić po dziesiątkach innych grobów. Miejmy to na uwadze.

Telewizje stygmatem sportu. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

(fot. Getty Images)

Telewizje stygmatem sportu. Felieton Andrzeja Strejlaua

Zmierzch korupcji? Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

(fot. PAP)

Zmierzch korupcji? Felieton Andrzeja Strejlaua

– Coraz mniej kibiców, którzy pamiętają Brychczego z boiska. Pan wielokrotnie miał przyjemność z nim przebywać. Później współpracowaliście w sztabie szkoleniowym Legii. Smuda był pana piłkarzem. Z Łazarkiem znaliście się też bardzo dobrze. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że był pan świadkiem i uczestnikiem niemal wszystkich najważniejszych wydarzeń w naszym futbolu.
– W środowisku piłkarskim działam już od ponad 60 lat. Uważam Brychczego za najlepszego polskiego piłkarza. Ernest Pohl strzelił w lidze co prawda o cztery gole więcej od niego, ale Brychczy nie był klasycznym napastnikiem, raczej łącznikiem, pomocnikiem, dlatego jego 182 gole to wielkie osiągnięcie. Łazarek był trzy lata starszy ode mnie. Jego historia niestety jest naznaczona wieloma tragediami. W 2018 roku zmarł jego syn Grzegorz, były piłkarz. Żona Ilona jest bardzo schorowana, wymaga stałej opieki. To ona wymyśliła jego słynny pseudonim – Baryła. Mówiła mu: "Musisz trochę schudnąć". Mieszkali razem w Jelitkowie. Wojtek to był brat-łata, niezwykle dowcipny człowiek. Jego bon moty przeszły do historii naszej piłki. "Nie wolno się kopać z koniem", "Zawód trenera jest jak tramwaj – jeden wysiada, drugi wsiada" i wiele, wiele innych. Zdobył mistrzostwo z Lechem w bardzo trudnym momencie dla tego klubu. Troskliwie opiekował się nim Bogusław Kaczmarek. Pamiętam, że gdy żegnaliśmy Brychczego było chłodno, za to podczas pożegnania Łazarka potwornie lało, jakby niebo płakało. Od rzeczy ostatecznych nie uciekniemy. Czas biegnie bardzo szybko. Tym razem zacytuję słowa księdza Jana Twardowskiego. "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". 

– To przesłanie brzmi jeszcze mocniej właśnie dziś – w Walentynki.
– I bardzo dobrze, że udało nam się umówić właśnie dzisiaj. A nie było łatwo. Trzy razy zmieniałem miejsce naszego spotkania. W końcu uznałem, że tu u mnie będziemy mieli najlepsze warunki. Wracając do nieubłaganie upływającego czasu. Ja też mam już swoje lata. Powiedziałem nawet żonie, że może nagram już zawczasu swoje własne pożegnanie, żeby ewentualni przemawiający na moim pogrzebie nie musieli się męczyć. Podziękowałbym osobiście wszystkim, którzy przyjdą. Nie chcesz wiedzieć, jaka była jej reakcja…

– Mogę się tylko domyślać. I nie odważę się zapytać. Ale podejmę próbę z innym pytaniem – jak wytrzymać z mężem, który potrafi nieustannie przez wiele godzin oglądać mecze w telewizji?
Kiedyś w telewizji mecze piłkarskie transmitowano tylko w określone dni. Dało się to jakoś wytrzymać. A teraz lecą non stop, od rana do nocy. A Andrzej to wszystko ogląda

– Oglądam nie tylko piłkę. Także to, czego sam nie umiem. Na przykład tenis. Nie zamierzam pouczać trenerów tej dyscypliny, ale sprawdziłem opinie tych, którzy wychowali wielu trenerów, i oni potwierdzili moje wnioski i obserwacje…

Czasem coś krzyczy, pedałując na rowerze. Ja wtedy nie wiem, co się dzieje. Wpadam do pokoju, a tam Andrzej… dyskutuje z telewizorem! – dodaje pani Maria.

– Nie musisz mnie sprawdzać. Przecież mamy dwa telewizory.

– Przydałyby się osobne mieszkania… Która kobieta jest w stanie wytrzymać w sytuacji, gdy jej mężczyzna siedzi w fotelu od rana do nocy i ogląda sport?

– Marysiu, ja mam taki zawód, a nie inny.

– Ty nie jesteś już trenerem, Twój zawód to emeryt. Poza tym ja też mam swój zawód. A muszę ugotować, uprać, sprzątnąć, a jeszcze wejść tutaj i nie przeszkodzić w oglądaniu meczu…

– Żona ma wiele racji. Kobiety pracują na kilku etatach naraz, rodzą dzieci, wychowują je. Należy im się najwyższy szacunek.

– A Ty wiesz, ile w ogóle masz lat?

– Przecież zaraz mam swoją uroczystość. Urodziłem się tego samego dnia co Kopernik, ale na astronomii się nie znam. W piłce staram się zapoznać ze wszystkimi niuansami.

– Kiedyś nocował u nas wnuczek – Tymek. Pomagałam mu usnąć, a Andrzej oczywiście oglądał mecz. W końcu sama zasnęłam, a po jakimś czasie Tymek mnie budzi i mówi: "Babcia, chyba Legia strzeliła gola. Idę to zobaczyć". Jak jedziemy razem na Roztocze, w moje rodzinne strony, niby mamy w końcu czas na wspólne spacery, zbieranie grzybów, ale gdy jest jakiś mecz… Andrzej dzwoni po sąsiadach z pytaniami, który z nich ma dostęp do danej platformy satelitarnej. 

Zmierzch korupcji? Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

(fot. PAP)

Zmierzch korupcji? Felieton Andrzeja Strejlaua

Ewolucja futbolowej praworządności. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

Paulo Sousa (fot. Getty)

Ewolucja futbolowej praworządności. Felieton Andrzeja Strejlaua

– Czego oczekuje pan od współczesnego futbolu? Emocji? Dobrych wyników? Wysokiego poziomu gry?
– Ja już nie przeżywam emocji. Oglądam sport chłodnym okiem i analizuję. 

On chyba by tego nie wytrzymał, gdyby doszły do tego emocje… – dodaje pani Maria.

– Takiego podejścia nauczył mnie trener Koncewicz. Przed meczem z Bułgarią w 1969 roku w eliminacjach mundialu w Meksyku Koncewicz zarządził trening biegowy, ale na moją prośbę zorganizowaliśmy jeszcze krótką zabawę z piłkami. Pech chciał, że podczas gry w dziadka rezerwowy bramkarz Witold Szyguła, wielki i ciężki chłop, wpadł na kolano Mariana Kozerskiego i ten doznał kontuzji. A miał zagrać w pierwszym składzie. Zostałem wezwany do Koncewicza na dywanik, ale na szczęście mi się upiekło. Wygraliśmy 3:0. Od tamtej pory wiem, że starych doświadczonych trenerów trzeba słuchać. Dziś interesuje mnie to, czy drużyna pod wodzą danego trenera robi postępy. Czy piłkarze podnoszą swoje umiejętności. Czekam na ich rozwój. 

– Jak w tym kontekście postrzega pan swoje sukcesy? Co jest tym największym? Wyniki z reprezentacją młodzieżową czy sukcesy w roli asystenta Kazimierza Górskiego? A może trzy remisy z Anglią w roli selekcjonera lub wyjazdowy remis 2:2 z Holandią z van Bastenem, Bergkampem, Rijkaardem i Koemanem w składzie? Lub Puchar Polski z Legią? Dodam jeszcze walkę z korupcją w polskiej piłce. Jest w czym wybierać.
– A czym jest sukces? Dla mnie jest to ujawnienie talentu zawodnika i pomoc w jego rozwoju. Jeśli tak do tego podejdziemy, moim największym sukcesem jest… Andrzej Szarmach. Wyciągnąłem go z II ligi po meczu Arka Gdynia – Zawisza Bydgoszcz. Rok przed mundialem w 1974 roku nikt tego piłkarza nie znał. A tymczasem on mając 23 lata zagrał w pierwszym składzie reprezentacji na mistrzostwach świata i z pięcioma golami na koncie został wicekrólem strzelców. Sukcesem były też postępy reprezentacji młodzieżowej, z którą doszliśmy do półfinału mistrzostw Europy. Szkoda, że w półfinałach z NRD nie mogłem skorzystać ze wszystkich swoich zawodników, ale to już historia. Po remisach 0:0 i 2:2 nie zdołaliśmy awansować do finału. Mam swój udział w rozwoju polskiej piłki, która tak pięknie rozkwitła w latach 70. Chciałbym tu podkreślić wkład Ryszarda Koncewicza – szefa szkolenia i selekcjonera pierwszej reprezentacji, Kazimierza Górskiego – selekcjonera kadry młodzieżowej, wówczas do lat 23, i Jerzego Słaboszowskiego – opiekuna zespołu do lat 18. Ja w 1968 roku opuściłem AWF prowadzony też przez Koncewicza i objąłem reprezentację do lat 17. A dzisiaj w PZPN jest 17 kadr juniorskich i młodzieżowych! Nie bez przyczyny to ja zostałem zaproszony w 1975 roku do Urugwaju, by tam prowadzić kurs dla wyróżniających się trenerów z Ameryki Południowej.

– Brak w wyliczance Jacka Gmocha…
– To bardzo inteligentny człowiek. Skończył Politechnikę Warszawską. Ma mądrą żonę Stenię. Był znakomitym obrońcą – twardym, bezwzględnym. Niemal 30 meczów w reprezentacji to doskonały wynik, w dodatku przy takiej konkurencji ze strony naprawdę świetnie wyszkolonych zawodników. Dzięki mojemu wstawiennictwu dostał pracę w Larisie, podczas gdy ja sam zostałem zatrzymany w kraju. Powiedziałem wtedy: "Jestem dumny, że jako osoba bezpartyjna jestem bezwzględnie w kraju potrzebny, a członkowie partii mogą swobodnie przemieszczać się po Europie". W sezonie 1984-85 Panathinaikos Jacka dotarł do półfinału Pucharu Europy, gdzie przegrał z Liverpoolem, a moja Larisa w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów odpadła z Dynamem Moskwa. Ba, w tym samym sezonie zaprosiłem Jacka na finał Pucharu Grecji. Moja Larisa grała z PAOK Saloniki, który w półfinale wyeliminował Panathinaikos Jacka. Zdobyłem puchar po zwycięstwie 4:1. To wszystko są fakty. Z nimi się nie dyskutuje. Tak jak z tym, że zmarły w wypadku samolotowym pod Szczecinem były szef MSW i prezes PZPN Wiesław Ociepka zlecił opracowanie przygotowań do Igrzysk Olimpijskich 1972 Jerzemu Taladze. Jacek dołączył do sztabu dopiero w marcu 1971 roku. Niestety ja mam bardzo dobrą pamięć i takich rzeczy nie zapominam. Tak jak tego, że to ja uczyłem Jacka na kursie instruktorskim, byłem jego wykładowcą. Przecież już od 1968 roku pracowałem jako trener w PZPN. Prawda jest też taka, że obaj pomagaliśmy Kazimierzowi Górskiemu. Tymczasem wszyscy pamiętamy, co zarzucił Górskiemu w głośnym wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Nie mamy o czym mówić. Dodam jeszcze, że Jacek ze Stenią wspaniale wychowali syna Pawła.

– Zawsze pan podkreśla, że całe życie był bezpartyjny. 
– Dzięki temu nie muszę się nikogo słuchać, nie muszę się nikomu kłaniać. Zawsze mówię to, co myślę. Ci, co mnie zapraszają, muszą się z tym liczyć.

Ale to nie zawsze było wygodne – dodaje pani Maria. – Zawsze walił to, co myśli, prosto z mostu. A to może przysporzyć wrogów.

– Taki mam charakter, że potrafię się bronić. Gdybym nie został trenerem, byłbym adwokatem. Na sto procent. Boli mnie, jak kogoś się oszukuje, jak ktoś jest krzywdzony. Moja matka mówiła przed śmiercią: głowa jest od myślenia, a nie od noszenia kapelusza. A ja mogę do tego dodać, że myślenie ma kolosalną przyszłość. Cogito ergo sum – myślę, więc jestem. Bo ja tu ciągle jestem i jeśli będę komuś potrzebny, na pewno nie odmówię…

Ewolucja futbolowej praworządności. Felieton Andrzeja Strejlaua

Czytaj też

Paulo Sousa (fot. Getty)

Ewolucja futbolowej praworządności. Felieton Andrzeja Strejlaua

Liga Mistrzów: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
Liga Mistrzów: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
Liga Mistrzów: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]

Zobacz też
Najgorszy zespół w Europie. Nie zdobyli ani jednego punktu!
Yeni Malatyaspor spadło z tureckiej 2. ligi z liczbą... -21 punktów (fot. Getty Images)

Najgorszy zespół w Europie. Nie zdobyli ani jednego punktu!

| Piłka nożna 
Polak sędziował półfinał MŚ! Padło w nim sześć goli [WIDEO]
Łukasz Ostrowski sędziował mecz Brazylii z Portugalią (fot. Getty)

Polak sędziował półfinał MŚ! Padło w nim sześć goli [WIDEO]

| Piłka nożna 
Prezes polskiego klubu zginął w tragicznym wypadku na A4
W tragicznym wypadku na autostradzie A4 zginął prezes polskiego klubu (FOT. KM PSP w Zabrzu)

Prezes polskiego klubu zginął w tragicznym wypadku na A4

| Piłka nożna 
Legia Warszawa mistrzem Polski! Drugi tytuł z rzędu
Legia Warszawa została mistrzem Polski w Centralnej Lidze Juniorów (fot: P. Kucza/400mm.pl)

Legia Warszawa mistrzem Polski! Drugi tytuł z rzędu

| Piłka nożna 
Nowa nazwa stadionu polskiego klubu. Uhonorują zmarłego trenera
Stadion w Kadzidle zyskał nowego sponsora (fot.

Nowa nazwa stadionu polskiego klubu. Uhonorują zmarłego trenera

| Piłka nożna 
Najnowsze
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Orlen Ekstraliga [SKRÓT]
nowe
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Orlen Ekstraliga [SKRÓT]
| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
(fot. TVP SPORT)
Światowy Festiwal Sztafet w Kantonie: oglądaj biegi o medale!
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – dzień 2. Transmisja online na żywo w TVP Sport (11.05.2025)
trwa
Światowy Festiwal Sztafet w Kantonie: oglądaj biegi o medale!
| Lekkoatletyka 
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Orlen Ekstraliga [MECZ]
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Orlen Ekstraliga kobiet, mecz 21. kolejki. Transmisja online na żywo w TVP Sport (11.05.2025)
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin. Orlen Ekstraliga [MECZ]
| Piłka nożna / Ekstraliga kobiet 
Pululu zrewanżował się Rakowowi. "Walczymy o drugie miejsce"
Afimico Pululu (Fot. PAP)
Pululu zrewanżował się Rakowowi. "Walczymy o drugie miejsce"
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
"Wspólna Pasja" – droga Polek do złota mistrzostw świata [REPORTAŻ WIDEO]
(fot. TVP SPORT)
tylko u nas
"Wspólna Pasja" – droga Polek do złota mistrzostw świata [REPORTAŻ WIDEO]
| Hokej 
Festiwal bramek w fazie play-off NHL!
Vegas Golden Knights (fot. Getty Images)
Festiwal bramek w fazie play-off NHL!
| Hokej / NHL 
Pełnosprawni (10.05). Puchar Polski w siatkówce na siedząco
Pełnosprawni (10.05). Puchar Polski w siatkówce na siedząco
Pełnosprawni (10.05). Puchar Polski w siatkówce na siedząco
| Pełnosprawni 
Do góry