Przejdź do pełnej wersji artykułu

Rekord J.T. Boe, Natalia Sidorowicz liderką kadry, narodziny gwiazdy. Podsumowanie MŚ w biathlonie

/ Johannes Thingnes Boe (fot. Getty Images) Johannes Thingnes Boe (fot. Getty Images)

Mistrzostwa świata w Lenzerheide przechodzą do historii, jednak obfitowały w tak wiele wydarzeń, że z pewnością na długo zostaną w pamięci kibiców. Były łzy szczęścia i smutku, radość i wściekłość, niespodzianki i rozczarowania. Ostatnie medale zdobyli wielcy mistrzowie, ale narodziły się także nowe gwiazdy.

Czytaj też:

Natalia Sidorowicz (fot. Getty Images)

Natalia Sidorowicz po MŚ: dużą radość sprawił mi sprint, gdzie sama siebie zaskoczyłam

A jak amerykański bohater

Campbell Wright zaskoczył wszystkich zdobywając srebrny medal w sprincie, a powtarzając ten sukces w biegu pościgowym udowodnił, że poprzedni krążek nie był dziełem przypadku. Reprezentujący wcześniej Nową Zelandię Wright przez wielu jest postrzegany jako wschodząca gwiazda biathlonu i właśnie tak kilkukrotnie zapowiadał go stadionowy spiker. Presja, która pojawiła się znienacka nie sparaliżowała młodego zawodnika, który jeszcze na zakończenie mistrzostw stoczył wspaniałą walkę z Norwegami, choć ostatecznie zakończył bieg masowy na czwartym miejscu.


B jak bracia Boe

To były ostatnie mistrzostwa świata utytułowanych norweskich braci. Johannes Thingnes i Tarjei Boe zadbali jednak o to, by jeszcze mocniej wpisać się w historię biathlonu i po raz kolejny powiększyli swój dorobek medalowy. Starszy z braci sięgnął po rekordowe siódme złoto w sztafecie, a młodszy zdobył kolejnych pięć krążków, w tym trzy złote.

C jak Czesi z medalem

Przed rozpoczęciem mistrzostw świata nie znalazłoby się wielu, którzy typując podium sztafety mieszanej postawiliby na Czechów. Oni jednak już na otwarcie sprawili ogromną niespodziankę, a ich bohaterem został Michal Krcmar, który na ostatniej pętli rzucił się w pogoń za czołówką i po fantastycznym finiszu dał swojej reprezentacji srebro.

D jak dominacja Francji

To zdecydowanie były mistrzostwa Trójkolorowych. Trzynaście medali, w tym sześć złotych i to drugi rok z rzędu – te liczby mówią same za siebie. Co jeszcze bardziej znaczące, to nie kwestia dominacji jednego czy dwóch zawodników. Francuzi stworzyli niesamowicie silną kadrę, w której tak samo jak na starych wyjadaczy, można liczyć na młode talenty jak Eric Perrot czy Oceane Michelon

E jak Elvira Oeberg

Młodsza z sióstr Oeberg ma za sobą bardzo udane mistrzostwa. W biegu pościgowym stanęła na drugim stopniu podium, później razem ze sztafetą cieszyła się z brązowego medalu, a wszystko zwieńczyła tytułem mistrzyni świata w zamykającym rywalizację biegu ze startu wspólnego. Na mecie fetowała razem z Hanną, która mimo że ukończyła wyścig jako ostatnia, przekroczyła linię mety dzierżąc szwedzką flagę, którą przekazała siostrze.

F jak Finlandia

Reprezentacja prowadzona przez Erkia Torneusa-Kulstada poczyniła od ostatniego sezonu ogromny progres. W Lenzerheide zanotowali kilka imponujących wyników. Zaczęli od brązowego medalu Suvi Minkkinen w sprincie, później było jeszcze czwarte miejsce Olliego Hiidensalo w biegu indywidualnym. Finowie na taki sukces czekali od 2017 roku, kiedy karierę zakończyła Kaisa Makarainen. 

G jak grenlandzkie rodzeństwo

Astri Ukaleq i Sondre Slettemark nie odgrywali może czołowych ról w rywalizacji na mistrzostwach świata, ale budzili spore zainteresowanie. Ta dwójka razem z rodzicami, którzy zajmują się ich treningiem, dźwiga na swoich barkach cały grenlandzki biathlon, a ich wyniki stają się coraz bardziej zauważalne. Jednym z obrazków tych mistrzostw pozostanie ich niesamowita radość po pojedynczej sztafecie mieszanej, w której Grenlandia po raz pierwszy miała swoich reprezentantów. Slettemarkowie ukończyli ją na 23. miejscu, ale w obliczu silnej konkurencji ogromnym sukcesem był dla nich już sam fakt dobiegnięcia do mety i uniknięcia zdublowania.

H jak historia napisana na naszych oczach

Od początku zmagań w Lenzerheide wszyscy zadawali sobie jedno pytanie – nie tyle czy, a w którym starcie Johannes Thingnes Boe pobije rekord złotych medali mistrzostw świata Ole Einara Bjoerndalena. Stało się to już w pierwszej konkurencji indywidualnej, czyli w sprincie, a w ciągu dwóch tygodni rywalizacji Norweg wyśrubował rekord do 23 tytułów mistrzowskich

I jak igrzyska olimpijskie

Do rozpoczęcia rywalizacji w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo pozostał jeszcze blisko rok, ale impreza czterolecia jest już w głowach większości startujących tu zawodników. Tym bardziej, że Lenzerheide ulokowane jest na podobnej wysokości jak Anterselva, w której rozgrywane będą olimpijskie zawody biathlonowe. Rywalizacja w tegorocznych mistrzostwach świata była więc dobrym testem dla zawodników.

Czytaj też:

MŚ w biathlonie. Endre Stroemsheim ze złotym medalem, Johannes Thingnes Boe z brązem w ostatnim występie

J jak Julia Simon i jej celebracja

O francuskiej dominacji już pisaliśmy, a jej potwierdzeniem był wynik kobiecej sztafety, która zdeklasowała rywalki. Biegnąca na ostatniej zmianie Julia Simon miała na tyle dużą przewagę, że pozwoliła sobie na celebracją zwycięstwa na ostatniej rundzie. Najpierw kłaniała się publiczności na strzelnicy, a następnie zbijała z nimi piątki przed metą. Mogła to przypłacić upadkiem, jednak szczęśliwie dotarła do mety.

K jak kibice

Ci w Lenzerheide nie zawiedli. Bardzo licznie pojawiali się nawet na zawodach rozgrywanych w tygodniu, a w weekendy na trybunach i wokół trasy zjawiały się prawdziwe tłumy fanów, którzy tworzyli fantastyczną atmosferę i zaskakiwali różnorakimi przebraniami.

L jak Lenzerheide

Urokliwie ulokowana szwajcarska miejscowość zachwyciła zarówno widokami, jak i organizacją oraz atmosferą. Szwajcarska federacja wciąż stara się przyciągnąć do biathlonu podobne rzesze fanów jak na zawody narciarstwa alpejskiego i wydaje się, że dzięki takim wydarzeniom jak mistrzostwa w Lenzerheide, może im się to udać. Zwłaszcza, że Szwajcarzy pokazują się z coraz lepszej strony i kilkukrotnie byli bardzo blisko medalu.

M jak mistrzowskie zakończenie Norwegów

Choć klasyfikację medalową zdominowali Francuzi, dwa ostatnie dni rywalizacji mężczyzn należały do Norwegów. We wszystkich wcześniejszych biegach sztafetowych w tym sezonie Trójkolorowi byli niepokonani, ale na mistrzostwach świata musieli uznać wyższość skandynawskiej drużyny. Norwegowie zdeklasowali rywali podobnie jak zrobiły to Francuzki w sztafecie kobiecej. Biegnący na ostatniej zmianie Johannes Thingnes Boe miał na tyle dużą przewagę, że mógł dosłownie bawić się na trasie. Dzień później Norwegowie poszli za ciosem i zgarnęli wszystkie medale w biegu ze startu wspólnego.

N jak Natalia Sidorowicz

Na mistrzostwach świata była najlepszą z Polek. Zaczęła od 13. miejsca w sprincie, co jest jej najlepszym wynikiem na imprezie tej rangi. Kolejne starty poszły może nie do końca po jej myśli, jednak na zakończenie rywalizacji zajęła 23. lokatę w biegu masowym, najwyższą w sezonie w tej konkurencji.

Czytaj też:

Elvira Oeberg mistrzynią świata w biegu masowym ze startu wspólnego. Odległe miejsce Natalii Sidorowicz

O jak Ole Einar Bjoerndalen

Legendarny biathlonista był obecny w Lenzerheide, kiedy inny dominator bił jego rekord tytułów mistrza świata. Norweg był jednym z pierwszych, którzy pospieszyli do Johannesa Thingnesa Boe z gratulacjami. – Wiedziałem, że jeśli ktoś może pobić mój rekord, będzie to Johannes lub Martin Fourcade – przyznał Bjoerndalen w rozmowie z TVPSPORT.PL.

P jak pies antydopingowy

Springer spaniel Molly, który pojawiał się na zawodach, mógł zaskoczyć rolą, jaką pełnił. Pies ma bowiem za zadanie sprawdzanie plecaków zawodników pod kątem posiadania przez nich zabronionych substancji, a wytresowany został przez szwedzkie służby celne.

R jak radość z pierwszego medalu

Zawodników, którzy mogli cieszyć się z pierwszych krążków mistrzostw świata w karierze było sporo, a jednym z nich był Endre Stroemsheim. 27-letni Norweg we wcześniejszych latach nie łapał się nawet do sztafet, które zdobywały medale, ale w Lenzerheide zanotował życiowe wyniki. W sobotę wywalczył złoto ze sztafetą, a w niedzielę ograł bardziej utytułowanych rodaków i ponownie stanął na najwyższym stopniu podium, tym razem indywidualnie.


S jak Szwajcarzy dalej bez medalu

Aż trudno uwierzyć, że Szwajcarzy jeszcze nigdy nie wywalczyli medalu mistrzostw świata w biathlonie. Nadzieje i oczekiwania były więc duże i kilkukrotnie medal była na wyciągnięcie ręki, jednak w ostatniej chwili presja okazywała się zbyt duża. Najbardziej bolesna była chyba porażka Leny Haecki-Gross, która w biegu pościgowym od początku plasowała się na medalowej pozycji, ale na ostatnim strzelaniu popełniła aż trzy błędy, co pozbawiło ją upragnionego krążka.

T jak to jeszcze nie ten rok 

W tym roku mija dziesięć lat od ostatniego polskiego medalu na mistrzostwach świata w biathlonie. W 2015 roku w Kontiolahti srebro w sprincie i brąz w biegu pościgowym wywalczyła Weronika Nowakowska. Kolejna szansa na przerwanie medalowej posuchy dopiero za dwa lata. W 2026 roku mistrzostw nie będzie, gdyż jest to rok olimpijski. Nikt jednak nie miałby nic przeciwko temu, gdyby zamiast medalu mistrzostw świata, na konto reprezentacji Polski wpadł krążek igrzysk. Na ten czekamy jeszcze dłużej, bo od 2006 roku i srebra Tomasza Sikory.

U jak upadek faworytów 

W Lenzerheide już w trakcie pierwszej konkurencji część faworytów zawiodła. Na pierwszym okrążeniu rywalizacji sztafet mieszanych upadły reprezentantki Francji i Szwecji, a Julia Simon pechowo złamała oba kije. Duży zawód sprawili też Norwegowie, u których fatalny występ zaliczyła Ingrid Landmark Tandrevold. Rozczarowała także włoska sztafeta, w której z roli lidera nie wywiązał się Tomaso Gicomel. W obliczu niepowodzeń faworytów, ale także własnej świetnej dyspozycji po srebrny medal niespodziewanie sięgnęli Czesi.

W jak wpadki polskich biathlonistów

Polacy w trakcie rywalizacji nie uniknęli wpadek, które sporo ich kosztowały. W biegu pościgowym kobiet Natalia Sidorowicz pominęła karną rundę, za co do jej czasu doliczono dodatkowe dwie minuty. Zajęła przez to dopiero 55. miejsce i spadła aż o 42 lokaty względem sprintu. Niespodziewany błąd przytrafił się też Janowi Guńce, który dwa strzały oddał nie do swojej tarczy.

Z jak zakład

W trakcie mistrzostw świata zapanowała moda na zakłady, których stawką były włosy. Z Lenzerheide z nową fryzurą wrócą więc trener Campbella Wrighta, szkoleniowiec kobiecej reprezentacji Niemiec oraz zwycięzca biegu indywidualnego Eric Perrot.

Biathlonowa rywalizacja trwa jednak dalej, a już od 6 marca wracają zawody Pucharu Świata. W Novym Meście zaplanowano sprinty, biegi pościgowe oraz sztafety kobiet i mężczyzn. Transmisje w TVP Sport.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także