| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Okno transferowe dla polskich klubów zamyka się dopiero za dwa tygodnie, ale piłkarze wyjdą na boisko już w piątek. Czas więc na drobne podsumowanie. Dwa istotne transfery sfinalizowała Legia, ale – powiedzmy szczerze – to na pewno nie było to, na co czekali jej kibice. Jak na razie, zimowe "mercato" nie urzekło niczym.
Legia skromnie, ale (chyba) z głową
Pierwszy i w istocie najważniejszy transfer Wojskowych, to ich nowy trener – Henning Berg. O nieciekawych stosunkach pomiędzy byłym szkoleniowcem, Janem Urbanem, a piłkarzami oraz zarządem, w kuluarach mówiło się od dawna. W końcu coś pękło i trener, który zdobył mistrzostwo Polski i którego drużyna zajmowała pierwsze miejsce w tabeli, pożegnał się z pracą.
Norweg ma zapewnić nie tylko powiew skandynawskiego chłodu i dyscypliny, ale także najwyższej próby warsztat trenerski. Jako piłkarz miał przecież styczność z Sir Aleksem Fergusonem, który chciał go sprowadzić do Manchesteru United już jako nastolatka. Brak doświadczenia ma zatuszować swoim znanym nazwiskiem, znajomościami i charyzmą.
Podstawowym zadaniem było przede wszystkim sprowadzenie napastnika. Snajpera z prawdziwego zdarzenia. Tylko taki ktoś może zdopingować do działania "leniwego" Wladimera Dwaliszwilego. Gruzin co prawda jest najlepszym strzelcem Legii, ale gdyby wykazywał więcej determinacji, bramek na jego koncie mogłoby być dwa razy tyle.
Nazwisko Orlando Sa przewijało się od jakiegoś czasu, ale Portugalczyk ponoć nie do końca pasował Bergowi. Ostatecznie, trener Legii nie miał wyjścia, bo nikogo lepszego nie udało się upolować. Nie jest to może wielkie nazwisko, ale w naszej lidze często bywa ono uciążliwe. Pamiętajmy, że Marco Paixao czy Dani Quintana przed trafieniem do Polski byli anonimami.
W jaki sposób przypomni o sobie Stilić?
Ruchy w pozostałych klubach też nie powalają na kolana. Ciekawy transfer zrobiła borykająca się z finansowymi ograniczeniami Wisła Kraków, której udało namówić się na powrót znajomego Semira Stilicia. Bośniaka wszyscy doskonale znamy. Jego zalety, takie jak boiskową inteligencję czy świetnie ułożoną nogę, ale i wady – głównie "leserstwo" i niedbalstwo. Dyspozycja byłego piłkarza Lecha Poznań jest jedną z ciekawszych zagadek przed wznowieniem rozgrywek.
Powroty Makuszewskiego i Pawłowskiego. Piast przeczesuje Portugalię
Pod lupę trzeba wziąć też posunięcia klubów z północy – Pogoni Szczecin i Lechii Gdańsk. W szczególności tych drugich. Pierwsza sprawa to Paweł Stolarski, którego gdańszczanie sprzątnęli sprzed nosa Legii i nie tylko. Kolejną są wypożyczenia Aleksandra Jagiełły i Macieja Makuszewskiego z Tereka Grozny. Nie są to może transferowe "bomby", ale z pewnością wyróżniają się na tle całej ligi. Pogoń z kolei podjęła się arcytrudnego zadania, czyli okiełznania Patryka Małeckiego, który przyzwoitej formy szuka już od kilku sezonów.
Co poza tym? Właściwie nic ciekawego. No, może oprócz Wojciecha Pawłowskiego, który trafił do Śląska Wrocław. Piast Gliwice kontynuuje zaciąg "odpadków" z portugalskiej Bragi (Nikiema, Hebert), a Zagłębie nareszcie zaprzestało przyczepami sprowadzać zagranicznych piłkarzy. Chociaż... spokojnie. Do końca okna transferowego zostały przecież jeszcze dwa tygodnie. Jest jednak jedna rzecz, z której możemy być zadowoleni. Tym razem uniknęliśmy masowej, zimowej emigracji. Straty Dominika Furmana, Damiana Zbozienia, Krzysztofa Mączyńskiego i Milosa Kosanovicia jakoś przeżyjemy.