– Jak przegrywamy, to zazwyczaj powraca dyskusja, w której pada stwierdzenie, że nie mamy systemu szkolenia – zaczyna Mirosław Dawidowski, II trener złotej drużyny Michała Globisza, od kilkunastu lat szkoleniowiec w SMS Łódź.
Marek Wawrzynowski (SPORT.TVP.PL): – A mamy?
Mirosław Dawidowski: – Hmmm… A co rozumiemy pod pojęciem system? Żeby ocenić poziom szkolenia trzeba przeanalizować kilka spraw. Po kolei: rozgrywki, bazę, zajęcia, czyli treningi w określonym programie, trenerów, rodziców, system skautingu, akademie piłkarskie, ośrodki szkolenia, opiekę medyczną i oczywiście szkołę.
– W SMS Łódź wszystko wygląda naprawdę dobrze.
– Oczywiście, gdyby takich ośrodków było naście… , ale tak nie jest. Proszę popatrzeć na Łódź. Widzew nie ma bazy, ŁKS nie ma, a dalej? Poza nielicznymi wyjątkami, nie ma takiego pojęcia w tym kraju jak baza treningowa, to fikcja.
– No cóż, to kwestia pieniędzy.
– Tak jest, przede wszystkim ekonomia. Druga sprawa to Orliki.
– Czyli baza treningowa dla mas.
– Moim zdaniem nie spełniają roli, grają tam głównie dorośli.
– Gdzieś dorośli muszą też grać.
– Grajcie późnym wieczorem, popołudnie powinno być dla dzieci. Inna sprawa, że jak patrzę na Orliki w Łodzi, to niektóre są bardzo zapuszczone.
– Orliki są już na wymarciu?
– Część z nich upada.
–Jeśli mówimy o systemie, to przede wszystkim trzeba się zająć poziomem szkolenia.
– Proszę się przejść po klubach i zapytać czy mają dzienniki treningowe. Ale może pan też sobie oszczędzić czasu i mi zaufać. W większości klubów nie ma. To jedna z podstawowych rzeczy jaką powinien dysponować trener, ale jak ktoś pracuje za drobne, to nie będzie się wysilał.
– OK, ale co z programem?
– Większość klubów nie ma programu, według którego realizowano by szkolenie. Trenerzy niekiedy coś tam sobie zrobią...
– No i nie można zmusić klubów, żeby przyjęły coś z góry.
– Zgadza się, w większości mniejszych ten program opiera się w znacznym stopniu na improwizacji. We Francji, do której będę się czasem odwoływał, trenerzy są ukierunkowani, mają pewne ramy, które wyznacza federacja. Jeśli masz program, to potem możesz do niego wprowadzać własne innowacje.
– U nas nie ma programu?
– Jest, lepszy czy gorszy, ale nie ma nadzoru. Nie ma systemowych rozwiązań, do których wszyscy musieliby się stosować i byliby za to rozliczani.
– Nie ma dostępności materiałów?
– Generalnie można znaleźć na stronie PZPN materiały, pod tym względem nie ma dramatu, choć to oczywiście dla tych, którym chce się szukać.
– Napędzają ten interes.
– Ale mają też negatywny wpływ.
– Ryzykowna teza.
– Nie chodzi o samych rodziców, ale o pewną patologię w Polsce. W wielu klubach rodzice utrzymują sekcje młodzieżowe, a także często trenerów. A jeśli rodzic kupuje sprzęt, to nie po to, żeby syn siedział na ławce.
– Zgadza się, ale może grać iluś chłopców, więc część i tak usiądzie na ławce. To wydaje mi się chybionym zarzutem.
– Bo nie bierze pan pod uwagę treningu. Kiedyś graliśmy mecz z jednym z łódzkich klubów, a za nami ćwiczyła młodsza drużyna tego klubu. Chłopcy ustawili się w dwóch rzędach po piętnastu. Każdy zagrywał do trenera, ten odgrywał, a piłkarz strzelał. W związku z tym, że zawodników było 30, każdy wykonał ćwiczenie najwyżej dwa razy. Zmierzam do tego, że jeśli rodzice utrzymują drużynę, to trener nie prowadzi 15 zdolnych chłopców, tylko 40 i często takich, którzy się nie nadają.
– Może wyselekcjonować lepszą grupę.
– Jasne, rodzice się z tym pogodzą, ale trener straci finansowo.
– Ale czy to powszechna sprawa?
– Tak, ale trudno o rozwiązanie, znowu czynnik ekonomiczny, nie ma pieniędzy na sport. Oczywiście mówimy o małych, chociaż w klubach ekstraklasy też zbyt dużo środków finansowych na szkolenie młodzieży nie ma.
– Ale cóż, innej możliwości nie widać.
– Niestety, tu nie mamy szans z ekonomią