Piłkarze Manchesteru City nie wygrali piątych derbów z rzędu. Tym razem to United powetowali sobie wcześniejsze przykrości i po doskonałym widowisku zwyciężyli na Old Trafford 4:2 (2:1). Tym samym zwiększyli przewagę nad lokalnym rywalem do czterech punktów.
To był mecz nie tylko o prestiż i rządy w Manchesterze, ale też o miejsce na podium Premier League. Zmierzyły się przecież trzecia z czwartą drużyną ligi. Goście, którzy jeszcze niedawno ścigali się z prowadzącą Chelsea, potwierdzili jednak słabą dyspozycję i doznali czwartej kolejnej wyjazdowej porażki.
Zaczęło się jednak doskonale dla zespołu Manuela Pellegriniego. Już w ósmej minucie Sergio Aguero wykorzystał złe ustawienie stoperów United i po podaniu Davida Silvy wpakował piłkę z bliska do bramki. Były to jednak miłe złego początki.
Gospodarze odpowiedzieli już po sześciu minutach. Ashley Young zgubił kryjącego go Gaela Clichy'ego, a sam nie zgubił zimnej krwi po "zakrętce" w polu karnym i wpakował piłkę pod poprzeczkę. Niedługo później cieszył się z asysty. Dośrodkował "na nos" do Marouane'a Fellainiego, a wysoki Belg trafił strzałem głową. Tym samym Young zaliczył gola i asystę w jednym meczu po raz pierwszy od... ponad trzech lat. Z kolei błąd przy bramce Fellainiego popełnił znowu Clichy. To nie był dzień lewego obrońcy City.
Smutny jubileusz Kuna
W przerwie Pellegrini zdjął jednak nie jego, a Vincenta Kompany'ego, który nie tylko grał słabo, ale też na granicy ryzyka. W pierwszej połowie powinien wylecieć z boiska za ostry wślizg w nogi Daleya Blinda. Sędzia Mark Clattenburg pokazał mu jednak tylko żółtą kartkę.
Inny, poważniejszy w skutkach błąd, trójka sędziowska popełniła w 67. minucie, kiedy uznała gola strzelonego przez Juana Matę. Powtórki pokazały, że w tej sytuacji Hiszpan znajdował się na spalonym. Ten gol dobił gości, a Czerwone Diabły na fali entuzjazmu trafiły po raz czwarty. Bramkę zdobył Chris Smalling, a drugą asystę zanotował Young.
W końcówce jeszcze jednego gola, po ładnej akcji z Frankiem Lampardem, strzelił Aguero. Było już jednak za późno na nawiązanie walki i Argentyńczyk nie cieszył się nawet, choć była to jego setna bramka dla City. Z czego się jednak cieszyć, skoro jego zespół nadal jest czwarty, a do United traci już cztery punkty? Obrona mistrzowskiego tytułu to już "mission impossible".