Sierpień 2008. Manchester City za 6 milionów funtów kupuje z Hamburga 22-letniego stopera Vincenta Kompany'ego. Po siedmiu latach i siedmiu kosztownych transferach środkowych obrońców, klub z Etihad wciąż nie potrafi znaleźć stałego, godnego partnera do gry obok Belga. Czy będzie nim sprowadzony za 32 mln funtów Nicolas Otamendi?
142,6 milionów funtów. Według kursu z 20 sierpnia, dokładnie 200 milionów euro. Tyle, według Squawki, Manchester wydał przez siedem lat na Joleona Lescotta, Kolo Toure, Jerome'a Botenga, Stefana Savicia, Matiję Nastasicia, Martina Demichelisa, Eliaquima Mangalę i Nicolasa Otamendiego. Dużo? Jak na środkowych obrońców bardzo dużo. A jednak przez te wszystkie lata City przeżywało problemy z grą defensywną, a Kompany nie doczekał się godnego... kompana.
Belg trafił do City przed sezonem 2008/09 z Hamburgera SV. Młodego stopera, który zachwycał już jako nastolatek w Anderlechcie Bruksela, ściągnął Mark Hughes. Dwa dni po podpisaniu kontraktu zadebiutował w nowym zespole, a nieco ponad miesiąc później strzelił pierwszego gola. Jego przyjście zbiegło się w czasie z przejęciem klubu z rąk Thaksina Shinawatry przez katarską Abu Dhabi United Group. Od tego czasu losy kapitana drużyny są papierkiem lakmusowym sytuacji całego należącego do szejków klubu. Jeśli nie idzie Kompany'emu, nie idzie też Obywatelom.
Początkowo Kompany wystawiany był na pozycji defensywnego pomocnika. Gdy jednak klub opuścili Richard Dunne i Nedum Onuoha, został nominalnym stoperem. Na zmianę partnerowali mu sprowadzeni latem 2009 roku Joleon Lescott (22 mln funtów) i Kolo Toure (16 mln). Żaden z nich nie spełniał jednak wysokich oczekiwań. Wcześniej Kompany przedłużył kontrakt i zmienił numer na plecach na czwórkę, z którą gra do dziś. Jego silna pozycja nie osłabła po przejęciu drużyny przez Roberto Manciniego.
Kolejne lato przyniosło kolejne wielkie wydatki. Mancini wierzył, że udany duet na środku z Kompanym stworzy inny ściągnięty z Hamburga stoper – Jerome Boateng (11 mln). Niemiec okazał się jednak nieporozumieniem. Patrząc na jego grę mało kto mógł wtedy podejrzewać, że wyrośnie na jednego z czołowych defensorów świata i mistrza globu. Po roku odszedł do Bayernu Monachium, w którym gra do dziś.
Kariery Czarnogórca Stefana Savicia (6 mln) i Serba Matiji Nastasicia (12 mln) skończyły się szybciej niż się zaczęły. Savić, który tego lata zasilił Atletico Madryt, rozegrał w City tylko 20 spotkań i po roku za darmo odszedł do Fiorentiny. Nastasić próbował dłużej. W 50 podejściach nie przekonał jednak do siebie ani Manciniego, ani jego następcy – Manuela Pellegriniego – i tego lata bez żalu oddano go do Schalke Gelsenkirchen.
Ostatnie trzy transfery to już sprawka Pellegriniego. Chilijczyk zaczął od ściągnięcia swojego ulubieńca Martina Demichelisa za skromne 3,5 mln funtów. Majstersztyk przy tej transakcji wykonało jednak Atletico Madryt, które dosłownie kilka dni wcześniej zatrudniło Argentyńczyka na zasadzie wolnego transferu. Demichelis do dziś gra dla Manchesteru, ale z racji wieku i braków, zwłaszcza w motoryce, bardziej pasuje do roli czwartego obrońcy. Taką prawdopodobnie będzie pełnił w tym sezonie.
W poprzednim z braku laku musiał partnerować Kompany'emu, bo w Anglii nie odnalazł się Eliaquim Mangala. Jeden z najdroższych obrońców w historii (Porto zarobiło na nim 40 mln funtów) zaczął sezon od kilku fatalnych pomyłek i czerwonej kartki, a skończył na ławce. Po rozczarowującym sezonie Pellegrini zrozumiał swój błąd i postanowił zainwestować w stopera na miarę aspiracji. Stąd kupno Nicolasa Otamendiego – w zeszłym sezonie czołowego obrońcy La Liga. Jedynego, który w obu ligowych starciach był w stanie zatrzymać Leo Messiego.
Pytanie, czy menedżer Obywateli nie pospieszył się trochę z tym kosztownym transferem. W pierwszych meczach sezonu Mangala sprawiał bowiem świetne wrażenie. Wyglądał na człowieka, który wreszcie zrozumiał jak gra się w Anglii i, co najważniejsze, odnalazł nić porozumienia z Kompanym. Żal byłoby po tak obiecującym początku rozdzielać tę parę. Pellegrini ma teraz najlepszą personalnie obronę w Premier League, ale i niezły ból głowy – kogo z dwójki Mangala-Otamendi wystawiać obok Kompany'ego? Szkoda, by jeden z nich marnował się na ławce, a kapitan jest nie do ruszenia. Przez siedem lat zapracował na ten status setkami klasowych występów.
Statystyczne porównanie zeszłego sezonu w wykonaniu Otamendiego i stoperów City