Przejdź do pełnej wersji artykułu

Dziesiąta rocznica drugiego złota siatkarek Niemczyka

Andrzej Niemczyk (fot. Getty Images) Andrzej Niemczyk (fot. Getty Images)

25 września 2005 roku polska żeńska siatkówka świętowała wielkie chwile. Reprezentacja pod wodzą Andrzeja Niemczyka po raz drugi z rzędu zdobyła złoty medal mistrzostw Europy wygrywając w finale z Włochami 3:1.

Dwa lata wcześniej Polki w Ankarze sięgnęły po pierwszy w historii polskiej siatkówki złoty medal mistrzostw Starego Kontynentu. Wówczas była to ogromna sensacja, ale do Chorwacji biało-czerwone jechały już jako jeden z faworytów.

Z tamtego okresu pamiętam m.in. moją irytację po tym, jak często powtarzano i często słyszałam, że złoty medal w Turcji zdobyłyśmy przez przypadek. Bardzo chciałyśmy wszystkim udowodnić, że to właśnie nie był przypadek. Ale też miałyśmy świadomość, że obronić tytuł będzie niezwykle trudno. Na pewno byłyśmy bardziej zgranym zespołem i miałyśmy większy bagaż doświadczeń niż dwa lata wcześniej – opowiadała Katarzyna Skowrońska-Dolata.

"Złotka", jak popularnie nazywano polskie siatkarki, fazę grupową zakończyły kompletem zwycięstw, pokonując kolejno: Azerbejdżan 3:0, Niemcy 3:2, Chorwację 3:1, Rumunię 3:0 oraz Serbię i Czarnogórę 3:1. W półfinale zmierzyły się z Rosjankami, a sam mecz przeszedł to historii jako jeden z najbardziej emocjonujących. Zawodniczki Niemczyka pokonały rywalki 3:2, w tie-breaku 22:20.

Sami sobie zgotowaliśmy te emocje. Prowadziliśmy 2:0 w setach i w trzecim 24:21. Niestety, Iza Bełcik nie posłuchała mnie, zagrała po swojemu, nie skończyliśmy trzech piłek i Rosjanki doprowadziły do remisu. A potem chwyciły wiatr w żagle, poczuły że mogą nas pokonać. Wygrały tego seta i czwartego. Ja tylko mogłem walczyć z psychiką dziewczyn i starać się je przywrócić do normalnej gry. W tie-breaku cały czas było "łeb w łeb". Denerwowałem się strasznie – wspominał szkoleniowiec.

W decydującej akcji przy stanie 21:20 sędziowie uznali, że Rosjanki zrobiły błąd przełożenia rąk i zakończyli spotkanie. Joanna Mirek, która w Zagrzebiu wywalczyła także drugi mistrzowski tytuł, nie ukrywa, że wygrana w dramatycznych okolicznościach nad Rosją pomogła im w finale pokonać Włoszki 3:1.

Takie wygrane często są kluczem do zwycięstwa w całym turnieju. Finał z Włoszkami był już łatwiejszy niż z mecz Rosjankami. Nie byłyśmy przede wszystkim tak spięte, ten wygrany półfinał dodał nam skrzydeł – tłumaczyła.

Katarzyna Skowrońska Katarzyna Skowrońska

Jej zdaniem kluczem do sukcesu była też m.in. atmosfera w drużynie. – Byłyśmy wtedy bardzo zgraną ekipą także poza boiskiem. Zespół nie był podzielony, zawodniczki nie zamykały się w swoich pokojach, ale po prostu lubiłyśmy się i wolny czas spędzałyśmy razem. To budowało naszą grę na boisku. Zasługą trenera Niemczyka było to, że potrafił przekonać starsze zawodniczki, które nie grały, żeby też angażowały się w zespół. Tam nikt do nikogo nie miał pretensji, że ktoś gra, a ktoś siedzi na ławie – dodała Mirek.

Dla niej turniej w Zagrzebiu miał być rekompensatą za mistrzostwa w Ankarze, w których uczestniczyła niejako tylko na papierze. W 2003 roku w Turcji na zakończenie rozgrzewki przed pierwszym meczem niefortunnie upadła i zerwała więzadła w kolanie. Złoty medal otrzymała, ale przez ponad rok wracała do optymalnej formy.

Tak naprawdę dla mnie były to diametralnie różne turnieje. Jechałam na mistrzostwa z wielkim marzeniem, żeby powtórzyć ten sukces i wziąć udział w turnieju. Byłam wprawdzie zmienniczką, ale bardzo dużo grałam i na tym mi zależało. Ten uraz pozostał mi jednak w głowie i na rozgrzewce przed meczami starałam się nie kończyć ataku jako ostatnia – podkreśliła.

MVP mistrzostw została Dorota Świeniewicz. Polki na mistrzostwach grały w składzie: Magdalena Śliwa, Izabela Bełcik, Aleksandra Jagieło, Dorota Świeniewicz, Milena Rosner, Joanna Mirek, Małgorzata Glinka-Mogentale, Natalia Bamber-Laskowska, Katarzyna Skowrońska-Dolata, Sylwia Pycia, Agata Mróz-Olszewska (zmarła w 2008 roku), Mariola Zenik.

Małgorzata Glinka
Źródło: PAP
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także