Adam Kokoszka ma przed sobą bardzo ciekawy czas. W sobotę dowie się, czy zostanie nowym prezesem Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. A w czerwcu wybiegnie na murawę Stadionu Śląskiego, by zagrać przeciwko Ronaldinho.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Gdy zaczynałeś kampanię były obawy, że wystartowałeś za późno. Co uważasz dziś, po pięciu tygodniach?
Adam Kokoszka: – Wydaje mi się, że nie było za późno, bo po drodze były choćby jeszcze wybory w kilku podokręgach. Na pewno zdążyłem odwiedzić już wszystkie podokręgi i z każdym porozmawiać osobiście przynajmniej raz. Poznałem oczekiwania i zrozumiałem, że jest potrzeba zmian i odświeżenia struktur MZPN. Zresztą oni mówią o tym głośno każdemu. Wydaje mi się, że szansa na wygraną jest duża. Zdobyłem pewne doświadczenie podczas tych spotkań, a teraz z niecierpliwością oczekuję soboty.
– Czy we wszystkich podokręgach czekają na zmiany? Czy jednak są miejsca, gdzie usłyszałeś, że obecny stan jest w porządku?
– Wiadomo, że jest grupa ludzi, która wspiera obecnego prezesa, ale wydaje mi się, że jest zbyt skromna, by doszło do reelekcji. Takie jest moje zdanie, a wszystko się okaże w sobotę. Wiele osób wciąż się zastanawia, trwają rozmowy, poszukiwania rozwiązań. Najważniejsze teraz jest to, by zrozumieć, co jest najlepsze dla całej Małopolski.
– Co ludzi w podokręgach najbardziej boli?
– Od początku mówię, że trzeba skończyć z centralizacją wydarzeń i szkoleń w Krakowie. Dla ludzi spoza miasta przyjazd popołudniu do Krakowa na szkolenie jest problemem. To podstawowa sprawa. Chciałbym, aby te szkolenia były prowadzone przez trenerów zatrudnionych przez związek. Poza tym podokręgi oczekują prawa głosu, bo przez ostatnie cztery lata nie czuli się słuchani. Nie uczestniczyli w rozmowach ani podejmowaniu decyzji. To zrozumiałe, że decyzje podejmuje prezes, ale wcześniej powinien zebrać głosy środowiska. Ja to gwarantuję. Powiedziałem, że wszyscy będą wysłuchani. Dziś wygląda to tak, że niektóre podokręgi samodzielnie realizują pewne projekty, które fajnie się sprawdzają, a w MZPN mogą o tym nawet nie wiedzieć. Musimy coś zmienić w szkoleniu, bo wszyscy zobaczyli, że jest duży odpływ młodzieży w momencie przejścia z trampkarza do juniora.
– Słyszałem opinie w wielu podokręgach, że czują się zaniedbani, a prezes Ryszard Kołtun ani raz nie zawitał do nich w trakcie czteroletniej kadencji.
– Też słyszałem, że tak było, ale trudno mi to zweryfikować. To trochę niezrozumiała sytuacja, jednak o powody trzeba byłoby pytać prezesa Kołtuna.
– Zdecentralizowanie, poprawa szkolenia. A co z sędziami?
– Przede wszystkim, chcąc być w zgodzie ze statutem MZPN, przewodniczący Kolegium Sędziów nie powinien być mianowany przez prezesa, a wybrany w sposób demokratyczny przez środowisko sędziów. Plan jest też taki, aby zrównoważyć siły w zarządzie Kolegium Sędziów w taki sposób, aby nie było podejrzeń o przedkładanie interesów krakowskich sędziów ponad interesy sędziów spoza Krakowa. To rozsądni ludzie i wierzę, że właściwie poukładają swoje sprawy. Uważam również, że należy przywrócić podokręg Kraków, bo jego brak paraliżuje pewne działania MZPN, w tym choćby przydzielanie sędziów.
– Za czasów poprzedniego szefa Kolegium Sędziów powstała platforma internetowa, na której kluby i sędziowie mogli wymieniać uwagi na temat poszczególnych zdarzeń. Wydaje się, że to miało duży walor edukacyjny. Jest pomysł, by to przywrócić?
– Nagrywanie meczów i ocenianie ich to jest jedyna droga, żeby polepszać swoje umiejętności. Na to muszą znaleźć się środki. Może nie od razu, ale małymi krokami. Różne słychać opinie. W sezonie 2025/2026 chciałbym doprowadzić do sytuacji w której co najmniej połowa meczów czwartoligowych będzie nagrywana. Taki stan rzeczy umożliwi nam obiektywną ocenę sędziów na podstawie analizy video oraz arkusza obserwacyjnego. Pozwoli to na ograniczenie do minimum pomyłek w zakresie nominacji sędziów małopolskich na szczebel PZPN. Kluby uzyskają wsparcie finansowe od MZPN w zakresie nagrywania meczów. Sędziowie, a przynajmniej ci którzy mają ambicję sędziować na szczeblu PZPN, będą zobligowani do wykonania pracy umożliwiającej zarządowi podjęcie obiektywnej decyzji co do ich kwalifikacji. Samoocena i samodoskonalenie to dwa aspekty, na które zwrócimy szczególną uwagę.
– Ile zrobiłeś kilometrów jeżdżąc po Małopolsce?
– Myślę, że z 6 tysięcy w ciągu ostatnich dwóch, trzech tygodni.
– Intensywny czas.
– Tak, ale bardzo wartościowy. Poznałem dużo ludzi i dużo opinii. Każdy region trochę inaczej na pewne rzeczy patrzy, ma inne problemy, inne potrzeby.
– Pochwaliłeś się ostatnio wsparciem dwóch znanych osób. Ja takie gesty często bagatelizuję, bo uważam, że na delegatów to nie zawsze wpływa, ale jednak Adam Nawałka czy Jakub Błaszczykowski to naprawdę duże nazwiska. Czujesz, że ich poparcie wpływa na przebieg ostatnich rozmów?
– Wydaje mi się, że każdy szczegół jest ważny. Przez ostatnie lata zdobyłem niemałe doświadczenie, ale człowiek zawsze ma pewne wątpliwości. Rozmowa choćby z Adamem Nawałką dała mi do zrozumienia, że warto podjąć rękawicę i wystartować w wyborach. W strukturach powinno być miejsce dla byłych piłkarzy.
– Mamy w tych wyborach walkę nowego ze starym. Nie boisz się, że nawzajem z Bartoszem Rytem będziecie sobie podbierać głosy?
– Rocznikowo jesteśmy zbliżeni, ale doświadczenia mamy inne. Dopiero w sobotę na sali okaże się, jak to się ułoży, bo na razie wszystko cały czas jest płynne. Dużo czasu nie zostało, ale spotkania na poziomie podokręgów wciąż się odbywają i pewne decyzje dopiero będą zapadać. Znaczna większość podokręgów jest za odświeżeniem struktur i wydaje mi się, że ostatecznie kwestia wygranej będzie rozstrzygać się między mną a Bartkiem.
– Jeśli sytuacja na sali będzie wskazywała wygraną Kołtuna, połączycie z Rytem siły?
– W wyborach nigdy nie mówi "nigdy". Na tę chwilę uważam, że walka rozstrzygnie się między mną a Bartkiem, ale zobaczymy, jaka będzie sytuacja w sobotę. Słyszałem, że czasem wystarczy rzut oka na salę. Widzisz kto gdzie siedzi i na podstawie tego możesz stwierdzić, jak rozłożą się głosy. Wybory zapowiadają się bardzo ciekawie, bo po raz pierwszy od wielu lat w Małopolsce będzie prawdziwa walka o prezesurę. Walka o głosy będzie zapewne trwała także już podczas walnego. Na pewno będzie ciekawie i burzliwie. Fajne doświadczenie.
– Rozmawiałeś w ostatnich dniach z pozostałymi kandydatami?
– Rozmawiamy, wpadamy na siebie na poszczególnych wydarzeniach. Jestem otwarty na rozmowę z każdym. Do związku idę jednak po to, by coś zmienić i to jest kluczowe. Dużo się jeszcze może wydarzyć. Wiele osób mówi, że ten ostatni okres, tuż przed wyborami, jest najważniejszy.
– Starałeś się o mandat delegata z Tarnowa, ale to się nie udało. Na wybory pojedziesz jako delegat Wisły Kraków, z której lata temu odchodziłeś w kontrowersyjnych okolicznościach. Teraz znów reprezentujesz Wisłę, a pomogły w tym powiązania biznesowe czyli głównie firma Texom.
– Prezes Texom wspiera mnie w staraniach o prezesurę. Widzi tam też dla siebie duże pole do działania w kwestii sponsoringu niższych lig w Małopolsce. Texom sponsoruje różne dyscypliny, ale piłka nożna jest ich oczkiem w głowie. Rozmawiałem też z prezesem Wisły Jarkiem Królewskim. On też liczy na powiew świeżości w MZPN. Mam wsparcie z różnych stron – klubowych, biznesowych. To pozytywna energia, która sprawiła, że zdecydowałem się stanąć do wyborów. Warto zauważyć, że jestem jedynym kandydatem, który ma szansę zasiąść w zarządzie PZPN a ostatnie cztery lata bez przedstawiciela MZPN w centrali w Warszawie znacząco ograniczyły rozwój małopolskiego futbolu.
– Dlaczego uważasz, że jesteś jedynym kandydatem, który może wejść do zarządu PZPN?
– Zainteresowani najlepiej wiedzą, dlaczego tak jest.
– Czujesz adrenalinę jak przed zbliżającym się meczem?
– Tak. Delegatów będzie 114, a w przeszłości grałem przed 50-tysięczną publicznością, ale adrenalina na pewno się pojawi. I słusznie, bo ona skłania do działania i myślenia.
– A potem czeka cię jeszcze jeden mecz na boisku, bo Adam Nawałka powołał cię na mecz przeciwko Ronaldinho.
– Cieszę się bardzo, bo grono będzie zacne, a przeciwnicy na pewno powiesza wysoko poprzeczkę. Trener Nawałka już robi analizy i obmyśla strategię na mecz. Wiemy, że zawsze bardzo poważnie podchodzi do tematu. Nic nie zostawia przypadkowi, dlatego też tyle osiągnął z reprezentacją. Pod znakiem zapytania stoi kwestia treningu dzień przed meczem. Chodzi o to, by nie przydarzyło się nikomu coś złego. Mamy już trochę lat… Niby zagramy dla przyjemności w celu charytatywnym, ale ja znam tych zawodników z oldbojów. Tam też zawsze walczą o zwycięstwa, nieraz dochodzi do kłótni z sędzią. Gen zwycięzcy pozostaje zawsze. Fajnie, że na boisku spotkają się przedstawiciele różnych pokoleń.
– A skoro Adam Nawałka rozpracowuje rywala, to pewnie dowiecie się, że taki Ronaldinho np. ma już małą nadwagę, ale wciąż też świetny drybling.
– Na razie wiem tylko, że trener wysłał wszystkich na dietę. Na mnie jak rzucił okiem to powiedział, że z 5 kg muszę zrzucić. I oko ma dobre, bo się nie pomylił. Inni też na diecie już jadą, bo każdy chce się dobrze zaprezentować.