W ciągu kilku miesięcy z "najlepszego klubu świata" Real Madryt zmienił się niemal w pośmiewisko. Kolejne ruchy Florentino Pereza budzą wyłącznie politowanie, tak jak bezradność Rafaela Beniteza, który nie panuje ani nad szatnią, ani nad grą Królewskich. Fani w Madrycie modlą się, by rok 2015 już się skończył...
Pomimo braku mistrzostwa Hiszpanii, trudno rok 2014 w wykonaniu Realu Madryt nazwać inaczej niż "imponującym". Królewscy sięgnęli po dziesiąty w historii Puchar Europy, w finale Copa del Rey pokonali Barcelonę, zdobyli klubowe mistrzostwo świata, a całość uwiecznili serią 22 wygranych meczów z rzędu. Było idealnie.
Koniec passy
Wszystko, co złe, zaczęło się 4 stycznia na Estadio Mestalla. Gole Antonio Barragana i Nicolasa Otamendiego pozwoliły Nietoperzom przerwać niesamowitą serię Królewskich, którzy od połowy września nie przegrali ani jednego spotkania.
Rekordu brazylijskiej Coritiby w liczbie kolejnych zwycięstw (24) pobić się co prawda nie udało, ale w Madrycie nikt nie panikował. Piłkarze Carlo Ancelottiego wciąż mieli bezpieczną przewagę nad resztą ligowej stawki, dobrze trafili w losowaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów (Schalke 04), a głowy Włocha nie zaprzątały nawet mnożące się kontuzje. – Wszystko jest w porządku – zapewniał. – Przypominam, że jeszcze przed chwilą mieliśmy na koncie 22 kolejne zwycięstwa. Porażka z Valencią w żaden sposób na nas nie wpłynie, bo przecież kiedyś musiało się to stać... – przekonywał.
Pożegnanie z Pucharem
Kilka dni po porażce z Valencią, na Real czekało jeszcze większe wyzwanie: dwumecz derbowy z Atletico, którego stawką był awans do ćwierćfinału Pucharu Króla.
Piłkarze Carlo Ancelottiego przystąpili do tego starcia szczególnie zmotywowani. W ich głowach kłębiło się bowiem nie tylko pragnienie utrzymania władzy w Madrycie, ale też chęć rewanżu za wpadkę na Mestalla. Przyzwyczajeni do kolejnych zwycięstw kibice także nie wyobrażali sobie, żeby ich ulubieńcy nie wyeliminowali odwiecznego rywala. Wszystko miało wrócić na właściwą, zwycięską ścieżkę.
Nie wróciło. W pierwszym meczu na Vicente Calderon Królewscy przegrali 0:2, a kontrolę nad rewanżem stracili już po kilkudziesięciu sekundach, gdy do bramki Keylora Navasa trafił Fernando Torres. Sergio Ramos odpowiedział co prawda jeszcze w pierwszej połowie, ale tuż po rozpoczęciu drugiej kolejnego gola strzelił "El Nino", grzebiąc marzenia Realu o awansie. Spotkanie zakończyło się ostatecznie remisem 2:2.
Co ciekawe, był to dopiero trzeci mecz napastnika Atletico po powrocie do stolicy Hiszpanii. W całym sezonie udało mu się zdobyć jeszcze tylko cztery bramki...
Urodziny Cristiano Ronaldo
Po odpadnięciu z Pucharu Króla, Realowi udało się pozbierać nadzwyczaj szybko. Zwycięstwa z Getafe (3:0), Cordobą (2:1), Realem Sociedad (4:1) i Sevillą (2:1) wszystkich oczywiście cieszyły, ale i tak każdy kibic w Madrycie myślał tylko o jednym: derbach z Atletico.
Te nadeszły 7 lutego, a areną zmagań znów było Vicente Calderon. Choć Ancelotti nie miał do dyspozycji ani pary środkowych obrońców (grać musieli Nacho i Raphael Varane), ani Marcelo, Luki Modricia czy Jamesa Rodrigueza, to Królewscy uważani byli za faworytów tamtego starcia. Po 20 minutach stało się jednak jasne, że stolica Hiszpanii jeszcze przez kilka miesięcy będzie czerwono-biała... Porażka 0:4 była najniższym wymiarem kary. Atletico grało koncert, a ich bogatsi i bardziej utytułowani rywale wyglądali na boisku jak statyści. Przewaga nad Barceloną w tabeli Primera Division stopniała do jednego punktu.
Na domiar złego, dzień później hiszpańskie media obiegły zdjęcia z imprezy urodzinowej Cristiano Ronaldo, którą Portugalczyk wyprawił kilka godzin po dotkliwej derbowej klęsce. Udostępnione przez Kevina Roldana, kolumbijskiego piosenkarza, fotografie i nagrania, pokazały najważniejszych piłkarzy Realu tańczących i śpiewających, jakby chwilę wcześniej zdobyli mistrzostwo świata. Nie spodobało się to ani oburzonym kibicom, ani tym, którzy zaproszenia na uroczystość nie przyjęli lub w ogóle go nie otrzymali. W opinii wielu, zespół został wówczas podzielony...
Przegrane mistrzostwo
Niedługo po tym, jak z trudem udało się wyeliminować Schalke i awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, Królewskich czekał najważniejszy wówczas mecz sezonu – starcie z Barceloną na Camp Nou. Katalończycy byli po 27 kolejkach liderem Primera Division, z jednopunktową przewagą nad Realem. Zwycięstwo pozwalało więc wrócić madrytczykom na szczyt. Porażka natomiast znacząco komplikowała marzenia o mistrzowskim tytule...
Choć Carlo Ancelotti mógł – po raz pierwszy od dawna – wystawić do boju optymalny skład (brakowało tylko Jamesa Rodrigueza), wszystko to okazało się za mało na do bólu skuteczną Barcelonę. Swoje okazje wykorzystali Jeremy Mathieu i Luis Suarez, a Katalończycy wygrali 2:1, odskakując rywalom na cztery punkty. I choć do końca sezonu Real zdobył 28 z 30 możliwych oczek, w końcowym rozrachunku okazał się od Barcelony minimalnie gorszy...
Wychowanek pogrąża Real
Bez szans na Puchar Króla i z niewielkimi nadziejami na mistrzostwo, piłkarze Realu mogli skupić pełnię wysiłków na walce o Ligę Mistrzów.
W ćwierćfinale los skojarzył Królewskich z przeciwnikiem, którego uniknąć chcieli za wszelką cenę – Atletico. Starcie z rywalem zza miedzy potraktowano jednak w Realu bardzo ambicjonalnie, co przez cały czas widać było na boisku. Po 180 minutach zażartego boju i bramce Javiera Hernandeza w ostatnich minutach rewanżu, Los Blancos wygrali dwumecz 1:0 i zapewnili sobie awans do półfinału. – Takie mecze cementują zespół – cieszył się Ancelotti, podekscytowany tym, jak jego zawodnicy walczyli o każdy centymetr boiska.
O finał Królewscy mieli bić się z Juventusem, czyli rywalem teoretycznie najsłabszym spośród możliwych do wylosowania (poza Starą Damą w stawce były jeszcze Bayern i Barcelona). "Teoretycznie". Wysoki pressing, dobra gra obrońców i gole Alvaro Moraty, wychowanka Realu, pogrążyły marzenia madrytczyków o obronie Pucharu Mistrzów, a Królewscy przegrali dwumecz 2:3 (1:2 w Turynie, 1:1 na Santiago Bernabeu).
Rozstanie z Ancelottim
Florentino Perez, znany z mocno kontrowersyjnego podejścia do piłki nożnej, nie mógł znieść, że Real Madryt skończył sezon bez mistrzostwa, wygranej w Lidze Mistrzów czy choćby w Pucharze Króla. Ukarać postanowił więc – w swoim stylu – trenera Carlo Ancelottiego. Choć Włoch niedługo wcześniej był jego "ulubieńcem" i "najlepszym szkoleniowcem na świecie", a przez cały sezon musiał radzić sobie z dziesiątkami kontuzji i urazów czołowych zawodników, Perez uznał, że szatni przyda się przewietrzenie. A wszystko to pomimo tego, że właściwie każdy piłkarz w kadrze Królewskich stał za Ancelottim murem... – To była bardzo trudna decyzja – tłumaczył prezes. – Carlo zaskarbił sobie sympatię moją i zarządu, jest częścią naszej historii, ale w Realu wymagania są najwyższe na świecie. Uważamy, że to odpowiedni moment na nowy impuls, który pozwoli nam zdobywać kolejne trofea – mówił.
Wybór Pereza padł na Rafaela Beniteza. Tuż po ogłoszeniu tej nominacji, kibice i eksperci poddali w wątpliwość zdolności interpersonalne Hiszpana, który – gdziekolwiek się pojawił – miał problemy ze zjednywaniem sobie szatni i dogadywaniem się z piłkarzami o silnym charakterze. A w madryckim gwiazdozbiorze takich przecież nadmiar... Decyzję powszechnie krytykowano, na każdym kroku przypominając, że to Carlo Ancelotti był i jest najlepszym możliwym trenerem Realu Madryt. Perez słuchać jednak nie zamierzał.
"Pożegnanie" Casillasa
Zwolnienie uwielbianego w Madrycie Ancelottiego i zatrudnienie w jego miejsce Beniteza było jednak dopiero początkiem letnich manewrów Pereza.
Kolejną "ofiarą" kontrowersyjnego prezesa został Iker Casillas. Wychowanek i wieloletni kapitan Królewskich został niemal siłą wypchnięty z klubu, by zrobić miejsce dla innego świetnego bramkarza – Davida De Gei. Rzecz w tym, że z 34-letnim Casillasem pożegnano się tak, jakby w klubie spędził pół roku, a nie całą karierę. Zamiast wielkiej uroczystości na murawie Santiago Bernabeu – konferencja prasowa, podczas której bramkarz ze łzami w oczach odczytywał krótkie oświadczenie przed grupką dziennikarzy. Gdy media zaalarmowały, że legendy nie wypada żegnać w ten sposób, naprędce zainicjowano prowizoryczną "ceremonię", która tylko pogłębiła złe wrażenie. Katalońskie dzienniki zwracały nawet uwagę, że w bardziej godny sposób Barcelona dziękowała wieloletniemu kierowcy klubowego autobusu...
Zepsuty faks
Gdy Perezowi udało się "pozbyć" Casillasa, rozpoczął misję pt. "David De Gea". Prezes zdecydował, że to 25-letni Hiszpan ma być nowym Casillasem i bramkarzem przyszłości w Realu, ale... nie chciał zapłacić za niego tyle, ile oczekiwał Manchester United.
Saga trwała kilka miesięcy, a media w Anglii i Hiszpanii raz po raz donosiły o zrywaniu i wznawianiu negocjacji przez obie strony. W międzyczasie Rafael Benitez musiał robić dobrą minę do złej gry, pytania o De Geę zbywając tłumaczeniem, że "ma w składzie Keylora Navasa i Kiko Casillę, którzy są bardzo dobrymi bramkarzami". Sam Hiszpan został natomiast odsunięty przez Louisa Van Gaala od pierwszej drużyny, mecze United oglądając z perspektywy trybun.
Gdy Czerwone Diabły ostatecznie spuściły nieco z ceny, a kluby ustaliły, że w ramach transakcji na Old Trafford powędruje Keylor Navas, wydawało się, że sprawę uda się wreszcie zakończyć. De Gea i Navas dogadali się już z "nowymi" klubami, kwoty zostały ustalone, piłkarze czekali już właściwie na lotniskach, po czym nagle, w ostatnich minutach okienka transferowego, zepsuł się... faks. O transferze – przynajmniej na kolejnych kilka miesięcy – trzeba więc było zapomnieć.
Szantaż Benzemy
Nowy sezon, nowe problemy. W listopadzie francuskie media doniosły o wielkim konflikcie pomiędzy Mathieu Valbueną a Karimem Benzemą. Grupa szantażystów weszła w posiadanie sekstaśmy z udziałem tego pierwszego, oczekując w zamian za jej niepublikowanie kilkuset tysięcy euro okupu. Jak się później okazało – członkiem owej grupy miał być jego reprezentacyjny kolega...
Benzema stanowczo zaprzecza, Valbuena zarzeka się, że "nie zrobiłby czegoś podobnego najgorszemu wrogowi", a sprawą zajmuje się francuska prokuratura. Władze Realu deklarują pełne wsparcie i wiarę w niewinność swojego piłkarza, którego głowa od kilku tygodni niekoniecznie jest jednak na boisku...
WIĘCEJ: SZCZERY WYWIAD VALBUENY POGRĄŻA BENZEMĘ
Haniebne El Clasico
Początki Beniteza nie były łatwe. Styl Realu nie porywał, kibice i piłkarze w mniej lub bardziej ewidentny sposób wyrażali tęsknotę za Ancelottim, a zespół sprawiał wrażenie rozbitego letnimi popisami prezesa. Wszystko jednak uszłoby nowemu trenerowi płazem, gdyby na Santiago Bernabeu – na oczach 80 tysięcy widzów – pokonał rozpędzoną Barcelonę.
Napisać, że mu się nie udało, to jak nie napisać nic. Katalończycy upokorzyli Królewskich w ich własnym domu, wygrywając aż 4:0 – z zastrzeżeniem, że wynik mógłby być o wiele wyższy. W zespole z Madrytu nic nie funkcjonowało poprawnie – ani na boisku, ani poza nim. "AS" podał nawet, że tuż po meczu Cristiano Ronaldo zagroził w szatni, że "albo odejdzie Benitez, albo on". Sprawa jest w toku.
Królewska kompromitacja
Gdy kibice Królewskich powoli zlizywali rany po bolesnym starciu z Katalończykami, spadł na nich kolejny cios. Jeszcze w trakcie meczu z Cadiz w 1/16 finału Pucharu Króla stało się bowiem jasne, że... Real zostanie z rozgrywek wykluczony. Wszystko za sprawą występu nieuprawnionego zawodnika – Denisa Czeryszewa, który z powodu zawieszenia za żółte kartki w ogóle nie powinien znaleźć się w kadrze meczowej. Rosjanin nie tylko był w kadrze, ale też zagrał od pierwszej minuty i strzelił gola. Królewscy pokonali trzecioligowca 3:1, ale decyzją hiszpańskiej federacji zostali wykluczeni z dalszej rywalizacji.
Jakby tego było mało, w Hiszpanii od dłuższego czasu pojawiają się doniesienia sugerujące, że Real i Atletico Madryt popełniły ten sam grzech, co Barcelona – chodzi o łamanie regulaminu przy sprowadzaniu do klubu zawodników poniżej 18. roku życia. Według doniesień "El Mundo Deportivo", FIFA już w lipcu wydała werdykt w sprawie Realu. Wciąż jednak nie wprowadziła sankcji w życie...
Co będzie dalej? Do końca roku zostało jeszcze trochę czasu...
0 - 3
FC Barcelona
4 - 2
Sevilla FC
0 - 4
Atletico Madryt
1 - 1
Osasuna
1 - 2
Celta Vigo
0 - 0
Mallorca
3 - 0
Real Valladolid
2 - 0
Las Palmas
2 - 0
Real Sociedad
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.