| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Przebudowa Widzewa Łódź, nowy kontrakt, poprzedni sezon, trener Żeljko Sopić, walka o mistrzostwo Polski, Football Manager, transfery, 7:1 z Jagiellonią i zaręczyny z Marią Stenzel. Między innymi o tym specjalnie dla TVPSPORT.PL opowiedział jeden z kapitanów Widzewa – Mateusz Żyro.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Mateusz, mocno zmienia się Widzew w letnim okienku transferowym. Zdążyłeś już nieco lepiej poznać wszystkich nowych kolegów, jak zostali oni przyjęci w zespole?
Mateusz Żyro, obrońca i jeden z kapitanów Widzewa Łódź: – Jesteśmy na zgrupowaniu i jest czas na takie rzeczy. Wszyscy dołączyli przed zgrupowaniem lub w trakcie. Teraz spędzamy ze sobą praktycznie całe dnie i to świetny moment, aby wszystkich lepiej poznać. Oczywiście najważniejsze jest boisko. Mamy dwa treningi dziennie, ciężko pracujemy i nie marnujemy ani chwili. Chcemy jak najszybciej wypracować automatyzmy i dbamy o to, aby nowi zawodnicy sprawnie weszli do zespołu. Duże słowa uznania należą się dyrektorowi sportowemu oraz wszystkim ludziom w klubie, że transfery zostały przeprowadzone tak szybko. Widzew na pierwszy rzut oka może nie być opcją numer jeden dla niektórych zawodników, a jednak z jakiegoś powodu na przykład Lindon Selahi zdecydował się dołączyć właśnie do nas. Jak jest tyle zmian, to czas jest potrzebny i niezbędny. Życie to nie jest Football Manager, że zrobisz transfery i to od razu "zatrybi". Cieszymy się, że mamy dwa-trzy tygodnie na to, aby się ze sobą zgrać. Mam nadzieję, że od pierwszego meczu kibice zobaczą tego efekty.
– Jak ty patrzysz na te wszystkie zmiany w klubie?
– Z dużą nadzieją i optymizmem. Już od pierwszego treningu widzę, że piłkarze, którzy dołączyli, mają dużo jakości i potrafią grać. Mają też osobowość i pokazują to od pierwszego dnia. Dobrze się czują, szybko się zaaklimatyzowali w drużynie. My, zawodnicy z najdłuższym stażem musimy im pomóc, aby jak najszybciej stali się najlepszą wersją siebie.
– Czuć u was w szatni wielkie podekscytowanie kolejnym sezonem?
– Tak, osobiście mogę powiedzieć, że czuję wielkie podekscytowanie. Jeszcze większe jest wśród kibiców po tym 7:1 z Jagiellonią. Balonik stał się ogromnym balonem, napompowanym do granic możliwości. Musimy twardo stąpać po ziemi, ponieważ to był tylko sparing. Przegraliśmy pierwszy letni mecz z Odrą Opole i narracja była w drugą stronę.
– Kibice pisali, że się nie nadajecie.
– Tak, tak, od razu mówiono, że kolejny sezon będzie zmarnowany (śmiech). Podekscytowanie jest, ale też chłodna głowa. Wymagania wzrosną, inne zespoły będą inaczej na nas patrzeć. Musimy robić swoje, mądrze, ciężko i sumiennie pracować w każdym tygodniu, aby dobrze zacząć sezon.
– 7:1 z Jagiellonią rozbudziło też waszą wyobraźnię?
– Nie. Cieszyliśmy się z wygranej, ale wiemy, jaka jest specyfika sparingów. Graliśmy 4x30, Jagiellonia często zmieniała zawodników. To był mecz o nic, prawdziwe granie zacznie się dopiero w lidze.
– Widzew jest w stanie tak efektownie grać co tydzień?
– Ciężko będzie nam zawsze strzelać po siedem goli (śmiech), ale jakość w zespole jest naprawdę bardzo duża. Mam nadzieję, że w porównaniu z poprzednim sezonem wzrośnie liczba stwarzanych sytuacji oraz zdobywanych bramek. Z kreacją nie było najgorzej, mieliśmy problem ze skutecznością. Teraz liczę, że to dołożymy i kibice będą mogli zobaczyć więcej goli. Rywalizacja w drużynie jest duża. Praktycznie na każdej pozycji jest przynajmniej dwóch wartościowych zawodników. Walka o skład jest na bardzo wysokim poziomie.
– W Łodzi presja zawsze była spora, teraz wszyscy zaczną od was wymagać czołowych lokat w lidze.
– My sami od siebie też tego wymagamy. Nie możemy się bać presji. To pozytywna presja, nawet nazwałbym to inaczej: motywacja. Taki jest przekaz poprzez ruchy transferowe. Właściciel, dyrektor i zarząd mają ambicje, aby w przyszłych sezonach Widzew walczył o mistrzostwo Polski. Taki jest cel na kolejne lata. Co do następnego sezonu, mam nadzieję, że skończymy ligę w TOP5 i awansujemy do europejskich pucharów. Zrobimy wszystko, aby tak się stało. Nikomu nie może to plątać nóg.
– W drużynie przybył ci solidny rywal do gry w podstawowym składzie czy spodziewasz się, że stworzysz duet środkowych obrońców z Ricardo Visusem?
– Hahaha, szczerze powiem, że nie rozpatruję tego w takich kategoriach. Trenuję najlepiej, jak potrafię i potem zadecyduje trener.
– Na treningach widać u niego dużo jakości? To zawodnik z całkiem fajnym CV.
– Widać jakość, najczęściej zawodnicy z Hiszpanii są dobrze wyszkoleni technicznie. Tak samo jest z Ricardo. Najczęściej grałem na środku obrony z Juanem Ibizą, też Hiszpanem. Współpracowało mi się z nim kapitalnie. Liczę, że teraz będzie tak samo.
– Przy tych wszystkich ruchach transferowych byłeś zadowolony, że podpisałeś kontrakt jeszcze w końcówce poprzedniego sezonu?
– Tak, bo inaczej to pewnie jeszcze więcej działoby się w kontekście pozyskania kolejnych obrońców. Trener chce mieć przynajmniej po dwóch zawodników na każdą pozycję. Cieszę się, że dogadaliśmy się wcześniej i cała rewolucja została szybko przeprowadzona. Chciałbym walczyć z Widzewem o mistrzostwo Polski, a nie o środek tabeli.
– Długo zastanawiałeś się nad tą decyzją? Mówiło się, że być może będziesz chciał sprawdzić się w innym miejscu.
– Przede wszystkim dyrektor sportowy przekonał mnie projektem Widzewa i tym, że mamy walczyć o mistrzostwo. Specjalnie podkreślam, że w kolejnych latach, bo nie możemy od razu nastawiać się na to teraz. Pamiętajmy, gdzie byliśmy w poprzednim sezonie, jesteśmy w trakcie rewolucji i na wszystko potrzeba czasu. Z drugiej strony wszystko w piłce jest możliwe. Pokazywały to m.in. Piast czy Jagiellonia. Widzew jest wielkim klubem, rusza budowa ośrodka treningowego, będziemy mieć dodatkowe boiska, infrastruktura pójdzie do przodu. Jeżeli klub nadal będzie się tak rozwijał, to jestem pewny, że stanie się solidnym europejskim klubem, który w każdym sezonie będzie występować w europejskich pucharach.
– Prawie 15 tysięcy karnetów na wasze mecze sprzedało się błyskawicznie. To chyba też was, jako zespół do czegoś zobowiązuje?
– Można powiedzieć, że to nic nowego, bo od reaktywacji takie rzeczy się dzieją. Społeczność widzewska jest niesamowita. Czapki z głów przed naszymi kibicami, bo to fenomen na skalę światową. Jako zawodnicy musimy dostosować się poziomem do kibiców. Jak to zrobimy, to na pewno będziemy w czubie tabeli.
– Muszę zapytać jeszcze o poprzedni sezon: 13. miejsce w tabeli – to była pozycja wtedy na miarę waszych możliwości?
– Skoro zajęliśmy takie miejsce, to tak. Tabela w Ekstraklasie jest bardzo spłaszczona. Dwa, trzy punkty więcej mogą cię wywindować kilka miejsc do góry. Obiektywnie mówiąc, nie ma co się oszukiwać, byliśmy drużyną tylko na środek tabeli.
– Słychać było też takie głosy, że ten zespół kadrowo nie mógł zbyt wiele więcej osiągnąć.
– Liga tak pokazała i muszę się z tym zgodzić. Każdy dawał z siebie maksa i wystarczyło to jedynie na 13. miejsce.
– Mieliście w szatni do siebie sporo pretensji? Nie potrafiliście regularnie wygrywać, przez moment walczyliście nawet o utrzymanie.
– Oczywiście, dochodziło do gorących dyskusji, nie zawsze było przyjemnie, padały mocniejsze słowa. Nie wytykaliśmy sobie błędów, motywowaliśmy się, chcieliśmy wziąć się w garść. Wtedy widmo walki o utrzymanie powoli zaglądało nam w oczy. Musieliśmy odwrócić sytuację i finalnie to się udało. Spokojnie się utrzymaliśmy, choć to nie był nasz cel na poprzedni sezon.
– Początek trenera Zeljko Sopicia nie do końca można nazwać efektem "nowej miotły". Wygraliście dwa pierwsze mecze, jednak w końcówce przegraliście aż pięć z siedmiu spotkań. Co mogło być tego przyczyną, poniekąd byliście już głowami gdzieś indziej?
– Ciężko powiedzieć. Może to mógł być czynnik, który wpływał na naszą postawę. Niektórym zawodnikom kończyły się kontrakty i oni wiedzieli, że na pewno odejdą. Nie chcę wypowiadać się za kogoś, każdy indywidualnie powinien zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście zrobił wszystko, aby pokazać najlepszą wersję siebie.
– Może potrzebowaliście trochę czasu na dotarcie się z trenerem Sopiciem?
– Każdy trener ma swoją filozofię. Na początku naszej rozmowy powiedziałem, że piłka to nie jest Football Manager, gdzie kilka razy klikniesz i drużyna będzie tak grać. To złożony proces, na który potrzeba czasu. Trener wtedy go nie miał za wiele. Naszym celem na tamten moment było jak najszybsze zapewnienie utrzymania i zrobiliśmy to kilka kolejek przed końcem sezonu. Teraz przyjdzie czas na weryfikację dla nas wszystkich.
– Co charakteryzuje tego trenera, jaka jest jego filozofia futbolu?
– Ofensywny, z dużą ilością strzałów. Trener zawsze nam powtarza, że można przegrać mecz, ale jak oddałeś 25-30 uderzeń, byłeś agresywny, wchodziłeś w pojedynki i zrobiłeś odpowiednią liczbę fauli. Mamy grać atrakcyjnie dla oka, ale też z dużą dyscypliną taktyczną i przede wszystkim skutecznie.
– Po wygranym meczu w Gliwicach zatrzymaliście się na stacji i trener postawił wam w nagrodę piwo. Taki właśnie na co dzień w relacjach z szatnią jest trener Sopić, potrafi być wyluzowany, potrafi do was dotrzeć?
– Trener Sopić po prostu jest sobą. Tak samo rozmawia z dziennikarzami, nie kreuje się na inną postać. Jest człowiekiem bezpośrednim, czasem nawet brutalnie szczerym. To autentyczna osoba, można z nią porozmawiać na każdy temat.
– Mocno zmieniło się twoje życie od 9 czerwca?
– Tak, wiadomo, że życie sportowe i osobiste są ze sobą powiązane. Jak w domu wszystko dobrze się układa, to znacznie łatwiej jest na boisku. Jestem bardzo szczęśliwy prywatnie i zawodowo.
– Narzeczona była zaskoczona, czy trochę spodziewała się takiej niespodzianki?
– To już trzeba narzeczonej pytać (śmiech)!
– Ty wiesz więcej o siatkówce, czy Maria o piłce nożnej?
– To dobre pytanie. Myślę, że 50/50. Oglądamy wspólnie siatkówkę i piłkę. Ja znam trochę tajników siatkówki, Marysia poznała świat piłki, choć wcześniej, dopóki ze mną nie była, to nie oglądała meczów. Ja z kolei oglądałem męską reprezentację, głównie ze względu na świetne wyniki. Może to ja trochę więcej wiedziałem o jej sporcie.
– Przyszła żona ma na koncie sporo medali, czas, abyś i ty coś dołożył do wspólnej rodzinnej gabloty?
– Hahaha, to bardzo trafne spostrzeżenie i trochę pytanie połączone z odpowiedzią. Taki jest mój cel. Podpisałem długą umowę z Widzewem i mam nadzieję, że dołożę coś do domowej gabloty. Zrobię wszystko, aby tak było. Tak jak powiedziałeś, wcześniej musiałem gonić brata, a teraz narzeczoną!
Następne