Od ostatniego meczu Polski z Czarnogórą w Podgoricy minęło 4,5 roku i od tego czasu w kadrze niedzielnego rywala biało-czerwonych zaszło wiele zmian. W jaki sposób gra zespół z Półwyspu Bałkańskiego i z jakimi problemami musi się borykać?
Elastyczny selekcjoner
Ljubisa Tumbaković rozpoczął swoją trenerską karierę w 1980 roku, obejmując Radnicki Belgrad, ale pierwsze sukcesy odniósł ponad dekadę później. Prowadząc Partizana Belgrad zdobył sześciokrotnie mistrzostwo Jugosławii oraz sięgnął po dwa krajowe puchary. W 2004 roku przeniósł się do Chin i tam także odnosił sukcesy.
Pod jego wodzą występował Aleksandar Vuković – piłkarz znany w Polsce z występów w Legii Warszawa.
– To bardzo dobry trener i człowiek. Ma wielki szacunek u piłkarzy. Pod jego wodzą Partizan prezentował bardzo fajny, widowiskowy futbol. Tumbaković zabraniał długich podań. Mieliśmy grać tylko po ziemi – powiedział Serb w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Jest to w sprzeczności z jego obecną wizją gry reprezentacji Czarnogóry, którą objął w 2016 roku. Zespół, przede wszystkim, koncentruje się na bronieniu dostępu do własnej bramki. Nie wszystko jeszcze odpowiednio funkcjonuje, ponieważ Tumbaković poprowadził zespół w siedmiu spotkaniach, w których jego drużyna straciła siedem goli. Mimo to w eliminacyjnej grupie E zajmuje drugie miejsce, z dwoma zwycięstwami, jednym remisem i jedną porażką na koncie.
Zdziesiątkowana defensywa
Mając w drużynie obrońcę Atletico – Stefana Savicia oraz Lille – Marko Basę, niełatwo zorientować się, dlaczego Czarnogóra gra defensywnie. Obaj piłkarze mieli okazję grać przeciwko Polsce w 2012 roku, choć szczególnie ten pierwszy nie wspomina dobrze tamtego meczu. To on na początku spotkania sfaulował w polu karnym Roberta Lewandowskiego, po czym Jakub Błaszczykowski wykorzystał "jedenastkę".
Poza wcześniej wspomnianą dwójką w formacji obronnej próżno szukać gwiazd. Większość zawodników albo gra rzadko, albo w przeciętnych zespołach w Chorwacji, Belgii, Szwajcarii czy Niemczech.
Tumbaković musi się także zmierzyć z kontuzjami zawodników. W niedzielę selekcjoner na pewno nie będzie mógł liczyć na Żarko Tomasevicia (KV Oostende) oraz Marko Bakicia (AD Alcorcon). Na dodatek niepewny jest występ wcześniej wspomnianego Basy. Jeśli 32-latek nie wyleczy urazu, to Czarnogóra będzie miała poważny problem, aby uzupełnić luki.
Powracające gwiazdy
W środku pola kluczowym zawodnikiem jest Nikola Vukcević, który na co dzień gra w portugalskiej Bradze i to on będzie najprawdopodobniej odpowiadał za konstruowanie akcji swojego zespołu. Kibice w Polsce mogą pamiętać Damira Kojacevicia. Występował on w Jagiellonii Białystok oraz Górniku Łęczna, ale były to raczej epizody. W tym sezonie strzelił sześć goli i miał osiem asyst w lidze macedońskiej.
Duet Stevan Jovetić – Mirko Vucinić jeszcze kilka lat temu byłby najsilniejszym elementem w jedenastce Czarnogóry. Ten pierwszy jednak dopiero odbudowuje swoją formę w Sevilli. Strzelił trzy gole i zanotował tyle samo asyst w 11 meczach. Z kolei Vucinić od ponad półtora roku nie wybiegł na boisko z powodu kontuzji kolana. Były gracz Juventusu i Romy dopiero powrócił do regularnych treningów i jego rola w kadrze będzie raczej marginalna.
Trudno także oczekiwać bramek od Stefana Mugosy (Karlsruher, 17 meczów/2 gole w tym sezonie), Filipa Raicevicia (Bari, 23/4) czy Luki Djordjevicia (Zenit, 16/3). Wydaje się, że największe zagrożenie dla Polaków będą stanowili... kibice na trybunach, którzy w 2012 roku, w trakcie meczu z biało-czerwonymi, obrzucili boisko racami oraz kawałkami plastikowych siedzeń.