Dla wielu piłkarzy, pozostających w orbicie zainteresowań selekcjonera Adama Nawałki, najbliższe lato transferowe może być niezwykle istotne. Mistrzostwa świata zbliżają się wielkimi krokami, a tylko regularnymi występami będzie można wywalczyć sobie "bilety" do Rosji. Kto powinien zmienić klub, aby nie wypaść z gry?
Grzegorz Krychowiak (Paris Saint-Germain): przykład zawodnika, który latem musi znaleźć sobie nowego pracodawcę. Do Paryża ściągnął go Unai Emery, czyli były szkoleniowiec Sevilli. Wydawało się, że skoro chwilę wcześniej Polak był jego podstawowym zawodnikiem, to w nowym zespole nie może być inaczej. Ale Krychowiak rozegrał tylko 19 meczów, mimo że imały się go kontuzje. Często nie mieścił się nawet na ławce rezerwowych. Wiele wskazuje na to, że trafi do Serie A, bo jego usługami poważnie zainteresowany jest Inter Mediolan.
Bartosz Kapustka (Leicester City): Anglia brutalnie zweryfikowała możliwości jednej z największych rewelacji ostatnich lat w polskim futbolu. Kapustka odszedłby już pewnie zimą, ale przepisy pozwalają na grę tylko w dwóch klubach w jednym sezonie. Trzy występy w krajowym pucharze przekreśliły więc szansę na zmianę otoczenia. Teraz wydaje się to konieczne, bo piłkarz w tak młodym wieku musi grać, żeby się rozwijać. Ostatnio pojawiły się informacje o zainteresowaniu FC Koeln i właśnie Bundesliga wydaje się być najpoważniej rozważanym kierunkiem.
Kamil Grosicki (Hull City): długo marzył o grze w Premier League, ale szybko przekonał się, że kariera na Wyspach nie jest usłana różami. Zaledwie po pół roku musiał poznać gorycz spadku. Na szczęście zapewnił sobie miękkie lądowanie, już podczas negocjowania kontraktu. Znalazł się w nim zapis, że po degradacji Polak będzie miał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. A że pokazał się z dobrej strony (15 meczów i 5 asyst), to na brak ofert nie narzeka. Faworytem w wyścigu po skrzydłowego wydaje się być Watford, który właśnie zatrudnił Marco Silvę. To właśnie Portugalczyk sprowadzał Grosickiego do zespołu Tygrysów, a niedawno został nowym menedżerem drużyny Vicarage Road.
Jakub Błaszczykowski (Wolfsburg): latem opuścił Borussię Dortmund, gdzie początkowo miał problemy z regularną grą. Mówiło się nawet o zainteresowaniu ze strony Legii Warszawa, ale Błaszczykowski nie zamierzał opuszczać Bundesligi. Przesunięty na prawą obronę okazał się jednak wzmocnieniem przeciętnym. I to nawet w drużynie, która przed spadkiem uratowała się dopiero w barażach. "Kicker" już w kwietniu pisał o tym, że Kuba latem znów będzie musiał zmienić otoczenie. Nawet jeśli decyzja jeszcze nie zapadła, to obie strony i tak muszą przemyśleć dalszą współpracę.
Przemysław Tytoń (Deportivo): po jego znakomitych występach w PSV Eindhoven pozostały tylko wspomnienia. W drużynie z La Corunii nie nawiązał formą nawet do tej z czasów gry w Elche. W Primera Division uznano go jednym z największych rozczarowań sezonu. W 13 meczach puścił 23 gole, tylko dwukrotnie potrafił zachować czyste konto. Akcje Tytonia spadły tak nisko, że możliwy jest nawet jego powrót do Ekstraklasy. Choć na pewno pierwszeństwo będą miały kluby zagraniczne.
Paweł Olkowski (FC Koeln): wprawdzie jego kontrakt wygasa dopiero w 2019 roku, ale widoki na regularną grę w pierwszym zespole ma marne. Szansę dostał, bo w zakończonych niedawno rozgrywkach Bundesligi pojawiał się na boisku 14 razy. Tyle że jej nie wykorzystał, bo w ostatnich miesiącach spadł w hierarchii bocznych obrońców na trzecie miejsce. Marcel Risse to numer jeden, a coraz więcej minut dostaje 21-letni Lukas Kluenter. Olkowskim powinny być jednak zainteresowane przynajmniej kluby z zaplecza Bundesligi.
Maciej Rybus (Olympique Lyon): 4,5 roku spędzone w Tereku pozwoliło mu zarobić bardzo dobre pieniądze, ale w wieku 27 lat były obrońca Legii Warszawa uznał, że czas spróbować swoich sił w mocniejszej lidze. Wybrał Ligue 1 i szybko tego pożałował. Zimą przyznał, ze myślał nawet o wypożyczeniu, jednak ostatecznie pozostał, by zawalczyć o uznanie w oczach trenera Bruno Gensio. Wyszło jeszcze gorzej – w 2017 roku tylko dziewięć razy pojawiał się ma boisku, głównie z ławki rezerwowych. Kontrakt ma ważny jeszcze przez dwa lata, ale chyba powinien rozejrzeć się za nowym zespołem.
Paweł Wszołek (Queens Park Rangers): wszystko wyglądało bardzo dobrze do marca 2017 roku. Skrzydłowy regularnie pojawiał się na boisku, głównie w wyjściowym składzie. Na zapleczu Premier League wystąpił w 29 spotkaniach. Problemy zaczęły się jednak pod koniec sezonu, gdy Wszołek zaczął więcej czasu spędzać na ławce rezerwowych. Wygląda na to, że jeśli do QPR wpłynie odpowiednia oferta, to nikt za długo nie będzie się zastanawiał.
Mariusz Stępiński (Nantes): kolejna wyprawa na Zachód i... kolejne problemy. W FC Nuernberg nie wyszło, ale można to było zrzucić jeszcze na brak doświadczenia. Tym razem Stępiński wyjeżdżał jako jeden z czołowych napastników Ekstraklasy, ale efekt jest podobny. Do 26. kolejki Ligue 1 wyglądało to nieźle, ale potem trener Sergio Conceicao stracił cierpliwość. Jego przyszłość uzależniona jest też od zmian na samej górze klubowej struktury, bo być może już wkrótce Waldemar Kita sprzeda swoje udziały.