Technologia VAR (Video Assistant Referee) na stałe wpisała się w krajobraz Pucharu Konfederacji. Problem w tym, że na razie bardziej przypomina kleks niż rozwiązanie, które ma odmienić świat futbolu. Winni są ludzie czy system?
Technologia VAR od początku budziła ambiwalentne odczucia. Z jednej strony: trudno nie przyznać racji tym, którzy przy okazji kolejnych kontrowersji domagają się szeroko rozumianej sprawiedliwości. Z drugiej: nie sposób przejść obojętnie obok uważających "taki urok piłki!" miłośników płynnej gry. Puchar Konfederacji – pierwszy poważny test systemu powtórek – miał pomóc w rozstrzygnięciu kto ma rację. Zamiast tego są... nowe wątpliwości.
Gol. Jedna z drużyn twierdzi, że ze spalonego. Sędzia przyjmuje uwagi do
wiadomości, rysuje w powietrzu prostokąt, przytrzymuje słuchawkę w uchu i czeka.
Po kilku sekundach przyznaje rację poszkodowanym: bramki nie ma, rzut wolny,
gramy dalej. Triumf sprawiedliwości.
Tak VAR wygląda na ulotkach reklamowych i plakatach. Tak brzmi w ustach
wszystkich tych, którzy przekonują, że bez powtórek nie ma futbolu, że skoro mają
w siatkówce, koszykówce i tenisie, to w piłce nożnej też muszą. Szybko, łatwo i
przyjemnie.
Już drugi mecz tegorocznego Pucharu Konfederacji, starcie Meksyku z Portugalią,
pokazał, że... niekoniecznie.
Nani zdobył bramkę, mistrzowie Europy zdążyli już ochłonąć ze szczęścia, a kibice
poprzytulać za wszystkie czasy. Dopiero po kilkunastu sekundach do arbitra
głównego dotarł sygnał, że coś z tym golem mogło być jednak nie tak...
I rzeczywiście: był spalony, VAR pomógł. Rzecz w tym, że wywołał też
spore zamieszanie. Nikt nie wiedział o co chodzi, a Portugalczycy nie
potrafili pogodzić się z tym, że odebrano im gola. Nic to, że słusznie: "porozrzucani"
po boisku, nie słyszeli i nie widzieli, co spowodowało, że na tablicy wyników wciąż są
dwa zera. Wyjaśnieniem tylko i aż uniesiona ręka sędziego.
Grzech pierwszy zatem: komunikacja. Może, wzorem NHL i NFL, sędziowie
powinni być nagłośnieni? Mogliby w ten sposób
informować nie tylko o tym, jaki jest werdykt, ale też która sytuacja podlega
sprawdzeniu.
Co bardziej niepokojące: problem mają też widzowie. W 2017 roku, w świecie, w
którym na prawa telewizyjne wydaje się miliardy dolarów, nikt nie wpadł na
pomysł, jak zagospodarować czas oczekiwania na decyzję z pokoju
sędziowskiego. – Chciałbym, żeby widzowie również widzieli te powtórki, żeby
wiedzieli, co jest przedmiotem analizy – apelował w studio TVP Marcin
Żewłakow, były reprezentant Polski. – Na razie widzimy tylko trzy okienka. W
każdym z nich szukają prawdy i nie do końca wiadomo, o co chodzi.
Jak mawia klasyk: wiadomo, że nic nie wiadomo.
Grzech drugi: nieumiarkowanie w...
Andrzej Niedzielan, inny stały gość w studio TVP, również mający za sobą
występy w reprezentacji Polski, nie chce dopuścić do sytuacji, w której sędziowie
nie będą już ponosić na boisku odpowiedzialności. – Boję się, że VAR
będzie wykorzystywany za często, przy każdej sytuacji, nawet takiej, która tego nie
wymaga – zastanawiał się.
Piłkarze "uczą się" VAR. Biorąc pod uwagę, że większość nie przeczytała o
zasadach gry w piłkę nożną, trudno oczekiwać, by studiowali co można, a czego nie
można w związku z kolejną techniczną nowinką. Może się okazać, że chcąc
ograniczyć liczbę protestów i kontrowersyjnych sytuacji, autorzy pomysłu osiągną
odwrotny skutek. Nie sposób bowiem nie odnieść wrażenia, że teraz nawet
najmniejsze przewinienie – w opinii zawodników – powinno być sprawdzane pod
kątem czerwonej kartki dla rywala.
Frustracja jest tym większa, gdy mają rację, a arbiter... nic nie może z tym zrobić.
Jak przy golu dla Chile w starciu z Niemcami, gdy faulowany "na żółtą kartkę" był
Arturo Vidal. Gracze z Ameryki Południowej nie rozumieli ograniczeń systemu.
Zamiast więc cieszyć się z gola, długo wykłócali się o swoje racje...
Grzech trzeci: sędziowie.
Rozgrywki o Puchar Konfederacji wiążą się z pewnym folklorem. I nie chodzi tylko o
to, że na jednym boisku piłkę kopie Cristiano Ronaldo i anonimowi dla większości
kibiców Nowozelandczycy. To nikomu nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – miła
odmiana szlagierów, jakie serwują nam co tydzień ligi europejskie.
Gorzej, że brakiem wyobraźni "popisała się" FIFA. Biorąc pod uwagę, że to z wielu
względów przełomowy i ważny turniej, do Rosji powinna polecieć absolutna
sędziowska śmietanka. Najlepsi z najlepszych. Obyci z nowinkami, sprawni, na co
dzień radzący sobie z kaprysami Cristiano Ronaldo, symulkami Neymara i wiecznie
kopanym przez obrońców Robertem Lewandowskim.
Dwie duże kontrowersje. Dwie spore "afery" – obie z udziałem sędziów, których nie kojarzą nawet najbardziej zaangażowani fani futbolu.
W końcówce starcia Meksyku z Nową Zelandią, sfrustrowany faulem taktycznym Michael Boxall zaatakował wślizgiem Hectora Herrerę. Meksykanin nie zwlekał z odwetem. Przewrócił rywala, a w okolice miejsca zdarzenia natychmiast pobiegło kilkunastu piłkarzy. Było gorąco.
Gambijski arbiter Bakary Gassama nie panował nad wydarzeniami. Początkowo nie ukarał nikogo, choć obie strony domagały się tego. Podyktował rzut wolny, by chwilę później... poprosić o konsultację.
Przerwa trwała cztery minuty. Nikt nic nie wiedział. Zagubiony Gassama pobiegł do linii bocznej, by przeanalizować zdarzenia z końcówki meczu. Wrócił i pokazał trzy razy żółtą kartkę, choć w opinii większości obserwatorów co najmniej jedna z nich powinna być czerwona. – Ten sędzia to szkoła podstawowa, a na taki turniej powinno być wysyłane co najmniej liceum – krytykował gambijskiego arbitra Robert Podoliński, gość pomeczowego studia w TVP.
Mało? "Bohaterem" ostatniej serii gier w fazie grupowej był pochodzący z Kolumbii Wilmar Rodman.
W 61. minucie meczu Niemcy – Kamerun (3:1) Ernest Mabouka faulował w środku pola Emre Cana. Sędzia – po skorzystaniu z systemu weryfikacji wideo – zdecydował się wykluczyć zawodnika z gry. Czerwoną kartkę pokazał jednak... Sebastienowi Sianiemu. Potem, pod wpływem protestów, decyzję zmienił. Wszystko trwało jednak ponad cztery minuty, a na stadionie panował chaos.
– To była przedziwna sytuacja. Najpierw sędzia pokazał żółtą kartkę, potem czerwoną, potem zmienił decyzję i ukarał nią innego piłkarza. Nie mam pojęcia, co tu się stało! To pytanie do sędziego. Nie dostaliśmy żadnego wytłumaczenia tej decyzji, byliśmy tym zdziwieni jak wszyscy widzowie. Wszyscy się w tym gubią... – ocenił Hugo Broos, selekcjoner Kamerunu.
I dalej: Fahad Al-Mirdasi z Arabii Saudyjskiej. Mecz Rosji z Meksykiem, decydujący o losie gospodarzy. W polu karnym popychany był Fiodor Smołow. Pomimo protestów, sędzia nie zdecydował się przerwać gry. Zrobił to dopiero po... 40 sekundach, gdy Meksykanie zdążyli już kilkadziesiąt razy podać.
Prawie minuta, by podjąć decyzję o skorzystaniu z VAR. Kolejne dwie, by zdecydować, że karnego nie było (choć – to już sprawa na inną opowieść – raczej był)...
Wszystkie grzechy składają się na jeden wielki, "śmiertelny": czas. Czas to pieniądz.
Szczególnie w sporcie. Niekompetentni sędziowie, nie do końca sprawny system,
nieświadomi piłkarze – wszystko to sprawia, że kibice zmuszeni są czekać minutę,
dwie, pięć, patrząc w niebo, zerkając w telefon, "wygaszając"
emocje. Cierpią też oczywiście piłkarze, raz po raz wybijani z rytmu, tracący
koncentrację i skupienie.
Gilewicz jest jednak pewny, że tak jak "czas" jest największym wrogiem VARu, tak i
ma być jego najlepszym przyjacielem. – Dajcie temu systemowi czas. Zawodnicy
powoli się przyzwyczajają: mówią, że nie będą dyskutować, że wiedzą, że trzeba
cierpliwie czekać, że trzeba zachowywać się inaczej. Zmienia się podejście. Wierzę,
że za rok, na mundialu, wszystko będzie już przebiegało szybko, gładko i sprawnie
– mówił w "Sportowej Niedzieli" Radosław Gilewicz.
Skoro nikt już się nie łudzi, że od VAR-u jest odwrót, pozostaje tylko... trzymać
kciuki. To się może udać. Musi.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.