Thierry Henry. Myślisz: wielki Arsenal przełomu wieków, mówisz: Henry. Myślisz: najlepsza w historii reprezentacja Francji, mówisz: Barthez, Blanc, Zidane, Trezeguet i Henry. Legenda Kanonierów i Trójkolorowych ma 40 lat.
Polscy kibice dowiedzieli się o nim w 1996 roku. AS Monaco prowadzone przez Arsene’a Wengera bez problemów wyeliminowało Hutnika Kraków w 1/32 finału Pucharu UEFA. 19-latek wszedł na boisko z ławki rezerwowych w rewanżu w Monako. Klub z Księstwa doszedł aż do półfinału. Wychowanek szkółki w podparyskim Clairefontaine podpatrywał grę duetu napastników – Victor Ikpeba – Sonny Anderson. Uczył się bardzo szybko – już niecałe dwa lata później znał go piłkarski świat. Jeszcze przed 21. urodzinami był napastnikiem reprezentacji gospodarzy na mundialu we Francji, a turniej zakończył jako mistrz świata.
W 1999 roku przeniósł się z Monaco do Juventusu i był to jeden z być może zaledwie dwóch błędów w karierze. Nie radził sobie z grą na skrzydle, w dodatku trener Carlos Ancelotti kazał mu mocno pracować w defensywie. Tymczasem w Arsenalu trener Arsene Wenger już zacierał ręce. 11 milionów funtów za Henry’ego to była promocja. Pod okiem trenera z Monaco Henry, który do mistrzostwa świata dołożył mistrzostwo Europy, stał się ikoną klubu z Highbury. 174 gole w 254 meczach w Premier League. Dwa mistrzostwa i trzy Puchary Anglii. Zabrakło tylko triumfów w Europie. W 2000 roku Arsenal przegrał finał Pucharu UEFA z Galatasaray (0:0, 1:4 w karnych), a w 2006 roku finał Ligi Mistrzów z Barceloną (1:2).
Zapewne w pogoni za Pucharem Mistrzów przeniósł się rok później na Camp Nou. I dopiął swego – w 2009 roku wygrał Champions League. W barwach Barcelony świętował także dwa mistrzostwa i jeden Puchar Hiszpanii. W futbolu osiągnął wszystko.
Drugi błąd w karierze popełnił w barażach o udział w mundialu 2010. W dogrywce meczu z Irlandią na Stade de France przyjął piłkę ręką i podał do Williama Gallasa. Ten strzelił gola dającego gospodarzom remis 1:1 i w konsekwencji awans do finałów w RPA. Nie przyznał się do oszustwa. Na jego nieskazitelnym wizerunku pojawiła się poważna rysa. Chyba za karę Francuzi zakończyli udział w mundialu po fazie grupowej, skompromitowani i skłóceni. Henry nie grał już w pierwszym składzie. Po turnieju zakończył reprezentacyjną karierę. Dorobek 123 meczów i 51 goli dał mu miano najlepszego strzelca w historii francuskiej kadry i miejsce numer dwa pod względem liczby występów.
Karierę kontynuował w USA - spędził cztery lata w nowojorskich Red Bulls, z krótką przerwą na... cztery występy w Arsenalu. To było tylko wypożyczenie, ale wielu kibiców wolało wyeksploatowanego piłkarza od ówczesnych graczy Kanonierów.
Dziś pełni rolę asystenta selekcjonera reprezentacji Belgii. Zapewne marzy mu się praca w rodzimej kadrze i kolejne zaprzeczenie teorii, że wielcy napastnicy nie potrafią być wielkimi trenerami.