| Retro

Zenon Plech zmarł w 2020 roku. Na torze był mistrzem, ale syna zniechęcał do żużla [WYWIAD]

Zenon Plech (fot. PAP/Roman Jocher) oraz Zenon Plech z synem Krystianem (fot. archiwum Krystiana Plecha)
Zenon Plech (fot. PAP/Roman Jocher) oraz Zenon Plech z synem Krystianem (fot. archiwum Krystiana Plecha)

Zenon Plech zmarł w listopadzie 2020 roku. Był znakomitym żużlowcem, wielokrotnym medalistą MŚ (indywidualnie i drużynowo), ale nie chciał, aby jego syn – Krystian – poszedł w jego ślady. Jakim ojcem był Zenon Plech? Co przekazał dzieciom? Zapraszam na rozmowę o prawdziwej miłości ojca i syna.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Damian Pechman, TVP Sport: – Prawo jazdy kategorii A?
Krystian Plech:
 – Nie posiadam.

– Licencja żużlowa?
– Też nie...

– Jak to możliwe? Przecież pana ojciec był jednym z najlepszych żużlowców w historii.
– Miałem krótki epizod na torze, ale nigdy nie podszedłem do egzaminu. Zresztą tata mnie zniechęcał.

Szurkowski. Człowiek niezłomny i promyk nadziei w czasach PRL-u

Czytaj też

Ryszard Szurkowski, Ryszard Szurkowski nie żyje, Szurkowski Wyścig Pokoju

Szurkowski. Człowiek niezłomny i promyk nadziei w czasach PRL-u

– Dlaczego?
– Nigdy nie powiedział mi tego wprost. Najpierw kładł nacisk na to, żebym miał normalne dzieciństwo i czas na beztroską zabawę. Gdy już zacząłem edukację, to zależało mu, żeby to był mój priorytet. Jeśli chciałem uprawiać sport, to sugerował inne dyscypliny – judo, hokej, szermierkę czy siatkówkę. 

– Może wynikało to z troski o dziecko? Tylko nie potrafił tego powiedzieć.
– Możliwe. Żużel nie jest bezpiecznym sportem. Tata mógł mieć też obawy, czy udźwignę presję i chciał mi tego oszczędzić. Jeszcze gdy byłem dzieckiem, to towarzyszyły mi wielkie oczekiwania. Ludzie spodziewali się, że pójdę w ślady taty i zostanę wielkim żużlowcem. Że będę tak samo dobry jak on, a może i lepszy. Tata chyba to przewidział i chciał dla mnie innej przyszłości.

– Uczniowie w szkole piszą wypracowania pt. "Kim będziesz, kiedy dorośniesz?". Jakie marzenia miał mały Krystian?
– Oczywiście pisałem, że chcę zostać żużlowcem! Gdy trochę podrosłem, to w końcu spróbowałem sił na mini żużlu. Trwało to krótko, bo jeden sezon. Pamiętam jeden z ostatnich treningów. Czułem, że nie idzie mi za dobrze, że nie spełniam oczekiwań. Zsiadłem wtedy z motocykla i poszedłem do taty, który siedział na ławce i oglądał mój trening. Przytulił mnie mocno, a ja zrozumiałem, że kariera żużlowca nie jest mi pisana.

Szurkowski. Człowiek niezłomny i promyk nadziei w czasach PRL-u

Czytaj też

Ryszard Szurkowski, Ryszard Szurkowski nie żyje, Szurkowski Wyścig Pokoju

Szurkowski. Człowiek niezłomny i promyk nadziei w czasach PRL-u

Zenon Plech (z lewej) w meczu ligowym z 1978 roku (fot. PAP/Stefan Kraszewski)
Zenon Plech (z lewej) w meczu ligowym z 1978 roku (fot. PAP/Stefan Kraszewski)

– Ile razy widział pan ojca na motocyklu?
– Niestety, urodziłem się za późno – tata kilka lat wcześniej zakończył karierę. Owszem, na meczach pokazowych czy festynach, wsiadał na motocykl, ale to nie było poważne ściganie. Zostały mi jedynie kasety wideo, na których się zachowały jego starty. Czasami wypływają także inne nagrania, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, gdzie jeździł przez kilka lat. Dla mnie to duże przeżycie, mogę na własne oczy zobaczyć, jak sobie radził na torze. Nie miał łatwo, podobnie jak inni polscy żużlowcy w czasach komunizmu. Wszystkiego brakowało. Trzeba było walczyć o każdą część, kombinować, mieć w sobie dużo determinacji, żeby dotrzymać kroku rywalom z zachodu i jeszcze z nimi wygrywać. Dlatego czuję ogromną dumę, że jestem synem Zenona Plecha.

– Nazwisko nigdy nie uwierało? 
– Gdy byłem młodszy, to trochę tak. Dlatego w szkole starałem się dwa razy bardziej, żeby nikt nie zarzucił mi, że dostałem piątkę z matematyki, bo akurat nauczyciel lubi mojego tatę. Albo że zdałem egzaminy i dostałem się na studia dzięki temu, że tata załatwił to u dziekana. Buntowałem się przeciwko temu, było to męczące, ale w końcu nauczyłem się z tym żyć. Skupiam się na sobie, a nie na tym, co myślą inni. Oczywiście nie ucieknę od sławy ojca. Mam świadomość, że wiele osób patrzy na mnie przez jego pryzmat. Teraz, gdy nie ma go już z nami, chcę pielęgnować pamięć o tacie.

– A pamięta pan, że ojciec miał kiedyś bujną czuprynę?
– Tylko ze zdjęć. W domu babci było takie jedno, chyba z jego pierwszego sezonu, w plastronie Stali Gorzów. Miał wtedy kręcone włosy, które sięgały mu do ramion. Podobnie na fotografii z podium MŚ 1973, także z długimi włosami. Często żartował, mówiąc o Gdańsku, że jedyne, co mu tam wyszło, to włosy. Nie tylko ja, ale większość kibiców kojarzy go przecież z charakterystyczną łysiną.

Zenon Plech (z prawej) na podium MŚ 1973 (fot. archiwum TVP)
Zenon Plech (z prawej) na podium MŚ 1973 (fot. archiwum TVP)

– Inne dzieci bawiły się na boisku, a pan pewnie w parku maszyn?
– Rzeczywiście, jeśli wracam pamięcią do dzieciństwa, to mam wiele obrazów ze stadionu w Gdańsku. Obecnie jest tutaj mini tor, ale kiedyś były w tym miejscu warsztaty żużlowe. Z moją siostrą spędzałem tam mnóstwo czasu. Zawodnicy czyścili motocykle, rozmawiali, organizowane były grille. Zawsze coś się działo i było dla mnie dużą atrakcją.

– Zapachy dzieciństwa to te, które były obecne w warsztacie?
– Oj, tak! Smary, oleje, metanol. Ostatnio porządkowałem sprzęt, bo prowadzę także akademię dla dzieci, i uwielbiam to wszystko, co jest obecne w żużlu. Ten zapach, dźwięk motocykli. Myślę, że każdy, kto kocha żużel, jest w stanie mnie zrozumieć.

– Nie zazdrościł pan kolegom, którzy mieli na co dzień swoich ojców w domach?
– Nie, w żadnym wypadku. Nawet gdy tata wyjechał z Gdańska i pracował w innych miastach – Gorzowie, Wrocławiu czy Bydgoszczy – to odwiedzałem go, kiedy tylko mogłem. Bardzo dużym przeżyciem była dla mnie wyprawa do Wielkiej Brytanii, na Drużynowy Puchar Świata. Gdy tata przestał już pracować jako trener, a zaczął jako komentator, to często mu towarzyszyłem w podróżach. Przegadaliśmy wiele godzin w aucie...

Skwer im. Zenona Plecha w jego rodzinnej wsi Zwierzyn (fot. Krystian Plech)
Skwer im. Zenona Plecha w jego rodzinnej wsi Zwierzyn (fot. archiwum Krystiana Plecha)

– Spróbuję zgadnąć – o żużlu?
– Głównie tak, ale to wynikało z mojej ciekawości. Zasypywałem go pytaniami. Dlaczego ktoś pojechał akurat w ten sposób, dlaczego wybrał taką ścieżkę i dlaczego ustawił motocykl na starcie w tym miejscu. Zawsze dokładnie mi tłumaczył, a ja bardzo lubiłem go słuchać. Dzięki niemu poznałem chyba wszystkich żużlowców. Nie tylko tych, którzy w tamtym czasie startowali na polskich torach, ale także tych z dawnych lat. Przykładał dużą wagę do historii. Uważał, że warto znać byłych mistrzów i ich osiągnięcia. Dzięki jego lekcjom potrafię wejść do parku maszyn i rozpoznać także gwiazdy z lat 70. i 80. Zresztą, to nie dotyczy tylko żużla. Tata zabierał mnie również na mecze hokeja na lodzie, piłki ręcznej, siatkówki i piłki nożnej. Do tego na Gdańskie Gale Sportu albo te ogólnopolskie, które organizuje "Przegląd Sportowy". Myślę, że dzięki niemu łatwiej było mi się odnaleźć w piłce ręcznej i pracy w Wybrzeżu Gdańsk. 

Bohdana Tomaszewskiego wspomina żona legendarnego komentatora...

Czytaj też

Maj 1967. Korty Warszawianki, z żoną Izabellą kilka godzin po wyjściu z USC (Fot. Archiwum domowe)

Bohdana Tomaszewskiego wspomina żona legendarnego komentatora...

– Czego, oprócz historii polskiego sportu, nauczył pana ojciec? 
– Ostatnio o tym myślałem. Tata był "złotą rączką". Potrafił zrobić w domu wiele rzeczy. Małe remonty, wymiana instalacji elektrycznej, naprawa pralki, kuchenki czy odkurzacza nie stanowiły dla niego problemu. Bardzo lubił się tym zajmować. Miał swój mały warsztat i skrzynkę z narzędziami. Często mu towarzyszyłem, a on mnie angażował w różne prace. To był nasz czas, takie męskie chwile, tylko ojciec i syn.

– Potrafił krzyknąć?
– Tak, ale nie był tyranem, nie doprowadzał mnie do płaczu. Częściej zachowywał się jak dyplomata i cierpliwie tłumaczył. Czasem wystarczyło spojrzenie, abym wiedział, że coś mu się nie spodobało. Jednocześnie potrafił docenić i pochwalić, jeśli zrobiłem coś dobrego.

– Zdarzyło mu się narzekać? Często słyszę, że był pogodny, uśmiechnięty i miał niesamowite poczucie humoru.
– Podpisuję się pod tym. Pytaniem, które często słyszał w życiu, było: "szkoda, że nie zdobył pan mistrzostwa świata, nie?". Nigdy nie przyznał racji pytającemu. Mówił, że widocznie tak miało być, dziękował Bogu, że zdobył to, co zdobył. Był szczęśliwy z każdego medalu, z każdego wygranego biegu. Później, gdy pojawiły się poważne problemy ze zdrowiem, to też nie narzekał. Potrafił się cieszyć z małych rzeczy  że może pojechać na ryby, grzyby, obejrzeć mecz czy spędzić czas z wnukami. 

Nigdy się nie poddał. Do końca walczył, bardzo chciał żyć...

Bohdana Tomaszewskiego wspomina żona legendarnego komentatora...

Czytaj też

Maj 1967. Korty Warszawianki, z żoną Izabellą kilka godzin po wyjściu z USC (Fot. Archiwum domowe)

Bohdana Tomaszewskiego wspomina żona legendarnego komentatora...

"Usiadł i się rozpłakał". Najwybitniejszy polski pingpongista w historii...

Czytaj też

Andrzej Grubba zmarł 21 lipca 2005 roku (Fot. PAP)

"Usiadł i się rozpłakał". Najwybitniejszy polski pingpongista w historii...

– Czy można się przygotować na śmierć bliskiej osoby?
– Pamiętam dzień, gdy usłyszeliśmy od lekarzy, że powinniśmy się przygotować na najgorsze. To było straszne. "Co?", "W jaki sposób?", "Dlaczego?" – takie pytania krążyły w mojej głowie. Na szczęście głos zabrała mama i wytłumaczyła nam, mnie i siostrze, że trzeba zaufać lekarzom i naprawdę przygotować się na pożegnanie. To była dla mnie mocna, ale potrzebna lekcja. Chociaż przydała się dopiero później, bo w tamtym momencie tata wygrał swój kolejny wyścig, ten o życie, i wrócił do domu. 

Niestety, przyszedł przeklęty rok 2020, gdy tata znowu trafił do szpitala i już z niego nie wyszedł...

– Miał pan chociaż okazję się z nim pożegnać?
– Zadzwoniłem pół godziny przed jego śmiercią. Nie czułem wtedy, że jest z nim źle, że to nasza ostatnia rozmowa... Najgorsze, że nie mogłem go odwiedzić. To był czas pandemii, szpitale były zamknięte dla odwiedzających. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie było mnie przy nim i umierał samotnie. Nie zasłużył sobie na to. 

– Kiedy do pana dotarło, że ojca już nie ma?
– Długo nie dopuszczałem do siebie takich myśli. Gdy dostaliśmy ze szpitala wiadomość, że tata nie żyje, to pierwsze, co zrobiłem, to wybrałem w telefonie jego numer i zadzwoniłem. Usłyszałem dźwięk połączenia i czekałem, aż odbierze. Nie odebrał.

"Usiadł i się rozpłakał". Najwybitniejszy polski pingpongista w historii...

Czytaj też

Andrzej Grubba zmarł 21 lipca 2005 roku (Fot. PAP)

"Usiadł i się rozpłakał". Najwybitniejszy polski pingpongista w historii...

Grób Zenona Plecha (fot. Krystian Plech)
Grób Zenona Plecha (fot. archiwum Krystiana Plecha)

– Niebawem od jego śmierci miną trzy lata. Zdarzyło się w tym czasie, że chciał pan do niego zadzwonić?
– Wiele razy. W telefonie nadal mam jego numer, jest wśród tych najważniejszych, ze specjalnym zdjęciem. Tata urodził się 1 stycznia, więc tego dnia składałem mu życzenia. Dwa w jednym – noworoczne i urodzinowe. Nie ma go z nami, a ja nadal w Sylwestra, krótko po północy, chwytam za telefon i chcę do niego zadzwonić. To silniejsze ode mnie. Niestety, wiem, że już nigdy nie usłyszę jego głosu...

– W takim momencie chciałoby się schować przed innymi, zamknąć w swoim świecie. Tutaj nie było takiej szansy.
– Śmierć taty dotknęła nie tylko naszą rodzinę, ale całe środowisko żużlowe. Był dla kibiców kimś ważnym. Dla każdego znalazł chwilę, aby zamienić kilka słów, uścisnąć dłoń. Nie mogliśmy zignorować kibiców, którzy chcieli towarzyszyć tacie w jego ostatniej drodze. A nie było to łatwe. Była pandemia, obowiązywały obostrzenia dotyczące liczby ludzi, którzy mogli być obecni w kościele i na cmentarzu. Stąd pomysł na transmisję z mszy świętej, aby ktoś, kto – ze względu na zakazy – nie może przyjechać, mógł w niej uczestniczyć.

– Kiedy zaczęła się dla pana prawdziwa żałoba?
– Pamiętam, że urządzałem mieszkanie. Wieszałem lampy, karnisze, montowałem listwy. Dotarło do mnie, że potrafię to wszystko zrobić dzięki niemu, że przecież to tata mnie tego nauczył. W tym momencie pękłem...

Ryszard Szurkowski – mistrz z innej gliny. Tej najszlachetniejszej

Czytaj też

Ryszard Szurkowski podczas zgrupowania kadry kolarzy w Zakopanem  (fot. PAP/Jerzy Ochonski)

Ryszard Szurkowski – mistrz z innej gliny. Tej najszlachetniejszej

– Naszej rozmowie, jeszcze nie do końca świadomie, przysłuchuje się następca rodu.
– Tata poznał za życia wnuki ze strony mojej siostry – Matyldę i Henia. Mojego syna już nie miał okazji, chociaż bardzo tego pragnął. Jan Zenon Plech przyszedł na świat niespełna rok po jego śmierci. Mogę obiecać, że przekażę synkowi wartości, które kiedyś otrzymałem od jego dziadka. Najważniejsze: być w życiu szczęśliwym i robić to, co się lubi.

– A jeśli syn będzie chciał zostać żużlowcem?
– Nawet miałem takie myśli, że mógłby się w przyszłości zająć żużlem, być jak dziadek. Ale gdy po raz pierwszy wziąłem synka na ręce, to szybko zmieniłem zdanie. Mam świadomość, jakim sportem jest żużel, ile kosztuje wyrzeczeń, jak bardzo jest niebezpieczny. Jest tyle innych dyscyplin, tyle innych dziedzin życia, w których można osiągnąć sukces. Wolałbym, aby interesował się żużlem, ale sam nie wsiadał na motocykl. Myślę, że jego dziadek by się ze mną zgodził.

Ryszard Szurkowski – mistrz z innej gliny. Tej najszlachetniejszej

Czytaj też

Ryszard Szurkowski podczas zgrupowania kadry kolarzy w Zakopanem  (fot. PAP/Jerzy Ochonski)

Ryszard Szurkowski – mistrz z innej gliny. Tej najszlachetniejszej

"Super-Zenon". Plech wspomina karierę pełną medali
"Super-Zenon". Plech wspomina karierę pełną medali

Zobacz też
Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ
Selekcjoner Bogdan Wenta i reprezentanci Polski: Bartosz Jurecki i Grzegorz Tkaczyk (fot. Getty)
polecamy

Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ

| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"
6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)
polecamy

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

| Motorowe / Formuła 1 
"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"
Agata Mróz-Olszewska (fot. PAP/Roman Koszowski)
polecamy

"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"

| Retro 
Legenda wspomina mecz na Wembley. "To nie Jan Tomaszewski zatrzymał Anglię"
We wtorek mija 50 lat od historycznego remisu reprezentacji Polski z Anglią 1:1 na Wembley. Dzięki temu wynikowi, biało-czerwoni awansowali na mundial 1974 (fot. Getty Images)
tylko u nas

Legenda wspomina mecz na Wembley. "To nie Jan Tomaszewski zatrzymał Anglię"

| Retro 
50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"
Lesław Ćmikiewicz, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley 1973
tylko u nas

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Najnowsze
Zwycięski powrót największej gwiazdy. Cenna wygrana
nowe
Zwycięski powrót największej gwiazdy. Cenna wygrana
| Koszykówka / NBA 
Stephen Curry w świetnym stylu wrócił do gry (fot. Getty).
Mamy olimpijską kwalifikację. Wielki sukces Polki!
Jekaterina Kurakowa wywalczyła awans na igrzyska olimpijskie (fot. Getty).
nowe
Mamy olimpijską kwalifikację. Wielki sukces Polki!
| Inne zimowe / Łyżwiarstwo 
Czas na finał PŚ w skokach! Zobacz program lotów w Planicy
Skoki narciarskie Planica 2025. Terminarz zawodów PŚ (27-30 marca). O której kwalifikacje i konkursy? [daty, godziny]
nowe
Czas na finał PŚ w skokach! Zobacz program lotów w Planicy
| Skoki narciarskie 
Tschofenig triumfuje. Zobacz klasyfikację generalną PŚ i Pucharu Narodów
Klasyfikacja generalna PŚ w skokach narciarskich 2024/25 [AKTUALIZACJA]
Tschofenig triumfuje. Zobacz klasyfikację generalną PŚ i Pucharu Narodów
| Skoki narciarskie 
Kiedy ostatni konkurs PŚ? Sprawdź kalendarz sezonu 24/25
Kiedy konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich? Sprawdź terminarz sezonu 2024/25
Kiedy ostatni konkurs PŚ? Sprawdź kalendarz sezonu 24/25
| Skoki narciarskie 
Planica: Polacy zagrozili mistrzom świata!
(fot. Getty)
pilne
Planica: Polacy zagrozili mistrzom świata!
| Skoki narciarskie 
Kontuzja gwiazdy Wisły. Nie zagra w Superpucharze [WIDEO]
Angel Rodado (fot. Getty Images)
Kontuzja gwiazdy Wisły. Nie zagra w Superpucharze [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Do góry