| Motorowe / Formuła 1

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)
6 lutego 2024 roku minęło 13 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. PAP/EPA)
Rafał Majchrzak

Choć publicznie temat nie jest już zbyt często poruszany, nie ma pewnie dnia, w którym Robert Kubica by o tym nie myślał. 6 lutego 2011 roku mógł stracić życie w wypadku na piątym kilometrze pierwszego odcinka rajdu Ronde di Andora we włoskiej Ligurii. Dziś mija 13 lat, a świadkowie wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało…

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Rocznica wypadku Kubicy. "Baliśmy się, że dojdzie do najgorszego"

Czytaj też

Wypadek Roberta Kubicy i pierwsze zwycięstwo Lewisa Hamiltona były wydarzeniami, dzięki którym Grand Prix Kanady 2007 będzie na zawsze pamiętnym wyścigiem GP (fot. Getty)

Rocznica wypadku Kubicy. "Baliśmy się, że dojdzie do najgorszego"

Maciej Barszczak, dzisiaj dziennikarz TVP Sport: – Zawrócili mnie z dyżuru w ówczesnej pracy, kazali wsiadać w samolot i lecieć do Włoch.

Igor Rossello, lekarz operujący kierowcę: – Byłem w domu, to były późne godziny poranne. Zobaczyłem, że dzwonią do mnie ze szpitala Santa Corona w Pietra Ligure.

Danuta Dygnos, pielęgniarka: – Pod moim blokiem pojawili się ludzie z Telewizji Polskiej. Od nich dowiedziałam się, że doszło do wypadku.

Eric Boullier, szef zespołu Renault w 2011 roku: – Telefon zadzwonił o 9:00 rano. Daniele Morelli, manager Roberta, poinformował mnie o tym, co się stało. Spędziłem na telefonie cały dzień. Od razu pojawiłem się we Włoszech.

***

Zapytany przez Justynę Szubert-Kotomską, Robert Kubica wprost mówił: – 20 lat pasji zmieniło się w jednej minucie.

Markowi Webberowi pokazywał notatki z rajdów, twierdząc, jak mocno rozwija go to jako kierowcę.

Ówczesny szef Renault zyskiwał kolejne siwe włosy, licząc tylko, że Polak nie zrobi sobie krzywdy. W odróżnieniu od BMW, Francuzi pozwolili na samodoskonalenie swojego warsztatu. Kierowca numer 1 w końcu może decydować.

Robert Kubica – jakkolwiek gorzko to zabrzmi – sam wiedział lepiej, co jest dla niego dobre. Pewnie przypuszczał, że kiedyś ktoś postawi znowu veto. Prawdą jest, że ta pogoń za adrenaliną poprowadziła go do Formuły 1 jako jedynego Polaka. Ten rdzeń jego życia sportowego był dla niego wszystkim. Tomowi Clarksonowi w podcascie "Beyond The Grid" ujawnił, że bez startów w rajdach nie byłby tak dobry w sezonie 2010, kiedy samochodem Renault R30 trzykrotnie finiszował na podium wyścigów Grand Prix, a w Monako otarł się o start z pole position. Nawet w tych okazjonalnych występach za kierownicą aut rajdowych Kubica szukał pola do poprawy samego siebie. Próbował wciąż racjonalizować fakt okazjonalnych startów poza Formułą 1.



Tak bardzo jednak, jak często wzbraniamy się przed słowem "tragedia", tak w przypadku tego dnia tragedia się wydarzyła. Kubica przedobrzył. Miał pecha, los zabrał mu jednej chwili tę część kariery, która mogła stać się tylko cudowniejsza. Zamiast tego, wszystko skończyło się na barierze przebijającej auto po środku, złamanej nodze i dłoni, a także zmasakrowanej prawej ręce.

To były godziny przedpołudniowe. Włoska agencja ANSA może uważać, że tą wiadomością zmieniła polską historię sportów motorowych. Zapanowało zamieszanie, totalny amok. Wszystkie media powtórzyły za Italią: Robert Kubica miał wypadek w rajdzie.

Przyczyna? Typowa dla jego samochodu – białej Skody S2000 oznaczonej numerem 4, tym samym, który miał na bolidzie BMW w zwycięskim Grand Prix Kanady – nadsterowność, czyli utrata przyczepności tylnej osi. Przy pokonywaniu łuku nie udało się wyratować samochodu, którego przód uderzył w barierkę.

Z przodu rajdowego pojazdu nie było po prostu czego zbierać. Został on zmiażdżony. Jadący za Kubicą Mauro Moreno dojechał do "czarnego punktu" i ujrzał przykry widok. Cholera, przecież tutaj zawsze wyrzuca – krzyczał. Było zupełnie tak, jakby wiedzieli, że jest to miejsce, które może spłatać bardzo przykrego figla.

Jedna z tzw. legend mówiła, że złe przymocowanie metalowej osłony mogło być spowodowane przez mieszkańców tamtejszych okolic, którzy po prostu chodzili tamtędy do kościoła po drugiej stronie ulicy. Prawdziwości tej tezy nigdy nie udało się zweryfikować, natomiast strome zbocze po lewej stronie sugeruje, że nie musi być w tym zbyt dużo prawdy. Rozkręcona – a co za tym idzie, zupełnie nieprzystosowana – metalowa osłona nie odbiła samochodu, którym jechał ówczesny kierowca Lotus Renault GP wraz z pilotem Jakubem Gerberem. Ona została pochłonięta przez samochód. Gdyby uderzyła odrobinę bardziej w lewą stronę, polski kierowca zginąłby na miejscu.

Tak bardzo jak powrót Kubicy do Formuły 1 przyrównywało się do tego, co uczynił Niki Lauda, tak podobieństwa w ich wypadkach są wręcz przerażające. Kiedy Austriak wypadał z toru na torze Nuerburgring w 1976 roku, tył samochodu zachował się wręcz tak samo niestabilnie jak Skoda Kubicy. Obaj nie odpuścili, szukając kolejnych części sekundy, by zbliżyć się do rywali lub po prostu pokazać, że są lepsi, szybsi. To jest oczywista natura wyścigów, która nie dla każdego bywa zrozumiana.



Rocznica wypadku Kubicy. "Baliśmy się, że dojdzie do najgorszego"

Czytaj też

Wypadek Roberta Kubicy i pierwsze zwycięstwo Lewisa Hamiltona były wydarzeniami, dzięki którym Grand Prix Kanady 2007 będzie na zawsze pamiętnym wyścigiem GP (fot. Getty)

Rocznica wypadku Kubicy. "Baliśmy się, że dojdzie do najgorszego"

Nie żyje legenda Formuły 1. Był jej najstarszym komentatorem

Czytaj też

Murray Walker w trakcie komentowania wyścigu Formuły 1 (fot. Getty)

Nie żyje legenda Formuły 1. Był jej najstarszym komentatorem

Gerber do wypadku powraca rzadko w swoich wspomnieniach. Jak wspominał niegdyś jego syn, Patryk, kierowca-simracer zespołu Williams, w domu Gerberów zdarzeń z Ligurii się nie przywołuje. – To jest odległa sprawa. (…) Wiadomo, co tam się stało. W normalnych okolicznościach powinni obaj wysiąść z tego samochodu i nic się nie powinno im stać – stwierdził na antenie radia Weszło FM.

To dla nich ciężki temat. Nie powiedzą dziś niczego nowego. Wtedy jedynie, na gorąco, dopatrywał się przyczyny w stanie nawierzchni. – Starałem się wydostać z tego samochodu. Zobaczyłem, że bariera przygniotła Roberta. Zatrzymałem następny samochód – tłumaczył były pilot Kubicy. To o niego Robert zapytał w pierwszej kolejności, gdy wybudzono go ze śpiączki farmakologicznej.

***

Idol polskich kibiców potrzebował jednak pomocy. Roberta z samochodu wyciągał człowiek, który nazywał się... Roberto della Morte. Nie trzeba być językowym geniuszem, żeby wiedzieć, co oznacza ostatnie słowo. – To był jeden z tych najbardziej intensywnych dni. Od razu po przyjeździe udaliśmy się na miejsce wypadku – opowiada Maciej Barszczak. – W momencie, w którym przyjechaliśmy, wraku auta już nie było. Było za to bardzo dużo śladów, łącznie z wenflonami, kroplówkami. Roberto opowiadał nam, jak doszło do całego zdarzenia, był jego świadkiem. Polak prosił o wodę, było mu zimno, ale pozostawał spokojny, jak na stan, w którym się znalazł – dodał.

Profesor Igor Rossello, z którym udało się porozmawiać dziesięć lat po wypadku nie ukrywa, że liczył się czas. – Pierwsza informacja, jaką dostałem rano była taka, że zdarzył się wypadek. Powiedziano mi, że transportują do nas Roberta Kubicę. Dodali jeszcze jedną rzecz: nie wiadomo, czy przywiozą go żywego – stwierdził w rozmowie z TVPSPORT.PL Włoch.

Chirurga wezwano do szpitala w Pietra Ligure, aby ratował Polaka. Każda godzina się liczyła. – Gdyby przywieziono go na przykład o jedną za późno, wówczas istotnie Kubicy groziłaby amputacja prawej ręki. Byłaby wręcz pewna – potwierdził profesor. Agencja ANSA wydawała się przesadzać w swoich doniesieniach, ale od smutnego końca naprawdę nie było daleko.



Kubica ze swoim statusem kierowcy Formuły 1 w sposób oczywisty otrzymał najlepszą możliwą opiekę i izolację. Nie przyszedł nikomu do głowy pomysł w stylu przebierającego się za księdza dziennikarza, który próbował odnaleźć w szpitalu w Szwajcarii rannego Michaela Schumachera. Natomiast sytuacja – którą Kubica po latach nieco prostował – z przekazaniem relikwii wówczas bł. Jana Pawła II pozostawiała niesmak. Kubica otrzymał je, ale nie bezpośrednio od kard. Stanisława Dziwisza, tylko od jednego z dziennikarzy, który dodatkowo uzależniał samo przekazanie od tego, czy będzie mógł wejść na oddział, by porozmawiać z kierowcą.

Służba lekarska potrzebowała tymczasem spokoju

Wielogodzinna operacja była pierwszą, którą na drodze do odbudowy samego siebie miał przejść Kubica. W jego przypadku to było wypełnienie kolejnego czteroletniego cyklu. W 2003 roku jego debiut w Formule 3 opóźnił się przez drogową kraksę, w której uczestniczył jako pasażer i połamał rękę w pięciu miejscach. W 2007 roku cały świat patrzył, jak jego bolid rozpada się na kawałki po uderzeniu w betonową ścianę przy nawrocie na kanadyjskim Circuit Gilles Villeneuve. Skończyło się na nadwyrężeniu kostki. A w 2011 roku przejęta społeczność motorsportu liczyła na jakiekolwiek dobre wieści.

Kubica stracił 5 litrów krwi, dokonywano licznych transfuzji. Olbrzymie wsparcie miałem też ze strony anestezjologa. Wiadome było, że w pierwszej kolejności ratujemy życie pacjenta. Dzięki jego pomocy, udało nam się – przypomniał prof. Rossello. To nie była operacja, tylko misja ratunkowa. Kubica znajdował się długimi godzinami pod narkozą, a każdy miał nadzieję, że wytrzyma. Przywrócenie funkcjonowania prawej ręki stało się kolejnym priorytetem.

Dla chirurga liczył się przede wszystkim czas. Kiedy wiedział, że życie uda się uratować, mógł przejść do kolejnych czynności, czyli reimplantacji. – Gdybym uznał, że ręka jest w zbyt złym stanie, operacja potrwałaby nie godziny, ale kilka minut – mówił TVPSPORT.PL, wspominając tamten dzień.

Tyle bowiem zajmuje przeprowadzenie amputacji, a tam mogło dojść nawet do dwupoziomowej. Na stół operacyjny trafił człowiek do odratowania ze stanu bliskiego tragicznemu.

Duża część mediów razem z resztą polskich i włoskich mediów stała przed szpitalem, choć początkowo na terenie budynku jeszcze mogła przebywać. Później wydzielona została przestrzeń do przeprowadzania konferencji prasowych, a oddział, na którym znajdował się kierowca, odosobniono. Ogromne zainteresowanie po raz kolejny potwierdziło to, które nacje najbardziej zawsze pamiętały o Robercie. To był wypadek niemalże u niego w domu – bo zawsze miał takowe dwa. Miał ojczyznę, Polskę oraz Włochy, do których wyjechał w wieku 13 lat.

Nie żyje legenda Formuły 1. Był jej najstarszym komentatorem

Czytaj też

Murray Walker w trakcie komentowania wyścigu Formuły 1 (fot. Getty)

Nie żyje legenda Formuły 1. Był jej najstarszym komentatorem

Szokujące wieści. Szef Red Bulla wysyłał niestosowne zdjęcia?!

Czytaj też

Christian Horner (fot. Getty Images)

Szokujące wieści. Szef Red Bulla wysyłał niestosowne zdjęcia?!

Całą sytuację przeżywała rodzina Kubicy, a także jej znajomy i dziennikarz, Mikołaj Sokół, który był na miejscu prywatnie. Zna kierowcę od 2002 roku.Robert trafił do szpitala w stanie określanym jako krytyczny – wspominał wówczas. Tak jak Rossello, już wtedy zauważał, że każda minuta jest cenna. Lekarz specjalizujący się w chirurgii dłoni najpierw poskładał kość za pomocą metalowych płytek i śrub.

Kiedy w niedzielę wieczorem, 6 lutego Maciej Kurzajewski przemówił do widzów w "Wiadomościach", przekazywał informację, że Kubica nadal jest operowany, natomiast udało się przywrócić krążenie w dłoni oraz ustawili złamane kości. – Teraz trwa walka o mięśnie i ścięgna – wyjaśniał Daniele Morelli, ówczesny menedżer Kubicy. To było zadanie najtrudniejsze, ale lekarze podołali. – Ręka jest ciepła, przywrócono krążenie – ta informacja ze strony prof. Rossello stawała się najważniejsza. Polaka utrzymywano w półśnie, nie do końca kojarzył fakty i to, co stało się na trasie rajdu.



W Pietra Ligure pracuje do dziś Danuta Dygnos, pielęgniarka od 30 lat mieszkająca we Włoszech. Choć czasem zapomina już polskich słów, umiała sobie dokładnie przypomnieć tamte dni sprzed 10 lat. – Od dziennikarzy będących na miejscu dowiedziałam się, że Robert leżał w naszym szpitalu. Dowiadywałam się od koleżanek, co się stało. Dla mnie to było ogromne przeżycie także dlatego, że jestem Polką i chodziło o mojego rodaka – przekonywała w rozmowie z TVPSPORT.PL. – Wiedziałam jednak, że otrzyma dobrą pomoc. Znalazł się na oddziale intensywnej terapii, pytałam oddziałowego, co się działo, jak czuje się Robert. Każdego dnia dowiadywaliśmy się nowych rzeczy. Czasem jednak trudno było się dostać, stał się w jednej chwili najbardziej znanym pacjentem naszego szpitala. Prywatności jednak nie chciałam nadwyrężać – wyjaśniała dalej. Pamiętała także Edytę Witas, ówczesną partnerkę życiową Kubicy, która później w okresie rehabilitacji przejęła rolę swoistego anioła stróża, o czym zresztą do dziś pamięta także polski kierowca. – Bardzo mocno mu pomagała – wspomina pielęgniarka. To między innymi ona sprawiła, że Kubica zaczął poświęcać mnóstwo czasu kolarstwu jako formie aktywności fizycznej oraz dalszej rehabilitacji.

Obecny w szpitalu Flavio Briatore był jednym z ludzi, którzy rozmawiali z Kubicą po tym, jak Polak się przebudził. Opisywał, że charakteru Polaka nic nie było w stanie zmienić. Byłem zaskoczony, w jakim nastroju go zastałem. Pytał mnie, czy mój roczny synek nadal jest tak gruby, jak wcześniej mówił Włoch, który patronował Kubicy w czasach programu juniorskiego Renault, do którego niegdyś należał Polak. Kierowcę odwiedzili też Witalij Pietrow, ówczesny zawodnik Lotus Renault GP, a także jego przyjaciel, Fernando Alonso, dwukrotny mistrz świata F1 (wówczas reprezentujący Ferrari).

W 2009 roku po wypadku, w którym sprężyna uderzyła w kask Felipe Massy, Kubica był jednym z kierowców, którzy nagrali przed kamerami Sky Italia życzenia dla Brazylijczyka. Role się odwróciły. Teraz to Polakowi wysyłano słowa otuchy. Jenson Button mówił, że na pewno spodoba mu się morfina, ale lepiej, żeby nie był pod jej wpływem zbyt długo. Sebastian Vettel żartował, żeby uważał na pieniądze i nie przegrał wszystkich w szpitalu, grając z innymi pacjentami. – Oszczędź trochę na powrót, żebyśmy to my mogli tę kasę wygrać od ciebie – żartował czterokrotny mistrz świata.

Profesor Rossello był pozytywnie nastawiony odnośnie rekonwalescencji Polaka. – Miał ogromną siłę woli, był zmotywowany. Może nie byłem pewien, że uda mu się kiedyś wrócić do samochodu Formuły 1, ale jednak byłem dobrej myśli – mówił po latach.



Szokujące wieści. Szef Red Bulla wysyłał niestosowne zdjęcia?!

Czytaj też

Christian Horner (fot. Getty Images)

Szokujące wieści. Szef Red Bulla wysyłał niestosowne zdjęcia?!

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Czytaj też

Robert Kubica (fot. Getty)

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

***

Przyszła jednak pora na ochłonięcie i analizę tego, dlaczego w ogóle do całej sytuacji doszło lub dojść musiało.

Kiedy pojawia się temat włoskiego rajdu i tego, jak szybko Kubica był zmuszony pójść z życiem na kompromis, ogarnia wszystkich zakłopotanie. Andrzej Borowczyk powiedział, że w życiu Kubicy było za mało osób, które byłyby dla niego autorytetami i miałyby do powiedzenia coś więcej. – Za dużo było czasem wokół niego osób, które tylko czekały na okruchy z pańskiego stołu, tak to ujmę w sposób bardzo brzydki. Brakowało mu kogoś, kto powiedziałby, żeby nie robił danej rzeczy [i potrafił na niego wpłynąć] – stwierdził niegdyś polski komentator.

Jednych drażni podnoszenie argumentu, że Ronde di Andora zrujnowało karierę Kubicy. Inni z kolei wręcz nie mają oporu, by mówić o tym, że Polak przedobrzył i pokazał, że upartość prowadzi do kalectwa. Jak w tym sporze być sędzią sprawiedliwym?

W kwestii tego, czy powinien był to robić niech przemówi historia. Były kierowca McLarena, Juan Pablo Montoya w 2005 roku uszkodził swoje ramię podczas gry tenisowej. Takie było oficjalne wytłumaczenie, choć podejrzewano, że nadal pasjonował się motocrossem i to jest prawdziwa przyczyna. Pauzował przez dwa wyścigi. Były reprezentant Red Bull Racing, wspomniany Mark Webber ze złamanym żebrem podczas jazdy na rowerze jeździł w ostatnich eliminacjach mistrzostw świata F1 w 2010 roku. Michael Schumacher i jego wypadek na nartach w Meribel to również nagromadzenie pechowych czynników, które doprowadziły do smutnej sytuacji.

Kubica stwierdził zaś, że uczyni z rajdów własną szkołę. Uczył się innej wrażliwości, wyczucia kierownicy, a także postępowania z oponami.

To było pragnienie bycia lepszym kierowcą, znalezienia czegoś, czego inni nie mają, poprawienia się. Nie byłem zadowolony z tego, jak byłem dobry. Chciałem więcej – wyjaśniał w 2018 roku.
Nie był pierwszym i ostatnim kierowcą, którego zdrowie ucierpiało w pogoni za prędkością. Ale jednocześnie nie ma też zastępu zawodników, którym na takie rzeczy pozwalają ich zespoły. Zauważał to na łamach "F1 Racing" Nigel Mansell, mistrz świata F1 z 1992 roku. Wprost stwierdzał, że zespoły inwestują w swoich najlepszych kierowców tak wiele, że nie jest rzeczą właściwą zezwalać im na aktywności, które mogą w jednej chwili przerwać dobrze zapowiadającą się karierę.



Nauka bycia lepszym stała się nauką współistnienia w świecie kierowców pełnosprawnych.

Kubica tak opisywał w 2012 roku swoją sytuację Erykowi Mełgwie z TVP Sport w jednej z pierwszych rozmów od czasu wypadku. Polak startował wówczas we włoskich rajdach, spośród których pierwszym był Ronde Gomitolo di Lana. – To były długie miesiące. Wreszcie mogę zasiąść przed kierownicą, wrócić do mojej pasji. Dlaczego rajdy? Z jednej strony są łatwiejsze, także pod względem logistycznym. Wszystko dzieje się szybciej, mniej przewidywalnie, dużo więcej improwizuję. Wybrałem rajdy włoskie jako aktywną część mojej rehabilitacji – wyjaśniał.

Niekwestionowaną i najbardziej oczywistą stroną pozytywną całej sprawy jest po tych wszystkich latach to, że Kubica żyje.

Z drugiej strony, rytm jego życia wyznaczało pokonywanie kolejnych szczebli w Formule 1 i udowadnianie niedowiarkom, że potrafi i jest jednym z najlepszych. Od czasu Ronde di Andora Polak bezpowrotnie utracił szansę na tytuł mistrzowski w Formule 1. Nawet jeśli dziś chce udowodnić, że jest w świetnej formie fizycznej, to przegrywa ze swoją metryką i rubryką "wiek". Przegrywa z nowym układem sił w F1, który zakłada gradacyjne przesuwanie kierowców z programów juniorskich do konkretnych zespołów. Te zespoły są z kolei klientami, a najczęstszą kartą przetargową są jednostki napędowe. A w dodatku nawet Michael Schumacher po trzyletniej przerwie nie był w stanie w słabszym samochodzie Mercedesa zdominować sportu, w którym rządził w Ferrari w latach 2000-2004.

Nie da się dziś powiedzieć, że nad tym rajdem każdy jest w stanie przejść do porządku dziennego. Wszystkie okoliczności są znane, a znaczenie tego dnia sprzed 10 lat jest przeogromne.

Najbardziej bolesne mogło być dla każdego fana Kubicy zdanie, które Clarkson usłyszał jako pierwszy dziennikarz na publicznym audytorium. Otóż sam Kubica miał wątpliwości i nie wiedział, czy chce pojechać w Ronde di Andora. W środę, 3 lutego uzyskał najlepszy czas testów na torze Ricardo Tormo, jadąc nowym samochodem Formuły 1, Renault R31. Było to auto skonstruowane pod jego wytyczne, dla niego – wszystko po to, aby mógł włączyć się do walki o jeszcze lepsze pozycje. Trzy dni później jednak znalazł się we Włoszech. – Organizator do mnie zadzwonił, mówił, że wszystko przygotował. Był zadowolony. I usłyszał ode mnie, że nie chcę jechać. A jednak ostatecznie się to wydarzyło – można było usłyszeć ze strony Kubicy. Chodziło o kwestie transportowe, przemieszczanie się w obliczu testowania nowych bolidów, a także o przeczucie, że zabawa w rajdy może skończyć się wraz z opuszczeniem Renault. Spodziewał się, że nie dostanie szans na starty w WRC, jeśli przykładowo zostanie w 2012 roku kierowcą Ferrari.

Tak czy inaczej, Kubica kusił los.

Między wierszami, ze słów Erica Boulliera, można wyczytać, że godził się na inne aktywności kierowcy, ale daleko mu jest dziś do zadowolenia. Pozwalał ostatecznie swojemu podopiecznemu na coś, co kosztowało go sporo nerwów. – Niewielu ludzi wiedziało, że Robert jedzie w tym rajdzie. Wiedzieliśmy, że testuje rajdowe auto, ale nie o konkretnym rajdzie. O skali wypadku dowiedziałem się na miejscu – sugeruje Francuz. Zapytany o to, czy wierzy, że rajdy pomogły Kubicy stać się lepszym zawodnikiem, mówił, że te umiejętności mogą przydać się kierowcy F1. Przyznawał, że to istotnie może przydać się na przesychającym torze, a w zmiennych warunkach Kubica zawsze spisywał świetnie. – Ale czasem to nie jest dobry pomysł. W tej sytuacji nie był – zasugerował Boullier.

Jakkolwiek można mówić o ogromnym pechu Polaka, im bardziej czas mija, można tylko czuć żal. Jeden wynika z tego, że to się wydarzyło. Drugi, że jednak w tym wypadku chcącego wydarzyła się krzywda.



Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Czytaj też

Robert Kubica (fot. Getty)

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Czytaj też

Robert Kubica (fot. Getty)

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

To nieszczęście sprowadził na siebie sam – jest to gorzka prawda. Pełnym podziwu można za to być, patrząc wstecz, jak próbował powrócić na tory Formuły 1.

W 2013 roku zdobył tytuł mistrzowski w kategorii WRC2. Jest jedynym Polakiem, który wygrywał odcinki specjalne w klasie WRC, ale jednak swoje nazwisko najczęściej widywał na czołówkach tylko w przypadku kolejnych wypadków. Na 33 rajdy w WRC, w jakich startował Kubica, 27,3 procent z nich nie ukończyły się przyjazdem Polaka na metę. Dla porównania, jeżdżący w latach 2010-2011 w najwyższej klasie rajdowej Kimi Raikkonen wystartował w 22 eliminacjach, a nie ukończył ośmiu z nich. W procentowym wskaźniku daje nam to 36,4 procent nieukończonych eliminacji. Upadała zatem niedorzeczna teoria, że jeździ w rajdach po to, aby robić sobie krzywdę.

Raikkonen jest jedynym kierowcą, z którym można porównać Kubicę – obaj startowali w Formule 1, cieszyli się szacunkiem, natomiast postanowili spróbować nowych rzeczy na skutek totalnie odmiennych czynników. Fin robił miejsce w Ferrari Fernando Alonso, a Polak kontynuował swoje kolejne etapy rehabilitacji. Choć ciężko w skali światowej nazywać te wyniki wybitnymi, to jednak szlak w następnym serialu motoryzacyjnym przetarł właśnie Kubica. Na jego konto wpadło 14 wygranych w odcinkach specjalnych, gdzie Raikkonen nawet nie miał czelności zbliżyć się do tego wyniku. Ostatecznie i Fina, i Polaka oglądamy dzisiaj w padoku Formuły 1, a wielu liczy, że może ostatni taniec z wyścigami Grand Prix Kubica odtańczy, wypełniając miejsce po Raikkonenie.

Co zatem wyniknęło dobrego z tego zdarzenia? Nie da się ukryć. Upartość Kubicy jest tym, co wielu do niego zniechęca, ale też innym imponuje. Zdecydowana większość publicznie wypowiada się o Polaku z tak samo wielką estymą, jak w latach 2006-2010. Jeśli wierzyć samemu Polakowi, on również się zmienił. Można w to uwierzyć. Kiedy po raz drugi wkraczał do Formuły 1, był bardziej szczęśliwy. Być może obniżył sobie standard, być może zrozumiał, że nie cofnie czasu i nie zostanie już mistrzem świata w najwyższej kategorii single-seaterów. Wolał cieszyć się z mniejszych rzeczy i pokazywać siebie ze strony, która jest mniej złośliwa. Dziś sam przyznaje, że jest bardziej szczęśliwy. Media społecznościowe w większym stopniu pokazały nam też Roberta Kubicę uśmiechającego się do ludzi.

***

A ludzie, których skupił tamten moment w jednej chwili, w mniejszym lub większym stopniu nie zapominają o wydarzeniach z Ligurii.

Igor Rossello był i jest wybitnym chirurgiem. Nie boi się o to, że będzie tylko pamiętany z racji uratowania Kubicy. Operował przecież też m. in. medalistów olimpijskich. O swoim wybawicielu Polak zresztą pamięta. Zaprosił go w lutym 2020 roku na testy przed sezonem Formuły 1, które odbywały się w Barcelonie. – Na własne oczy widziałem jego umiejętności. To było niesamowite. Towarzyszyło mi uczucie satysfakcji. Widziałem, jak uzyskuje swoją Alfą Romeo najlepszy czas okrążenia w sesji testowej. Spędziliśmy ze sobą trochę czasu. A mnie samemu nie przeszkadza to, że pamiętają o mnie przez wzgląd na niego. Nie boję się tego, że media wobec tego się mną interesują.


Pani Danuta Dygnos, choć nie jest osobą rozeznaną w motorsporcie, wciąż interesuje się przynajmniej losami Roberta. – Jako Polka na obczyźnie, interesuję się tym, co dzieje się w ojczystym kraju. Czytałam o Kubicy, jego starcie w Stanach Zjednoczonych i o problemach w wyścigu – opowiada. Chodziło oczywiście o Rolex 24 at Daytona, w którym Polak startował przed tygodniem. – Jestem pełna podziwu, że przeszedł całą rehabilitację pomyślnie. Nawet będąc we Włoszech, widzę, że Polacy mogą być z niego dumni. Podziwiam jego chęć do walki, a to jest bardzo ważne. Podniósł się, miał w sobie motywację.

Maciej Barszczak był z Robertem, gdy ten wkraczał ponownie do zespołu Williamsa jako kierowca rezerwowy, a później jeździł na wyścigi Grand Prix w sezonie 2019. Jakub Gerber mieszka w Poznaniu i do dziś jest pilotem rajdowym.

A Kubica? Przeszedł od tego czasu 18 operacji. W przywołanym na początku materiale opowiedział, że lata spędzone poza F1 były latami walki, koniecznością akceptacji samego siebie, ale także odreagowania. – Przepłakane noce? Było ich parę. (…) Musiałem się rehabilitować pod kątem psychicznym. Stwierdziłem, że chodzi o pokazanie sobie, że nieważne jest, jak to robisz. Ważne jest, że pokażesz sobie, iż potrafisz nadal to robić – mówił o swoim powrocie do zawodowego ścigania się. Kiedy zrealizował swój cel w 2019 roku, dodatkowo notując w szczęśliwych okolicznościach ostatni punkt dla zespołu Williamsa w dotychczasowej historii, zrozumiał, że pod tym względem było warto. – Stałem się też innym człowiekiem w codziennym życiu. Jestem bardziej czuły. Widzę więcej rzeczy, obok których przeszedłbym dziś obojętnie – wyjaśniał Justynie Szubert-Kotomskiej.

I choć pech i niefortunne wybory prześladowały go w WRC, Formule 1, DTM, a także w WeatherTech SportsCar Championship, to nie zmienia się jedno. Robert Kubica bez swojej upartości nie byłby dziś tu, gdzie jest teraz. I te słowa mają znaczenie negatywne, jak i na wskroś pozytywne. Robert Kubica nie tylko jest niezniszczalny, ale jednocześnie zupełnie niejednoznaczny.



Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Czytaj też

Robert Kubica (fot. Getty)

Kubica w końcu dopnie swego. "To zawsze było w mojej głowie"

Zobacz też
F1: Tsunoda zastąpi Lawsona w Red Bullu
Yuki Tsunoda (fot. Getty Images)

F1: Tsunoda zastąpi Lawsona w Red Bullu

| Motorowe / Formuła 1 
Kolejny wyścig Formuły 1 w Japonii. Sprawdź terminarz weekendu
F1: GP Japonii 2025. Kiedy i o której wyścig na torze Suzuka? [TERMINARZ]

Kolejny wyścig Formuły 1 w Japonii. Sprawdź terminarz weekendu

| Motorowe / Formuła 1 
Kiedy kolejne wyścigi Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025
Terminarz wyścigów F1 na 2025 rok. Kiedy wyścigi Formuły 1? Sprawdź kalendarz

Kiedy kolejne wyścigi Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025

| Motorowe / Formuła 1 
Ścisk w czołówce! Sprawdź klasyfikację po GP Chin
F1: klasyfikacja generalna Formuły 1 w sezonie 2025 [AKTUALIZACJA]

Ścisk w czołówce! Sprawdź klasyfikację po GP Chin

| Motorowe / Formuła 1 
Pierwszy triumf Hamiltona w Ferrari!
Lewis Hamilton (fot. PAP/EPA)

Pierwszy triumf Hamiltona w Ferrari!

| Motorowe / Formuła 1 
Najnowsze
Półfinalistka French Open zmienia... barwy narodowe!
nowe
Półfinalistka French Open zmienia... barwy narodowe!
| Tenis / WTA (kobiety) 
Daria Kasatkina (fot. Getty Images)
Hat-trick... sędziego VAR. Był bohaterem! [WIDEO]
Czerwoną kartkę za ten faul Jacek Małyszek pokazał po trzeciej w tym meczu słusznej interwencji Damiana Sylwestrzaka, sędziego VAR. (fot. TVPSPORT.PL)
polecamy
Hat-trick... sędziego VAR. Był bohaterem! [WIDEO]
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Kto mógłby zastąpić Probierza? Kulesza nie rozwiał wątpliwości
Paulo Bento, Kasper Hjulmand i Jan Urban (fot. Getty).
polecamy
Kto mógłby zastąpić Probierza? Kulesza nie rozwiał wątpliwości
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Były reprezentant o słowach "Lewego": zawodnicy są niezadowoleni
Robert Lewandowski (fot. PAP)
Były reprezentant o słowach "Lewego": zawodnicy są niezadowoleni
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga, 25. kolejka [SKRÓT]
(fot. TVP Sport)
Wisła Kraków – Kotwica Kołobrzeg. Betclic 1 Liga, 25. kolejka [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Kostewycz: jakość Wisły zmieniła mecz [WIDEO]
Volodymyr Kostevych (fot. TVP SPORT)
Kostewycz: jakość Wisły zmieniła mecz [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
35 goli w 105 meczach. Rodzice Tschofeniga mówią, kiedy syn uwierzył w skoki
Rodzice Daniela Tschofeniga
tylko u nas
35 goli w 105 meczach. Rodzice Tschofeniga mówią, kiedy syn uwierzył w skoki
foto1
Michał Chmielewski
Do góry