Przejdź do pełnej wersji artykułu

Menedżer Leona: występ na igrzyskach jego największą ambicją

Wilfredo Leon z prezydentem CEV, Aleksandarem Boriciciem (fot. Getty) Wilfredo Leon z prezydentem CEV, Aleksandarem Boriciciem (fot. Getty)

Po długim oczekiwaniu Wilfredo Leon, pochodzący z Kuby czołowy siatkarz świata, otrzymał zgodę na występy w reprezentacji Polski. O ambicjach zawodnika, związanych z grą w biało-czerwonych barwach, opowiedział jego menedżer Andrzej Grzyb.

"Naj" mistrzostw Europy. Niedoceniony Grozer, niepewny de Giorgi

Bartosz Pilarczyk, SPORT.TVP.PL: Wilfredo Leon będzie mógł zagrać w reprezentacji Polski. Pojawiła się ulga i radość?
Andrzej Grzyb:
O zgodzie NORCECA (Konfederacji Siatkówki Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów – red.) dowiedziałem się już półtora miesiąca temu. Powiem szczerze: nie było wielkiej euforii. Gdyby to stało się wcześniej, to byłaby radość, a tak działaliśmy już ostatkami sił. Istniało bardzo wiele uwarunkowań, które opóźniały ten proces. W końcówce pomógł nam Mirosław Przedpełski (były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej – red.). Ważnym momentem była decyzja, że inny Kubańczyk, Leal, będzie mógł zagrać w reprezentacji Brazylii. Ostatnią przeszkodę pokonaliśmy dzięki pomocy grupy doświadczonych prawników. Udowodnili, że Leon jest pełnoprawnym Polakiem i nie ma przeszkód, by zagrał w reprezentacji Polski.

– Nigdy nie pojawił się moment zwątpienia?
– Nie. Znam doskonale uwarunkowania na Kubie, zarówno tamtejszej federacji, jak i NORCECA. Poza Leonem wyjechało ze mną stamtąd kilkunastu zawodników. Powiedziałem sobie, że to musi się skończyć pozytywnie. W sprawach paszportowo-obywatelskich bardzo pomógł Mirosław Wachowiak, wiceprezes PZPS, chociaż wtedy jeszcze nim nie był. Ten proces normalnie trwa kilka lat, a on poszedł po linii najmniejszego oporu, czyli minimalne terminy, które muszą być spełnione, minimalne sprawdzanie powiązań zawodnika z krajem. Wszystko udało się załatwić w zaledwie cztery miesiące.

– Czy istniała możliwość, by Leon zagrał dla Polski wcześniej? Nie brakowało opinii, że PZPS nie do końca przykładał się do tej sprawy.
– PZPS nie mógł pewnych rzeczy "przeskoczyć". Takie sprawy załatwia się na poziomie politycznym, na przykład przy okazji wizyty polskiej delegacji na Kubie, oczywiście z udziałem kogoś ze związku. W takiej sytuacji musiały porozmawiać osoby z rządu polskiego i kubańskiego. Gdyby odpowiednie rzeczy zostały podpisane, to proces ruszyłby odpowiednio wcześniej. Mogliśmy zyskać 6-8 miesięcy.

– W jaki sposób udało się przekonać kubańską federację? W którym momencie uznali, że nie ma sensu stawiać oporu?
– Lobbował Mirosław Przedpełski i prezydent światowej federacji (Ary Graca – red.). Oni nacisnęli mocniej na wiceprezydenta FIVB, który jednocześnie jest szefem NORCECA. Ten przez wiele lat miał pełnomocnictwo Kuby, żeby w ich imieniu podpisywać dokumenty, zgody itd. Gdy zmarł prezes kubańskiej federacji, którego dobrze znałem, rozmowy się zerwały. Nowy szef przyjął twarde stanowisko w stosunku do NORCECA, twierdząc, że to on będzie teraz załatwiał wszystkie sprawy. FIVB przyparła go do muru, że jeśli się nie zgodzi, to sama wyda zgodę, a federacja kubańska nie dostanie żadnych pieniędzy. Naciski okazały się skuteczne.

Wilfredo Leon (fot. Getty) Wilfredo Leon (fot. Getty)

Gdyby było większe polityczne zaangażowanie, mogliśmy zyskać 6-8 miesięcy.

– Pierwszą imprezą, w której Leon będzie mógł wystąpić w reprezentacji Polski będą mistrzostwa Europy w 2019 roku.
– Liczyliśmy, że uda się jeszcze przyspieszyć ten proces, by mógł zagrać w MŚ 2018, ale prawnicy dali 10 proc. szans. Regulaminy są tak ułożone, że nie dało się tego zrealizować. Moglibyśmy sprawę oddać do sądu arbitrażowego i być może byśmy wygrali, ale mogłoby to źle wpłynąć na polską siatkówkę i na relacje FIVB z PZPS.

– Czy Leon odlicza już dni do debiutu w reprezentacji Polski?
– Wilfredo bardzo chce w końcu zagrać w polskiej kadrze. Jego największą ambicją jest występ w Tokio w 2020 roku. Pamiętajmy, że jeszcze nie miał okazji wystąpić w igrzyskach olimpijskich. W 2012 roku Kubańczycy odpadli w decydującym meczu eliminacyjnym w tie-breaku i był to dla niego cios. Mimo że trzykrotnie wygrał z Zenitem Kazań Ligę Mistrzów, był wybierany najbardziej wartościowym zawodnikiem rozgrywek, to cały czas jest żądny większego sukcesu. Marzy, by zagrać na igrzyskach.

– Czy w jakiś sposób pomógł Ferdinando de Giorgi? Selekcjoner powiedział kiedyś, że bardzo chciałby mieć Wilfredo Leona w kadrze.
– Jakiś czas temu mieliśmy 15-minutową rozmowę w Katowicach. Wcześniej też zwracał się do mnie z pytaniem o Leona, ale nie uczestniczył w tym procesie.

Wilfredo Leon (fot. Getty)

– Czy reprezentacja Polski z Leonem w składzie będzie w stanie osiągać lepsze wyniki? Mistrzostwa Europy obnażyły wiele naszych słabości.
– Tegoroczny zespół był kompletnym nieporozumieniem. De Giorgi chciał się "zabezpieczyć" zawodnikami z klubu, który wcześniej prowadził z sukcesami. Powołanie takich siatkarzy jak Buszek, Konarski czy Wiśniewski to w perspektywie Tokio 2020 pomyłka. Według mnie kadra powinna się opierać na mistrzach świata z 2014 roku, którzy chcą i są w stanie walczyć na najwyższym poziomie, a także na rocznikach 1995 i młodszych. Myślę, że jak wróci Mika, będzie Leon, Szalpuk, Śliwka i Muzaj to w najbliższych ME są duże szanse, by być w czwórce. Mamy bardzo dobre perspektywy, ale musimy wejść na odpowiednią drogę. Podobnie jak ostatnio Rosjanie, którzy zostali mistrzami Europy.

– Czy jest szansa, by Leon zagrał kiedyś w polskiej lidze?
– Chciał zagrać kiedyś w Rzeszowie. Trenował i była możliwość, żeby został zawodnikiem Asseco Resovii. Pieniądze nie grały dla niego roli, chciał 50 proc. tego, co dawali wówczas Rosjanie. Ostatecznie Resovia nie była zainteresowana. Teraz ceny poszły w górę, zawodnik ma bardzo wiele propozycji i są wielokrotnie wyższe od tego, co oferują polskie kluby. Myślę, że nie ma szans, aby do igrzysk w Tokio grał w naszej lidze.

Wilfredo Leon (fot. Getty)

Źródło: sport.tvp.pl
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także