Robert Lewandowski rozpętał kolejną burzę – publicznie skrytykował politykę transferową Bayernu Monachium Na Allianz Arenie zawrzało. – W klubie muszą być ostrożni. Nie mogą zbyt mocno atakować Roberta, bo jest dla nich zbyt ważny – uważa Lars Wallrodt, szef działu piłkarskiego dziennika "Die Welt".
– Bayern powinien przeznaczyć więcej pieniędzy na piłkarzy światowej klasy. Inaczej nie będzie odgrywać istotnej roli wśród wielkich, europejskich klubów. Potrzeba kreatywności, jeśli nadal chce się przyciągać graczy światowej klasy. Jeżeli celem jest pozostanie na szczycie, to trzeba mieć zawodników z jakością – mówił Lewandowski na łamach "Der Spiegel".
Polski napastnik kolejny raz uderzył w działaczy najbardziej utytułowanego klubu Bundesligi. Wcześniej skrytykował letni wyjazd Bayernu do Azji. Wypowiedź z ubiegłego tygodnia była ciosem w najczulszy punkt Bayernu, czyli jego filozofię.
– Ktoś o takiej pozycji jak Lewandowski ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie. Smuci fakt, że wywiad musiał zostać przeprowadzony tak, by ominąć klub. Dział odpowiadający za kontakty z mediami nigdy nie dopuściłby do publikacji takich słów. Zawsze wymagamy, by profesjonaliści byli również odważni. Możemy się spierać co do zasadności słów Roberta, ale w jego wypadku są one zrozumiałe. Chodzi o osobiste ambicje. Jest też druga strona medalu: Bayern wcale nie musi uczestniczyć wyścigu i wydawać sto milionów euro na wzmocnienia. Powinien raczej zadbać o strategię długofalową, co zresztą robi – zauważył Wallrodt.
Będzie kara?
Szef rady nadzorczej FCB, Karl–Heinz Rummenigge zapowiedział, że każdy kto atakuje zawodników, trenera czy cały Bayern, będzie mieć do czynienia właśnie z nim. Taki los ma spotkać Thomasa Muellera, który ostatnio nie szczędził cierpkich słów Carlo Ancelottiemu.
Podobno rozmowę dyscyplinarną z Lewandowskim przeprowadził już dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić. Niewykluczone, że kapitana reprezentacji Polski ominie kara finansowa, bo wywiad miał zostać przeprowadzony podczas zgrupowania kadry.
W tego typu sytuacjach szefostwo Bayernu zazwyczaj sięgało do kieszeni zawodników. Przed ośmioma laty ich politykę transferową źle ocenił Philipp Lahm, za co zapłacił 50 tysięcy euro. Połowę tej kwoty uiścić musiał natomiast Oliver Kahn, który krytykował kolegów i nie zjawił się na fecie mistrzowskiej. Legendarny bramkarz tak opisywał tę sytuację w swojej biografii:
"To będzie coś głośnego pod adresem szefa rady nadzorczej. Rummenigge jest naprawdę przykry. Podczas gdy drużyna, trener i pracownicy bawili się, on doszedł do wniosku, że moja kara będzie najwyższą karą pieniężną w historii Bayernu. Siedzę w fotelu, patrzę prosto i wiem jak to jest spłukać głowę zimną wodą. To nie było przyjemne uczucie, nigdy wcześniej go nie doświadczyłem i chętnie bym go nie poznawał " – wspominał Kahn.
Oczywiście liderem listy wpłat z tytułu kar był Mario Basler. Miał na sumieniu chyba wszystkie grzechy i... raczej nie należał do tych, którzy szybko wyciągają wnioski. Lubił publicznie wypowiadać się na temat taktyki. Zdarzało mu się też przegapić trening, gdy zabawa w klubach nocnych trwała zbyt długo. Jeden z wypadów skończył się bójką. Basler za każdym razem musiał płacić grzywnę albo zostawał zawieszony.
Effenberg radzi: sprzedać Lewandowskiego
Inny niepokorny, Stefan Effenberg, nie ma wątpliwości. – Bayern powinien sprzedać Lewandowskiego. Może odejść do Paris Saint-Germain czy Barcelony. Te kluby robiłyby to, czego się domaga – stwierdził Effenberg.
Zdaniem Manuela Bonke, dziennikarza "Die Tageszeitung", pozbycie się Lewandowskiego byłoby poważnym błędem. – To najlepszy i najważniejszy piłkarz. Każdego można zastąpić, bo da się znaleźć czterech czy pięciu na podobnym poziomie. Napastników brakuje. Bez niego drużyna wpadłaby w spore tarapaty – ocenił Bonke.
– Należy zachować spokój. Otwarta wojna nie przyniesie niczego dobrego. Rummenigge ostro odpowiedział Lewandowskiemu na łamach "Bilda", co moim zdaniem było niepotrzebne i zbyt nieostrożne. Robert jest zbyt istotnym piłkarzem, by wchodzić z nim w konflikt – dodał Wallrodt.
Uzasadnione słowa?
Lewandowski, podpisując kontrakt z Bayernem, doskonale zdawał sobie sprawę, jaka jest filozofia przyszłego pracodawcy. Publiczne krytykowanie działań szefostwa to zwyczajna niesubordynacja. Żaden piłkarz nie może stawiać się wyżej niż klub czy drużyna. Część dziennikarzy odbiera jego ostatnie wywiady jako dopominanie się o transfer. Inni mają go za jedynego, który potrafi uderzyć pięścią w stów.
– To nie były złe słowa, powiedział prawdę. Bayern musi być bardziej kreatywny, ponieważ konkurencja jest aktywna na rynku. Lewandowski niepotrzebnie mówił to wszystko publicznie, ale trudno odmawiać mu prawa do własnej opinii. Wydał wskazówkę, w jakim kierunku powinno się działać, aby odnosić sukcesy. Jemu właśnie na nich zależy. Rummenigge i Hoeness nie mogą teraz dolewać oliwy do ognia. Są ważniejsze sprawy niż kłótnie – nie ma wątpliwości Bonke.
Niewykluczone, że Polak próbuje w ten sposób sprawdzić, jak daleko może przesunąć granicę. Wykorzystuje swoją pozycję bezwzględnie. Równie bezlitosny jest dla bramkarzy w Bundeslidze. Tak zbudował swoją pozycję na boisku, najwyraźniej właśnie zaczął robić to również poza nim.