Stanowi wielką część historii polskiego boksu, a dwie wojny z Riddickiem Bowem rozpalają wyobraźnię fanów nawet po ponad dwóch dekadach. 5 stycznia 1968 roku urodził się Andrzej Gołota, brązowy medalista olimpijski i czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wszechwag. – Zrobił najwięcej dla naszego boksu. Jest najwybitniejszy sportowo, wynikowo i boksersko – ocenia dla SPORT.TVP.PL Zbiginiew Raubo.
Wielka kariera Gołoty rozpoczęła się w 1985 roku od srebrnego medalu mistrzostw świata juniorów. Receptę na uzdolnionego Polaka znalazł dopiero w finale Felix Savon, który potem stał się ikoną tej dyscypliny, stając trzykrotnie na najwyższym stopniu podium igrzysk olimpijskich i zdobywając sześć medali mistrzostw świata seniorów.
Rok później pięściarz pochodzący z Warszawy został najlepszym juniorem w Europie, sięgając po triumf w Kopenhadze. W końcu w 1988 roku podczas igrzysk w Seulu wywalczył brąz w wadze ciężkiej. Początki młokosa między linami wspomina Raubo, były klubowy kolega Gołoty, który po zawieszeniu rękawic na kołku został trenerem współpracującym z amatorami i profesjonalistami.
Nie był złym dzieciakiem, ale podkreślał swoją obecność i ciężko było go nie zauważyć.
– Poznałem Andrzeja na Łazienkowskiej, gdzie zaczynał jako junior pod okiem nieżyjącego trenera Tadeusza Branickiego (zmarł w 1983 roku). Później zajął się nim na dobre i na złe Janusz Gortat i przyszły pierwsze sukcesy – wicemistrzostwo świata juniorów i mistrzostwo Europy juniorów. W półfinale igrzysk olimpijskich spotkała go nieszczęsna kontuzja łuku brwiowego. W innym przypadku nie wiadomo, jak przebiegłaby tamta batalia. Tego się nie da zapomnieć – komentuje. Po chwili dodając, iż potrafił się wyróżniać.
– Od samego początku wiedziałem, że ma nieprzeciętny talent. Inni mówią, że był "wirażką" i rozrabiaką, ale, jak na chłopa mierzącego ponad 190 cm, to była raczej norma. Nie był złym dzieciakiem, ale podkreślał swoją obecność i ciężko było go nie zauważyć – dodał.
Wojny wykraczające poza granice wyobraźni
W 1992 roku Gołota rozpoczął zawodową karierę w Stanach Zjednoczonych. Na pierwszą wielką szansę czekał nieco ponad cztery lata. 11 lipca 1996 roku stanął oko w oko z Riddickiem Bowem. "Big Daddy" był opromieniony drugim zwycięstwem nad Evanderem Holyfieldem. Nieznany szerszej publiczności Polak porwał serca kibiców, tworząc w Madison Square Garden wspaniały spektakl. Walczył jak w transie, nie zapominając o swoich korzeniach - na spodenkach miał biało-czerwoną flagę, a polonusów wprowadzał w stan ekstazy.
W czwartej rundzie bokser z Brooklynu padł na matę ringu po ciosie poniżej pasa. Od tego momentu zaczęły dziać się rzeczy, które będą wspominane przez kolejne dekady. Bowe wpadał w wielkie tarapaty, a jego głowa raz po raz odskakiwała po szybkich ciosach. Uderzenia spadały też poniżej pasa, aż w siódmej rundzie "Andrew" został zdyskwalifikowany za permanentne faule. Na hali rozpoczęła się regularna bitwa pomiędzy kibicami i obozami obu pięściarzy. W ringu znalazło się kilkadziesiąt osób, które atakowały się wzajemnie. Ucierpiał m.in. trener naszego zawodnika Lou Duva, który zasłabł. Obiekt MSG opuszczał na noszach i znalazł się w szpitalu. Jedenaście innych osób również trafiło do gabinetu medycznego.
Rewanż odbył się pięć miesięcy później w Atlantic City i był równie porażający. W drugiej rundzie z deskami ringu zapoznał się Bowe, a w czwartej ten los spotkał Gołotę. Przewinienia i nokdauny raz jeszcze zdeterminowały obraz wojny, jaka zapanowała w Convention Center. Tym razem dyskwalifikacja nastąpiła w dziewiątej odsłonie. Z rozrzewnieniem tamte spektakularne konfrontacje wspomina Izu Ugonoh, polski pięściarz królewskiej dywizji.
– To były kamienie milowe w karierze Gołoty, zdecydowanie. Z chęcią obejrzę po raz kolejny te dwie potyczki, z przyjemnością do nich wrócę. Myślałem o tym, jaki niesamowity talent ma ten człowiek, jaką "czutkę", charakter do walki i umiejętności. Później działy się rzeczy, który były po prostu nieobliczalne, niewytłumaczalne. Nikt z nas tego nie rozumiał i pewnie nie pojmował tego sam Gołota. Ta mieszanka sprawiała, że budził takie niewiarygodne emocje – opowiada Ugonoh. A jakie jest jego pierwsze skojarzenie na temat Gołoty? – Spektakularne walki i boks ze "złotej ery" wagi ciężkiej. Wielki wojownik, "Ostatnia Nadzieja Białych" – to byłoby trafne skojarzenie, zwłaszcza z moich ust – dodał z uśmiechem.
Albert Sosnowski, który sam stanął przed szansą zdobycia mistrzostwa świata wszechwag w potyczce z Witalijem Kliczką w 2010 roku w Gelsenkirchen (porażka przez nokaut w 10. rundzie), zauważa, że przegranymi bojami Gołota zyskał niespotykany rozgłos.
– Bez dwóch zdań, dwie potyczki z Riddickiem Bowem właściwie otworzyły mu wszystkie furtki w Stanach Zjednoczonych. Był wtedy świetnie przygotowany, a rywal miał ogromne nazwisko, był wschodzącą gwiazdą. Miał rządzić długie lata, a okazało się, że Polak w wielkim stylu przeciwstawia się. Z przyjemnością oglądało się taki spektakl, później takich bojów nie było, zwłaszcza gdy nastała era braci Kliczków – skwitował "Dragon".
Gołota do galerii sław
Gołota w latach 1997-2005 czterokrotnie stawał przed szansą zdobycia tytułu mistrza w wadze ciężkiej, który przez część ekspertów określany był mianem najbardziej prestiżowego trofeum w sporcie. Przegrywał z Lennoxem Lewisem i Lamonem Brewsterem w pierwszej rundzie oraz w dyskusyjnych okolicznościach ulegał na punkty Johnowi Ruizowi i remisował z Chrisem Byrdem.
– Wielki polski bokser walczący dla kraju, jednak dość pechowy. Nie miał szczęścia, by sięgnąć po mistrzostwo świata, choć był o krok od tego. Uważam, że powinien choć raz nim zostać – w pojedynkach z Byrdem lub Ruizem – jednak los chciał inaczej. Bez dwóch zdań należy mu się miejsce w polskiej galerii sław boksu – dodaje Sosnowski.
Michalczewski, Adamek i Włodarczyk nie zrobili nic dla Polski w amatorskim boksie, w porównaniu z Andrzejem Gołotą. Jest najwybitniejszy sportowo, wynikowo i boksersko.
Na postawione pytanie "Czy Gołota jest najwybitniejszym polskim pięściarzem zawodowym?", Ugonoh odpowiada: – Na pewno jest w pierwszej trójce najwybitniejszych, obok Dariusza Michalczewskiego i Tomasza Adamka. Wstawałem nad ranem, by oglądać jego pojedynki toczone w Stanach Zjednoczonych. Gołota ma nazwisko znane na całym świecie i myślę, że jest numerem jeden wśród polskich wojowników rozpoznawalnych za Oceanem. W Ameryce liczy się show, które gwarantował.
Zdecydowany w swoim osądzie jest Raubo, który bierze pod uwagę całokształt kariery. – Michalczewski, Adamek i Włodarczyk nie zrobili nic dla Polski w amatorskim boksie, w porównaniu z Gołotą. Jest najwybitniejszy sportowo, wynikowo i boksersko. Powtarzam, Andrzej z tego grona zrobił najwięcej.
Zdrowia i spokoju po "pięćdziesiątce"
Brak tytułu wśród profesjonalistów nie przekreśla sumarycznych osiągnięć 50-latka. – Jak można mówić o wicemistrzu świata, mistrzu Europy i medaliście igrzysk olimpijskich, że jest niespełnionym talentem? W ten sposób obrażalibyśmy medalistę olimpijskiego. Nie można tak mówić. Ta osoba jest spełniona! Chciałbym, byśmy w Polsce w najbliższych latach mieli tak niespełnionych zawodników, jak Gołota – grzmi Raubo.
Jubilat z okazji pięćdziesiątych urodzin odbiera życzenia od młodszych kolegów po fachu. Sosnowski ma nadzieję, że odpowiednio wykorzysta zdobywaną latami rozpoznawalność.
– Przede wszystkim życzę Andrzejowi zdrowia i tego, by był przy polskim boksie, choćby w roli promotora czy menadżera, który ułatwiłby wejście innemu Polakowi w świat amerykańskiego boksu. Tam żyje, ma kontakty i fajnie by było, gdyby tak wielka sława wspomagała rodaków – ocenił.
Ugonoh zaś dodaje, iż po latach morderczych i katorżniczych treningów nadszedł czas na wyciszenie.
– W takim momencie życia życzyłbym mu przede wszystkim spokoju ducha, by nie szarpały nim wewnętrzne rozterki. To co miał w sporcie do zrobienia, wykonał. Wydaje się, że życiowo również jest spełniony. I być może nowej pasji, nawet z dala od boksu? – kończy.
Gołota jako jedyny Polak czterokrotnie próbował wdrapać się na szczyt najcięższej wagi. Po nim swoich okazji nie wykorzystali Sosnowski, Tomasz Adamek, Mariusz Wach, Andrzej Wawrzyk i Artur Szpilka.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.