4 października 1997 roku Andrzej Gołota (28-2) jako pierwszy Polak stanął przed szansą wywalczenia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej w boksie zawodowym. Pojedynek z Lennoksem Lewisem (31-1) przeszedł do historii z zupełnie innych względów – zakończył się po 95 sekundach spektakularnym nokautem, który odbił się szerokim echem.
Mistrzowską szansę Gołota otrzymał wbrew wszelkiej bokserskiej logice. Został wyznaczony do walki jako najwyżej notowany pretendent federacji WBC po tym jak... dwukrotnie przegrał przez dyskwalifikację z Riddickiem Bowe. Polak zdominował byłego mistrza świata w ringu jak żaden pięściarz wcześniej, ale w obu przypadkach pojedynki zakończyły się przed czasem po seriach ciosów poniżej pasa.
Faworytem starcia był Lewis, ale wielu ekspertów dawało Polakowi szanse. Nadziei upatrywano w słabej szczęce mistrza (w 1994 roku nieoczekiwanie znokautował go Oliver McCall) oraz w świetnym wyszkoleniu technicznym pretendenta, które pomogło chwilami ośmieszać w ringu podobnego gabarytowo Bowe'a.
Walka zakończyła się zanim tak naprawdę zdążyła się zacząć. Brytyjczyk zaskoczył Gołotę zmianą stylu – słynął raczej z wolnego wchodzenia w pojedynek i ostrożnego "badania" przeciwnika, jednak tym razem rozpoczął agresywnie. Polak próbował zdominować pojedynek lewym prostym, ale nim zdążył na dobre wyczuć dystans, to znalazł się na deskach – Lewis powalił go serią uderzeń z obu rąk.
Pretendent sprawiał wrażenie... przerażonego. Panicznymi haustami łapał powietrze i zatoczył się po ringu. Sędzia Joe Cortez po chwili wahania dopuścił go do dalszej walki, ale Gołota nie zdołał zadać choćby ciosu i po kolejnej serii Lewisa bezwładnie osunął się w narożniku.
Było za dużo presji. Nie wytrzymałem tego nerwowo.
Kwadrans po zakończeniu pojedynku Polak zasłabł w szatni i został odwieziony karetką do szpitala. Lekarze poinformowali, że otarł się o śmierć – przez pół minuty nie oddychał i nie miał wyczuwalnego pulsu. Uratował go natychmiastowy masaż serca. – Na szczęście to był "tylko" niegroźny obrzęk mózgu – stwierdził Scott Katzman. Doktor zaznaczył, że po serii prześwietleń zawodnik został zwolniony do domu.
Choć pojedynek nie trwał długo, to wzbudził liczne komentarze. "Liczba nokdaunów Gołoty była równa liczbie ciosów, które zadał. Była też równa liczbie jego dyskwalifikacji w dwóch poprzednich walkach" – ironizował "New York Times".
Po kilku dniach na jaw wyszły nowe fakty w sprawie występu Polaka. Został ukarany grzywną w wysokości 5 tysięcy dolarów za przyjęcie zastrzyku lidokainy godzinę przed początkiem pojedynku. Sam zainteresowany twierdził, że mocny lek przeciwbólowy miał pomóc na bolące kolano, ale koniec końców odpowiadał za fatalną kondycję psychiczną w walce z Lewisem.
Sprawa rozstrzygnęła się w sądzie. Gołota pozwał lekarza odpowiedzialnego za zabieg i zażądał... 21 milionów dolarów odszkodowania. Wszystko załatwiono polubownie – pięściarzowi przyznano "tylko" milion. Za sam pojedynek miał zagwarantowane dwa razy tyle – dwa razy mniej niż broniący tytułu Lewis.
W ojczyźnie na występie nie zostawiono suchej nitki. Żartowano, że pojedynek był tak krótki, że mógł zostać pokazany w całości w "Teleexpressie". W słynnym monologu o walce opowiedział satyryk Marcin Daniec. W barwnych słowach oddał nastrój narodowego oczekiwania na wielkie wydarzenie, które ostatecznie... przegapił za sprawą wyjścia do toalety.
W dniu starcia Gołota – Lewis premierę miał także singiel grupy Kazik Na Żywo. Mimo spektakularnej porażki Polaka, utwór "Andrzej Gołota" został jednym z najbardziej znanych w dorobku zespołu. – Piosenka powstała z potrzeby chwili. Nigdy nie planuję tematu, zawsze jest to natchnienie i Andrzej Gołota dał mi je – tłumaczył po latach Kazik Staszewski.
Pięściarz po spektakularnej porażce wrócił serią pięciu zwycięstw z mniej wymagającym przeciwnikami. Dwukrotnie – z Timem Witherspoonem i Quinnem Navarre – mierzył się w ojczyźnie. Jeszcze trzy razy walczył o mistrzowskie tytuły – w 2004 roku zremisował z Chrisem Byrdem i przegrał nieznacznie na punkty z Johnem Ruizem. W 2005 roku kibice przeżyli powtórkę z rozrywki – Gołota został znokautowany w pierwszej rundzie starcia z Lamonem Brewsterem.
Lewis po wygranej z Polakiem poszedł za ciosem i w 1999 roku został ostatnim – jak do tej pory – niekwestionowanym mistrzem świata królewskiej kategorii, pokonując w unifikacyjnej batalii Evandera Holyfielda. Karierę zakończył w 2003 roku zwycięstwem z Witalijem Kliczką.
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart
On this Day 1997, Lennox Lewis takes just 90 seconds to obliterate Andrew Golota in 1 round and retain WBC HW title. pic.twitter.com/XY25t8AcDX
— KO KINGS (@KOKINGS4) 4 października 2016