| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
Sebastian Kaczor to jedyny debiutant w składzie reprezentacji Polski na majowe mecze eliminacji Euro 2026. 23-latek, od lipca zeszłego roku grający we Francji, dostał powołanie od nowego selekcjonera biało-czerwonych Joty Gonzaleza. – Liczyłem, że dostanę się do kadry wcześniej, jeszcze gdy selekcjonerem był Marcin Lijewski. Żałuję, że nie dostałem wtedy szansy, bo nie czułem się słabszy od innych. Nie mam jednak żalu do trenera – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – Gratuluję debiutanckiego powołania do pierwszej reprezentacji. Jak zareagowałeś na to, że jesteś na liście?
Sebastian Kaczor: – Dziękuję. Mówiąc zupełnie szczerze... długo tego wyczekiwałem. Bardzo chciałem dostać się do reprezentacji i ciężko na to pracowałem. Jak zareagowałem? Nie wiem, czy w tamtym momencie była szczęśliwsza ode mnie osoba. Bardzo dużo pracy kosztowało mnie to, żeby dostać powołanie. To nie były tylko treningi i ciężka praca, ale też wyjazd z domu do Francji. Dlatego czuję radość, bo udało mi się osiągnąć pierwszy poziom. Kolejnym będzie udowodnienie selekcjonerowi, że to była słuszna decyzja. A sama reakcja? Nie będę może mówił...
– Była niecenzuralna?
– Tak, ale bardzo szczęśliwa (śmiech).
– Gdzie się dowiedziałeś o powołaniu? Gdzieś w szatni czy wśród znajomych?
– Nie, byłem akurat na mieszkaniu. Jadłem obiad (śmiech).
– Wspomniałeś, że wyczekiwałeś tego powołania. Szukałeś swojego nazwiska w kadrze, gdy przychodziło do poprzednich zgrupowań – czy to w marcu przy okazji meczów z Portugalią czy jeszcze wcześniej w grudniu przed mistrzostwami świata?
– Tak. Liczyłem na powołanie zwłaszcza na początku sezonu, po tym jak przyszedłem do Nimes, ale nie ze względu na to, że przeprowadziłem się do Francji i to ceniona liga, tylko dlatego, że czułem, że dobrze gram i zrobiłem ogromny progres. Te pierwsze miesiące naprawdę miałem dobre – dostałem nagrodę zawodnika miesiąca w drużynie, byłem w siódemce jednej z kolejek ligi francuskiej. To był mój bardzo udany okres.
Po mistrzostwach trener Lijewski w jednym z wywiadów dostał pytanie o obrotowych i o to, dlaczego nie wziął na turniej mnie, Antka Donieckiego czy Wiktora Jankowskiego, na co odpowiedział, że sprawdził Antka i Wiktora i na tamten moment podjął inną decyzję. O mnie jednak nie wspomniał. W żadnym wypadku nie mam pretensji do trenera, nie jest mi też przykro. Rozumiem, że podejmował decyzje, które uznawał za słuszne. Żałowałem jednak, że nie dostałem szansy. Miałem poczucie, że mam za sobą dobry okres i choć nie myślałem o sobie w kontekście gry na mistrzostwach, to liczyłem, że chociaż będę miał okazję do tego, żeby się sprawdzić na tle innych chłopaków na którymś ze zgrupowań.
– Konkurencja na obrocie w reprezentacji była dość duża.
– Bo mamy wielu naprawdę niezłych kołowych. Nie czułem się w tamtym momencie gorszy od niektórych z tych, którzy dostali szansę i liczyłem, że też ją będę miał. Ale nie chcę, by zostało to odebrane jak pretensje do trenera Lijewskiego. Jeszcze raz powtórzę: rozumiem jego decyzję, nie mam żalu. Zacisnąłem zęby i pracowałem dalej.
– Jak z perspektywy prawie roku oceniasz decyzję o wyjeździe do Francji?
– Bardzo dobrze. Początek był trudny, szczególnie, że nie spodziewałem się takiego zderzenia z nowym otoczeniem.
– Co masz na myśli?
– Wylądowałem w nowym miejscu, z dala od domu, gdzie już nie było języka polskiego. Oczywiście się na to pisałem, więc byłem na to w pewien sposób przygotowany, ale mimo wszystko nie spodziewałem się, że aklimatyzacja będzie mi przychodziła z takim trudem. Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałem tak daleko – co najwyżej na drugi koniec Polski, więc początkowo było to pewnego rodzaju wyzwanie. Z czasem wszystko jednak ruszyło. W wejściu do drużyny pomogli mi chłopaki z zespołu. Zaraz po przyjeździe do Nimes siedziałem tu praktycznie cały czas sam, ale gdy już złapaliśmy kontakt, to pokazali mi miasto i gdzie mogę załatwić jakieś najważniejsze sprawy. Dziś mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że nie żałuję decyzji o wyjeździe do Francji. Cieszę się, że spróbowałem czegoś nowego, szczególnie w tak mocnej lidze. Tutaj naprawdę każdy mecz jest o stawkę i między drugą czy trzecią a dziesiątą drużyną w lidze nie ma aż takiej różnicy.
– Poziom rozgrywek też był dla ciebie zaskoczeniem?
– Myślę, że zaskoczeniem było przede wszystkim to jak wyrównana to liga. Jadąc nawet do ostatniej drużyny w tabeli czeka cię ciężkie 60 minut walki o punkty. I też w drugą stronę – my w pierwszej kolejce graliśmy na wyjeździe z PSG i przegraliśmy ten mecz trzema bramkami w samej końcówce. W Polsce jest pod tym względem zupełnie inaczej, bo Kielce czy Płock jadąc do kogoś z dołu tabeli wygrają 15 czy 20 bramkami. Tutaj też zdarzą się mecze, gdzie różnica poziomów między zespołami jest spora, ale mimo wszystko te mecze są bardziej wyrównane. Zawodnicy są tu dobrze wyszkoleni technicznie, sama liga jest bardzo fizyczna, gra się tu szybko. Cieszę się, że mogę to obserwować i się z tym zderzać.
– W Polsce dałeś się poznać przede wszystkim jako obrońca. We Francji, przynajmniej na początku sezonu, sporo grałeś też w ataku. Jak to wygląda teraz?
– Na początku sezonu rzeczywiście grałem dużo, po ponad 30-35 minut na mecz. Później to się zmieniło, tych minut na boisku było mniej. W klubie pomogli mi to jednak zrozumieć. Teraz wiem, że to był etap, gdzie zabrakło mi trochę energii, może też nie udźwignąłem presji. Wiem jednak, że jako młody zawodnik nie dam rady grać cały sezon "na pełnej parze", że te wahania będą się pojawiać, ale też każdy kolejny sezon będzie lepszy. Z perspektywy czasu wiem, że ten czas, gdy grałem mniej nie był stracony. Każdy mecz tutaj uczy mnie bardzo dużo. Podobnie z treningami. Nawet jeśli nie dostaję tyle minut, to staram się zdobywać zaufanie trenera na treningach. Czuję, że ta praca daje owoce.
– W Nimes też grasz na środku obrony? Patrzę w twoje statystyki i widzę sporo przechwytów.
– Tak, dokładnie. Ogólnie gram po równo i w obronie, i w ataku. Może nie rzucam za dużo bramek, ale staram się stawiać sporo zasłon pod kolegów, regularnie daję też karne. W ostatnich meczach nie dostawałem też tylu piłek, co na początku sezonu, ale tak jak mówiłem – to taki etap.
– Patrząc pod kątem reprezentacji twoja uniwersalność i to, że bronisz w centralnym sektorze to duży atut.
– Mam nadzieję, że dopasuję się do systemu nowego selekcjonera.
– Kumple z poprzednich drużyn z Kielc i Zabrza składali już gratulacje?
– Z kilkoma osobami miałem kontakt – choćby z Kacprem Ligarzewskim i Michałem Olejniczakiem. Znamy się jeszcze z czasów w SMS Gdańsk. Cieszę, że spotkam ich na zgrupowaniu reprezentacji. Z Kacprem widziałem się jakiś czas temu, za to Michała nie widziałem dość długo, więc będzie okazja, by trochę porozmawiać.
Następne