Niemcy od lat usiłowali pokazać światu otwartość. W ostatnim czasie atmosfera wokół reprezentacji zgęstniała z powodu... podziału. Ilkay Guendogan i Mesut Oezil nie chcą śpiewać hymnu. Demonstrują tureckie pochodzenie. Tuż przed mundialem wywołali wielką aferę.
Guendogan oraz Oezil wyrażają poparcie dla polityki Recepa Erdogana. Prezydent Turcji przeszło rok temu zapowiedział wojnę ideologiczną z zachodnią Europą. Holendrów nazywał "nazistowskimi niedobitkami", a Niemców oskarżał o brak tolerancji. Konflikt polityczny trwa w najlepsze. Obaj zawodnicy wmieszali się w polityczne przepychanki dość niezręcznym ruchem: wręczyli Erdoganowi swoje koszulki klubowe, ochoczo pozując do zdjęć. Dedykacja na trykotach wzbudziła jeszcze więcej kontrowersji: "dla mojego prezydenta".
– To nie była dobra akcja – podsumował selekcjoner Joachim Loew. Zawodników krytykowali najważniejsi politycy w państwie. Kanclerz Angela Merkel ustami rzecznika poprosiła o wyjaśnienia. Federacja piłkarska zdystansowała się od graczy. Ostro atakowali ich natomiast byli piłkarze...
Cacau, czyli 23–krotny reprezentant Niemiec brazylijskiego pochodzenia określił całe zamieszanie jako "absolutny samobój". – Jeśli kibice ich wygwizdają, Jogi Loew musi zareagować. Powinien ich zmienić i nie dać im szansy do końca mundialu – stwierdził Mario Basler, przed laty napastnik między innymi Bayernu Monachium czy Werderu Brema.
Wściekłość Niemców zaczęła przybierać coraz agresywniejszą formę. Kibice głośno domagali się wyrzucenia Oezila i Guendogana z kadry. Podczas sparingu przeciwko Arabii Saudyjskiej (2:1) fani wygwizdali Guendogana. Pomocnik Manchesteru City przed pierwszym meczem na mundialu raczej nie będzie miał czystej głowy. W sobotę media obiegła wieść o zdewastowaniu samochodu Guendogana. Informację potwierdziła kolońska policja.
Walka o jedność? Z jednej strony Loew potępił zachowanie piłkarzy mających tureckie korzenie. Niemal równocześnie zajął się też gaszeniem pożaru. – Gwizdy nie są nam potrzebne i w niczym nie pomagają – mówił.
Dyrektor sportowy reprezentacji Oliver Bierhoff całą winę zrzucił na media, które w jego opinii miałyby rozpętać burzę z niczego. Słowa te odebrano jako sporych rozmiarów absurd. – Jeżeli DFB przedstawia jakieś wartości, powinna ich wyrzucić! – kontrował Stefan Effenberg, legenda Bundesligi.
Guendogan za pośrednictwem mediów społecznościowych próbował załagodzić sytuację, zapewniając że niemieckie wartości są mu bliskie. – Mam nadzieję, że to nie zakłóci ducha zespołu. Mesut i Ilkay powinni się określić. Zabrakło mi w tym zamieszaniu jasnego stanowiska – żałował mistrz świata sprzed czterech lat, Philipp Lahm.
Mecz z Meksykiem da odpowiedź, czy publika za zachodnim brzegiem Odry zaakceptuje niesfornych piłkarzy. Rodowitym Niemcom coraz trudnej jest utożsamiać się z zespołem Loewa. W 2015 DFB postanowiła przeprowadzić mały zabieg PR-owy. Nazwę "drużyna narodowa" skrócono do samej "drużyny". Słowo "narodowy" zbyt mocno kojarzyło się z nacjonalizmem...
Sportowa szkoda "Afera Erdogana" może mieć wpływ na postawę graczy, których dotychczas uważano za istotnych. Loew nie zamierzał jednak rezygnować z nich za pięć dwunasta. Zwłaszcza, że Oezil od dawna jest jego ulubionym piłkarzem.
Niemieckie media, zapowiadając spotkanie przeciwko Meksykowi, sadzają pomocnika Arsenalu na ławce rezerwowych. Miejsce za napastnikiem zająć miałby Marco Reus. Oczywiście, jeśli nic nie zmieni się w ostatniej chwili. Oezil zdążył wyleczyć kontuzję, a podczas gierek treningowych wyglądał znakomicie.
Przypuszczalny skład reprezentacji Niemiec na mecz z Meksykiem: Neuer – Kimmich, Boateng, Hummels, Hector – Khedira, Kroos – Mueller, Reus, Draxler – Werner
Mateusz Karoń