| Piłka nożna

Trener Rakowa Częstochowa, Marek Papszun: ćwierćfinał z Legią? To dla mnie bardzo łatwy mecz

Radość piłkarzy Rakowa Częstochowa (fot. rksrakow.pl)
Radość piłkarzy Rakowa Częstochowa (fot. rksrakow.pl)
Marcin Nowak

Niepokonana od siedmiu miesięcy. Najlepiej punktująca drużyna z trzech najwyższych lig w kraju. Pewne miejsce lidera tabeli i szansa na zdobycie krajowego pucharu. Nie – nie chodzi o Barcelonę czy Liverpool. Mowa o Rakowie Częstochowa, który w tym sezonie robi furorę na zapleczu Ekstraklasy. Olbrzymia w tym zasługa Marka Papszuna, pierwszego szkoleniowca drużyny. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z trenerem Rakowa specjalnie dla TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Raków Częstochowa w pierwszym meczu rundy wiosennej wygrał z Chrobrym Głogów 1:0 i pozostaje zdecydowanym liderem I ligi. Nie ma drugiej tak skutecznie punktującej drużyny w trzech najwyższych klasach rozgrywkowych w Polsce. Piłkarze z Częstochowy zgromadzili aż 51 punktów w 22 spotkaniach, co daje średnią 2,32 pkt na mecz. Przegrali tylko jedno spotkanie oficjalne w sezonie – na początku sierpnia z Chojniczanką. Dla porównania lider Ekstraklasy – Lechia Gdańsk ma 49 punktów po 23 kolejkach, a więc średnią 2,13 pkt na spotkanie.

Marcin Nowak, TVPSPORT.PL: – Jakim trenerem jest Marek Papszun?
Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa: – Najtrudniej chyba oceniać samego siebie, więc nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie. Na pewno jestem wymagający. To moja pierwsza myśl. Ale to jest związane też z tym, czego wymagam od siebie, czyli na pewno nie mniej niż od innych. To na pewno pojęcie, które mi się pierwsze nasuwa. Myślę, że też pod tym pojęciem kryją się inne. Jeżeli jest się wymagającym, wymaga się od siebie, to trzeba też spełniać inne kryteria. Trzeba się poświęcić tej pracy, a żeby się jej poświęcić – trzeba być pracowitym, bo to jest nierozłączne i się zazębia.

Na pewno jestem też emocjonalny, jeśli chodzi może o te gorsze strony czasami. Bo jeżeli te emocje są duże – w pewnych momentach można stracić kontrolę. Nie jest to dobre. Poziom emocji musi być optymalny. Nie można go przekraczać zbyt bardzo, bo wtedy traci się nad pewnymi rzeczami kontrolę i to nie jest łatwe.

– Czy to prawda, że wzoruje się pan na marszałku Józefie Piłsudskim? Co jest zresztą związane z innym zawodem, któremu się pan oddawał w pewnym momencie na równi z piłką nożną. Ukończył pan historię i uczył tego przedmiotu w szkołach. Moim zdaniem znajomość historii z pewnością pomaga w życiu, ale czy też pomaga w jakiś sposób w trenowaniu?
– Legendy trochę urosły z tą historią o Piłsudskim. Wszystko można wyrwać z kontekstu albo tak zadać pytanie, że interpretacja odpowiedzi może być różna. Choć rzeczywiście coś w tym było.

Natomiast jeśli chodzi o historię, to zawsze trzeba ją odbierać jednakowo, czyli przyczynowo-skutkowo. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Później jest skutkiem tego, co było wcześniej. Życie z tego się składa. Możemy z tego czerpać. To jest bardzo pomocne i uważam, że każdy powinien wiedzieć na czym polega historia. Sama nauka w szkole dat na pamięć nic nie daje, bo dalej nic się nie rozumie z tego, jak to wszystko się działo. Czy w piłce tego typu wiedza się przydaje? Myślę, że częściowo tak, ale nie ma to aż takiego przełożenia. Tak, jak się pyta czasem trenerów na jakim szkoleniowcu się wzorują, zawodników – na jakim piłkarzu. Oczywiście coś małego się czasami wyciągnie.

Teraz raczej mniej, ale czasem korzystałem też z takich zabiegów motywacyjnych. Jak graliśmy bodajże z Puszczą w okolicach 11 listopada w święto 100-lecia niepodległości to coś tam przemyciłem w tym temacie, ale to nie jest jakiś motyw przewodni.

– Jest pan pracowity i wymagający, a jak scharakteryzowałby pan swój zespół? Wychowankiem Rakowa jest w końcu Kuba Błaszczykowski – bardzo pracowity zawodnik, ikona reprezentacji Polski. Czy w klubie widzi pan zawodników obdarzonych podobnymi cechami, którzy w przyszłości mogą osiągnąć podobne sukcesy?
– Są młodzi zawodnicy, którzy mają potencjał. Trudno jednak powiedzieć na jaką skalę. Przecież nawet przykład Kuby Błaszczykowskiego pokazuje, że można nagle przeskoczyć znikąd na wyżyny. Z IV ligi do Ekstraklasy to jest skok olbrzymi. Dzisiaj piłkarze na początku drogi czy też posiadający już jakiś status, mają krótszą trasę do pokonania – z I ligi do Ekstraklasy. I tylko od nich zależy dokąd ta droga ich zaprowadzi.

– Pozostańmy przy zawodnikach Rakowa. Skąd pojawił się pomysł na wyszukiwanie wzmocnień u naszych południowych sąsiadów? Kilku piłkarzy przyjechało do Częstochowy z ligi czeskiej i stanowią mocną stronę drużyny. Jak działa skauting w klubie?
– Na pewno kwestie skautingowe i transferowe to trudne tematy, które mogą poróżnić. Dlatego kierunek, jaki się obiera w tym obszarze jest bardzo ważny – także w kontekście budowania drużyny.

Ściągnęliśmy od naszych południowych sąsiadów kilku piłkarzy. Nawet z niższych lig – drugiej i trzeciej. Także tych – nazwijmy to - południowców jest rzeczywiście sporo. A skąd ten kierunek? Nie traktuję ich tak naprawdę jak obcokrajowców. Bo język, kultura, religia i klimat są podobne. Poza tym my też jesteśmy na południu – Częstochowa jest tak położona. A więc czasem oni mają bliżej do domu niż Polacy pracujący w klubie. Jak ktoś mieszka na Pomorzu, to ma już dłuższą drogę.

A to też jest ważne. Bo rodzina, dzieci... Czasami jak wyjeżdżamy na zgrupowanie, to zawożą rodzinę i przyjeżdżają sami. A wszystko to ma znaczenie w kontekście ich funkcjonowania, dobrego samopoczucia. To jest ważne, bo jak ktoś się dobrze czuje w pracy – to jest w niej aktywniejszy. Tak samo jest z piłkarzami. To jest może trochę bardziej specyficzny zawód, ale funkcjonuje pod tym względem podobnie jak inne.

– Jesteście też klubem, który ma już swojego "Piątka". Do drużyny dołączył Nigeryjczyk Patrick Friday Eze, który ma bardzo ciekawą przeszłość – m.in. występy w Lidze Europy (w tureckim Konyasporze). Transfer mimo wszystko dość egzotyczny i nieoczywisty.
– Ma bogatą przeszłość, występy na wysokim poziomie, choć na pewno potrzebuje trochę czasu na odbudowę, bo ostatnio nie grał. Zobaczymy co z tego będzie. Oceniliśmy, że potencjałem może to być zawodnik na Ekstraklasę i stąd jego transfer.

Dyrektor sportowy Łukasz Piworowicz z działem skautingu odpowiada za monitorowanie też innych różnych rynków. Wyszukują zawodników, których ja oczywiście później też analizuję i oglądam. W ten sposób podejmuję ostateczną decyzję, czy sprowadzić danego piłkarza.

Marek Papszun (fot. rksrakow.pl)
Marek Papszun (fot. rksrakow.pl)

– Skład Rakowa się zmienia, przychodzą nowi piłkarze, ale od kwietnia 2016 roku jedna rzecz pozostaje niezmienna w klubie z Częstochowy. Od prawie trzech lat jest pan nadal szkoleniowcem pierwszej drużyny. Czy spodziewał się pan, że ta przygoda z klubem potrwa tak długo, a wszystko wskazuje na to, że jeszcze dłużej? Myślał pan, że tego rodzaju stabilizacja na takim stanowisku jest możliwa w Polsce? Bo biorąc pod uwagę, ile zmian trenerów zachodzi w klubach Ekstraklasy i I ligi – Raków jest ewenementem.
– To prawda, choć przychodząc do Częstochowy startowałem trochę z innej pozycji. Pracowałem już wcześniej w klubach z tego samego poziomu rozgrywkowego, ale nie oszukujmy się - tu aspiracje były o wiele większe. Michał Świerczewski (właściciel klubu – przyp. red.) miał jasny przekaz, że jego celem jest Ekstraklasa. Taki projekt mi przedstawił. To był zupełnie inny obszar pracy niż w moich poprzednich klubach. Stąd na początku ten kontrakt nie był taki długi.

Najpierw miałem spróbować uratować kończący się sezon (w sezonie 2015/16 Raków zajął piąte miejsce w II lidze) plus w następnym awansować do I ligi. Dopiero potem kontrakt został przedłużony i ta praca jest kontynuowana.

Na pewno nie zakładałem, że tak będzie. Najpierw trzeba było wykonać swoje zadanie, by te rozmowy kontraktowe przeprowadzić. By była wola z drugiej strony. Cieszę się, że to się udało i tak to się wszystko toczy. Idziemy w dobrym kierunku. Dobrze mi się tu pracuje i wierzę, że będzie tak dalej.

– Schlebia panu sytuacja związana z Wisłą Płock? Gdy pojawiły się pogłoski, że ten klub z Ekstraklasy chce pana zatrudnić – Michał Świerczewski na Twitterze napisał, że owszem, może pan odejść, ale jedynie jeśli zainteresowany klub zapłaci Rakowowi co najmniej 30 mln złotych. Miło jest usłyszeć, że tak wysoko ceni pana pracę?
– Na pewno miłe, ale też nie skupiam się na tym. Bo wiadomo, że tu powstało jakieś zamieszanie. To jest zresztą element tego zawodu, że jak są wyniki, efekty tej pracy, to i jest zainteresowanie choćby mediów. Jestem na takie rzeczy przygotowany.

Natomiast wiąże mnie kontrakt z Rakowem i pełną parą poświęcam się temu projektowi. Nie myślę o tym, czy jutro zadzwoni jakiś klub z Ekstraklasy czy ktoś inny. Po prostu robię swoje, a co życie przyniesie – zobaczymy.

Stan futbolu (magazyn), 2.03.2019
get
Stan futbolu (magazyn), 2.03.2019

– A propos tej pracy – Raków od sierpnia zeszłego roku nie przegrał meczu w oficjalnych rozgrywkach. Ma znaczną przewagę nad drugą w tabeli Sandecją na 12. kolejek przed końcem . Do tego dochodzi za chwilę ćwierćfinał Pucharu Polski po wyeliminowaniu z rozgrywek choćby Lecha Poznań w świetnym stylu. Jaka jest recepta na sukces Rakowa w tym sezonie?
Nie ma żadnej recepty. Gdyby to było takie proste to każdy, by z tego korzystał. To jest cały proces, który trzeba przeprowadzić. Budowa struktur w klubie, a więc nie tylko pierwszej drużyny, bo dookoła zespołu też wszystko ma znaczenie.

Na poziomie pierwszej ligi myślę, że dajemy sobie z tym radę. Zrobiliśmy duży skok jeśli chodzi o szeroko pojętą organizację. Jeśli chodzi o mój ogródek, czyli sztab szkoleniowy i medyczny, to dzisiaj na pewno jesteśmy kilka poziomów wyżej i to ma olbrzymie znaczenie. Na dzisiaj to jest 10 osób w sztabie i około 30 zawodników. Bez odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach byłoby nam ciężko ten sukces osiągnąć.

Na pewno jeszcze dużo przed nami i na pewno jeszcze musimy wzmocnić choćby infrastrukturę. Z tym mamy problem. Niektóre działy się dopiero budują. Na to potrzeba czasu. Natomiast wydaje mi się, że właściciel i nowy prezes wykorzystują obecny czas na to, byśmy byli w miarę gotowi na ewentualny awans do Ekstraklasy. Aby nas tam wiele rzeczy nie zaskoczyło. Żebyśmy mieli szansę się tam utrzymać. Żeby te małe rzeczy nie stanęły nam na przeszkodzie. Aby nie zabrakło nam do celu punktu, czy dwóch, o których mogą zadecydować jakieś drobne rzeczy organizacyjne.

Choć oczywiście uprzedzam sytuację, która wcale nie musi się wydarzyć. Ale zakładamy awans i do niego dążymy. I też musimy mieć plan na to, jak my chcemy tam wyglądać, co my chcemy znaczyć i w którym kierunku ma iść ten klub.

– Co wyróżnia Raków Częstochowa? Z pańskiego doświadczenia i obserwacji innych polskich klubów.
Zdecydowanie właściciel. O tym się mało mówi, ale taka jest prawda. Weryfikuje się tak naprawdę zawodników, trenerów. Jesteśmy właściwie poddawani ocenie co tydzień. Co jest oczywiście normalne. Natomiast niespecjalnie są oceniani ci, co zarządzają klubami. Nawet pod względem licencji, pozwoleń, wymogów. Trener musi mieć licencję – musi się szkolić, a tymczasem zarządzający nie muszą mieć takich kompetencji.

My mamy to szczęście, że klubem zarządza przede wszystkim uczciwy i porządny człowiek. Nie mówię już o jego kompetencjach w zarządzaniu, bo one są na wysokim poziomie. Gdyby ich nie miał to nie zarządzałby taką firmą (właściciel Michał Świerczewski prowadzi z sukcesami firmę x-kom – przyp.). Nie doszedłby do tego, co dziś ma. Ale mi chodzi też o te czysto ludzkie wartości. O szacunek do nas wszystkich, do naszej pracy i przede wszystkim docenianie naszych wysiłków. Wiemy, że to nie jest regułą. Nie mówię, że wszędzie jest źle, ale często słyszę o niekompetentnych ludziach, którzy zarządzają klubami i uważam, że generalnie jest to spory problem.

Trening Rakowa Częstochowa (fot. Marcin Nowak)
Trening Rakowa Częstochowa (fot. Marcin Nowak)

– Mecz, na który czekają wszyscy w Częstochowie, to ćwierćfinał Pucharu Polski z Legią Warszawa (13 marca na stadionie Rakowa). Czy jest duża presja związana z tym spotkaniem? Czy pan ją odczuwa, bądź zawodnicy? Czy może już sam awans do ćwierćfinału Pucharu Polski, który można uznać za sukces, tę presję z drużyny ściągnął? Szczególnie, że gracie przeciwko jeszcze aktualnemu mistrzowi Polski?
– Myślę, że na ten mecz nie trzeba nikogo motywować. Myślę o tym meczu jako czymś w rodzaju bonusu, na który zapracowaliśmy, ogrywając m.in. Lecha Poznań. I będziemy go chcieli najzwyczajniej w świecie wygrać.

To jest dla mnie bardzo prosty i łatwy mecz. Presji nie ma na nas żadnej, bo to Legia musi bezwzględnie wygrać. Każdy inny wynik będzie właściwie sensacją. Na około 100 dotychczasowych spotkań Rakowa, jakie prowadziłem, w niewielu meczach nie byliśmy w roli faworyta. Nie będzie więc presji na moim zespole.

Nie zmienia to faktu, że ten mecz oczywiście chcemy wygrać. Drużyna jest dobrze przygotowana. Wierzy w siebie, we wszystko, co zrobiliśmy do tej pory i dlatego myślę, że nie stoimy na straconej pozycji. Aczkolwiek faworyt tego spotkania jest jeden. Tam są piłkarze z trochę innego poziomu. Ale sami piłkarze jeszcze meczu nie wygrali – wygrywa go drużyna.

– Dla pana to też wyjątkowy rywal. Bardzo chciał pan trafić na Legię Warszawa...
– Wcześniej tak. Teraz już nie. Meczów zostało niedużo, więc teraz już chciałem trafić na drużynę, która będzie w bliżej naszego zasięgu od Legii. Bo jednak z tych drużyn, które zostały – na papierze trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy. Przypomnę, że w tej fazie jest jeszcze Puszcza Niepołomice i Odra Opole, z którymi rywalizujemy w I lidze i na pewno te szanse byłyby większe.

Natomiast los przydzielił Legię i trzeba ten mecz dobrze zagrać. Myślę, że też fajnie to wygląda od strony kibicowskiej. Z tego co słyszałem bilety wyprzedały się błyskawicznie, będziemy mieli komplet na trybunach. To jest bardzo ważne dla promocji piłki w Częstochowie, bo gdybyśmy np. wylosowali Puszczę to nie wiem, czy byłoby aż takie zainteresowanie. A myślę, że tym sposobem jesteśmy w stanie także dotrzeć do nowych kibiców i promować klub. Piłka zaczyna tu wracać na najwyższy poziom. Przecież historia futbolu w Częstochowie jest dość bogata. Liczba utalentowanych wychowanków, cztery lata w Ekstraklasie (1994-98 – przyp. red.) to nie jest przecież mało.

– Wrócę jeszcze do ćwierćfinału Pucharu Polski, bo słyszałem, że może to być wyjątkowy mecz dla pana z tego względu, iż jest pan fanem Legii.
– Fanem nie jestem. Jestem trenerem, więc jestem zawodowcem. Fanem byłem kiedyś, bo jestem z Warszawy i od młodych lat jeździłem jako kibic na Legię. Gdy co roku grała w pucharach, byłem na wielu meczach – to prawda. Ale dziś wygląda to inaczej. Tak jak powiedziałem – jestem trenerem od wielu lat, a nie kibicem.

Raków Częstochowa podczas zimowych przygotowań (fot. rksrakow.pl)
Raków Częstochowa podczas zimowych przygotowań (fot. rksrakow.pl)

– A nie ma w panu dodatkowej motywacji, by ograć klub, któremu się kibicowało? Podejrzewam, że - gdy chodził pan na Legię - raczej nie podejrzewał, iż będzie szkoleniowcem drużyny przeciwnej w ćwierćfinale Pucharu Polski.

– Pod tym kątem nie myślę. Raczej patrzę na Legię jako na topową drużynę w Polsce. I tak jak wygraliśmy z Lechem - to teraz przyjdzie nam się zmierzyć z Legią i musimy się do tego dobrze przygotować, żeby nawiązać z nimi równorzędną walkę.

– Za wcześnie jeszcze mówić o awansie, choć Raków ma sporą przewagę nad resztą stawki. Ale jak trener obserwuje spotkania Ekstraklasy i porównuje drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej do Rakowa i reszty I ligi, to co przychodzi na myśl? Raków jeśli awansuje – powinien sobie spokojnie poradzić?
– Trudno porównywać, ale można się opierać na faktach, które miały miejsce czy mają teraz. A więc spojrzeć, co się działo z drużynami z pierwszej ligi zaraz po awansie. W zeszłym sezonie Sandecja awansowała wraz z Górnikiem Zabrze i Górnik był rewelacją rozgrywek – awansował do europejskich pucharów, a Sandecja spadła. Tymczasem to Sandecja zapewniła sobie awans dużo wcześniej, a Górnik dopiero w ostatniej kolejce. Nijak się to miało do tego, co się później działo w Ekstraklasie.

Na dziś mamy Zagłębie Sosnowiec na ostatnim miejscu i to grubo pod kreską plus Miedź, która póki co jest też w grupie spadkowej. Trudno więc jednoznacznie powiedzieć. Każda drużyna jest inna.

Ale widzimy z tych ostatnich dwóch-trzech lat, że więcej drużyn po awansie ma problemy, niż ma tam mocną pozycję. To jednak pokazuje różnicę między Ekstraklasą a I ligą. Zresztą uważam, że jest znaczna różnica między każdą ligą i w tym przypadku nie jest inaczej.

– Czego życzyć Rakowowi w nadchodzących miesiącach poza awansem do Ekstraklasy i jak najlepszą postawą w Pucharze Polski, gdzie Raków był przecież nawet raz finalistą (w 1967 roku)?
– Nie będę oryginalny, bo w tej chwili i chyba zawsze najważniejsze jest zdrowie. Mamy trochę problemów kadrowych związanych z kontuzjami. Bez zdrowia nie możemy nic robić, nie możemy pracować, realizować się i normalnie funkcjonować. A jak będziemy wszyscy zdrowi to myślę, że dalej będziemy szli do przodu i sobie poradzimy.

Zobacz też
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
Jair da Costa (fot. Getty)

Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata

| Piłka nożna 
Szczecinianie z mistrzostwem Polski w wyjątkowym turnieju
Mistrzostwa Polski Dzieci z Domów Dziecka w Piłce Nożnej wygrała drużyna Sternika Szczecin (fot. organizatorzy turnieju)

Szczecinianie z mistrzostwem Polski w wyjątkowym turnieju

| Piłka nożna 
Celtic przypieczętował mistrzostwo. Historyczny tytuł stał się faktem
Piłkarze Celtiku świętują 55. w historii mistrzostwo Szkocji (fot. Getty Images)

Celtic przypieczętował mistrzostwo. Historyczny tytuł stał się faktem

| Piłka nożna 
Beton pęka. Jest nowy szef małopolskiej piłki
Bartosz Ryt nowym szefem MZPN (fot. X)

Beton pęka. Jest nowy szef małopolskiej piłki

| Piłka nożna 
17 godzin między meczami. Sędzia będzie rekordzistą 30. kolejki Ekstraklasy
Tomasz Musiał w poprzedniej kolejce zamiast przygotowywać się do "swojego" meczu w Mielcu, musiał nadrabiać setki kilometrów, żeby popracować jako VAR w Warszawie. W tej kolejce nie wyjdzie na boisko w żadnym meczu szczebla centralnego. (fot. Getty Images)

17 godzin między meczami. Sędzia będzie rekordzistą 30. kolejki Ekstraklasy

| Piłka nożna 
Najnowsze
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
Nie żyje brazylijski piłkarz. Był mistrzem świata
| Piłka nożna 
Jair da Costa (fot. Getty)
Media: Ancelotti dogadany z nowym pracodawcą!
Carlo Ancelotti (fot. Getty)
Media: Ancelotti dogadany z nowym pracodawcą!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Słodko-gorzki jubileusz. "Za rok będę potrzebować biletu"
Thomas Mueller (fot. Getty)
Słodko-gorzki jubileusz. "Za rok będę potrzebować biletu"
| Piłka nożna / Niemcy 
Piłkarzom Realu "odcięło prąd". Trzy czerwone kartki!
Piłkarze Realu kłócący się z sędzią (fot. Getty)
Piłkarzom Realu "odcięło prąd". Trzy czerwone kartki!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Hiszpanie chwalą Szczęsnego. "Zasłużył na pozostanie w bramce"
Wojciech Szczęsny (fot. PAP/EPA)
Hiszpanie chwalą Szczęsnego. "Zasłużył na pozostanie w bramce"
| Piłka nożna / Hiszpania 
Przeszkodzenie Lechowi w mistrzostwie? "Nie czuję dodatkowej motywacji"
Interwencja Macieja Kikolskiego w meczu z Jagiellonią Białystok (fot. PAP).
tylko u nas
Przeszkodzenie Lechowi w mistrzostwie? "Nie czuję dodatkowej motywacji"
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Rozgoryczenie Ancelottiego. "Byliśmy bliżej zwycięstwa"
Carlo Ancelotti poniósł trzecią w tym sezonie porażkę z Barceloną (fot. Getty).
Rozgoryczenie Ancelottiego. "Byliśmy bliżej zwycięstwa"
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry