Pięć lat w Treflu Gdańsk, dziewięć na polskim podwórku. Andrea Anastasi to jeden z najbardziej szanowanych trenerów w PlusLidze. Południowy temperament, świetny warsztat. Ma też pierwiastek, który łączy wiele siatkarskich historii…
Włosi uchodzą za specjalistów. To zabawne, że kiedyś to Polacy uczyli ich siatkówki, a dzisiaj stoją po nich w kolejce. W PlusLidze najlepsze drużyny prowadzą: Włosi Andrea Gardini i Roberto Santilli, Francuz Stephane Antiga oraz Australijczyk, Mark Lebedew. Odchodzi trener ustępującego mistrza kraju, Roberto Piazza, prowadzący siatkarzy PGE Skry Bełchatów.
Nie ma się co obrażać. Przed ponad dekadą, to zagraniczny trener, Raul Lozano, tchnął ducha w reprezentację seniorów. "Mały rycerz" z Argentyny włączył komputer z programem do statystyk, machnął ręką na zblazowanych działaczy i zabrał się do roboty. Kilkanaście miesięcy później przywiózł z Japonii srebrny medal mistrzostw świata. W 2005 roku rozpoczął serię, która trwa do dziś. Odtąd na stołku najważniejszego szkoleniowca w kraju nie zasiadł nikt z polskim paszportem. Bajka skończyła się kolejną, tradycyjną porażką. Letnie igrzyska w Pekinie i ćwierćfinał, po porażce 2:3 z Włochami. Tie-break przegrany 15:17, łzy rozczarowania drużyny, która – jak twierdzili zawodnicy – jechała do Chin po pewną "blachę". A wyszła, figa z makiem.
Bezcenne notatki
– Widzisz Raul. Wygrałem dwie piłki więcej i jestem bohaterem. A tak niewiele brakowało bym znalazł się w piekle – mówił do pokonanego selekcjonera Polaków, trener włoskiej reprezentacji. Był nim Andrea Anastasi. Italia dotarła do półfinału, gdzie odbiła się od Brazylii. Ta w finale przegrała z USA, a Włosi, wrócili do kraju nawet bez brązowego medalu. Z pracą pożegnał się dwa lata później, zrobił sobie kilka miesięcy przerwy. Na początku 2011 roku objął u nas posadę.
Polski wątek w życiu AA, jak skrótowo nazywa się trenera, zaczął się dużo wcześniej. Miał bowiem okazję być w reprezentacji Italii, prowadzonej w latach 80. przez nieżyjącego już Aleksandra Skibę. Teraz to trudne do uwierzenia, by Polak dostał najważniejszą drużynę Italii. A pierwszym autem AA był fiat 126. W Polsce, produkowany z charakterystyczną literką "p", czyli legendarny "maluch". Czy może być coś bardziej polskiego? Może, polonez lub wódka. Tego drugiego, nie można wykluczyć.
Niedługo później, na początku lat 90., zastąpił w trakcie pobytu w Sisley Treviso, Andersa Kristianssona. Szwedzki trener, od 2017 roku w prestiżowym gronie siatkarskiej "Hall of Fame", był jednym z nauczycieli AA. Anastasi miał już mnóstwo notatek, do których zamiłowanie odziedziczył po ojcu. Ten przez wszystkie lata kariery syna, archiwizował i kolekcjonował każdy ślad. Jak na sumiennego pracownika poczty przystało. Zostawiając po sobie piękne, sportowe świadectwo – miłości do talentu i Andrei.
Drugie wejście do rzeki
Początek dekady lat 90., to pierwszy styk z rolą trenera. Kolejna, to już pierwsze podejście do posady… selekcjonera włoskiej reprezentacji seniorów! Szanowany jako zawodnik i coraz bardziej obyty w trenerskim środowisku, dostał wielką szansę w wieku 39 lat. Efekt? Złote medale w Lidze Światowej (1999 i 2000) i mistrzostwach Europy (1999). Podczas igrzysk w Sydney skończyli "tylko" z brązowymi.
AA do pracy z włoską reprezentacją podchodził dwukrotnie. Wyniki igrzysk w Sydney i Pekinie, znamy. Trzecie podejście, w Londynie (2012), zakończyło się po porażce w trzech setach z Rosją. Wtedy Anastasi prowadził reprezentację Polski. Rosjanie zrewanżowali się Włochowi za przegraną kilka lat wcześniej, na swoim terenie, w finale ME. A Anastasi do naszego wschodniego sąsiada przyjechał w 2007 roku, z reprezentacją Hiszpanii.
Hiszpańska siatkówka nie ma wielkich tradycji. Kraj ten kojarzony jest raczej z kopaną albo wrzucaną do kosza. Anastasi, prowadząc Hiszpanów, zaczął od zwycięstwa w Lidze Europejskiej w 2006 roku. Rozgrywki, traktowane raczej jak impreza rodzinna, na której niekoniecznie trzeba siedzieć do końca, nie były poważnym sukcesem. Co innego, mistrzostwa Starego Kontynentu. I to jeszcze w Rosji, gdzie faworyt, wydawał się być jeden. Jubileuszowa, XXV edycja imprezy, szła zgodnie z planem gospodarzy. Do półfinału dostały się reprezentacje Finlandii i Hiszpanii, Rosjanie trafili na Serbów, zatem finał miał być formalnością.
Hiszpanie mieli jednak inny pomysł na 16 września 2007. Wygrana 3:2! Wyciągnęli z 1:2 w setach (czwarta partia wygrana 30:28) i tie-break rozstrzygnięty 16:14 wstrząsnął siatkarskim światem. I choć Hiszpanie niedługo później pogrążyli się w przeciętności, to AA zdobył swoje kolejne złoto, potwierdzając, że zna się na rzeczy. We włoskiej federacji posypano głowę popiołem i poproszono go po raz drugi…
Polska klątwa igrzysk
– Jestem chyba jedyną panną młodą, która czekała pod kościołem na przyjazd przyszłego męża. Tak, przyjechał spóźniony. Kiedyś zapomniał też o naszej rocznicy i nie złożył mi życzeń. Ale on już taki jest, po prostu kochany – mówi Erika Bertelli, żona Andrei.
"Krasnal" (po włosku "Nano"), jak mówi się na "Antka" (to już polski przydomek), ma swój urok. Wydaje się być boiskowym cholerykiem, ale często jest to tylko aktorstwo, dzięki któremu zjednuje sobie ludzi. A zawodnicy wierzą w jego warsztat, niezależnie od tego, jak trudną zaleca im pracę.
– Czasami Andrea bywa nerwusem. Można jednak odnieść wrażenie, że w pełni kontroluje te swoje wybuchy, wręcz sobie na nie pozwalając od czasu do czasu. To jest męska gra, ma do czynienia z dorosłymi facetami. Czasami nie wystarczy, że powie się coś miłego, bądź lekko podniesie głos. Trzeba się mocno wkurzyć, ustalić granice błędu. To też nie jest tak, że trener Anastasi nie potrafi się kontrolować. Takie sytuacje mają jakiś cel, to trochę gra w wydaniu włoskiego trenera – przekonuje grający w Treflu Gdańsk w sezonie 2018/19, Maciej Muzaj.
Anastasi przyjął ofertę Polskiego Związku Piłki Siatkowej i w tym samym, 2011 roku, zdobył trzy medale. Brązowy w Lidze Światowej, w mistrzostwach Europy oraz srebro, podczas Pucharu Świata. Naszych kibiców oczarował dodatkowo złotem Ligi Światowej rok później (2012). Każda impreza kończyła się medalem dla polskich siatkarzy. Co więcej, graczem światowego formatu był Bartosz Kurek, który w pełni wykorzystał wielki potencjał. Akurat ta historia, wyjątkowo lubi się powtarzać.
Polacy przegrali jednak igrzyska w Londynie. Rok 2012, impreza docelowa i ponownie ćwierćfinał okazał się przeszkodą, nie do przeskoczenia. Będąc krajem tradycjonalistów, ten rezultat powtórzyliśmy również 4 lata później, ale wtedy AA reprezentacji już nie prowadził, będąc jednak nadal blisko polskiej siatkówki. W zespole z Gdańska. A smutne pożegnanie z reprezentacją i kilka kolejnych, dotkliwych porażek, odebrało mu magię, w którą kibice wierzyli. Magię "Krasnala" z Poggio Rusco, miejscowości w regionie Lombardii.
Zdrowy powiew jodu
Kiedy powstawał Trefl Gdańsk, w 2005 roku, Anastasi był uważany za jednego z najlepszych w swoim fachu na świecie. Gdańszczanie dwukrotnie przebijali się do PlusLigi, raz spadając szybko na zaplecze, po jednym sezonie. Meteoryt z Trójmiasta powrócił w sezonie 2011/12, czyli akurat w momencie, w którym AA był w Polsce noszony na rękach, jako selekcjoner. Klub z Gdańska odcierpiał swoje, kołysząc się na pograniczu awansu do play-off, a raz ta sztuka nawet się udała. Potrzeba było jednak kogoś z nazwiskiem, kto zagwarantuje modę na siatkówkę w Gdańsku.
ERGO Arena na granicy Gdańska i Sopotu, firma LOTOS oraz Andrea Anastasi. Te trzy argumenty sprawiły, że po pięciu latach pracy Włocha w PlusLidze, nad Bałtykiem można obejrzeć solidny zespół, z historią w Lidze Mistrzów. Symboliczną, Anastasi bowiem dwa podejścia do najważniejszych klubowych rozgrywek kończył, kiedy po drugiej stronie siatki pojawiał się Zenit Kazań. Najmocniejsza drużyna na świecie wielu ostatnich sezonów. Postęp jednak jest widoczny, w 2013 było 1:3 i 0:3, natomiast w 2019, 2:3 i zwycięstwo 3:2, na rosyjskiej ziemi. Do szczęścia zabrakło sukcesu w "złotym secie". Miejsce w najlepszej czwórce i wyeliminowanie Rosjan, byłoby wielką sensacją.
Srebrny i brązowy medal w PlusLidze. Do tego Superpuchar i dwukrotnie, Puchar Polski. Wygrał również najważniejszy mecz, ten o przetrwanie klubu. Anastasi, po zrezygnowaniu ze sponsoringu firmy LOTOS, mocno angażował się w zbiórkę pieniędzy, pozwalającą na start w rozgrywkach "Gdańskich Lwów". Akcja "DoLEWamy do pełna" pozwoliła przetrwać, wypełniając dziurę w budżecie, w którym po odejściu sponsora, brakowało około 4 milionów złotych. O tej sytuacji dobrze pamiętali szefowie Trefla, którzy w szczególny sposób, meczem kibiców z siatkarzami, podziękowali za 5 lat pracy, włoskiemu trenerowi.
– Bardzo dziękujemy Andrei za wszystko, co osiągnął z naszym klubem. To pod jego wodzą karty historii gdańskiej siatkówki zaczęły się wypełniać pucharami i medalami. Wspólnie stworzyliśmy nowe oblicze Trefla Gdańsk, który przez te pięć sezonów stał się ważną marką na siatkarskiej mapie Polski – mówi Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk. – Pamiętajmy też, ilu zawodników rozwinęło się w Gdańsku pod wodzą Andrei – chociażby Damian Schulz, Artur Szalpuk, a w zakończonym przed chwilą sezonie Maciej Muzaj, czy Marcin Janusz. Za to wszystko jesteśmy wdzięczni trenerowi i na pewno będziemy dalej podążać w tych kierunkach rozwoju, które razem wypracowaliśmy. Oczywiście trzymamy kciuki za dalsze sukcesy trenerskie Andrei, a w Gdańsku zawsze będziemy go witać jak w domu – dodaje prezes Gadomski.
Przyszłość w ONICO?
W 2020 roku Anastasi skończy 60 lat. Wiele wskazuje na to, że po pięcioleciu w Gdańsku, przeniesie się do ONICO Warszawa. Kolejny, symboliczny transfer. Włoch zastąpi tam najprawdopodobniej Antigę, który przejmował reprezentację Polski… po Anastasim. Jedno, co jest pewne, to budżet. W Warszawie włoski trener będzie mógł liczyć na to, że klub będzie operował zupełnie innymi, większymi kwotami, aniżeli w Trójmieście.
Niektórzy twierdzą, że Anastasi jest przedstawicielem szkoły Julio Velasco. Argentyńskiego tytana pracy, którego rządy twardej ręki, można porównać do metod wagnerowskich. Velasco to w życiu AA fundament, na którym zbudował dom. Ten, do którego tak bardzo lubi wracać. Od 2011 roku Polska jest dla niego drugą ojczyzną. I wydaje się, że jeśli dostanie kolejne wyzwanie, może temu podołać.
– Siatkówka? To moje życie. Uwierzcie mi, że myślę o tym często – wybór siatkówki był punktem zwrotnym. Niejeden rzuca się i nie wie, co go spotka. Dla mnie wszystko było i jest przepiękne. Zacząłem grać jako chłopak, niemal przez przypadek, ale powoli siatkówka stała się – no właśnie – sensem życia. Siatkówka przejęła kontrolę nad moją codziennością i stała się dla mnie czymś ważnym. Nie zapominam przy niej jednak o najpiękniejszej rzeczy –rodzinie. Tak, jestem człowiekiem szczęśliwym – przekonuje AA w biografii, którą napisał z nim Adelio Pistelli.
0 - 3
ŁKS Commercecon Łódź
0 - 3
KS DevelopRes Rzeszów
0 - 3
PGE Grot Budowlani Łódź
1 - 3
Itas Trentino
1 - 3
Cucine Lube Civitanova
2 - 3
UNI Opole
0 - 3
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
3 - 1
Valsa Group Modena
3 - 1
Allianz Milano
3 - 1
Cisterna Volley
1 - 3
Gas Sales Bluenergy Piacenza
3 - 1
LOTTO Chemik Police
3 - 0
Metalkas Pałac Bydgoszcz
3 - 1
MOYA Radomka Radom
1 - 3
ITA TOOLS STAL Mielec
3 - 1
Mint Vero Volley Monza
15:30
ITA TOOLS STAL Mielec
17:00
#VolleyWrocław
18:30
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
18:00
Allianz Milano
18:30
Cucine Lube Civitanova
16:00
Gas Sales Bluenergy Piacenza
16:00
Sonepar Padova
17:00
Yuasa Battery Grottazzolina
18:30
KS DevelopRes Rzeszów
16:00
Sir Susa Vim Perugia
18:00
Cisterna Volley
14:00
Yuasa Battery Grottazzolina
16:00
Valsa Group Modena
16:00
Itas Trentino
18:30
Cucine Lube Civitanova
18:30
Gas Sales Bluenergy Piacenza
18:30
Sonepar Padova
15:30
Cisterna Volley
18:30
Rana Verona
18:00
Valsa Group Modena
18:30
Sonepar Padova
18:30
Allianz Milano
15:30
Cisterna Volley
15:30
Yuasa Battery Grottazzolina
15:30
Rana Verona
18:00
Halkbank Ankara