| Piłka ręczna / Reprezentacja kobiet
Przed piłkarkami ręcznymi mecze z Serbią w eliminacjach mistrzostw świata 2019 (transmisja w piątek w TVP). Jedną z liderek reprezentacji jest Kinga Achruk, która debiutowała 13 lat temu i dobrze pamięta sukcesy z MŚ 2013 i 2015. Opowiedziała m.in. o szansach na awans, tęsknotą za Patrycją Kulwińską i wymarzonym prezencie na 30. urodziny.
Do spotkań z Serbią (31 maja/6 czerwca) polskie szczypiornistki przygotowywały się na obiektach warszawskiego AWF-u. Podczas treningów panowała trochę inna atmosfera niż w męskiej kadrze – zawodniczkom na rozgrzewce towarzyszyła... muzyka. Wiele z nich ma za sobą męczący sezon w klubach. Kinga Achruk, obok Karoliny Kudłacz najbardziej doświadczona, miała krótki odpoczynek – jej Perła Lublin pożegnała sezon 24 maja, ligowym meczem z Zagłębiem Lubin.
Właśnie regeneracja będzie kluczowym elementem przed pierwszym spotkaniem. Trener Leszek Krowicki podczas treningów skupił się na konkretnych zagrywkach, chociaż nie odpuścił ani minuty z zaplanowanych zajęć. Każdy fragment miał dokładnie rozpisany i zachęcał zawodniczki do... popełniania błędów. "Grajcie szybko! Nie martwcie się, że przytrafi się błąd. Za drugim, trzeci i kolejnym razem będzie lepiej" – mówił, gdy omawiał kolejną zagrywkę.
Czy rzeczywiście reprezentacja Polski zagra w ataku szybko i popełni mniej błędów, okaże się w piątek. Biało-czerwone niechętnie wracają do ostatniego meczu z Serbią, rozegranego w ramach fazy grupowej ME 2018. W Nantes zagrały świetną pierwszą połowę (14:13) i beznadziejną drugą (porażka 26:33), gdy nie wychodziło im kompletnie nic...
Damian Pechman, TVPSPORT.PL: – Między ostatnim meczem w klubie a eliminacjami jest zaledwie kilka dni przerwy. Udało się dojść do siebie?
Kinga Achruk: – Nie ma czasu na regenerację. Nasi fizjoterapeuci dwoją się i troją, żeby nam pomóc. Za nami ciężki i długi sezon, każda z nas boryka się z drobnymi urazami. Z drugiej strony, przyjeżdżając na zgrupowanie, nie myśli się o tym. W głowie są tylko najbliższe mecze, gra z orzełkiem. O motywację się nie martwię.
– Czym mogą was zaskoczyć Serbki?
– Piłka ręczna to taki piękny sport, że zawsze można czymś zaskoczyć rywala. Nawet jeśli obie drużyny dobrze się znają. Serbki są mocnym i utytułowanym zespołem. Dobrze pamiętam półfinał mistrzostw świata 2013 (porażka 18:24 – przyp. red.). W najbliższym meczu nie zagrają jednak Andrea Lekić i Dragana Cvijić – moim zdaniem jedne z ważniejszych zawodniczek. Oczywiście, na każdej pozycji mają utalentowane zmienniczki, więc brak tych dwóch nie oznacza, że będzie łatwiej.
– Nie powtórzy się historia z ostatnich mistrzostw Europy? Zagrałyście wtedy dwie różne połowy...
– To już historia, ja tego nie pamiętam. Jesteśmy innym zespołem, bardziej doświadczonym. Nie chciałabym, żeby taki mecz nam się powtórzył. Mam nadzieję, że zachowamy teraz koncentrację przez 60 minut i wyjdziemy z tej rywalizacji zwycięsko.
– Nie chcesz pamiętać tego meczu, ale czy tak samo podchodzi trener Krowicki?
– Tego nie wiem... Nie mamy wiele czasu ani na przygotowania do pierwszego meczu, ani analizę. Zgrupowanie zaczęło się w poniedziałek, ale tak naprawdę dopiero od wtorku jesteśmy w komplecie.
– Wyobrażasz sobie, że reprezentacji Polski zabraknie na mundialu w Japonii?
– Nie! Wolę o tym w ogóle nie myśleć.
– Od 2013 roku grałyście w każdej mistrzowskiej imprezie. Ostatnio bronicie honoru polskiej piłki ręcznej, bo męskiej kadry zabrakło w ostatnich ME i MŚ.
– To trudny okres dla naszej piłki ręcznej. Jeszcze nie wiemy, jak potoczy się dwumecz z Serbią. Mogę jednak obiecać, że zrobimy wszystko, żeby nie zabrakło nas najbliższym turnieju.
– Nie masz wrażenia, że wciąż żyjemy mistrzostwami świata z 2013 i 2015 roku, gdy zajęłyście 4. miejsce?
– Masz rację. Jeśli chodzi o mnie, to staram się od tego odciąć. To już było i lepiej patrzeć w przyszłość. Mamy teraz inny zespół, który też ma swoje atuty. Jakie? Naszą siłą jest kolektyw i gra zespołowa.
– Założę się, że dałabyś wiele, aby była obok ciebie Patrycja Kulwińska... Nie brakuje ci jej w obecnej reprezentacji?
– Brakuje, brakuje... Nie ujmując nic koleżankom, które grają teraz w kadrze, to Patrycja była dobrym duchem zespołu. Nawet gdy miała gorszy dzień, potrafiła nas rozśmieszyć i poprawić atmosferę. Jej miejsce zajęły inne dziewczyny, ale mi osobiście bardzo jej brakuje. Korzystając z okazji chciałabym ją bardzo pozdrowić.
– Jest szansa, że odżyje jeszcze kiedyś profil "Achruk&Kulwińska – backstage", gdzie umieszczałyście zabawne zdjęcia i filmiki z życia kadry?
– Oj, nie wiem. Na razie Patrycja spełnia się jako matka, więc nie ma na to czasu.
– Jesteś zadowolona z ostatniego sezonu Perły Lublin? Po potrójnej koronie, w pierwszym roku pracy Roberta Lisa, apetyty były większe.
– Nie wiem, co mam odpowiedzieć... Uważam, że o wiele trudniej jest obronić mistrzostwo niż je zdobyć. Oczywiście, tamte trzy korony to było coś ekstra, bo wcześniej wydawało się to nierealne. Co do ostatniego sezonu, to jedyny żal i sportową złość pozostawił Puchar Polski. W półfinale z Zagłębiem zagrałyśmy chyba najgorszy mecz w sezonie. Każda z nas, z ręką na sercu, może to przyznać. Taki jest jednak sport, gratulacje dla Zagłębia, że zdobyło później puchar. Przypomnę tylko, że najważniejsze trofeum, czyli mistrzostwo Polski, zostało w Lublinie.
– Głównym celem była chyba jednak Liga Mistrzyń.
– Turniej kwalifikacyjny był na początku sezonu. Tymczasem w Lublinie zmieniła się połowa składu. Miałyśmy niewiele czasu, żeby się zagrać i poczuć jak zespół. Żeby grać w takim samym tempie, żeby rozumieć się bez mrugnięcia okiem... Trener Lis powtarzał nam, że wszystko przyjdzie z czasem. Udało się to dopiero w okolicach marca.
– Czy Liga Mistrzyń jest w ogóle realna w tym składzie?
– Wierzę, że tak. Klub ma ambicje i możliwości, żeby zagrać w elicie. Bardzo bym sobie życzyła, żeby to się stało już w kolejnym sezonie.
– Lublin to ostatni przystanek w karierze?
– Nie wiem, wolę nie planować. Gdy człowiek coś planuje, to Bóg się śmieje. Dobrze się czuję w Lublinie i chciałabym tam zostać jak najdłużej.
– Wymarzony dom już stoi?
– Na razie jest jeszcze w naszych głowach. Myślę, że powoli, krok po kroku, będziemy to realizować.
– Przed tobą jeszcze kilka lat kariery, ale podobno już wiesz, co będziesz robiła po jej zakończeniu.
– Gdy miałam siedem lat, to już wiedziałam, że będę piłkarką ręczną. Z kolei w trakcie mojej kariery, obserwując z boku, bardzo spodobała mi się praca trenera. Oczywiście nie wiem, czy się sprawdzę i czy przypadkiem na początku się nie wypalę. Chyba taką wymarzoną pracą byłoby prowadzenie grupy młodzieżowej w Szkole Mistrzostwa Sportowego i przekazywanie młodszym dziewczynom wiedzy, którą mam.
– Podobno już nawet masz asystenta?
– ?
– Słyszałem od twojego męża Łukasza, że to jemu wyznaczyłaś taką rolę.
– To się jeszcze okaże. Najpierw musi się bardzo postarać, żeby zostać kiedyś moim asystentem.
– Zdradzisz, jaki był najlepszy prezent, jaki otrzymałaś na 30. urodziny?
– Najlepszy – mam nadzieję – jeszcze przede mną. Poprosiłam męża, żeby zaplanowałaś jakąś podróż. Gdzie? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Ma mnie zaskoczyć.
Następne