| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Tomasz Salski: jesteśmy gotowi też na trudne chwile

Prezes ŁKS Tomasz Salski fetuje powrót do Ekstraklasy (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)
Prezes ŁKS Tomasz Salski fetuje powrót do Ekstraklasy (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Po siedmiu latach przerwy ŁKS wraca do Lotto Ekstraklasy. – Celem i marzeniem jest, aby na oddanie stadionu ŁKS był w europejskich pucharach – mówi prezes łodzian, Tomasz Salski, w rozmowie z TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Brakuje panu czegoś do szczęścia?
Tomasz Salski:
– Wydaje mi się, że jestem szczęśliwy i nie jest to kwestia ostatnich dni związanych z ŁKS-em. Patrzę na to bardziej przez pryzmat życia osobistego – to mi daje więcej satysfakcji i szczęścia. Najważniejsze jest dla mnie rodziny.

– W jednym z wywiadów przyznał pan, że rodzina nieco cierpi na pańskim zaangażowaniu w klub.
– Jestem osobą, która ma sporo zajęć, a klub piłkarski jest jednym z nich, dlatego dzieje się to kosztem resztek wolnego czasu, który wcześniej był poświęcany rodzinie. To nie ulega dyskusji. Sport to również duże huśtawki nastrojów. Staram się zostawiać wszystkie problemy klubowe przy alei Unii, ale nie jest to łatwe i czasem ciągnę je za sobą do domu.

– Piłka jest biznesem trudnym do przewidzenia. Zaczyna się mecz, piłkarze wychodzą na boisko, a prezes traci kontrolę nad tym, co się dzieje.
– Ogólnie sport jest trudny do przewidzenia, ale piłka zdecydowanie się wyróżnia. Spójrzmy na tegoroczne rozstrzygnięcia w Lidze Mistrzów. One pokazują, jak ten sport potrafi zaskakiwać. Jak można w ciągu tygodnia odmienić drużynę. To sprawia, że piłka nożna jest najbardziej popularną dyscypliną na świecie. W żadnym innym sporcie drużynowym czegoś takiego nie ma.

– Ma pan swój sposób na walkę ze stresem?
– Najprostsza rzecz dla mnie to zmęczenie fizyczne, a więc najchętniej gram z kumplami w piłkę lub zakładam dres i idę pobiegać. To najlepsza odskocznia. Od czasu do czasu popracuję w ogrodzie i w ten sposób też się relaksuję.

– Kto był pańskim idolem, gdy był pan młodym piłkarzem?
– Mnie zawsze urzekała gra Franka Rijkaarda. Grał na różnych pozycjach w linii środkowej, był wszechstronny i nie przypominam sobie jego słabych występów – one były dobre albo bardzo dobre. Dla mnie to był zawodnik kompletny na pozycjach na których ja próbowałem grać – od środkowego obrońcy poprzez pomocników. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy grało się innym ustawieniem.

– Jakie były pańskie mocne strony na boisku?
– Chyba ich nie było, skoro nie zrobiłem kariery. Z tamtych czasów pamiętam, że gro chłopaków dużo lepszych ode mnie skończyło grać w piłkę wcześniej. Ale byli i tacy, co byli słabsi, a potem grali w ekstraklasie. To też pokazuje, że piłka to nie tylko talent, ale też trochę szczęścia, praca i upór.

– U pana raczej był pech – w wieku 18 lat uczestniczył pan w poważnym wypadku samochodowym.
– To był wypadek, który zakończył moją przygodę z piłką. Doznałem urazu głowy co przekreśliło dalszą edukację piłkarską. Miałem wtedy niespełna 18 lat.

– Zabrane marzenia. Trudno było się pogodzić?
– To był duży cios, bo wcześniej wszystko było podporządkowane piłce. Na szczęście to był okres osiemnastek, więc dzięki temu łatwiej było wrócić do rzeczywistości.

– Mógł pan oszukać przeznaczenie i zająć się w życiu czymś innym niż rodzinnym biznesem, którym jest prowadzenie domu pogrzebowego?
– Gdy byłem nastolatkiem, to ten biznes rodzinny jeszcze tak nie wyglądał. Szersze wejście w tę branżę to w dużej mierze mój pomysł. Rodzice mieli tartak i produkowali trumny.

– Stąd pomysł, by zajmować się pogrzebami?
– To był naturalny rynek zbytu dla naszej rodzimej produkcji. Kupując przedsiębiorstwo pogrzebowe stworzyliśmy miejsce zbytu dla naszych trumien.

– Biznes funeralny jest chyba bardziej przewidywalny niż sport?
– W podstawach ekonomii, definiując podaż i popyt, często mówi się o trzech rzeczach: chlebie, soli i trumnach – paradoks Giffena. To są te rzeczy, których bez względu na cenę sprzeda się tyle samo. Przypomina o tym wielu profesorów, szczególnie tych starszej daty. Nasza branża jest policzalna. Są statystyki, które mówią, ile osób w stosunku do liczby populacji umiera rocznie. Reszta zależy od tego, jaki masz udział w rynku.

– Bił się pan z myślami, zanim wszedł w ŁKS?
– Ja do tego dorastałem. Na początku znalazłem się w grupie osób, która próbowała reanimować ŁKS na bazie akademii piłkarskiej. Zauważyłem, że brak lidera i rozmycie odpowiedzialności na wiele osób poważnie ogranicza możliwość robienia postępów. Nawet mimo szczerych chęci nas wszystkich. W pewnym momencie dorosłem do tego, by wziąć odpowiedzialność i robię to od trzech lat. Decyzja była bardzo prosta – albo zostaję i biorę odpowiedzialność albo wycofuję się i będę jednym z wielu kibiców ŁKS.

– To wciąga?
– Dziś łatwiej mówić, że wciąga, bo są sukcesy. Ale na pewno są z tyłu głowy przewidywania, że nie zawsze będzie nam sprzyjało szczęście i nie zawsze będziemy mieć sukces sportowy. Na gorsze dni też się trzeba przygotować. Patrzę też przez pryzmat tego, kiedy powiedzieć dość i wycofać się z klubu.

– Co musiałoby się wydarzyć, aby podjął pan taką decyzję? Na dziś jest pan prezesem i współwłaścicielem.
– Tu jest wiele aspektów. Ja lubię coś budować i dziś w ŁKS-ie jesteśmy właśnie na tym etapie. Nie mówię tylko o stadionie, którego budowa – mam nadzieję – ruszy za miesiąc, ale też o tym, co się dzieje wewnątrz klubu. O ile sportowo jesteśmy w Ekstraklasie to organizacyjnie musimy parę rzeczy uzupełnić. Mam nadzieję, że do końca roku to wszystko będzie działać tak, jak to sobie wyobrażamy. W obecnej formule chcemy dotrwać do momentu oddania stadionu, a potem będą zapadać decyzje, które zapewne już wcześniej zostaną przygotowane. Dziś nie chciałbym definiować, co by musiało się wydarzyć, bym odszedł z klubu, bo piłka jest za bardzo nieprzewidywalna. Ale z tyłu głowy mam to, że kiedyś będę musiał powiedzieć dość.

– Wyobraża sobie pan tak, że stadion już stoi, stabilna drużyna gra w Ekstraklasie to wtedy otrzepie pan ręce i powie: Dziękuję?
– Tak, to byłaby duża satysfakcja – zejść ze sceny, zostawiając ŁKS na górze. Sądzę, że każdy o takim wyjściu marzy, ale w piłce różnie bywa.

– W wywiadzie dla Weszło powiedział pan, że w III lidze nie wszystko było czyste. Co pan miał na myśli?
– Dotyczyło to sezonu w którym awansowaliśmy do II ligi. Powiedziałem to bardzo szeroko, bo nikt nikogo za rękę nie złapał, ale w naszym klubie o niektórych meczach mówi się do dziś. Wspominają ten sezon również trenerzy innych drużyn.

– O które mecze chodzi?
– Myślę, że pan doskonale wie. Wolę zostawić coś dla wnikliwych.

– Awansowaliście wtedy dzięki temu, że Finishparkiet, który zakończył sezon na pierwszym miejscu nie otrzymał licencji na II ligę. Mogliście ich wyprzedzić w ostatniej kolejce, ale przegraliście w Warszawie z Ursusem. Dopiero kilka dni później zapadła decyzja, że to wy awansujecie.
– Proces licencyjny zaczyna się w kwietniu i my już wtedy monitorowaliśmy sytuację w Finishparkiecie. W dniu meczu z Ursusem trzeba było dosłać komplet dokumentów, wciąż jednak nie mieliśmy potwierdzenia, że Finishparkiet nie dostanie licencji. Myślę, że każdy kto ma trochę żyłki sportowej chce wygrać na boisku. Tym bardziej, że drużyna była w stanie to zrobić.

To było wielkie święto. Na dwie kolejki przed końcem ŁKS wywalczył awans, a po meczu z Chojniczanką rozpoczęła się wielka feta (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)
To było wielkie święto. Na dwie kolejki przed końcem ŁKS wywalczył awans, a po meczu z Chojniczanką rozpoczęła się wielka feta (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

– Z tego co słyszę udało się panu odciąć od wpływów kibiców, którzy lubią podejmować decyzje.
– Jest to przedstawiane jako coś wrogiego, a w ŁKS mamy normalny dialog. Są lepsze i gorsze momenty, ale obie strony wiedzą, że najważniejsze jest dobro klubu. Dzisiaj nie mam problemu, żeby kibice współdecydowali w aspektach które ich w dużej mierze dotyczą.

– Ale są grupy, które chcą decydować o ważniejszych kwestiach – o trenerach czy transferach.
– W ŁKS takich problemów nie ma. Od kibiców oczekuje sugestii w sprawach stadionu, sprzedaży karnetów czy biletów. W tej materii dialog jest właściwy, ale nie ma możliwości, by ktoś kontraktował zawodników albo miał wpływ na bieżącą działalność.

– Trener Robert Szwarc był nominowany przez kibiców?
– Na pewno miał bardzo duże poparcie kibiców i mój poprzednik wyraził zgodę na ten angaż.

– Nie poszło mu zbyt dobrze. Kibice się sparzyli?
– To już pytanie do nich. Oczywiście, trenera ocenia się przez pryzmat wyników, ale Robert parę rzeczy miał udanych. Po dziś w zespole są Patryk Bryła czy Michał Kołba, a to on był orędownikiem sprowadzenia ich do ŁKS.

– Nie boi się pan podejmowania niepopularnych decyzji jak choćby zwolnienie Wojciecha Robaszka po awansie do I ligi.
– Dorastałem do tej decyzji, ale ona była w mojej głowie już wcześniej. Chciałem postawić na nowego trenera bez względu na to, czy awansujemy czy nie. Nie chodziło o kwestie związane z warsztatem czy prowadzeniem drużyny. Szukałem trenera, który będzie mieć wpływ na pracę akademii. Takiego, który będzie mógł edukować młodych trenerów akademii. Charyzma i wiedza Wojtka są bardzo duże ale zaważyło moje wyobrażenie szerszej współpracy.

– Kazimierz Moskal nie był waszym pierwszym wyborem. Na pierwszym miejscu był Wojciech Stawowy, rozmawialiście też z Radosławem Mroczkowskim.
– Z tej dwójki był tylko temat trenera Stawowego. Rozmawialiśmy i sondowaliśmy. Musimy pamiętać, że szukaliśmy trenera od kwietnia, a trener Moskal do końca czerwca był związany kontraktem w Sandecji. Nie było jasne, co się wydarzy w Sandecji w najbliższym czasie. Nasz dyrektor sportowy Krzysiek Przytuła zna się z trenerem Moskalem więc nie było problemu z rozmowami. Zapewniam za to, że nie było konkretnych negocjacji z trenerem Mroczkowskim. Spotkałem się z nim, rozmawialiśmy o piłce, ale nie doszło do złożenia propozycji, nie mówiliśmy o kwotach, wizji klubu czy drużyny. To był rodzaj sondy i skończyło się na jednym miłym spotkaniu.

– Wytrzyma pan ciśnienie po kilku porażkach w Ekstraklasie i nie zwolni trenera Moskala?
– Dziś, z pełną odpowiedzialnością, mogę powiedzieć, że tak (śmiech). Na dziś to wróżenie z fusów. My patrzymy na trenerów trochę inaczej. Podstawową rzeczą jest warsztat. W jaki sposób przebiega okres przygotowawczy, a potem mikrocykl tygodniowy. Ja staram się bywać na treningach, Krzysiek jest praktycznie na każdym. Ocena jest wysoka. Jeśli widzimy, że praca odpowiednio przebiega, a potem przychodzi do meczu i czegoś brakuje to trudno obarczać tym trenera. Być może brakuje mu jakości w drużynie i to jest nasz problem, bo daliśmy trenerowi taki materiał a nie inny.

– We wrześniu może pan już nie mieć tyle cierpliwości.
– Zakłada pan pesymistyczny scenariusz. Jesteśmy na niego przygotowani, ale podchodzimy do tego ze spokojem. Umowa trenera Moskala obowiązywała jeszcze przez rok, a ja sam zaproponowałem jej przedłużenie, choć nie byliśmy jeszcze pewni awansu. Trener na to przystał. Jest nić porozumienia jeśli chodzi o wizję budowy drużyny, klubu i to jaki ten ŁKS ma być na boisku.

– Wiem, że to tylko Ekstraklasa, ale wasz skład nie powala na łopatki. Nie boicie się zderzenia ze ścianą?
– Nie. Który zawodnik z Ekstraklasy zszedł do niższej ligi i zrobił tam furorę? Fakt, w Ekstraklasie są zawodnicy, którzy prezentują dużo wyższy poziom, ale ważny jest też sposób gry, to jak piłkarz czuje się w danej drużynie. Jest mnóstwo zmiennych. Nie mamy obaw. Chcemy pozyskać pięciu zawodników z czego liczymy, że trzech będzie grać w pierwszej jedenastce. To są ogniwa o których myślał trener Moskal.

– Macie dość młody skład, średnia wieku jest niska szczególnie w defensywie. Pozyskacie teraz kilku bardziej doświadczonych piłkarzy?
– Jest Piona na boisku (Łukasz Piątek – przyp. MM), a to zawodnik odpowiedzialny i doświadczony. Wśród nowych twarzy będzie jeden doświadczony gracz. W Polsce często doświadczenie myli się z wiekiem. Nie patrzy się na piłkarza przez pryzmat tego, gdzie grał, w jakich klubach, jak regularnie itd. Nie oszukujmy się – gdyby nie Pro Junior System to w dwóch najwyższych ligach młodzi zawodnicy by nie grali w ogóle. A jak widać, niektórzy z nich nie grają tylko ze względu na wymogi, a podnoszą jakość lig.

– A czasem bywa i tak, że ktoś wstawia nieprzygotowaną młodzież byleby tylko skosić kilka punktów w tej klasyfikacji.
– Nie chcę się wypowiadać na temat trenera Kotasa.

– Panu się podoba ten system?
– Dobrze jest, jeśli trener nie patrzy na PESEL. Kiedy nie gra jednym młodym zawodnikiem, bo akurat tylu jest wymaganych. Każdy piłkarz popełnia błędy, bez względu na wiek i doświadczenie. Weźmy przykład Janka Sobocińskiego. Jesienią popełnił sporo błędów i wielu trenerów odesłałoby go na ławkę. A on na wiosnę praktycznie wszystkie mecze zagrał bezbłędnie. Trener zainwestował w tego młodego człowieka i opłaciło się.

– Często trenerzy przestają stawiać na młodzież, gdy zaczyna brakować im punktów.
– Ale to nie jest kwestia doświadczonych piłkarzy. Każdy zespół to mieszanka piłkarzy o różnej charakterystyce. Tak samo jest jeśli chodzi o wiek. Nie chodzi o to, by grać ośmioma bardzo młodymi zawodnikami, trzeba to odpowiednio pomieszać, każdą formację wspomóc bardziej doświadczonym piłkarzem. Jeśli trener ma do dyspozycji zawodników, którzy różnią się o 5 – 10 procent to powinien się dobrze zastanowić, czy nie lepiej postawić na młodszego. OK, "stary" da mu wynik tu i teraz, ale za pół roku to młody może być lepszy. Inna sprawa to rotacje na ławce trenerskiej. Szkoleniowcy nie zawsze inwestują w młodych ludzi, bo często tracą pracę nim doczekają efektów stawiania na młodzież. Rotacje na ławce trenerskiej są w Polsce chyba zbyt częste i niekiedy zupełnie niepotrzebne.

– W ŁKS – w drodze do Ekstraklasy – też dokonano wielu zmian.
– Odkąd ja o tym decyduję Kazimierz Moskal jest trzecim trenerem. Przeciętna długość pracy wynosi więc około roku.

– Powiedział pan, że żaden zawodnik ŁKS nie jest na sprzedaż. Odbieram to jako żart.
– Chodziło mi o to okienko i miałem na myśli przede wszystkim Daniego Ramireza i Janka Sobocińskiego. Dla nich transfer w tym okienku, a dla Janka szczególnie, nie byłby dobrym ruchem. Nie wiadomo jeszcze, jakim będzie zawodnikiem w Ekstraklasie, a tylko przez ten pryzmat będzie można patrzeć na jego dalszą karierę.

– A może po mistrzostwach świata U20 będzie najlepszy moment na sprzedaż?
– Pamiętajmy, że Janek jest naszym wychowankiem. Oczywiście, my jak każdy klub chcemy zarabiać, ale dziś – jeśli miałbym mu doradzić i być fair wobec niego – musiałbym mu powiedzieć, że transfer teraz to przynajmniej o rok za szybko.

Gdy w 2012 ŁKS spadał z Ekstraklasy formalnie trenerem był Andrzej Pyrdoł, ale decyzje podejmował Piotr Świerczewski (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)
Gdy w 2012 ŁKS spadał z Ekstraklasy formalnie trenerem był Andrzej Pyrdoł, ale decyzje podejmował Piotr Świerczewski (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

– Zrozumie?
– Mam nadzieję, że tak. OK, może gdzieś podpisze lukratywny kontrakt. Posiedzi rok, dwa lata na ławce i co dalej? Gdyby został, mógłby później podpisać kontrakt, który dałby mu dużo wyższe profity i większe możliwości.

– Wchodzicie do Ekstraklasy, gdzie najwyższy budżet to 170 mln zł (Legia), za to tytuł zdobył Piast dysponujący 25 milionami. Gdzie wy się ulokujecie?
– Bliżej Piasta. Robiliśmy już pewne przymiarki. We wniosku licencyjnym napisaliśmy tylko o pewnych liczbach, a od tego czasu podpisaliśmy już następne umowy. Jeśli kolejne rozmowy się powiodą nasz budżet będzie oscylował w granicach 18-20 milionów. To są tylko pieniądze, które możemy wydać, nie liczę tu choćby barterów. Biorąc pod uwagę naszą infrastrukturę, wydaje mi się, że to dobry wynik. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że spółka ma trzech akcjonariuszy. Jeśli trzeba będzie, zrobimy walne i dofinansujemy spółkę. W poprzednim sezonie nasz budżet wynosił około 7 mln zł.

– Rozmowy ze sponsorami są trudne, bo nie macie stadionu?
– Tak, ale dziś są łatwiejsze, bo jesteśmy w Ekstraklasie. Do tej pory czekaliśmy na spełnienie dwóch warunków – stadion i Ekstraklasa. Dziś już rozmawia się inaczej, ale i my jesteśmy w innej sytuacji.

– Do czego mają doprowadzić te rozmowy z inwestorami? Do wzmocnienia czy sprzedaży spółki?
– W pierwszej fazie chodzi o wzmocnienie kapitałowe, a nie o sprzedaż. Inwestorzy nie są zainteresowani, by przejąć cały pakiet. Jest pewna droga pokazująca jak to miałoby wyglądać, ale dziś rozmawiamy tylko o doinwestowaniu. Teraz te rozmowy nabierają przyspieszania, bo wszyscy czekaliśmy aż zostanie podpisana umowa na budowę stadionu, co ma nastąpić lada dzień.

– Niedawno spotkał się pan z Marianem Ziburske, który raz na jakiś czas pojawia się w różnych klubach Ekstraklasy, ale na razie nie dał się skusić na inwestycje.
– Mam z nim prywatne kontakty i wiem, że był w wielu klubach. Raz gościłem w jego loży na Bayerze Leverkusen, bo był sponsorem tego klubu. Rozmawialiśmy o ŁKS, ale za daleka droga, by cokolwiek zgłębiać.

– Na razie macie tylko jedną trybunę. Jaki jest harmonogram budowy reszty stadionu?
– W procedurze przetargowej mowa o 36 miesiącach. Po rozmowach z właścicielem firmy wiem, że zrobi wszystko, aby maksymalnie przyspieszyć prace budowlane z uwagi na galopujące ceny materiałów. Pierwsze prace, gdzie jest wymagane dużo materiałów – beton, stal – będzie chciał zrobić jak najszybciej. Z rozmów które toczyliśmy wynika, że realne jest skrócenie tego do 2,5 roku, a może uda się i jeszcze trochę szybciej.

– Trzeba zrobić wszystko, by ŁKS był wówczas jeszcze w Ekstraklasie.
– Trzeba zrobić wszystko, żeby ŁKS na oddanie stadionu był wyżej.

– Co pan ma na myśli?
– Żeby był w europejskich pucharach (śmiech). Należy mieć marzenia ale i założenia. Do Ekstraklasy podchodzimy z dużą powagą i szacunkiem dla przeciwników, ale bez wielkiego respektu.

– Wysoko wieszacie sobie poprzeczkę.
– Chcemy grać w tej ekstraklasie, to jest dla nas kluczowe. Nie chcemy tam wejść tylko po to, by walczyć o utrzymanie.

– Odmienił się ten ŁKS. Pamiętam jak wyglądał, gdy spadał w 2012. Straszący stadion na który wchodziło się przez zniszczoną salę gimnastyczną.
– Trenowałem w tej sali. Zawsze w tym samym miejscu kapała woda. Sporo nóg tam zostało skręconych. Sektor A to była koszykówka, siatkówka. Sektor B to przede wszystkim piłka nożna. Sektor C to różne dodatkowe zajęcia, a jeszcze za sektorem C była taka mata dla zapaśników i siłownia obok.

– Świetne obiekty, ale świetność miały dawno za sobą.
– Gościliśmy niedawno prezesa Zbigniewa Bońka i pana Janusza Basałaja. Opowiadali o meczu z Monaco. Trener gości Jean Tigana stwierdził przed meczem, że to fajny obiekt i wystarczyłoby go wyremontować. "Stary, ale on już jest po remoncie" - usłyszał w odpowiedzi.

– Spadek ŁKS kojarzy mi się z dużymi nazwiskami. Świerczewski, Saganowski, Łobodziński, Iwański… Z boku wyglądało to na wysysanie tego klubu do cna.
– Przeżywałem to jak zwykły kibic, nie znałem wówczas warunków panujących w środku. Pamiętam tylko, że dyrektorem sportowym był wówczas Tomasz Wieszczycki i to on decydował o kształcie drużyny, jednak żebym to mógł ocenić, musiałbym znać szczegóły. Miejmy nadzieję, że takich sytuacji przy Al. Unii Lubelskiej 2 już nigdy nie będzie. Tamta sytuacja pokazuje, że prowadzenia klubu sportowego, jak do każdego innego projektu, kluczem są odpowiednio dobrani współpracownicy.

"Okiem redakcji". Przed finałem Ligi Mistrzów
fot. TVP
"Okiem redakcji". Przed finałem Ligi Mistrzów

Zobacz też
Superpuchar Polski już dziś. O której mecz Jagiellonia – Wisła Kraków?
Piłkarze Jagiellonii Białystok (fot. Getty Images)

Superpuchar Polski już dziś. O której mecz Jagiellonia – Wisła Kraków?

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Stanowczy głos ws. Lecha. "Połowa zespołu się nie nadaje"
Bartosz Salamon i Alex Douglas (fot. Getty Images)
tylko u nas

Stanowczy głos ws. Lecha. "Połowa zespołu się nie nadaje"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kibice Jagi bojkotują Superpuchar. "Rozczarowany prezesem PZPN"
Fot Getty Images

Kibice Jagi bojkotują Superpuchar. "Rozczarowany prezesem PZPN"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
PKO BP Ekstraklasa: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]
PKO BP Ekstraklasa 2024/25: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]

PKO BP Ekstraklasa: oglądaj transmisje w TVP Sport! [ZAPOWIEDŹ]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
wyniki
terminarz
tabela
wyniki
31 marca 2025
30 marca 2025
29 marca 2025
28 marca 2025
terminarz
04 kwietnia 2025
05 kwietnia 2025
06 kwietnia 2025
07 kwietnia 2025
tabela
PKO BP Ekstraklasa
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
3
26
24
50
4
26
13
44
5
26
13
41
6
26
7
41
7
26
6
40
8
26
-6
39
9
26
3
36
10
26
-3
34
11
26
-2
33
12
26
-9
33
13
26
-9
33
15
26
-17
24
16
26
-15
23
17
26
-19
23
18
26
-12
21
Rozwiń
Najnowsze
Mourinho uderzył trenera rywali! Kolejny skandal [WIDEO]
Mourinho uderzył trenera rywali! Kolejny skandal [WIDEO]
| Piłka nożna / Inne ligi 
Jose Mourinho i zamieszanie po meczu (fot. Getty/X)
El Clasico w finale Pucharu Króla! Kiedy oglądać mecz w TVP?
El Clasico w finale Pucharu Króla! Kiedy oglądać Barcelona – Real? (fot. Getty)
nowe
El Clasico w finale Pucharu Króla! Kiedy oglądać mecz w TVP?
| Piłka nożna / Hiszpania 
Emocje do końca! Drugi finalista Pucharu Króla wyłoniony
Atletico Madryt – FC Barcelona (fot. Getty)
Emocje do końca! Drugi finalista Pucharu Króla wyłoniony
| Piłka nożna / Hiszpania 
PSG poznało rywala w finale Pucharu Francji
Zawodnicy Paris Saint-Germain (fot. Getty Images)
PSG poznało rywala w finale Pucharu Francji
| Piłka nożna / Francja 
Liverpool coraz bliżej mistrzostwa! Wygrana z odwiecznym rywalem
Curtis Jones i Diogo Jota (fot. Getty Images)
Liverpool coraz bliżej mistrzostwa! Wygrana z odwiecznym rywalem
FOTO
Wojciech Papuga
Superpuchar dla Jagi. Antyrekord na Narodowym
Piłkarze Jagielloni Białystok (fot. PAP)
Superpuchar dla Jagi. Antyrekord na Narodowym
| Piłka nożna 
Katastrofa Wisły. Weteran wyrzucił ją z Ligi Mistrzów
Orlen Wisła Płock nie obroniła trzybramkowej zaliczki z pierwszego meczu i odpadła z Ligi Mistrzów (fot. Getty Images)
Katastrofa Wisły. Weteran wyrzucił ją z Ligi Mistrzów
(fot. własne)
Maciej Wojs
Do góry