Marcin Bułka odchodzi z Chelsea, ale na razie nie chce (lub nie może) potwierdzić, że jego nowym klubem będzie Paris Saint-Germain. – Niedługo wszystko będzie wiadomo oficjalnie. A w Paryżu byłem na razie tylko na weekend – mówi 20-letni bramkarz, z którym rozmawialiśmy na trzy dni przed wygaśnięciem jego kontraktu z The Blues.
Radosław Przybysz, TVPSPORT.PL: – Marcin Bułka – jeden z najbardziej obiecujących polskich bramkarzy młodego pokolenia i zawodnik... no właśnie – jakiego klubu?
Marcin Bułka: – Na ten moment Chelsea, ale kontrakt wygasa mi 30 czerwca i potem będę wolnym zawodnikiem.
– I co dalej? W rozmowie z z serwisem WP Sportowe Fakty w lutym mówiłeś, że do mundialu U20 twoja przyszłość na pewno się wyjaśni. Mundial za nami, a my nadal nie wiemy, na czym stoimy.
– Ja wiem na czym stoję. Sytuacja już się powoli mniej więcej klaruje. Niedługo będzie wiadomo oficjalnie, z kim podpiszę kontrakt. Już wcześniej mówiłem, że odejdę z Chelsea. Rozmawiałem z wieloma osobami ze świata piłki, to nie była tajemnica. Poinformowałem klub, że nie podpiszę nowego kontaktu.
Pewna historia się kończy, a nowa prawdopodobnie zacznie się niedługo
– Czemu to się tak przeciąga? Czytamy różne doniesienia medialne, między innymi takie, że zmienił się dyrektor sportowy w PSG i on ma teraz inne rzeczy na głowie, a Marcina Bułkę odłożył sobie na później.
– Nie wiem, czy to jest prawda, bo media mówią zawsze inaczej. Niby mówi się, że w każdej plotce jest ziarno prawdy, ale nie wiem, czy tak jest w tym przypadku. Okaże się niedługo, 1 lipca. I wtedy będzie można o tym rozmawiać.
– Mamy tego pecha, że rozmawiamy przed 1 lipca. Ale czytałem, że wizyta w Paryżu już była, że zdjęcia do oficjalnej prezentacji już zrobione.
– Nie potwierdzę, bo tak nie było. Wizyta była weekendowa, ale tylko, by pozwiedzać miasto. Byłem z rodziną. I to tyle z mojej wizyty. Żadnych zdjęć nie było.
– Masz plan B, jeśli PSG nie wypali?
– Zawsze jest taki plan. Rozmawiałem z moją agencją, powiedziałem, czego chcę, jakie są oferty i negocjowaliśmy, negocjujemy do teraz. Plan B zawsze jakiś jest.
– Odszedłeś z Chelsea, bo potrzebujesz regularnej gry, a tam przyszedł Kepa, najdroższy bramkarz świata. Ale kibice teraz zastanawiają się: "Bułka przeszedł do PSG i co, tam będzie grał? Skoro tam jest Alphonse Areola, jest Kevin Trapp..?"
– Odszedłem z Chelsea nie tylko z powodu Kepy, ale było też kilka innych aspektów, o których rozmawialiśmy po przygotowaniach do sezonu w zeszłym roku i które nie zostały spełnione. To, co zostało mi powiedziane, spełniło się tylko w kilku procentach. Nie do końca się dogadywaliśmy...
– Chodzi o to, że klub obiecał ci kilka występów z pierwszą drużyną, tak?
– To też. Tak to wyglądało, ale nie dostałem szansy. Chciałem iść na wypożyczenie, ale też nie zostałem puszczony. Tak wybrałem i zobaczymy, czy będę żałował, czy nie, ale wydaje mi się, że nie będę. Myślałem nad tą decyzją bardzo długo i wybrałem, że po sezonie wygaśnie mi kontrakt i zostanę wolnym zawodnikiem.
– Jest żal do Maurizio Sarriego? W zeszłym roku cieszyliśmy się oglądając twoje występy przeciw dużym klubom podczas okresu przygotowawczego. Sarri wystawiał cię, a później...
– Nie mam żalu. Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny, że dał mi szansę, by pokazać się w przygotowaniach. "Nie przejechał się na tym". Sądzę, że zagrałem bardzo dobrze, lepiej niż przeciętnie.
Nie mam żalu do Sarriego. Wydaje mi się, że niewystawianie mnie to nie była tylko jego decyzja
– Jakim trenerem i jakim człowiekiem jest Sarri? Czego może się spodziewać Wojciech Szczęsny?
– To fajny gość, który kocha piłkę. Mógłby żyć tylko dla niej. To jest jego hobby, nie tylko praca. Praca i pieniądze to drugorzędna sprawa, on to robi z przyjemności. Siedzi w klubie od rana do wieczora. To też bardzo "charakterny" trener, któremu nie jest łatwo podskoczyć. Ma dużo charyzmy. Dla mnie jest bardzo dobrym trenerem. Widać to na podstawie tego, jak wspinał się po kolejnych szczeblach kariery, by dojść do miejsca, w którym jest teraz, czyli do Juventusu. Zaprowadził go tam rygor pracy. A przecież wiemy, gdzie zaczynał. Nie były to topowe kluby...
– Mówisz, że charakterny, ale sytuacja, w której Kepa nie chciał go posłuchać i zejść z boiska, obiegła cały świat. Jak w klubie na to zareagowano?
– Wyjaśniono ją od razu po meczu w szatni. Nie było żadnych "skrzywień". To było nieporozumienie. Kepa zasygnalizował, że ma kontuzję i sztab myślał, że on nie może kontynuować gry. Sarri chciał wprowadzić Willy'ego Caballero. Źle się zrozumieli. Patrząc z boku można łatwo powiedzieć, że nie chciał zejść. Ale gdy jesteś na boisku, gdzie wszystko się dzieje w ciągu kilku sekund, a musisz podjąć decyzję i źle się z kimś zrozumiesz, to nie ma odwrotu. Kepa tak zdecydował, nie chciał zejść, nie wyglądało to ciekawie, ale szybko to wyjaśnili, Hiszpan szybko wrócił do gry i nie ma między nimi żadnych tarć.
– Z którym z tych wielkich piłkarzy z pierwszej drużyny Chelsea najbliżej się zaprzyjaźniłeś?
– Z Willym Caballero, z którym trenowałem rok temu po tym jak przyszedł do klubu, i Thibaut Courtois, który odszedł w tamto lato. Również z młodymi piłkarzami, z którymi znałem się z akademii. Ale wydaje mi się, że z każdym miałem bardzo dobry kontakt, nie miałem z nikim problemów. Nie wychodziliśmy może razem gdzieś na zewnątrz, ale w klubie zawsze jest o czym porozmawiać.
– Z dzisiejszej perspektywy oceniasz przejście do Chelsea jako błąd?
– Nie, nigdy w życiu. To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć i na pewno jej nie żałuję. Dorosłem tam jako piłkarz i jako osoba. Nauczono mnie wielu rzeczy.
– Nie mogę nie zapytać o reprezentację. Jeszcze w marcu zagrałeś w meczu towarzyskim z Anglią (3:1 dla Polski), ale na mistrzostwa świata U20 powołanie ostatecznie nie przyszło. Dlaczego?
– Mogę tylko powiedzieć, co ja myślę, bo sam - twarzą w twarz - nie usłyszałem powodu.
– Był w ogóle telefon od selekcjonera?
– Nie, przed mistrzostwami nie było żadnego telefonu. Po prostu zobaczyłem, że nie ma mnie na liście powołanych. Ale miałem świadomość, że mogę nie zagrać, bo już w listopadzie powiedziałem trenerowi Magierze, że odchodzę z Chelsea, a on powiedział, że trudno będzie, żebym bez gry został numerem jeden. Bo gdy zaczynaliśmy przygotowania do mistrzostw świata, to nim byłem. Zagrałem dwa mecze na początku, z których nie byłem zadowolony, szczególnie z tego z Holandią. Wydaje mi się, że mogłem zagrać lepiej. Ale to już odeszło w zapomnienie. Potem nie grałem przez siedem-osiem miesięcy. Znów zagrałem w marcu z Anglią, rozegrałem bardzo dobre spotkanie. Miałem okazję na kolejną szansę w meczu z Niemcami, ale jej nie dostałem. Mam żal, że niepotrzebnie brano mnie pod uwagę w marcu, skoro trener już w listopadzie wiedział, że jak nie będę grał, to nie będę na mistrzostwach. Powiedział, że bez gry w klubie nie ma szans, żebym rywalizował o numer jeden, a ja chciałem wyłącznie grać.
– Serce albo duma nie zakłuła, gdy oglądałeś kolegów na mistrzostwach?
– Może i tak, bo zawsze chciałbym grać tam, gdzie mnie nie ma. Czy to kadra, czy klub, choć kadra oczywiście jest priorytetem. Ale jestem już dorosły, zrozumiałem to i patrzę tylko w przyszłość.
– Kamil Grabara – dość popularne nazwisko w ostatnich dniach. Ma za sobą udane Euro U21 i udaną wiosnę na wypożyczeniu w Danii. To twój rówieśnik, choć starszy o kilka miesięcy, ale jesteście w trochę innych miejscach swoich karier. Nie masz takiego poczucia, że konkurencja ucieka?
– Każdy ma swój czas, który powinien wykorzystać. Z tego, co wiem, to on też rozegrał pierwszy mecz na wypożyczeniu w wieku 20 lat, a ja ich jeszcze nie skończyłem. Nie każdy jest Donnarummą albo Casillasem, żeby w wieku 16 lat debiutować w topowych drużynach. Zobaczymy za kilka lat. Nie będę teraz opowiadał co i jak, patrzę na siebie, nie patrzę na innych. Każdemu życzę jak najlepiej. Rywalizacja jest, ale to zdrowa rywalizacja. Kto będzie lepszy? Okaże się niedługo.
– Gdzie będzie Marcin Bułka za rok?
– Mam nadzieję, że zacznę regularnie, dobrze grać i mój poziom i wartość będą rosły. To mój cel na teraz. Niedługo będę się przygotowywał do sezonu. Nie mogę teraz powiedzieć, gdzie będę. Mogę tylko do tego dążyć. Ale wydaje mi się, że swoim zaangażowaniem mogę pomóc sobie, by dojść tam, gdzie chce.