Dokładnie sześć lat temu David Moyes podpisał kontrakt z Manchesterem United, który miał obowiązywać do 1 lipca 2019 roku. Od tamtego czasu Szkot został jednak zwolniony już z czterech klubów, a Czerwone Diabły były prowadzone przez pięciu szkoleniowców.
Gdy Sir Alex Ferguson opuszczał Manchester przed sześcioma laty, domykał w ten sposób trwający blisko trzy dekady cykl pracy na Old Trafford. Rozłąka po tak długim czasie musiała oznaczać w klubie rewolucję i nowe porządki, bo przecież zespół został osierocony przez człowieka, który 13-krotnie zdobył mistrzostwo Anglii i dwa razy zwyciężył w Lidze Mistrzów.
Obawy kibiców były zatem uzasadnione, choć poniekąd łagodzić je próbował sam Ferguson. To w końcu Szkot namaścił na swojego następcę trenera Evertonu, Davida Moyesa. Miał bowiem doradzić działaczom zatrudnienie rodaka wychodząc z założenia, że jest najlepszym możliwym kandydatem do kontynuowania wizji zasłużonego szkoleniowca i utrzymania MU na topie. Kierownictwo klubu wątpliwości nie miało, więc podsunęło nowemu pracownikowi umowę obowiązującą aż sześć lat.
Moyes nie utrzymał się na stanowisku przez sześć lat. Ba, już po sześciu miesiącach wszyscy mieli po dziurki w nosie jego kiepskich pomysłów na to, jak prowadzić zespół. W czasie, w którym miał skutecznie kontynuować wizję Fergusona i prowadzić MU do sukcesów, został czterokrotnie zwolniony, a sam Manchester zatrudniał aż pięciu szkoleniowców...
Przygoda Szkota na Old Trafford na początku nie układała się różowo. Choć jego zespół punktował dość regularnie, to już w trzeciej kolejce doszło do porażki w prestiżowym meczu z Liverpoolem, a w piątej – z Manchesterem City i to aż 1:4. Czerwone Diabły niezłą serię zanotowały między październikiem a grudniem, gdy nie przegrali ani jednego meczu, ale – dla odmiany – w ośmiu kolejnych tygodniach polegli aż sześciokrotnie. To poważnie zachwiało jego posadą, a kolejne wpadki i idący z nimi w parze siermiężny styl gry sprawiły, że w połowie kwietnia Moyesa już w klubie nie było.
Jak potoczyła się w kolejnych latach kariera niedoszłego następcy Fergusona? Jesienią 2014 roku został zatrudniony w Realu Sociedad. Spośród 42 meczów wygrał zaledwie 12, zdobywał średnio 1,21 punktu w każdym spotkaniu i po roku wylądował na bruku. Kilka miesięcy później szansę dali mu działacze Sunderlandu, którzy obdarzyli go ogromnym zaufaniem, bo mimo osiągania fatalnych rezultatów, nie pozbyli się go do końca sezonu. Cierpliwość jednak nie zawsze popłaca – Moyes spuścił Czarne Koty do drugiej ligi, a na finiszu stracił do bezpiecznego miejsca w tabeli aż 16 punktów.
Czy to ostatecznie zachwiało jego renomą na rynku? Skądże znowu. Jesienią 2017 roku Moyes złożył podpis na umowie z West Hamem i tym samym przejął 18. wówczas zespół ligi. Ostatecznie pozostawił go na 13. lokacie, ale to nie przekonało kierownictwa, by pozostawić go na stanowisku. Tym sposobem od 16 maja ubiegłego roku 56-latek pozostaje bezrobotny, a z każdym miesiącem spadają szanse na to, by ktoś jeszcze w Premier League uwierzył, że Moyes wróci na szczyt.
A co działo się w tym czasie z Manchesterem? Niewiele lepiej, bo, choć Czerwone Diabły nie spadły z ligi, ani też nie walczyły o utrzymanie, to wykonały potężny regres. Właściwie to zespół z Old Trafford do dziś nie potrafi otrząsnąć się po rozstaniu z Fergusonem. Od tamtego czasu zajmował w lidze kolejno siódme, czwarte, piąte, szóste, drugie i znów szóste miejsce. Wygrał co prawda Ligę Europy i Puchar Anglii, ale nie jest tajemnicą, że wyniki osiągane przez drużynę nie są spójne z oczekiwaniami kibiców. Oczekiwaniami, które wynikają nie tylko z renomy MU w świecie piłki, ale i ogromnych nakładów finansowych pompowanych w budowę zespołu. Teraz misję odbudowy marki postara się zrealizować Ole Gunnar Solskjaer, ale nawet jeśli wzniesie Manchester na wyższy poziom, to minie trochę czasu, nim klub powróci do europejskiej czołówki. Na związaniu się z Moyesem nikt zatem nie wyszedł korzystnie...
David Moyes’ Manchester United contract finally expires today… �� pic.twitter.com/oH78kOz2uf
— B/R Football (@brfootball) 1 lipca 2019