Do rozpoczęcia igrzysk w Tokio pozostały 43 tygodnie. Jedną z dyscyplin, z którą polscy kibice mogą wiązać największe nadzieje jest kajakarstwo. O tym jak prezentuje się japoński akwen i jak wygląda start "od kuchni" rozmawialiśmy z Anną Puławską, multimedalistką mistrzostw świata i Europy.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Wiele osób myli kajakarstwo z wioślarstwem. Tak najprościej – czym różnią się te dwie dyscypliny?
Anna Puławska, kajakarka: – Najłatwiej to chyba wytłumaczyć w ten sposób, że my pływamy do przodu, a wioślarze do tyłu. Różnice są też w sprzęcie – oni mają łódki, a my kajaki.
– W obu wspomnianych dyscyplinach mamy sporo sukcesów – także olimpijskich. Pani ostatnio zajęła drugie miejsce na próbie przedolimpijskiej. Jak pływa się w Tokio?
– Tokio robi bardzo duże wrażenie, jest takie "wow". Tor jest położony bardzo blisko lotniska i co jakiś czas latają nad nim samoloty. Specyficzne jest też to, że jest tam słona woda.
– To czy woda jest słona czy słodka ma dla was znaczenie?
– W samym ściganiu raczej nie, ale podczas rywalizacji wzajemnie się chlapiemy. Woda czasami dostaje się do oczu czy na twarz i tu może to mieć znaczenie. Na próbie przedolimpijskiej w dwójce z Heleną nie odczułyśmy tego jakoś bardzo. Mam nadzieję, że na igrzyskach też nie będzie to przeszkadzało.
– Wielu sportowców po próbach przedolimpijskich zwraca uwagę na wilgotność powietrza. Wam też to w jakiś sposób utrudnia życie?
– Jest to odczuwalne. Ciężko się tam oddycha. Ale myślę, że to kwestia aklimatyzacji. Na szczęście już dwa tygodnie przed igrzyskami będziemy niedaleko Tokio. Mam nadzieję, że w ten sposób zdołamy przyzwyczaić się do tych warunków.
– Ogólnie akwen wypada na plus czy na minus?
– Mam bardzo pozytywne odczucia. Wiatr wieje w twarz, a to są moje warunki – w nich najlepiej się odnajduję. Choć miałyśmy przerwę od treningów po mistrzostwach Polski, a na zawody pojechałyśmy żeby sprawdzić tor, udało się zająć drugie miejsce. Jestem zaskoczona, bo wystartowało sporo osad z czołówki.
– W Tokio płynęła pani z Heleną Wiśniewską, a kwalifikację olimpijską wywalczyłyście z Karoliną Nają. Walka o miejsce w dwójce ciągle trwa?
– Każda z nas musi pokazać się na eliminacjach krajowych, przede wszystkim w jedynkach. Jeśli trener zadecyduje, że wsiądę w dwójkę z którąkolwiek z dziewczyn, mamy po prostu szybko pływać. Nie jest ważne kto płynie – ma być po prostu szybko.
– W czwórkach jest podobnie? Team tworzą najlepsze dziewczyny z jedynek?
– Oczywiście. Cały czas bazujemy na jedynkach – każda z nas musi być mocna indywidualnie. Gdy pokażemy siłę w jedynce, trener tworzy z nas poszczególne osady. To się sprawdza od wielu lat – jesteśmy świadome, że tak ma być.
– To reguła, że cztery najlepsze dziewczyny z jedynek tworzą najszybszą czwórkę, czy niekoniecznie tak jest?
– Teraz mamy akurat cztery najlepsze dziewczyny z jedynek w czwórce i to przynosi efekt. Myślę, że poziom indywidualny ma przełożenie na osady. Ale oczywiście to nie jedyny aspekt. Na każdym treningu dajemy z siebie sto procent i dopracowujemy niuanse. Ta wspólna praca pomaga nam się zgrać. Dzięki temu i na lądzie i na wodzie potrafimy się dogadać. Wiemy, że jak wsiadamy w dwójkę czy czwórkę, robimy swoje – tak, jak wypracowałyśmy to na treningu.
– Coś z kuchni kajakarstwa – gdy płyniecie w czwórce ma znaczenie, w którym miejscu się siedzi? Są zadania przypisane do poszczególnych pozycji?
– Ma to znaczenie. Osobiście nie wyobrażam sobie siedzenia na pierwszym miejscu. Rola szlakowej nie jest dla mnie. Lepiej czuję się na drugiej, trzeciej lub czwartej dziurze. Szlakowa to specyficzna rola. U nas jest nią Karolina Naja. Ja jestem tym "kopaczem" i tam jestem w stanie dać z siebie dużo więcej – uważam, że to moje miejsce. Mam "kopać" jak najszybciej do mety.
– Siła jest ważna, wcześniej wspomnieliśmy też team spirit. Coś jeszcze? Są jakieś elementy taktyki?
– Jasne. Na wariata nie można płynąć, a taktyka jest naszą mocną stroną. Mamy swoją tajemnicę – coś, co stosujemy już drugi rok i wychodzi nam bardzo dobrze. To właśnie szlakowa jest osobą, która nadaje rytm i tempo. A my musimy iść za nią w ogień i robić to, co ona – wtedy osada płynie skutecznie.
– Jak porozumiewacie się w trakcie rywalizacji? Skąd wiecie, kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć?
– W ogóle nie ma opcji na rozmowę. Musimy dostosować się do tempa, które narzuca szlakowa. Jedynie na finiszu, na ostatnich kilkudziesięciu metrach, wykrzykuję nasz okrzyk i dziewczyny wiedzą, co mają robić. Wtedy finiszujemy.
– W tym sygnale ma pani dowolność? To pani decyduje kiedy jest moment finiszu?
– Wszystkie doskonale wiemy, kiedy to jest, bo na treningach to przetestowałyśmy. Oczywiście, nie obliczam dokładnie odległości, ale mniej więcej wypada to w podobnym momencie. Po tym sygnale zawsze znajduje się dodatkowa siła. Wiemy, że finiszujemy i to rywalki muszą się nas bać.
– W dwójce pływała pani w tym roku z Karoliną Nają, ale wcześniej także z Beatą Mikołajczyk. Jako medalistki olimpijskie opowiadają nieco o igrzyskach?
– Dziewczyny są bardzo pozytywne i otwarte. Zawsze opowiadają młodszym koleżankom o igrzyskach i dają dobre rady. Chcą nas w to wciągnąć i sprawić, byśmy miały szanse uczestniczyć w igrzyskach. One znają ich smak i dzielą się z nami doświadczeniem. Jestem osobą, która lubi słuchać i wyciągać wnioski dla siebie.
– Pływanie z nimi dodaje też spokoju?
– Na pewno. I na lądzie i na wodzie potrafią dać "kopa". Wiadomo, zawsze pojawiają się jakieś zwątpienia i w takich momentach one potrafią napędzać grupę. Dzięki temu my też stajemy się mocniejsze.
– Kajakarstwo jest dla Polski jedną z bardziej medalodajnych dyscyplin olimpijskich. W tym momencie, po ostatnich medalowych wyczynach, czuje pani, że stała się pani nadzieją medalową na Tokio?
– Dla mnie to, co się wydarzyło, to już historia. Cieszę się z medali i sukcesów, ale teraz wiem, że muszę pracować jeszcze bardziej, by spełnić marzenie. A tym jest walka o medal olimpijski. Trenuję mocno, ale nie mam presji.
– Czas do igrzysk liczymy już w miesiącach. Jak one będą wyglądały dla was?
– Treningi ukierunkowane już bezpośrednio na start są inne, niż przez cały sezon. Wtedy możemy skupić się już na konkretnych dystansach, na których startujemy. Myślę, że to trener najlepiej wie, jak przygotować naszą formę, by była najwyższa na same igrzyska.
– Pani lepiej czuje się w dwójce czy czwórce?
– W obu czuję się dobrze. Dla mnie nie ma znaczenia gdzie jestem. Muszę zaufać dziewczynom, z którymi płynę i pójść za nimi w ogień. Wiem, że one też chcą spełnić swoje marzenia.
– A czy jest tak, że w czwórce pływa się trudniej? Choćby z tego względu, że trzeba się dostosować do trzech koleżanek?
– Tak, jest trochę trudniej. Są trzy inne osoby i trzeba się dobrze dograć. Cieszę się, że zawsze wiemy, że jest coś do poprawy – nawet gdy pływamy w tej czwórce już drugi rok. Mamy niespełna rok – to i mało i dużo. Będziemy się starały jeszcze co nieco poprawić.
– Teraz gdy myśli pani o igrzyskach w Tokio, co pani czuje?
– Dumę. Bo mam nadzieję, że będę wtedy spełniona i będę mogła "sprzedać" cztery lata swojej ciężkiej pracy, którą włożyłam w kajaki.
* * *
KAJAKARSTWO
Konkurencje: K1 (mężczyźni: 200 i 1000 m, kobiety: 200 i 500 m), K2 (kobiety: 500 m, mężczyźni: 1000 m), K4 (kobiety: 500 m, mężczyźni: 500 m), C2 (kobiety: 200 m, mężczyźni: 1000 m), C2 (kobiety: 500 m, mężczyźni: 1000 m).
Kwalifikacje: przepustkę na igrzyska wywalczyć można podczas mistrzostw świata oraz mistrzostw kontynentalnych. Pierwsze już za nami. Mistrzostwa Europy rozegrane zostaną natomiast w dniach 15-17 maja w Wielkiej Brytanii.