Przebijała się nad ranem siatkówka, popołudniami próbowała piłka nożna, ale na początku października królowa sportu była tylko jedna. Lekkoatletyka gościła przez ponad tydzień na dworze bogatych bonzów.
Najpierw Katar zaprosił oburęcznych, teraz lekkoatletów, niedługo zaprosi obunożnych. Nie uprzedza tylko, że na… grzyby. W pokojach hotelowych. Nie uprzedził też Liska, że szafę będzie miał zamurowaną. Po co mu szafa dwudrzwiowa, skoro i tak tyczek tam nie schowa. Logiczne? Zimna woda była tylko na wyższych piętrach, niżej trochę się podgrzewała. Najlepsi lekkoatleci świata mieli więc standard hoteli robotniczych z PRL.
Na stadionie przepych był jednak wszechobecny. Skoczkowie, kulomioci, biegacze wybiegali z kosmicznego tunelu, ale po ujęciu z innej kamery okazywało się, że to tylko reklamowa zastawka, ścianka działowa oddzielająca luksus od szmiry. Gra świateł laserowych, owszem, była olśniewająca – konie w galopie, sokół w locie. Grafika tak piękna, że pszczoła mogła się pomylić i usiąść na telebimie. Nowość w przekazie to zbliżenia twarzy sprinterów dzięki kamerkom w blokach, które zastępowały badanie wariografem. – Brał czy nie? Każda krosta na twarzy widoczna już na starcie. Technologia walczy teraz z dopingiem? Intymność na pewno pod znakiem zapytania.
Czasami na trybunach pokazywali się oni – widzowie – cali na biało. Kamera prowadziła ich kondukty już przed wejściem na stadion. To pewnie bardzo ważne osoby, ale na strojach nie było dystynkcji, więc widzowi z Europy trudno było zorientować się, dlaczego w pierwszej czwórce jest ten, a nie inny. Widzowie dopisali dopiero, gdy wzwyż skakał ich faworyt. Faworyt nie zawiódł i przy okazji warto było przypomnieć, że trenują i leczą go na co dzień Polacy. My zawsze mamy nasze akcenty. Nawet na wysokości 237 centymetrów…
A jeśli o Polsce mowa. Hubert Błaszczyk napisał na Twitterze, że odliczając notabli i dziennikarzy, finał stu metrów panów obejrzało mniej więcej tylu kibiców, co ten podczas mistrzostw Polski w Radomiu. Jest na miejscu, więc wie co pisze. W Radomiu też był. O czym świadczą pustki? Na pewno o chybionej lokalizacji i o tym, że wydano pieniądze na organizację imprezy nikomu tam niepotrzebnej. Bogaty zapłacił, bo bogaty ma gest. I stać go na różne fanaberie. Nawet na środku pustyni. Nikt nie martwił się o zdrowie biegających i chodzących w ekstremalnych warunkach poza klimatyzowanym stadionem. Mogli sobie wybrać inne konkurencje. Na przykład rzut młotem lub pchnięcie kulą.