W pierwszym meczu z początkowych pięciu punktów cztery były mojego autorstwa. Popatrzyłem na kolegów i pomyślałem: "Ach, tak to będzie wyglądać w mojej nowej drużynie" – mówi o pierwszych dniach w rosyjskim Gazpromie Surgut Maciej Muzaj, atakujący polskiej reprezentacji.
Maciej Muzaj stanowił podstawę ataku polskiej kadry w poprzednim sezonie reprezentacyjnym. Zawodnik był ważnym graczem w meczach turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk i mistrzostw Europy. Rozgrywki klubowe po raz pierwszy spędza za granicą – w rosyjskim Gazpromie Surgut. Choć klub nie plasuje się w górnej części tabeli Superligi, to atakujący może być zadowolony z indywidualnych wyników. W pięciu kolejkach zapisał na koncie swojego zespołu 123 punkty.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Mówili: "Maciej Muzaj to fajny siatkarz, ale w Rosji przeżyje szkołę życia". Tak jest faktycznie?
Maciej Muzaj: – Pod niektórymi względami tak. Jestem za granicą, wszystko jest nowe i jest mi dużo trudniej niż w Polsce. W kraju jestem w miarę rozpoznawalnym zawodnikiem i każdy wie, czym się zajmuję. Tutaj muszę pracować na swoją markę. To spore wyzwanie. Całe szczęście siatkówka jako sport jest wszędzie taka sama.
– Atakujący z zasady ma być najbardziej widoczną osobą w zespole. W Rosji ciężar odpowiedzialności jest spotęgowany przez to, że jest pan obcokrajowcem?
– Wymaga się ode mnie bardzo dużo. Jestem od zdobywania punktów w jak największej liczbie w każdym możliwym momencie. Dobrze mi z tym. Nie zmienia to faktu, że gra w Superlidze jest inna niż w reprezentacji – w kadrze atak jest rozłożony i nie jestem jedyną "armatą". W Rosji spoczywa na mnie więcej odpowiedzialności nie tylko psychicznej, ale i fizycznej. Muszę sobie z tym radzić.
– Jak wyglądało wprowadzenie pana do gry? Koledzy oszczędzali?
– W pierwszym meczu z początkowych pięciu punktów cztery były mojego autorstwa. Popatrzyłem na kolegów i pomyślałem: "Ach, tak to będzie wyglądać w mojej nowej drużynie". To spotkanie przegraliśmy. Przeżyłem też pierwsze zderzenie z rosyjskim blokiem.
– Bolało?
– Trochę tak! (śmiech) Ma swoją renomę i mogę potwierdzić, że jest bardzo skuteczny. W Superlidze sporo gra się na wysokiej piłce, więc nie ma sensu sprawdzać, czy blok jest, bo w ciemno można założyć, że na pewno będzie.
– W pięciu kolejkach zdobył pan 123 punkty. Jaki jest cel na koniec sezonu?
– Szczerze mówiąc nie jest to dla mnie nadrzędna wartość. Istotniejszy jest procent skończonych ataków, jak najniższa liczba błędów, a także jak najwięcej punktów w tabeli dla drużyny. Przede wszystkim chciałbym, by mój zespół wygrywał.
– W Gazpromie Surgut grali wcześniej Robert Prygiel, Łukasz Kadziewicz i Zbigniew Bartman. Z którymś z nich rozmawiał pan przed przejściem do zespołu?
– Dużo rozmawiałem z Łukaszem Kadziewiczem. Był z nami w Japonii na Pucharze Świata. Wcześniej byłem z nim również w kontakcie telefonicznym. Klub z Surgutu jest szczególny. Prezes jest jednocześnie trenerem i dyrektorem sportowym, co jest dość specyficznym układem. "Kadziu" pomagał mi w podstawach języka rosyjskiego i dawał rady odnośnie do "przetrwania" w klubie.
– Jakie to były rady?
– Nie mogę powiedzieć nic więcej poza tym, że należy robić to, co mi nakazują i nie dyskutować. (śmiech)
– Zbigniew Bartman kilka lat temu narysował dość trudny obraz Gazpromu – brak wypłat mimo silnego sponsora, widzenie szkoleniowca tylko na dziesięć minut przed meczem i alkohol w zespole po spotkaniach. Nadal tak jest?
– Wydaje mi się, że Zbyszek nie czuł się w klubie komfortowo. Ciężko mi powiedzieć, co się stało – może oczekiwał czegoś innego, a może zwyczajnie miał pecha. Nie zmienia to faktu, że to prawda, że prezesa widzimy chwilę przed spotkaniami. Na co dzień trenujemy ze specjalistą, który w czasie meczów występuje jako asystent.
Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że w klubie wszystko jest profesjonalne. Rozgrywki różnią się od PlusLigi, ale wynika to ze specyfiki kraju. Doktor jest z nami cały czas, zupełnie inną rolę w zespole pełni fizjoterapeuta, a relacje ze sztabem szkoleniowym są bardziej oficjalne niż w Polsce.
– Rosjanie nadal lubią świętować po meczach?
– W tym aspekcie nie różnią się od innych narodów. Jeśli po meczu nadarza się okazja do świętowania, to ją wykorzystują. Nie zauważyłem jednak nieprofesjonalnego podejścia do pracy. Wielu kolegów z drużyny ma już dzieci i żony, więc po skończonym treningu czy meczu szybko wracają do swoich rodzin. Czasami na wyjazdach zdarza się, że mamy chwilę, by wspólnie usiąść i spędzić czas, ale wtedy nie szalejemy – skupiamy się na tym, by jak najlepiej wypaść następnego dnia w czasie meczu i jak najszybciej wrócić do najbliższych.
– Pewnie szybko zakładają rodziny, bo w Surgucie nie ma zbyt wielu perspektyw. To miasto z wielkiej płyty. Da się je polubić czy jest to raczej miłość z konieczności?
– Do Rosji przyjechałem z dziewczyną, Tosią. Widoki z naszego okna nie są zbyt piękne. Mieszkamy w centrum miasta, które składa się z bloków, ronda i pomnika założycieli miasta. Do dyspozycji mamy dwie, trzy galerie, kilka restauracji i to wszystko. Nie ma szans, byśmy poszli gdziekolwiek na spacer, bo temperatura wynosi minus dwadzieścia stopni, a będzie jeszcze zimniej. Nie jest przyjemnie, ale sobie radzimy. Dobrze, że przed nami chwila przerwy na Święta. Wrócimy do Polski i ogrzejemy się przy minus pięciu stopniach! (śmiech)
– Jak dogaduje się pan na co dzień z miejscowymi?
– Z trenerem jest najłatwiej, ponieważ mówi po angielsku. Najprostsze rzeczy siatkarskie również umiem przekazać drużynie. Staram się jednak nauczyć rosyjskiego, ponieważ poza klubem nie da się porozumieć w innym języku. Na razie jesteśmy zdani na translatory.
Serdeczność i wyrozumiałość miejscowych jest bardzo duża. Poznałem bardzo sympatyczną panią z warzywniaka obok mojego bloku, która obiecała mi, że jeśli będę przychodzić codziennie, to nauczy mnie rosyjskiego. Ludzie są mili, a zima przepiękna. Nasze miasto jest dość małe jak na Rosję – liczy nieco ponad 300 000 mieszkańców. Niewiele się tu dzieje. Najbardziej ekstremalną rzeczą, jaką tu widziałem, to wieczorne drifty lokalnych kierowców na rondzie.
– Kusiło, by dołączyć?
– Nie mogę, bo nie mam auta w Rosji. Zawsze ktoś mnie wozi na treningi.
– Łatwo było odciąć się od myślenia o kadrze? Poprzedni sezon w niej spędzony był chyba pana przełomowym.
– To był przełomowy sezon. Od trenera dostałem większy kredyt zaufania. Stawiał na mnie w najważniejszych meczach, co dało mi dużo doświadczenia i pewności siebie. Jestem lepszym zawodnikiem.
– Hasło "bilet do Tokio" jest wciąż w pana głowie?
– Na pewno tak. Myślę o igrzyskach i czuję silną konkurencję na pozycji. Mamy na tyle dobrą drużynę, że niezależnie od tego, który z zawodników pojedzie na najważniejszy turniej czterolecia, kadra będzie miała spore szanse na medal. Osobiście bardzo chcę pojechać do Tokio.
– Bartosz Kurek to "ukochany" zawodnik Vitala Heynena. Trener postawił na niego, bo wierzył, że się odbuduje. Atakujący odwdzięczył się mu tytułem MVP mistrzostw świata 2018. Po kontuzji radzi sobie też świetnie w lidze włoskiej. Konkurencja rośnie.
– Mam świadomość, że Bartek w pełni zdrowia jest jednym z najlepszych atakujących na świecie. Cieszę się na rywalizację z takim zawodnikiem, bo ona może mi przynieść wiele korzyści i sporo nauki. To dodatkowy bodziec do pracy. Wiem, ile Bartek znaczy zarówno dla trenera, jak i całej drużyny, ale moim celem jest być lepszym od niego.
– Jest pan w ciągłym kontakcie z Vitalem Heynenem?
– Daliśmy sobie czas na odpoczynek. (śmiech) Trener ma sporo pracy w Sir Safety Perugii. Jeśli on się nie będzie odzywał, to ja to zrobię. Mam kilka rzeczy, które chciałbym z nim obgadać. Fantastyczne jest to, że powiedział, że jest naszym szkoleniowcem przez cały rok, i że możemy do niego dzwonić za każdym razem, kiedy mamy wątpliwości odnośnie do kariery, przygotowania fizycznego czy spraw życiowych.
0 - 3
ŁKS Commercecon Łódź
0 - 3
KS DevelopRes Rzeszów
0 - 3
PGE Grot Budowlani Łódź
1 - 3
Itas Trentino
1 - 3
Cucine Lube Civitanova
2 - 3
UNI Opole
0 - 3
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
3 - 1
Valsa Group Modena
3 - 1
Allianz Milano
3 - 1
Cisterna Volley
1 - 3
Gas Sales Bluenergy Piacenza
3 - 1
LOTTO Chemik Police
3 - 0
Metalkas Pałac Bydgoszcz
3 - 1
MOYA Radomka Radom
1 - 3
ITA TOOLS STAL Mielec
3 - 1
Mint Vero Volley Monza
15:30
ITA TOOLS STAL Mielec
17:00
#VolleyWrocław
18:30
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała
18:00
Allianz Milano
18:30
Cucine Lube Civitanova
16:00
Gas Sales Bluenergy Piacenza
16:00
Sonepar Padova
17:00
Yuasa Battery Grottazzolina
18:30
KS DevelopRes Rzeszów
16:00
Sir Susa Vim Perugia
18:00
Cisterna Volley
14:00
Yuasa Battery Grottazzolina
16:00
Valsa Group Modena
16:00
Itas Trentino
18:30
Cucine Lube Civitanova
18:30
Gas Sales Bluenergy Piacenza
18:30
Sonepar Padova
15:30
Cisterna Volley
18:30
Rana Verona
18:00
Valsa Group Modena
18:30
Sonepar Padova
18:30
Allianz Milano
15:30
Cisterna Volley
15:30
Yuasa Battery Grottazzolina
15:30
Rana Verona
18:00
Halkbank Ankara