| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Ponad 400 nazwisk ukaże się naszym oczom, gdy w Football Managerze spróbujemy odszukać piłkarzy i trenerów polskiego pochodzenia. Co można zrobić z tak obszerną listą? Na przykład odnaleźć większość tych osób w sieci i spróbować potwierdzić ich korzenie. Takie hobby znalazł sobie pracujący w mediach Wisły Płock Arkadiusz Stelmach, który nigdy nie przypuszczał, że niewinna wiadomość na Instagramie rozpocznie łańcuch wydarzeń kończący się przeprowadzką jednego z takich zawodników na Mazowsze. Urodzony we Włoszech Alex Krawiec podpisał niedawno umowę z IV-ligowymi rezerwami Nafciarzy, a ostatnio zadebiutował w meczu sparingowym w barwach zespołu Radosława Sobolewskiego.
LEGENDA COLO-COLO RECYTUJE HYMN
To gra, która wychowała wielu z nas. Przesuwające się po boisku kulki, dorysowywane na ekranie taktycznym strzałki, zatrudniani skauci, fizjoterapeuci, trenerzy. Mecze, transfery, konferencje prasowe. Tego odeślij do domu, tamtego wystaw na listę transferową, o innym uzyskaj raport i przeanalizuj, czy jest sens go zatrudniać. Football Manager daje tysiące możliwości, pozwala uruchomić wyobraźnię i przenieść się w każdy zakątek wirtualnego świata. Wedle kaprysu możemy poprowadzić Real Madryt, ale możemy też powalczyć o mistrzostwo ligi mołdawskiej. Możemy skupić się na budowaniu drużyny opartej na wychowankach, a możemy też przejąć reprezentację Trynidadu i Tobago i próbować wprowadzić ją na mundial. Obecny FM to narzędzie tak rozbudowane, że mogące wręcz służyć za szklaną kulę, w której próby przewidzenia przyszłości wcale nie są surrealistycznymi wizjami szaleńców. Kluby mają researcherów, ci opracują profile piłkarzy, szczegółowe informacje o zespołach, bawią się w wizjonerów próbujących zgadnąć, który zawodnik może zrobić karierę, a którego piłkarska machina przemieli i wypluje. W Płocku taką osobą jest Stelmach, który przygodę z grą rozpoczął jak większość z nas – wiele lat temu. Z czasem rozgrywka wchłonęła go do tego stopnia, że postanowił pomóc przy jej tworzeniu, a wirtualna pasja przybrała niecodziennie rozmiary.
– Zaczęło się od tego, że w którejś ze starszych wersji prowadziłem reprezentację Polski i zainteresowałem się wyszukiwaniem piłkarzy, którzy mieli polskie korzenie. Wtedy drużynę narodową wzmacniali Paulo Dybala, Lukas Jutkiewicz czy Sonny Kittel, więc po latach miałem satysfakcję, gdy ten ostatni łączony był z biało-czerwonymi, a ja już dawno wiedziałem o jego możliwościach. W kolejnych edycjach z ciekawości szukałem piłkarzy, którzy mieli jakiś związek z naszym krajem, a mniej więcej rok temu pojawił się w głowie pomysł, by spróbować zweryfikować ich korzenie. Ustawiłem odpowiednie filtry w grze, odhaczyłem piłkarzy grających w Niemczech, bo było ich bardzo dużo i ich historie były raczej dość standardowe, i zacząłem wyszukiwać kolejne nazwiska w sieci. Facebook, Twitter, Instagram – właściwie tę samą wiadomość kolportowałem systemem kopiuj-wklej. "Cześć, znalazłem cię w grze komputerowej Football Manager i próbuję się upewnić, czy rzeczywiście masz polskie pochodzenie..." – mniej więcej taki komunikat odczytywali piłkarze – opowiada Stelmach.
W najnowszej wersji FM-a takich osób wyszukał 421 (piłkarze, trenerzy, działacze), z czego nie licząc Niemców – 331. Do większości z nich napisał, mniej więcej połowa odpisała. Niektórzy lakonicznie, potwierdzając lub dementując przypuszczenia, inni olewając zaczepkę, a zdarzali się też tacy, którzy żywo fascynowali się tym, że kogokolwiek interesuje ich historia. Jeden z chłopaków grających na co dzień we włoskiej Serie D wziął zapytanie Stelmacha na poważnie do tego stopnia, że telefon przekazał mamie. Ta wysłała wiadomość głosową, w której nerwowo dociekała przyczyn zainteresowania synem, ale koniec końców stwierdziła, że jednak fajnie byłoby znaleźć zawodnikowi klub w jej ojczyźnie. Generalnie mało kto odpowiadał w języku polskim, ale zdarzały się też takie przypadki jak ten Omera Seniora z Hapoelu Tel Awiw. To młodzieżowy reprezentant Izraela, który telefon przekazał dziadkowi, a ten grzecznie się przedstawił i poprosił o pozdrowienie Roberta Lewandowskiego. Kapitalna historia wiąże się z kolei z Ricardo Dabrowskim, legendą chilijskiego Colo-Colo. Dabrowski przez lata był piłkarzem tego zespołu, a później trenerem – do wielkiej piłki wprowadzał między innymi Arturo Vidala i choć w Ameryce ma miliony fanów, to na Instagramie odpisał recytując słowa... hymnu.
Oprócz piłkarzy odpisał mi na Instagramie Ricardo Dabrowski - legenda chilijskiego Colo-Colo, gdzie najpierw był świetnym napastnikiem, by później jako trener wprowadzać do piłki Arturo Vidala, Claudio Bravo, Matíasa Fernándeza czy Jorge Valdivię. Dziś jest instruktorem FIFA. pic.twitter.com/GauXHnSHH8
— Arek Stelmach (@arek_stelmach) January 3, 2020
KOSZULKA W PREZENCIE
Wyjątkowo sympatycznym gościem okazał się Nikolaj Hansen, który na co dzień gra w islandzkiej ekstraklasie, w Vikingurze Reykjavik. Matka napastnika pochodzi z Pabianic, a dla niego była to pierwsza okazja, by porozmawiać z kimś zainteresowanym jego pochodzeniem. Piłkarz poczuł się do tego stopnia doceniony, że postanowił zrewanżować się miłym gestem i Stelmachowi wysłał swoją ówczesną koszulkę klubową z autografem. Wielu piłkarzy przed świętami odezwało się z kolei z życzeniami – tak uczynili między innymi Libańczyk urodzony we Wrocławiu, czyli Danny El-Hage, grający na Gibraltarze Alan Wszeborowski, Lucas Thiago Revuelta Billewicz z Boliwii czy David Cuperman z Kolumbii. Ten ostatni nagrał zresztą wideo, w trakcie którego pozdrawia polskich kibiców.
Stelmach nie ukrywa, że najwięcej takich zawodników odnalazł w Ameryce Łacińskiej, co jest oczywiście efektem emigracji wielu Polaków po II wojnie światowej. Sporo piłkarzy z polskimi korzeniami gra też w Skandynawii, ale zdarzają się też przypadki egzotyczne. Co istotne – wielu z tych zawodników występuje w całkiem sensownych klubach i w swoim środowisku są wyróżniającymi się postaciami. Dominick Zator występuje w kanadyjskim Cavalry FC, Australijczyk Aleksander Cisak był w Burnley oraz Leicester, Filip Marschall w juniorach Aston Villi, Fabio Szymonek gra w portugalskim CD Aves, Franco Mazurek w Levskim Sofia, Vladimir Golemić jest podstawowym piłkarzem drugoligowego włoskiego Crotone, Enzo Kalinski to zawodnik Estudiantes La Plata, Ignacio Poplawski występuje w rezerwach Orlando City, a Kristian Legec reprezentuje Szwecję w futsalu. Wymieniać tak można by długo. Okazało się, że Diego Osvaldo Bielkiewicz, którego dziadek pochodził z Polski, grając w chilijskiej ekstraklasie nazywany był "El Polaco". Pablo Matiasa Stupiski z kolei, zapytany o swoje korzenie, zupełnie zzieleniał i poprosił o kilka minut namysłu. Po chwili odpisał, że dopytał przodków i rzeczywiście, jego dziadkowie byli Polakami.
Nasz bohater przewertował w ten sposób cały świat i dziesiątki lig. Rozmawiał z zawodnikami grającymi na najwyższym szczeblu w swoim kraju, ale też z tymi, którzy występują w niższych ligach. Z większością wymieniał wiadomości w języku angielskim, zdarzało się że zawodnicy odpisywali tylko po hiszpańsku, a byli też próbujący wtapiać w dyskusję polskie słowa. Marcel Zajac z kanadyjskiego Forge FC przyznał, że z rodzicami z Polski rozmawia w naszym języku w domu, podobnie zresztą jak Mattias Galuchowski z 6-ligowego szwedzkiego Hoegaborgs. Swego czasu dość sporo usłyszeć można było za to o Tomaszu Sokolowskim, który ma w dorobku debiut w reprezentacji Norwegii (mecz towarzyski z USA w 2006 roku), a urodził się w Szczecinie. Mówi po polsku, jest synem Kazimierza Sokołowskiego – byłego reprezentanta Polski i wicemistrza Europy U18 z 1981 roku. Przyznał zresztą, że był kiedyś blisko przenosin do Lechii Gdańsk, a potem do Pogoni, ale transakcje nie doszły do skutku. Dziś para się trenerką.
WYSOKI POTENCJAŁ GÓRALSKIEGO
Spośród setek wiadomości i poznanych piłkarzy udało się wyselekcjonować trzech, którzy wyglądali na potencjalnie niezłych piłkarzy mających przed sobą przyszłość. Z dwoma kontakt szybko się jednak rozmył i na placu boju pozostał wyłącznie Krawiec. Z nim Stelmach porozmawiał chwilę jesienią, potem znów odezwali się do siebie pod koniec roku, mniej więcej w okolicy świąt. – Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie jego język. Znał polski głównie ze słuchu, więc jego wiadomości nie zawsze były dobre gramatycznie, ale swobodnie się porozumiewaliśmy. To bardzo otwarty i sympatyczny chłopak, a gdy napisał mi że chciałby kiedyś zagrać w Polsce, zapaliła mi się w głowie lampka. Nic mu nie obiecywałem, ale że od wielu lat pracuję przy Wiśle, postanowiłem spróbować uruchomić kontakty i nieco je wykorzystać – relacjonuje Stelmach.
Stelmach researchem Nafciarzy zajmuje się od lat, wysokie PA (potencjał w grze, który waha się od 1 do 200) przyporządkował między innymi Jackowi Góralskiemu, Arkadiuszowi Recy i Przemysławowi Szymińskiemu. Po latach okazało się, że miał rację. – Góralskiego widziałem tylko w kilku spotkaniach, ale od razu mi się spodobał. Nie było łatwo wywalczyć sobie umieszczenie wysokiego PA, bo początkowo nikt nie chciał wierzyć 15-latkowi, który nagle doznał olśnienia. U tego pomocnika nieprawdopodobne cechy wolicjonalne rzucały się jednak w oczy od samego początku, więc jego ówczesny profil w Football Managerze wyglądał nadzwyczaj dobrze. Reca i Szymiński to dla mnie również źródło satysfakcji, bo udało mi się przewidzieć już lata temu, że odnajdą się w poważnej piłce – opowiada.
Wracając do Krawca, szybko okazało się, że to chłopak mający ojca z Włoch, ale matkę i siostry z Polski. Urodził się na południu Półwyspu Apenińskiego nieopodal Salerno. Mając niespełna 10 lat mógł dołączyć do szkółek Milanu, Napoli czy Salernitany, ale na przeszkodzie stawała odległość. – Po prostu nie miałem, jak dojeżdżać na treningi. Dziadek pracował w godzinach, gdy były zajęcia, więc pozostały mi tylko zajęcia w lokalnych zespołach – mówi piłkarz. Gdy miał 14 lat, jego najstarsza siostra wyjechała do pracy w Norwegii i pociągnęła za sobą resztę rodziny. – Pierwsze dni w nowym kraju przepłakałem. Wiadomo, że w takim wieku ważne są przyjaźnie, koledzy, towarzystwo. Włosi są otwarci, chętnie poznają nowych ludzi, Norwedzy z kolei bardziej zamknięci w sobie, może nawet ponurzy. Zmieniłem też całkowicie klimat do życia, musiałem błyskawicznie nauczyć się języka. Nie ma co ukrywać – Salerno to piękne, ciepłe miejsce, ciągle świeci tam słońce. W Skandynawii zderzyłem się z niskimi temperaturami, śniegiem – wspomina nastoletnie lata.
Jego profil w FM-ie początkowo był pusty, teraz jest stopniowo aktualizowany. Dodano mu odpowiednią pozycję, miejsce urodzenia, datę, obywatelstwo, poprawiono atrybuty. Wciąż kilka danych się nie zgadza, ale lista poprawek została już przez Stelmacha wysłana do bazy i czeka na wprowadzenie.
BUSEM DO PŁOCKA
20-latek najpierw we Włoszech trenował w prowincjonalnym ASD Monte Sant'Angelo Calcio, gdzie w ligowych rozgrywkach strzelił 18 goli i dorzucił 20 asysty w 28 spotkaniach. Później przeniósł się do Alfaterna Calcio – tam w 30 meczach zdobył 14 bramek i miał 15 asyst. – Nasza rodzina jest szalona, bo ja mam nazwisko Krawiec po mamie, ale już siostra ma nazwisko po ojcu, więc nazywa się... Romano. A ja – choć w Polsce pojawiłem się pierwszy raz w ostatnich tygodniach – mam wyłącznie polskie obywatelstwo. Urodziłem się we Włoszech i tam żyłem kilkanaście lat, potem kilka w Norwegii, ale paszport mam wyłącznie biało-czerwony. Z rodziną rozmawiam oczywiście po polsku, sam czuję się w połowie Polakiem, w połowie Włochem – mówi skrzydłowy.
Po przeprowadzce na północ szybko znalazł sobie nowy klub. Padło na drugoligowe FK Ørn Horten, w barwach którego uzbierał 60 występów. Horten spadło z drugiej do trzeciej ligi, potem dwukrotnie kończyło sezon na pozycji wicelidera. To o tyle pechowo, że awans na zaplecze ekstraklasy należało tylko do jednego zespołu. – Śmiałem się, że przynoszę im pecha. Pewnego razu graliśmy w meczu pucharowym i za awans zarobilibyśmy 200 tysięcy koron. W ostatniej minucie dogrywki rywal przebiegł obok mnie i się przewrócił, przysięgam ze go nie dotknąłem! Rzut wolny, gol. No i jeszcze te nieudane próby awansu... – mówi już teraz z uśmiechem.
Oczy zaświeciły mu się, gdy tylko usłyszał o możliwości przeprowadzki nad Wisłę. W Norwegii mógł zostać, bo nie dość że był ważnym zawodnikiem FK Ørn to pojawiła się okazja do testów w bemiaminku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Słowo się jednak rzekło, a skoro obiecał Stelmachowi że gdy ten zorganizuje mu okazję do zaprezentowania umiejętności w Polsce to przyjedzie, słowa dotrzymał. W okolicach nowego roku przyleciał do wujka mieszkającego w Sosnowcu, sylwestra spędził w Krakowie, a potem wsiadł w busa i przez Warszawę dotarł do Płocka. Stelmach w międzyczasie skontaktował się Tomaszem Marcem, wiceprezesem klubu, a ten porozmawiał z Adamem Majewskim prowadzącym rezerwy i jego asystentem Dariuszem Fabianowiczem i zapytał, czy daliby szansę drobnemu pomocnikowi. Krawiec dostał zapewnienie, że jeśli przyjedzie na własny koszt to będzie miał przez dwa tygodnie zarezerwowany hotel i możliwość zaprezentowania umiejętności. – Szczególnie jestem wdzięczny trenerowi Majewskiemu oraz wiceprezesowi Tomaszowi Marcowi. Skontaktowałem się z nimi i przedstawiłem sytuację, ale żeby nie być gołosłownym wysłałem CV Alexa, przygotowałem obszerne raporty, bo udało mi się na YouTube znaleźć całe mecze jego ostatniego zespołu. Mimo wszystko wciąż jestem w szoku, ze – jakkolwiek spojrzeć – zaufali mi i dali szansę chłopakowi znalezionemu w Football Managerze – opowiada.
DEBIUT U SOBOLEWSKIEGO
Sam Krawiec opowiada, że kilka razy próbował już zainteresować sobą polskie kluby. Nie ma jednak agenta, a powyższe CV... No cóż, nie przemawiało wystarczająco do wyobraźni działaczy. – W Ørn poznałem innego Polaka, Mateusza Kowalskiego. On odszedł do Flint Football, gdzie trenerem jest John Arne Riise. Miał mi nawet załatwić testy, ale kontakt się urwał – opowiada. W trakcie treningów w Płocku wziął udział w kilku meczach sparingowych, wyróżniał się na boisku i dość szybko stało się jasne, że wzmocni czwartoligową drużynę. Nie robił sobie wielkich nadziei na przebicie się do pierwszego zespołu i wciąż jest od tego daleko, natomiast pierwszy kop motywacyjny przyszedł dość błyskawicznie. W 65. minucie spotkania towarzyskiego z Wartą Poznań, na które powołani zostali wyróżniający się piłkarze "dwójki", zameldował się na boisku zmieniając Suada Sahitiego i może być zadowolony z debiutu. Choć miewa problemy w starciach fizycznych, bo ma zaledwie 158 centymetrów wzrostu, nadrabia techniką, dryblingiem i błyskotliwością.
Skrzydłowy właściwie dopiero uczy się życia w nowym kraju. W tym tygodniu otworzył konto bankowe, zarejestrował numer komórkowy, zamieszkał w budynku nieopodal stadionu. Był już w Norwegii by pożegnać się z rodziną, przetransportował resztę rzeczy, ubrań, laptopa. Twierdzi, że szybko pozbędzie się tylko auta, skoro stoi nieużywane w Norwegii, a on ma teraz w Płocku 20 metrów na boisko treningowe. Po ostatnim meczu z I-ligową Wartą zmagał się z drobnymi problemami zdrowotnymi, ale od poniedziałku wszystko powinno być już OK. Wciąż będzie kontynuował treningi z zespołem rezerw, gdzie uczy się piłki na nowo. Przez całe życie występował bowiem jako skrzydłowy w ustawieniu 4-4-2, teraz gra jako jeden z dwóch napastników w 3-5-2 i 4-3-3. – Jestem zachwycony tym, jak zorganizowana jest Wisła. Mamy bardzo profesjonalną opiekę, treningi, trener Majewski jest świetnym człowiekiem, który bardzo dokładnie tłumaczy mi moje zadania. Szybko odnalazłem się w zespole, znalazłem zresztą kolegę z Norwegii. Gdy po raz pierwszy wszedłem do szatni zespołu, przywitałem się z Torgilem Gjertsenem typowym norweskim tekstem, co trochę go zaskoczyło. Podszedł potem do mnie i trochę pogadaliśmy.
Trudno przewidzieć, jak potoczy się historia Krawca. Z rezerwami związany jest półroczną umową z opcją przedłużenia. Żądny przygód i odważny chłopak nie bał się zostawić za sobą wygodnego i dostatniego życia w Norwegii, by wyjechać do kraju matki i spróbować swoich sił. Początki ma zresztą bardzo dobre – wyróżnia się w drugim zespole, zadebiutował w "jedynce", dał o sobie znać trenerom. Na razie korzystał z jego usług będzie trener Majewski, ale jeśli wciąż będzie się wyróżniał, ciężko pracował i udowadniał że warto mu zaufać, być może wkrótce znów rzuci na niego okiem Sobolewski albo zainteresują się nim inne kluby ze szczebla centralnego.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.