Po dwudziestu pięciu latach Warta Poznań może wrócić do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. W piątek o 17:40 rozegra decydujący baraż z Radomiakiem Radom, który zdecyduje, która drużyna zostanie trzecim beniaminkiem PKO Ekstraklasy.
Niezależnie od piątkowego rozstrzygnięcia, obecność Warty Poznań w meczu, który zdecyduje o awansie do PKO Ekstraklasy, to niespodzianka.
Przed rozpoczęciem sezonu nic nie wskazywało, że Zieloni będą realnie myśleć o awansie. Szczytem marzeń było wykorzystanie nowego regulaminu, który do baraży kwalifikował zespoły z miejsc 3-6. Myślano jednak bardziej o ostatniej "biorącej" lokacie, a nie czołowych rejonach tabeli.
⚽️Mecz z @1910radomiak już dziś! Zobacz ��, jak Warta Poznań trenowała przed finałem baraży o @_Ekstraklasa_ ��
— Warta Poznań (@WartaPoznan) July 31, 2020
⏩ https://t.co/lbwui0lGIz#ZielonaEnergia pic.twitter.com/B425eRFb86
Szczególnie, że latem przy Drodze Dębińskiej doszło do wielu zmian. Mimo osiągniętego celu, czyli utrzymania drużyny w pierwszej lidze, z klubem pożegnał się Petr Nemec. Dla wielu było to zaskoczenie, bo Czech nie tylko Wartę utrzymał, ale wcześniej wprowadził na zaplecze PKO Ekstraklasy.
Nowe władze, które przejęły klub po rządach rodziny Pyżalskich, uznały, że Nemec może gwarantuje stabilność, ale oni chcą więcej. Podczas pracy Czecha zespół ustawiony był defensywnie, czekał na ruch rywala, prezentował toporny futbol. Sam wynik to było za mało.
Nowym szkoleniowcem został Piotr Tworek, którego filozofia była bardziej spójna z oczekiwaniami nowych władz. Zamierzał znacznie częściej stosować wysoki pressing, budować akcje w ataku pozycyjnym. Wartę wreszcie miało się oglądać przyjemnie.
Efekty jednak przerosły najśmielsze oczekiwania. Ważnym momentem było też dołączenie do zespołu Łukasza Trałki, który zdecydował, iż po rozstaniu z Lechem Poznań nie chce się wyprowadzać ze stolicy Wielkopolski, odrzucił atrakcyjne finansowo oferty klubów z niższych klas rozgrywkowych i podpisał kontrakt z Wartą.
W środku boiska stworzył duet z Mateuszem Kupczakiem . Oprócz wymienionej dwójki kręgosłup zespołu opiera się na kapitanie, Bartoszu Kielibie, który gra na środku obrony oraz Robercie Janickim, ofensywnym pomocniku.
To właśnie Kieliba jest autorem zwrotu "swojska banda", jak określa swoją drużynę. A "swojskiej bandzie" nie przeszkadzają trudne warunki: stary klubowy budynek, przeciekający dach w sali prasowej i mnóstwo innych małych niedogodności, z którymi polskie kluby się ścierały najpóźniej na przełomie wieków.
Ciekawa roszada zaszła w ataku. Do niedawna pewniakiem był Gracjan Jaroch. Po udanej rundzie jesiennej pojawiły się spekulacje, że już zimą trafi do klubu PKO Ekstraklasy. Napastnika udało się zatrzymać, ale im bliżej było końca sezonu, tym jego gra była mniej efektywna. W końcu zastąpił go Łukasz Spławski. Zawodnik, który w drugiej lidze u Nemca był już niemal na wylocie, nagle dał drużynie nowe możliwości. Jest wysoki, potrafi się znaleźć w polu karnym, umie się zastawić, utrzymać i zgrać piłkę. Zupełne przeciwieństwo "kieszonkowego" Jarocha.
Spore problemy trener Tworek ma z obsadą prawej obrony. Na tej pozycji gra Michał Grobelny, do niedawna środkowy pomocnik, trochę z przymusu przestawiony do defensywy. Wygrywa jednak rywalizację z ogranym w PKO Ekstraklasie Patrykiem Stępińskim i Jakubem Kuzdrą, który na prawej obronie inaugurował sezon.
Nie udawało się też Warcie w ostatnich tygodniach odwracać losów meczów. Sporo kłopotów pojawiało się po stracie gola, gdy cofnięci rywale zmuszali ich do ataku pozycyjnego. Warta miała przewagę w posiadaniu piłki, długo rozgrywała akcje, ale efekty były marne.
Jeśli Warta pokona Radomiaka, to w PKO Ekstraklasie, podobnie jak w pierwszej lidze, domowe mecze będzie rozgrywała w Grodzisku Wielkopolskim. Na pewno będzie też potrzebowała znacznych wzmocnień, żeby rywalizować z najlepszymi polskimi klubami, ale kto by pomyślał, że klub, który dwa lata temu był na skraju bankructwa po 24 miesiącach będzie o 90 minut od awansu do elity.