Jest mistrzem działań zakulisowych, biegłym w sztuce negocjacji. Nie dba o rozgłos jak inni w tej branży, woli dyskrecję, bo duże pieniądze lubią ciszę. Mimo sędziwego wieku rozdaje wciąż karty. Pini Zahavi nie wybiera się na luksusową emeryturę. Znowu wchodzi do gry.
Nie zwykł się afiszować, jego działalność wzbudza czasami kontrowersje, ale ten znany agent ma dużo lepszą reputację niż skandalista Mino Raiola. W przeciwieństwie do Włocha, który pasuje charakterologicznie do swojego klienta – Zlatana Ibrahimovica, nie potrzebuje takich ekstrawagancji jak willa Ala Capone. Nie uzurpuje też sobie prawa do kierowania klubami z tylnego siedzenia jak Jorge Mendes. Choć tu przyda się uściślenie. Zahavi rządzi de facto w belgijskim Royal Excel Mouscron, ale to tylko ciekawostka, skoro Portugalczyk skutecznie lobbuje w Wolverhampton i Valencii, czyli w wielkiej piłce. Nie lubi taniego efekciarstwa i sensacji, woli co jakiś czas mieć spektakularny strzał na rynku transferowym. Gdy już się zdecyduje, zwykle jest to hit. Chociaż nie da się ukryć, iż przez wiele lat bywało i tak, że chybiał. Co ciekawe wie coś o tym nasz rodak.
Z Bayernem mu nie po drodze
Kiedy piłkarz ma światowy format i potrzebę nowych wyzwań, to niezbędny jest człowiek, który pokieruje jego karierą na tyle dobrze, by zawodnik czuł się spełniony i wdzięczny pośrednikowi. Dlatego Robert Lewandowski zaangażował swego czasu Piniego Zahaviego z myślą o przenosinach do Hiszpanii. Wierzył, że skoro Izraelczyk ma tak rozległe koneksje i siłę przebicia, to transfer do Realu Madryt jest tylko kwestią czasu. A jednak nie, znamy finał. Przeszkodą był brak klauzuli w kontrakcie napastnika. Nawet zdolności negocjacyjne Zahaviego nie mogły pomóc. Izraelczyk poniósł porażkę.
Hoeneß gives Lewandowski as example: “He was sitting here with me two years ago in the summer and said, Mr. Hoeneß, you absolutely have to talk to Mr. Zahavi. That was his new agent. I said: 'Yes, sure, my next appointment is September 3rd' (after the transfer window closed)"
— The Munich Times (@munich_times) August 3, 2020
Tak się jednak składa, że Bayern Monachium ma znowu do czynienia z izraelskim menago i Niemcy mogą powtórnie go zaszachować. Zahavi współpracuje od niedawna z Davidem Alabą. Austriak wyrobił sobie w ostatnich latach markę jako lewy obrońca i od dłuższego czasu jest obserwowany przez Barcelonę, ale nie do końca wiadomo, jak Katalończycy wyobrażają sobie jego rolę w drużynie albo inaczej – jak wyobrażali sobie, bo ich blamaż w Lidze Mistrzów storpeduje prawdopodobnie transfer Austriaka do Barcy. Niemniej trzeba pamiętać, że skoro na skutek błyskawicznego rozwoju Alphonso Daviesa przesunięto go na środek obrony, to należy rozważyć różne opcje jeśli chodzi o pozycję tego zawodnika. Inna sprawa, że to w tej chwili detale. Uniwersalni gracze zawsze są w cenie. Rzecz w tym, że piłkarz stawia klubowi żądania. Domaga się podwyżki. Zażyczył sobie 20 milionów euro pensji, co wzbudziło sprzeciw dyrektora sportowego Hasana Salihamidzicia. Sukces Bayernu w Lidze Mistrzów może jednak uspokoić Alabę.
Bośniak ponoć poróżnił się przy okazji z Zahavim, zarzucając mu, że jest oderwany od rzeczywistości. Alaba po otrzymaniu wskazówek od agenta sprecyzował, czego oczekuje od klubu. Biorąc pod uwagę, że za rok kończy mu się kontrakt, to sprawa jest ciekawa. Tym razem Zahavi może skutecznie powalczyć o interes klienta z powodzeniem.
Dzisiaj wiemy, że przenosiny do Barcelony byłyby dla Alaby degradacją. Bayern umocnił status hegemona w Niemczech, zasadza się na triumf w Champions League i urósł tak bardzo, że wkrótce może rozstać się bez wielkiego żalu z magikami pokroju Coutinho czy Thiago. Nikt w Monachium nie tęskni za Matsem Hummelsem, natomiast Barcelona ma już dość problemów. Kiedy w Katalonii była depresja, wzajemne pretensje i rósł żal Leo Messiego do kierownictwa klubu, to Alaba pomyślał o Barcelonie. Ciekawe… Hiszpania wciąż kusi, bez względu na okoliczności. Pierre-Emerick Aubameyang też był chętny, by spróbować sił w LaLiga. Znamienne. Nie zapominajmy jednak, że do niedawna zarówno Barca, jak i Bayern byli w grze o trofeum w Lidze Mistrzów. Smaczku dodawał fakt, że w ćwierćfinale doszło do meczu tych drużyn. Bawarczycy rozbili rywali z Katalonii, a wkrótce mogą sięgnąć po uszatkę. Jeśli tak to się skończy, to Austriak dostanie zachętę, by zostać w Niemczech. Alaba grając przeciwko słabiutkiej Barcelonie, strzelił samobójczego gola, dał cień szansy rywalom, ale demolka 2:8 oznacza wezwanie do radykalnych zmian. Odejście trenera i dyrektora sportowego zwiastuje personalną rewolucję. Chyba średnio warto wchodzić w ten interes.
Nie można na razie stwierdzić, jak zakończą się targi Alaby z Bayernem, ale wydaje się, że tym razem Zahavi będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Jeśli piłkarz zostanie w klubie, to będzie trzeba mu solidnie zapłacić. Jeśli odejdzie, pewnie nie zagra w Hiszpanii, tylko we… Francji. Izraelski menedżer znowu zalazł za skórę Bawarczykom, jednak to nie jest kwestia osobistej urazy, lecz troska o przyszłość klienta i własne profity. Karl-Heinz Rummenigge zabiega wprawdzie o względy Alaby, nazywając go czarnym Beckenbauerem. To oczywista próba zjednania sobie obrońcy. Co ciekawe, interesuje się nim coraz więcej klubów. Ostatnio do Barcelony dołączyły Chelsea i Manchester City, ale Wyspy to najmniej prawdopodobny kierunek przenosin, skoro nagle do gry wkroczyli również paryżanie. Wszystko w rękach Zahaviego. Teraz będzie miał pole do popisu. Przecież akurat z hegemonem Ligue 1 jest za pan brat. Francuzi muszą jakoś załatać dziurę po stracie lidera obrony Thiago Silvy. Alaba byłby jak znalazł. Austriak nie składa żadnych kategorycznych deklaracji w mediach, wciąż kluczy, a w klubie z Alianz Arena jest mały niepokój. Brak Złotej Piłki dla Lewandowskiego oceniono w Niemczech jako skrajną niesprawiedliwość, ale to naprawdę błaha sprawa, gdy ważą się losy jednego z kluczowych graczy drużyny. Co ciekawe, Bayern może zagrać z PSG w finale, więc o ironię losu nietrudno.
Pini Zahavi to człowiek racjonalny. W przeciwieństwie do Mino Raioli nie wypowiada wojny klubowi, który nie przyjmuje z uznaniem wszystkich jego pomysłów. Raiola walczył z Manchesterem United. Dzięki jego uporowi Erling Haaland jest teraz gwiazdą BVB. Zahavi nie jest tak małostkowy.
Działalność w Hiszpanii
Warto zauważyć, że w ostatnich latach Izraelczyk upodobał sobie transakcje z udziałem hiszpańskich klubów. Lewandowski do Realu, Alaba do Barcelony – on pośredniczył w tych niedoszłych transferach – mowa o dwóch, bo ten drugi z nich to dziś chyba nieziszczalne marzenie Katalończyków. O Zahavim mówiło się najgłośniej, gdy przyczynił się do przejścia Neymaraz Barcelony do Paryża. Z czasem pilotował nieudany powrót piłkarza do Katalonii. Sprawa była tak złożona, że nawet wytrawny gracz tego formatu nie podołał. Paryżanie mogą mieć nadzieję, że skoro udało się z Neymarem, to teraz znowu będzie można odtrąbić sukces na rynku transferowym. Z pozoru powinno pójść gładko, w końcu Alaba to nie Neymar, wydaje się, że stopień trudności w realizacji tej operacji jest nieporównywalnie mniejszy. Jednak twardzi negocjatorzy z Monachium łatwo nie ustąpią.
Zahavi penetrował kiedyś rynek angielski. Wprowadził do wyspiarskiego futbolu Romana Abramowicza. Umożliwił mu przejęcie sterów w Chelsea. Teraz obszar jego aktywności jest gdzie indziej. Poznał realia hiszpańskiej i francuskiej piłki i tam negocjuje. Kiedy Neymar chciał wyrwać się ze złotej klatki w Paryżu, co oczywiste, rozważano powrót Brazylijczyka na Camp Nou. Ale nie tylko. Pojawiła się pokusa, by zaoferować go Realowi Madryt. Doszło nawet do rozmów z Florentino Perezem, jednak ich rezultat to fiasko. Real mógł naprawić błąd sprzed lat, gdy w Madrycie nie doceniono Brazylijczyka. Stało się inaczej.
Michał Listkiewicz skrytykował w "Super Expressie" Zahaviego, nazywając go stetryczałym playboyem, który popisuje się w otoczeniu pięknych miss Afryki lub Brazylii. Może to zaskakiwać, bo nie słyszymy o jakichkolwiek skandalach obyczajowych z wpływowym menedżerem w roli głównej. Izraelczyk to raczej stateczny pan, unikający medialnego zgiełku. Interesy załatwia z dala od tych szukających sensacji, maksymalnie dyskretnie. Jeśli mowa o stateczności, to ów spokój daje mu luksus, a ten zapewniają mu udane transakcje w futbolowym biznesie. Dlatego lubi wbijać klin między swoich piłkarzy a klub, robi to czasami pomyślnie, ale trafiają się też wytrawni gracze, którzy nie dają się nabrać na te zagrywki. Uli Hoeness był na tyle stanowczy, że z nim przegrał. Gdy agent Roberta Lewandowskiego naciskał, by omówić sytuację Polaka w klubie i jego aspiracje, to Niemiec rezolutnie zaproponował, że można się spotkać 2 września. Dowcip w tym, że tamto okno transferowe zamknięto ostatniego dnia sierpnia.
Niedawno także Wilfried Zaha nawiązał współpracę z Zahavim, licząc na pomoc. Piłkarz nie może wyrwać się z Crystal Palace, do tej pory nie udało mu się złamać oporu klubu, który może wystawić Iworyjczyka na sprzedaż, ale dopiero gdy ktoś zaproponuje 80 milionów euro. Chętnych nie ma, ale Zahavi może jeszcze wiele zdziałać.