Sytuacja w Azerbejdżanie sprawiała, że sam przylot Karabachu do Polski sprawiał pewne problemy logistyczne. Rywale Legii zdołali dotrzeć do Warszawy, a w czwartek mają grać o awans do fazy grupowej Ligi Europy. Transmisja rywalizacji na antenie Telewizji Polskiej.
Najgorszy start od siedmiu lat – tak media w Azerbejdżanie określają początek sezonu w wykonaniu Karabachu Agdam. Rywale Legii Warszawa pojawią się w Polsce z serią czterech spotkań bez zwycięstwa. Ostatni raz zespół rozgrywający domowe mecze w Baku cieszył się z wygranej 26 sierpnia, gdy wyeliminował Sheriff Tyraspol w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Potem było już tylko odpadnięcie z Molde po rzutach karnych, przegrana w lidze z Neftci Baku, a także remisy z Keshlą oraz Sumqayit FC. W ostatnim spotkaniu Karabach stracił dwa gole po dośrodkowaniach. – Nasi rywale nie zdołali nas całkowicie pokonać. Drużyna za każdym razem walczy do samego końca. Mamy sporo problemów, zespół dotknęło wiele zmian, ale nie zawsze da się idealnie wystartować. Staramy się cierpliwie czekać na efekty, ale kluczowy będzie końcowy wynik – uważa Qurban Qurbanov, szkoleniowiec Karabachu. To trener o tyle wyjątkowy, że w swoim obecnym klubie uchodzi za legendę. Wszystko przez to, że rywala legionistów prowadzi od dwunastu lat.
Władze Azerbejdżanu ograniczyły liczbę lotów cywilnych, ale nie przeszkodziło to Karabachowi w udaniu się do Polski. Zmieniło to jednak plany przeciwników Legii, którzy pojawili się w Warszawie już we wtorek, dwa dni przed meczem. Ekipa Qurbanova przyleciała wynajętym czarterem. Inne rozwiązanie nie wchodziło w grę choćby ze względu na protokół medyczny UEFA, który musi być przestrzegany przed drużyny występujące w europejskich pucharach.
Za obsługę lotu Karabachu odpowiadała narodowa linia, Azerbaijan Airlines. Podróż Airbusem A319 trwała blisko cztery godziny. Najważniejsze dla sztabu szkoleniowego był fakt, że na pokładzie byli zawodnicy, którzy ostatnio leczyli urazy. Pod znakiem zapytania były występy trzech graczy odpowiadających za ofensywę. W tej grupie byli Jaime Romero, Abdellah Zboubir oraz Mahir Emreli. – Nie sądzę, żeby byli w stanie zagrać przez cały mecz – mówił Qurbanov po ostatnim spotkaniu w lidze. Najpoważniejsze kłopoty ze zdrowiem miał Hiszpan, który w Karabachu gra od roku, a w przeszłości był piłkarzem Cordoby, Realu Zaragoza czy Udinese.
Wątpliwy jest za to występ Wilde-Donalda Guerriera. Reprezentant Haiti ma problemy z dokumentami. Cała sprawa otarła się nawet o prezydenta jego kraju, ale przez problemy z lotami, paszport piłkarza nie dotarł do Baku. Jeśli coś się zmieni, możliwe jest, że klub spróbuje zorganizować transport Guerriera do Warszawy. Wszystko wyjaśni się w środę, choć szanse na pozytywne załatwienie sprawy nie są duże.
Karabach regularnie informuje kibiców o postępach azerskiej armii w trakcie walk o sporny region. Kwestie propagandowe i medialne pojawiają się w każdym aspekcie. Piłkarska federacja Azerbejdżanu poprosiła UEFA o zwrócenie uwagi na ewentualne ormiańskie prowokacje w czasie meczu z Legią. Samo to zaowocowało, że w Warszawie pojawi się specjalny wysłannik do spraw bezpieczeństwa. Przepychanki trwają też na innym froncie. Azerscy działacze poinformowali UEFA i FIFA, że wojsko Armenii zabiło 13-latka grającego w klubie piłkarskim i lidze juniorów. W zamian Ormianie zrewanżowali się skargą do obu federacji za agresywne wypowiedzi, a także manipulacje związane z aspektami politycznymi. Piłka nożna przy okazji konfliktu stała się kolejnym polem, na którym trwają walki zwaśnionych nacji.