{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Koronawirus wpływa na PlusLigę. "Jeśli będziemy nieustannie przekładać mecze, możemy się w tym pogubić"
Sara Kalisz /
Koronawirus wpływa na kolejne mecze siatkarskiej PlusLigi. Jeszcze kilka dni temu odwoływano spotkania VERVY Warszawa ORLEN Paliwa i Ślepska Suwałki, a w piątek poinformowano, że wykryto kolejny przypadek w innej drużynie. Tym razem dotyczył on MKS Będzin, gdzie potwierdzono pozytywny test u jednego zawodnika. Pozostali siatkarze przebywają obecnie na kwarantannie na okres dziesięciu dni.
Sprawa jest skomplikowana. Początkowo ewentualnie pojawiający się zarażeni mieli być izolowani od drużyny. Reszta zawodników miała być poddawana testom, a następnie dopuszczana do gry w przypadku negatywnego wyniku. Sanepidy działają jednak różnie i jak w jednym klubie siatkarze po pierwszym teście wracali do pracy, tak w drugim zmuszeni są do tego, by pozostać w domach.
Cza-cza, ostatni turniej Agaty i złoto mistrzostw. Skowrońska-Dolata: wykrzyczenie niecenzuralnych słów nie przynosiło ulgi
Długa droga do Tokio
PlusLiga stanęła na rozdrożu. Nikt nie spodziewał się, że po czterech kolejkach styczność z wirusem będzie mieć aż pięć zespołów. Tylko jedna z nich była rozegrana w komplecie – druga (w pierwszej przełożono mecz Trefla z Resovią). W trzeciej nie grali warszawianie ze Stalą Nysa oraz Ślepsk z radomianami. W czwartej natomiast Resovia nie zagra z drużyną Andrzeja Kowala, a VERVA ze Skrą. W piątej na ten moment rozegrane zostaną tylko cztery mecze z siedmiu, co oznacza, że kolejne trzy należy przenieść na następne tygodnie.
Sytuacja się komplikuje. Igrzyska w Tokio odbędą się w 2021 roku. Vital Heynen chciałby rozpocząć przygotowania w maju, mając wypoczętych zawodników. Jeśli kolejne spotkania będą przekładane, sezon może się wydłużyć.
Nierozstrzygnięta pozostaje również kwestia, co zrobić, jeśli jeszcze jeden, dwa zespoły ulegną zakażeniu. Nie wiadomo, czy nie trzeba będzie przekładać całych kolejek. Co więcej, w tej sytuacji przynajmniej cześć "zdrowych" zespołów nie będzie mogła rywalizować, ponieważ ich oponenci będą na kwarantannie. Podtrzymanie formy i rytmu meczowego w tych warunkach będzie sprawą bardzo trudną. Finalnie powracająca po chorobie do gry drużyna będzie osłabiona i do nadrobienia będzie miała co najmniej trzy, cztery mecze w bardzo krótkim czasie. Nie ma też pewności, że raz zakażony zespół nie zarazi się drugi raz na skutek kontaktu z innym szczepem wirusa. Lekarze nie są też jednogłośni w sprawie tego, ile działać będą przeciwciała.
Granie bez kolejek
Jakie jest więc wyjście? Wydaje się, że pomysłem możliwym do zrealizowania jest granie bez kolejek. Terminarz ustalano by dostosowując się do zespołów, w których nie ma aktywnych ognisk koronawirusa. Te grałyby ze sobą dwa mecze zgodnie z systematyką "na wyjeździe" i "u siebie". Rywalizacja w parze byłaby zamknięta. To rozwiązanie mogłoby znacznie przyspieszyć "dogrywanie" spotkań, zapewnić ciągłość widowisk w halach i zapobiec całkowitemu zatrzymaniu rozgrywek.
– Chyba nikt z nas się nie spodziewał, że sytuacja tak szybko może stać się tak zła. Minęły cztery kolejki. Wszyscy chcielibyśmy grać, a nie siedzieć na kwarantannie i martwić się o zdrowie swoje oraz kolegów. Czy parować w ten sposób i grać niezależnie od kolejek? Jest to jakieś rozwiązanie. Pytanie, czy ktoś będzie w stanie nad tym wszystkim zapanować i czy nie zrobi się chaos. Pytanie do organizatorów rozgrywek, czy będą w stanie poradzić sobie z terminarzem. Jeśli go opanują, uważam, że powinniśmy grać. Łatwiej jest rozgrywać spotkania, a następnie czekać aż reszta dokończy rozgrywki, niż "wybijać" z dyspozycji będące w dobrej formie drużyny i kazać im pauzować bez uzasadnienia mimo że są zdrowe – mówi Sebastian Świderski, prezes Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
– Generalne założenie przyświecające rozpoczęciu rozgrywek w tym sezonie to doprowadzenie do sportowych rozstrzygnięć i dokończenia rundy zasadniczej. Trener kadry poprosił o dostępność zawodników na początku maja, czyli zakończenie rozgrywek w połowie kwietnia. W tej sytuacji granie zespołami w danym momencie dostępnymi wydaje się być uzasadnione. Ponadto, takie rozwiązanie powracającym po chorobie teamom da czas nie tylko na wyzdrowienie, ale także doprowadzenie się do odpowiedniej formy. Na przykładzie Trefla Gdańsk wiemy, że proces ten może trwać ponad miesiąc. Jeśli będziemy nieustannie przekładać kolejki i mecze, możemy się w tym wszystkim pogubić – dodaje Kryspin Baran, prezes Aluron CMC Warta Zawiercie, klubu, który również mierzył się z problemem koronawirusa w zespole.
Nieco inaczej na sprawę patrzy Michał Kocyłowski, prezes MKS Będzin. – Wydaje się, że całe środowisko siatkarskie podchodzi z pełnym zrozumieniem do panującej sytuacji. Mierzymy się z globalnym problemem i forma, choć niezwykle istotna we współzawodnictwie i w sporcie zawodowym, schodzi nieco na drugi plan. Rozgrywanie spotkań w formule zdrowy ze zdrowym, wcale nie rozwiąże problemu kalendarza rozgrywek. Czy frustracja zespołu, który utracił rytm meczowy, jest zasadna wobec braku jakiegokolwiek treningu, wskutek kwarantanny czy przypadku zakażenia, innego zespołu? Frustrujący jest sam koronawirus i sposób, w jaki dotyka świat sportu. Wierzę jednak, że wspólnie z Polską Ligą Siatkówki uda nam się sprawnie i w pełnym wymiarze przeprowadzić te rozgrywki – kończy Kocyłowski.
Zarząd Polskiej Ligi Siatkówki na poniedziałek 5 października zwołał wideokonferencję z udziałem przedstawicieli zarządów klubów. Być może wtedy ujawniony zostanie plan PLS na dokończenie rozgrywek. Póki co pozostają tylko domysły.
Czytaj też:
Stephane Antiga: wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś fajnego. Złoto? Chyba nie, ale medal już tak
Upragnione złoto po raz pierwszy od dekad. Mija sześć lat od wielkiego sukcesu polskich siatkarzy