Koniec epoki Pająka. Anderson Silva żegna się z UFC
Anderson Silva po raz ostatni zawalczy dla UFC (fot. Getty)
Adrian Bolechowicz
Spektakularne nokauty, niekonwencjonalny styl, pełna dominacja. Czternastoletnia kariera Andersona Silvy w UFC to pasmo zwycięstw i pobitych rekordów. Choć w ciągu ostatnich siedmiu lat Brazylijczyk wygrał tylko raz, to przejdzie do historii jako jeden z najwybitniejszych zawodników w historii tej dyscypliny. W sobotę "Spider" po raz ostatni zaprezentuje się w oktagonie Ultimate Fighting Championship.
DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Żaden zawodnik, któremu dane było walczyć w najlepszej lidze świata, nie dzierżył pasa mistrzowskiego tak długo, jak Anderson Silva. "Spider" nie tylko skutecznie bronił tytułu, ale robił to w iście brazylijskim stylu, czyniąc z MMA sztukę na miarę największych widowisk.
Zanim Silva rozpoczął swoją dominację w szeregach Ultimate Fighting Championship zdobywał tytuł czempiona Shooto oraz Cage Rage. Ponadto Brazylijczyk zbierał doświadczenie w legendarnej organizacji Pride. Ostatecznie "Spider" zadebiutował w UFC w czerwcu 2006 r., a jego rywalem był Chris Leben. Kontrowersyjny "Clippler" notował wówczas serię sześciu zwycięstw z rzędu i triumf nad debiutantem miał mu otworzyć drogę do najważniejszych walk w organizacji Dany White’a. Stało się inaczej. Silva już w swojej pierwszej walce zaprezentował atuty, z których znany był przez lata: fenomenalny timing i charakterystyczny sposób poruszania się w klatce. Leben już po niespełna 50 sekundach pojedynku upadł na deski pod naporem ciosów Brazylijczyka.
Po efektownym debiucie wojownik z Sao Paulo już w kolejnym pojedynku miał sprawdzić formę czempiona Richa Franklina podczas mistrzowskiego starcia na gali UFC 64. Przed pierwszym gongiem zdecydowanym faworytem tego zestawienia był obrońca tytułu, dla którego była to jedna z najboleśniejszych porażek w karierze. Po destrukcyjnych uderzeniach kolanem w pierwszej rundzie Amerykanin nie był w stanie kontynuować pojedynku i musiał uznać wyższość pretendenta. W ten sposób Silva rozpoczął okres swojej siedmioletniej dominacji na tronie wagi średniej UFC.
Do rewanżu pomiędzy Franklinem a Silvą doszło rok później. Amerykański fighter zapewniał, że przerwie mistrzowski marsz Brazylijczyka. Nic bardziej mylnego. "Spider" z łatwością przepuszczał ciosy rywala, a piętnaście sekund przed zakończeniem pierwszego starcia wyprowadził latające kolano, które wstrząsnęło Franklinem. Chwilę później fighter z Ameryki Południowej dokończył dzieła zniszczenia, notując trzecią skuteczną obronę tytułu.
Pierwszym przeciwnikiem, który sprawdził umiejętności fightera z Sao Paulo na dystansie pięciu rund był jego rodak Thales Leites, z którym "Spider" mierzył się na gali oznaczonej numerem 97. Po krótkim epizodzie w dywizji półciężkiej Brazylijczyk udanie powrócił do kategorii średniej i jednogłośną decyzją sędziów wypunktował rywala. W ten sposób obrońca tytułu zapisał na swoim koncie dziewiątą wygraną z rzędu w UFC, o jedną więcej niż wynosił ówczesny rekord, który w tamtym czasie należał do Jona Fitcha i Royce’a Gracie.
W 2010 roku Silva pierwszy raz, walcząc w szeregach organizacji Dany White'a, znalazł się w poważnych tarapatach. Sensacyjnie sposób na zastopowanie dominatora znalazł pretendent do tytułu Chael Sonnen. Amerykanin konsekwentnie, przez całą walkę, sprowadzał Brazylijczyka do parteru, gdzie zdobywał cenne punkty. Przed rozpoczęciem decydującego starcia Sonnen pewnie prowadził, jednak dwie minuty przed zakończeniem pojedynku Amerykanin wpadł w pułapkę. Brazylijczyk skutecznie zapiął duszenie trójkątne nogami i rzutem na taśmę obronił pas.
Widmo porażki wyraźnie odcisnęło piętno na dyspozycji Brazylijczyka. Silva w czterech kolejnych pojedynkach nie dał rywalom szans, kończąc każdą z tych walk przed czasem. "Spider" nie pozostawił złudzeń m.in. Sonnenowi, którego znokautował w drugiej rundzie rewanżowego starcia. W historii UFC szczególnie zapisał się efektowny nokaut Silvy na Vitorze Belforcie. W pierwszej rundzie mistrzowskiego starcia czempion zaskoczył swojego rodaka front kickiem, po którym ten upadł na matę oktagonu.
Kres dominacji Andersona Silvy, po siedemnastu zwycięstwach z rzędu, położył Chris Weidman. Do jednej z największych sensacji w historii MMA doszło w 2013 roku. Do dziś zwycięstwo Amerykanina wzbudza liczne kontrowersje. Wielu ekspertów wskazuje, że Brazylijczyk przegrał na własne życzenie, lekceważąc przeciwnika. Niepokonany wówczas "All American" rozpoczął pojedynek bardziej skoncentrowany i, idąc śladem swojego rodaka Sonnena, szybko sprowadził walkę do parteru. Kluczowa dla losów pojedynku okazała się końcówka drugiej rundy. Weidman wykorzystał niefrasobliwość Silvy i lewym sierpowym znokautował go, kończąc jedną z najsłynniejszych serii w historii UFC.
Włodarze UFC doprowadzili do rewanżu kilka miesięcy później. Na grudniowej gali UFC 168 "Spider" miał tylko jeden cel – zmazać plamę sprzed lat i spektakularnie powrócić na tron wagi średniej. Niemniej jednak drugi pojedynek z Chrisem Weidmanem okazał się jeszcze bardziej bolesny dla Brazylijczyka, i to dosłownie. Fighter z Kraju Kawy doznał fatalnej kontuzji, złamania kości piszczelowej, która, jak się później okazało, nie pozwoliła mu wrócić na mistrzowski poziom.
Cień na karierę Silvy wrzuca afera dopingowa, która miała miejsce po gali UFC 183. Wówczas powracającego do klatki "Spidera" przywitał kontrowersyjny Nick Diaz. Po zakończeniu pojedynku w organizmach zawodników wykryto niedozwolone substancję, a ich walkę uznano jako "no contest". W dwóch kolejnych pojedynkach fighter z Sao Paulo musiał uznać wyższość Michaela Bispinga i Daniela Cormiera. Co ciekawe, w starciu z "DC" Brazylijczyk zastąpił Jona Jonesa, notabene przyłapanego na stosowaniu dopingu.
Ostatni raz "Spider" cieszył się ze zwycięstwa w 2017 r. po pokonaniu Dereka Brunsona. W sobotę legendarny mistrz stanie przed szansą, by jeszcze raz zaznać tego uczucia i triumfować w oktagonie Ultimate Fighting Championship. Rywalem Silvy w jego pożegnalnym pojedynku dla tej organizacji będzie Uriah Hall.