Cała piłkarska Polska współczuje Krystianowi Bielikowi. Utalentowany reprezentant kraju wracał do wysokiej formy po zerwaniu więzadeł w styczniu 2020 roku. Niemal równo rok później doznał identycznej kontuzji, która wykluczy go z udziału w mistrzostwach Europy. Mimo młodego wieku dołączył do grona największych pechowców w historii polskiej piłki.
2019 był przełomowym okresem w karierze Bielika. Na mistrzostwach Europy U21 był wyróżniającą się postacią kadry Czesława Michniewicza. Po turnieju przeniósł się do Derby County z Arsenalu, w którym trenował i grał w zespołach młodzieżowych. Niedługo później zadebiutował w kadrze prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. Rozegrał trzy mecze – ze Słowenią, Austrią i Izraelem.
Wszystko rozwijało się po myśli koninianina aż do 13 stycznia 2020 roku. W meczu drużyny Derby U23 z Tottenhamem zerwał więzadła krzyżowe. Diagnoza brzmiała jak wyrok – wiele miesięcy rehabilitacji i zaprzepaszczona szansa wyjazdu na Euro 2020. Jednak wiosną, gdy sytuacja pandemiczna stawała się coraz gorsza, UEFA postanowiła przełożyć ME na 2021 rok. Niewiele osób mogło się z tej decyzji cieszyć w takim stopniu jak Bielik.
Polak doszedł do zdrowia i znów zaczął imponować grą. W grudniu na stałe wskoczył do pierwszego składu Derby i od razu został wybrany najlepszym piłkarzem tego miesiąca w całej Championship. Do niezwykle solidnej gry dołożył dwa gole. 30 stycznia w pierwszej połowie meczu z Bristolem koszmar się powtórzył. Jego ból mogą zrozumieć jedynie ci, którzy przeszli przez piekło wielu ciężkich kontuzji, które spowalniały lub nawet kończyły znakomicie zapowiadające się kariery...