| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Igor Grobelny: moja kariera dopiero się zaczyna

Igor Grobelny
Igor Grobelny jest podstawowym zawodnikiem VERVA Warszawa ORLEN Paliwa (fot. PAP)

Igor Grobelny ma 27 lat. Choć jest Polakiem, gra dla reprezentacji Belgii. – Zadzwonił do mnie Andrea Anastasi, który wtedy był trenerem kadry Belgii. Zapytał, czy chcę w niej zadebiutować. Bardzo szybko musiałem poukładać sobie w głowie czy mi się to opłaca, czy nie, i czy zrezygnować z marzenia o grze w polskiej reprezentacji – mówi w TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Gwiazda z klubu Heynena może zagrać w Polsce

Czytaj też

Aleksandar Atanasijević

Gwiazda z klubu Heynena może zagrać w Polsce

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Kiedy doszedłeś do wniosku, że w karierze zawodniczej nie osiągniesz tyle, żeby móc spróbować sił w polskiej kadrze?
Igor Grobelny: – To był rok, kiedy grałem w Austrii. Zadzwonił do mnie Andrea Anastasi, który wtedy był trenerem kadry Belgii. Zapytał, czy chcę w niej zadebiutować. Bardzo szybko musiałem poukładać sobie w głowie czy mi się to opłaca, czy nie, i czy zrezygnować z marzenia o grze w polskiej reprezentacji.

Stwierdziłem, że w Polsce jest wielu bardzo dobrych zawodników na mojej pozycji. Szansa na to, że załapałbym do kadry nawet na zgrupowanie była dla mnie wtedy minimalna. Marzenia marzeniami, ale na życie trzeba patrzeć realistycznie i jeśli pojawiła się okazja gry dla kadry Belgii, zwiedzenia z nią świata i pokazania się na najważniejszych turniejach, to była to propozycja nie do odrzucenia. Nie byłem najmłodszy. Wiedziałem, że nie mogę dać sobie dwóch, trzech lat, by później zdecydować, czy chcę grać dla Belgii czy Polski.

Draft i nawet 600 tysięcy dolarów. Liga koreańska kusi zawodników
– Z perspektywy czasu to była dobra decyzja?
– Nie żałuję niczego. To była mądra decyzja. Mogłem pojechać na mistrzostwa Europy i świata, grałem też w kwalifikacjach do igrzysk. Przez dwa lata zwiedziłem dużo i mogłem grać przeciwko najlepszym zawodnikom na świecie. Poza tym nadal nie uważam się za lepszego zawodnika niż ci, którzy występują w kadrze. Dużo mi do nich brakuje. Mógłbym załapać się na zgrupowanie. Do debiutu by pewnie nie doszło.

– Czujesz się choć trochę Belgiem?
– Jestem Polakiem. Wychowywałem się w Belgii, gram dla tamtejszej kadry. Nie wyprę się jednak tego, że mam rodziców Polaków, dziadków i całą rodzinę. Urodziłem się w Polsce. Byłoby głupio, gdybym powiedział, że jestem Belgiem. Tak naprawdę jestem nim tylko na papierze. Gram też na licencji belgijskiej, więc w PlusLidze występuję jako zawodnik zagraniczny.

– Trochę to zabawne.
– Prawda? Nieco utrudnia mi to pracę. Jako Polakowi byłoby mi łatwiej znaleźć drużynę i miałbym więcej okazji do wchodzenia na boisko. Pokazały to dobrze poprzednie sezony spędzone w VERVA Warszawa ORLEN Paliwa. Wcześniej byłem zmiennikiem Kevina Tillie i poza podwójną zmianą była to jedyna opcja, bym mógł wejść na boisko.

– Jaki masz kontakt z rodzicami?
– Dobry, z całą rodziną. Po meczu tata zawsze do mnie dzwoni, żeby albo mnie pochwalić, albo zganić. Przez koronawirusa nie widzieliśmy się długi czas. Kiedy graliśmy w Roeselare, spotkałem się na chwilę z rodzicami, ale było to pierwsza taka okazja od poprzednich świąt. Minął więc rok. Spędziliśmy ze sobą godzinę czasu pod hotelem, w aucie, bo nie mogli wejść do obiektu. Z Kają, siostrą, nie widziałem się od ponad roku. Zaadoptowała nawet pieska, a ja nadal go nadal nie poznałem! Tak jednak wygląda życie we współczesnych czasach. Od dziewiętnastego roku życia mieszkam sam poza Belgią. Nauczyłem się radzić sobie z problemami.

– Często odczuwasz co to samotność?
– Tak. Teraz jestem cały czas sam. Trudno się do kogoś odezwać. Są chłopaki z drużyny, ale widzę ich na co dzień. To co innego niż stała osoba, z którą można by porozmawiać. Całe szczęście mam jeszcze rodzinę ojca chrzestnego. Z nią spędzałem święta w Radomiu, ponieważ nie mogłem wtedy wyjechać do Belgii. Wiem, że zawsze mogę się do nich odezwać, kiedy mam problem lub chcę się komuś wygadać. Najbliższy jest mi tam syn ojca chrzestnego. Nazywam go swoim bratem, bo znamy się od małego i jest ode mnie tylko rok młodszy. Większość czasu spędzam jednak sam. Za bardzo jednak się na tym nie skupiam. Żyję z dnia na dzień.

– Nie boisz się, że taki styl da ci porządek na chwilę, a nie na stałe?
– Mimo wszystko to jest mój sposób na jakieś uporządkowanie w głowie. Kiedyś bardzo martwiłem się o to, co przyniesie przyszłość. Odchodzę od tego, bo lepiej jest mi się skupiać na tym, co będzie z dnia na dzień. Jestem przygotowany na wszystko. Jeśli okaże się, że siatkówka nie istnieje i muszę iść robić coś innego, to nie będzie to dla mnie problemem. Pójdę robić coś innego.

– Co?
– Jeszcze nie wiem, coś wykombinuję. (śmiech) Żadnej pracy się nie boję.

Gwiazda z klubu Heynena może zagrać w Polsce

Czytaj też

Aleksandar Atanasijević

Gwiazda z klubu Heynena może zagrać w Polsce

Igor Grobelny
Igor Grobelny gra w kadrze Belgii (fot. Getty)

–Jaka była najbardziej niespotykana?
– Pracowałem kiedyś w sklepie z kwiatami. Miałem wtedy chyba 13-14 lat. Pracowałem w domu wolnostojącym z kwiaciarnią w środku. Z tyłu był ogród, w którym sadzono kwiaty. Sprzątałem sklep, robiłem bukiety, ciąłem kwiaty. Nie pytaj się jednak, jakie to były rośliny, bo znam tylko róże! (śmiech) Co środę po szkole spędzałem tam dwie godziny, a wieczorem miałem treningi. Tak zarobiłem swoje pierwsze pieniądze.

Kubiak i Leon w VERVIE? "Prawdopodobnie kwoty od sponsorów byłyby większe"
– Dlaczego tak wcześnie?
– Chciałem mieć własne pieniądze. Muszę się jednak pochwalić, że za pierwsze kupiłem siostrze iPoda. Kwadratowy, z 60 GB, co wtedy było imponującą pojemnością.

– Jak rodzice starali się uczyć ciebie samodzielności?
– Nie robili nic na siłę, bardziej pokazywali coś, co mogło mi się przydać. Pamiętam też, że tata często wołał mnie do telewizora, by oglądać mecze PlusLigi. Mówił mi wtedy, że muszę śledzić te rozgrywki, bo sam kiedyś wystąpię na polskich parkietach. Śmiałem się wtedy z niego, bo nie wyobrażałem sobie, by było to kiedykolwiek możliwe. W tamtym czasie bardziej interesowały mnie gry komputerowe.

Samodzielności nauczyłem się, gdy zacząłem grać zawodowo. Zostałem siatkarzem Asse-Lennik. Był to trudny czas. Z treningów cztery razy w tygodniu przeszedłem do dwóch dziennie. Po pierwszym tygodniu zapytałem taty, czy da się zerwać kontrakt, bo nie dam fizycznie rady wkładać w to tyle wysiłku. Ledwo widziałem na oczy ze zmęczenia. Pamiętam nawet, że kiedy wracałem z ostatniego treningu przed weekendem, zatrzymała mnie policja. Miałem tak czerwone oczy, że funkcjonariusze myśleli, że jestem pod wpływem narkotyków.

Musiałem dmuchać, by wykazać, że nie jestem pod wpływem alkoholu i robić wszystkie testy na obecność narkotyków. Funkcjonariusze nie chcieli uwierzyć, że jestem trzeźwy i nic nie brałem.

Po jakimś czasie pojawiła się oferta z klubu z Radomia. Wiedziałem, że choć będę mieszkał z trzema chłopakami, to będę skazany na większą samodzielność i samotność niż w Belgii. To był kurs szybkiego przystosowania do życia. Musiałem nauczyć się wszystkiego – od gotowania ryżu do sprzątania. Pamiętam moment wyjazdu rodziców i to, że musiałem po raz pierwszy pójść do sklepu i samemu zrobić zakupy. Wcześniej w sklepach kupowałem sobie czipsy i colę, a nie zakupy na cały tydzień z uwzględnieniem każdego posiłku. Miałem wtedy 19-20 lat. To był szok. Nauka się opłaciła. Dziś umiem gotować, ale nie lubię.

– Jak się mieszkało w Radomiu z trzema facetami?
– Mieszkałem z Kowalskim, Ostrowskim i Bołądziem. Każdy miał swój pokój, opłacał to wszystko klub. Czuliśmy się jak w akademiku. To było jednak fajne, bo szybko nauczyłem się życia.

– Na jakie szaleństwa sobie pozwalałeś?
– Imprezy. Byłem w Polsce, daleko od rodziców, mogłem robić co chcę. Chodziło się do Archiwum czy Lemona. Czasami wyjeżdżałem do Warszawy, by pójść do nowego klubu. Wiedziałem, że powinienem spędzać ten czas na odpoczynku, ale dziś z perspektywy czasu nie żałuję, że pozwoliłem sobie na odrobię szaleństwa. Wybawiłem się w zamian za lata nastoletnie, które spędzałem na treningach i szkole.

– Jak udało ci się jeszcze znaleźć czas na studiowanie?
– Studiowałem w Belgii, kiedy grałem pierwszy rok w Lenniku. W Belgii jednak nie ma taryfy ulgowej dla sportowców. Nikt nie przełoży treningów czy egzaminów tylko dlatego, że jest mecz lub trening. Starałem się skończyć studia, ale się nie udało. Nawet kontynuowałem naukę, kiedy byłem w Polsce, ale zaliczałem tylko egzaminy z sesji letniej, bo w tym czasie mogłem być w Belgii. Poprawki z egzaminów sesji zimowej były we wrześniu, czyli wtedy, gdy zaczynałem sezon.

W Radomiu również studiowałem – tym razem wychowanie fizyczne. Wraz z wyjazdem do Lubina musiałem jednak przerwać naukę. Teraz uczę się w Opolu. Przez te przejścia mam bardzo duży szacunek dla tych siatkarzy, którzy studiują.

– Najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
– Dobrze wspominam wakacje w Polsce. Co roku nie mogłem się ich doczekać. Jeździliśmy do Kani Polskiej, niedaleko Warszawy. Poznałem tam wiele dzieciaków w moim wieku i od rana do wieczora bawiliśmy się na świeżym powietrzu. Były konie, krowy, spanie w namiotach.

– Pamiętasz swój pierwszy trening?
– Nie, to było dawno. Wiem tylko, że miałem chyba dziewięć lat. Tata mi opowiadał, że kiedyś, kiedy odbijaliśmy piłkę po jego treningu podszedł do nas trener i zapytał, czy nie chcę przyjść na zajęcia. Tak to wszystko się zaczęło.

– Który siatkarz, z którym grałeś, zrobił na tobie największe wrażenie?
– Pamiętam, że kiedy załapałem się na mistrzostwa świata pojechaliśmy do Włoch i jedno spotkane graliśmy przeciwko kadrze gospodarzy. Mogłem wejść na boisko. Stałem naprzeciwko Ivana Zaytseva. Pomyślałem sobie "Co ja tu w ogóle robię?". Bałem się, że kiedy on zaatakuje, to pewnie w bloku połamie mi palce, a jeśli będę musiał przyjąć jego zagrywkę, to raczej będę uciekał, byleby nie dostać piłką. (śmiech) Był jednak efekt "wow".

– Uciekałeś przed tą piłką?
– Właśnie nie! Dwa razy zaserwowałem asa i nawet skończyłem atak, który sam Zaytsev chciał zablokować. Pomyślałem, że teraz już mogę umierać. (śmiech) Wrażenie zrobił też na mnie pierwszy mecz przeciwko kadrze Polski.

– Jak się grało?
– To było w Szczecinie. Byłem bardzo zestresowany. Po drugiej stronie siatki byli Artur Szalpuk czy Michał Kubiak. Kiedy emitowano hymn Polski, śpiewałem go razem z moimi rodakami. To chyba był jedyny moment, w którym zastanawiałem się, czy nie warto było poczekać na szansę w polskiej kadrze. W reprezentacji Belgii jest inaczej. Możliwe, że gdybym jednak nie skorzystał z propozycji Andrei, nigdy nie zagrałbym na międzynarodowych parkietach w drużynie narodowej.

– Masz 27 lat. Na jakim etapie kariery jesteś?
– Dalej czuję się młody. Według mnie dopiero teraz zaczynam grać. Wcześniej zawsze byłem rezerwowym zawodnikiem i teraz mam szansę pokazać, na co mnie stać. Moja kariera dopiero się zaczyna. Dopiero teraz czuję, że staję się siatkarzem.

Czytaj też:
28-stronicowe książeczki dla kadrowiczów Heynena i spanie na podłodze. Robert Kaźmierczak o pracy statystyka
Michał Kubiak zamierza zdobyć olimpijskie złoto. "Zawsze chciał wygrywać"

Kubiak: prezent? Ferrari. Może wywiozę do Polski
Michał Kubiak
Kubiak: prezent? Ferrari. Może wywiozę do Polski

Zobacz też
Kurek lepszy od Leona. Popis ZAKSY w ćwierćfinale
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (PAP/Wojtek Jargiło)

Kurek lepszy od Leona. Popis ZAKSY w ćwierćfinale

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Co za pech kadrowicza! Odnowiony uraz, gracz wydał komunikat
Bartosz Bednorz (fot. Getty)

Co za pech kadrowicza! Odnowiony uraz, gracz wydał komunikat

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Takiego weekendu potrzebował! Polak znów na fali wznoszącej
Aleksander Śliwka (w środku, fot. Getty)

Takiego weekendu potrzebował! Polak znów na fali wznoszącej

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi
(fot. PAP/Michał Meissner)

Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Finał Ligi Mistrzów wzbudza kontrowersje. "Jest to trochę dziwne"
Jakub Popiwczak (fot. Getty Images)

Finał Ligi Mistrzów wzbudza kontrowersje. "Jest to trochę dziwne"

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
29 marca 2025
28 marca 2025
Siatkówka

J. Węgiel

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

24 marca 2025
23 marca 2025
22 marca 2025
Siatkówka

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

PGE GiEK Skra Bełchatów

21 marca 2025
20 marca 2025
Siatkówka

Barkom Każany Lwów

PSG Stal Nysa

17 marca 2025
Siatkówka

Trefl Gdańsk

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

16 marca 2025
15 marca 2025
Siatkówka

N. MKS Będzin

Barkom Każany Lwów

Terminarz
01 kwietnia 2025
Siatkówka

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

15:30

J. Węgiel

05 kwietnia 2025
Tabela
PlusLiga
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
8
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa
30
1
46
11
30
-20
34
13
Barkom Każany Lwów
Barkom Każany Lwów
30
-27
26
14
30
-37
25
15
30
-48
15
Rozwiń
Najnowsze
"Wejście smoka" w "Świętej Wojnie". Co za gole! [WIDEO]
nowe
"Wejście smoka" w "Świętej Wojnie". Co za gole! [WIDEO]
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Tak padł gol dla Radomiaka Radom (fot. Getty).
Stal Stalowa Wola – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
Stal Stalowa Wola – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Betclic 1 Liga, 25. kolejka [SKRÓT]
Stal Stalowa Wola – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Absurd? Szaleństwo? Urban na wylocie z Górnika Zabrze!
Jan Urban może odejść z Górnika Zabrze (fot. Getty).
Absurd? Szaleństwo? Urban na wylocie z Górnika Zabrze!
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Barcelona wymęczyła wygraną! Pajor znów miała wpływ na wynik
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
pilne
Barcelona wymęczyła wygraną! Pajor znów miała wpływ na wynik
| Piłka nożna 
Walka o piłkarskie i hokejowe trofea. Sprawdź plan transmisji w TVP
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Walka o piłkarskie i hokejowe trofea. Sprawdź plan transmisji w TVP
| Inne 
Thurnbichler: nie potrafiłem zainspirować starszych zawodników
Thomas Thurnbichler (fot. Getty Images)
Thurnbichler: nie potrafiłem zainspirować starszych zawodników
| Skoki narciarskie 
Mistrzostwo odjeżdża Kolejorzowi. Problemy się powtarzają
Niels Frederiksen (fot. PAP)
Mistrzostwo odjeżdża Kolejorzowi. Problemy się powtarzają
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Do góry