Przez długi czas zmagała się z urazami Achillesa. Kiedy pojawił się moment, w którym mogła pojawić się na bieżni, nie chciała ryzykować. Odpuściła starty w Halowych Mistrzostwach Europy w Toruniu. Wszystkie siły składa na igrzyska olimpijskie w Tokio. Iga Baumgart-Witan przybliża swoje plany na przyszłość w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Nie pojawiła się w Toruniu podczas docelowej imprezy halowego sezonu. Nie zdradzała, co tak naprawdę jej dolega, ale w końcu przerwała milczenie. Baugmart-Witan nie chciała ryzykować ewentualnej kontuzji przed najważniejszymi miesiącami w sportowej karierze. Wizualizuje już wyjazd do Tokio, ale się nie podpala. Cieszy się również, że na polskim "rynku" pojawiają się młode, zdolne biegaczki. Według niej, Holenderki da się przegonić na stadionie...
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Jak samopoczucie po dłuższym czasie bez startów?
Iga Baumgart-Witan: – Wszystko dobrze, dziękuję. W niedzielę, 14 marca, wylatuję na zgrupowanie do Portugalii.
– Ostatnie dni spędziła pani przed telewizorem, oglądając HME?
– I tak, i nie. Justynę i sztafetę oglądałam, reszty nie. Raczej się wyłączałam, mimo że kibicowałam w sercu. Nie chciałam patrzeć na imprezę. Było mi trochę przykro, że mnie tam nie ma.
– Emocje siedziały w środku?
– Można to różnie odbierać. Kiedy rozmawiałam z Sofią Ennaoui, mówiła, że oglądała każdego Polaka. Ja jestem jednak taka, że unikałam tego. Dla mojej psychiki było to lepsze. Chociaż... kiedy potem widziałam, że dziewczyny biegły po medal, to czułam spokój. Nie było zadry w sercu, że mnie tam nie ma. Kibicowałam, życzyłam dobrze.
– Brak uczestnictwa w takiej imprezie dodatkowo motywował?
– Nie potrzebuję tego typu motywacji. Mam swój cel. Wiem co i po co robię. Nie przejmowałam się moją absencją. Kiedy biegła Femke Bol, to z przyjemnością na nią patrzyłam. Nie było myśli: "Wow! Muszę być od niej lepsza".
– Bol "odleciała" w europejskiej rywalizacji?
– Oj, tak. Kosmiczny wynik. Uważam, że będzie indywidualną medalistką igrzysk olimpijskich.
– Jak odbiera pani wynik polskiej sztafety?
– Z jednej strony doświadczenie, z drugiej młodość. Dobrze, że są nowe, zdolne osoby. My, z Justyną i Małgosią, nie będziemy biegać do końca życia. Nasze kariery są już bliżej końca. Fajnie, że młodzież mogła uczestniczyć w takim starcie. Nabywają doświadczenia, które jest nieocenione. Potem będą musiały radzić sobie same. W Toruniu była jeszcze Hołub-Kowalik. Poprowadziła sztafetę. Zajmowała się dziewczynami. Była ostoją. Wszystkie pokazały, że mają potencjał i potrafią biegać. Ola Gaworska była zdenerwowana faktem, że Justyna jednak nie pobiegła i musiała zająć jej miejsce. Ale dała radę!
– Było widać, że każda dała z siebie maksimum wysiłku. Ledwo stały podczas wywiadów.
– Dokładnie. W hali oddech jest inny. Sama ciężko to znoszę. Jest sucho w ustach i w gardle. Do tego maseczki od razu po biegu... Tylko się domyślam, co mogły czuć. Nie wiem czy dałabym radę po biegu na 400 metrów od razu włożyć maseczkę, haha.
– Mówi pani, że nie będziecie biegać do końca życia. Zatem kiedy powiecie "pas"?
– Będziemy biegać do momentu, kiedy nasze zdrowie i dyspozycja pozwolą.
– Dyplomatyczna odpowiedź.
– Nie daję sobie granicy, że igrzyska i koniec. Jeśli będę biegać szybko i będę zdrowa, pobiegnę. Chcę jak najdłużej sprawiać radość kibicom, bliskim. Gdy wyniki nie będą mnie zadowalały pomyślę o końcu. Chyba każda z dziewczyn tak ma. Jako kobiety chcemy założyć rodzinę. Osiąść w domu. Nie ma jednak co przedwcześnie wieszać butów na kołek. Chcę zrobić ile się da w sporcie.
– Jak w takim razie prezentują się sprawy związane ze zdrowiem?
– Na szczęście jest coraz lepiej. W sporcie nigdy nie jest tak, że wstaję z łóżka i czuję się jak skowronek. Zawsze jest coś, co boli. Raczej do końca mojego biegania będą się zdarzały takie momenty. Na około dbam o wszystko, żebym czuła się ok. Trening jest coraz cięższy. Liczę, że ciało nie będzie mi przeszkadzało w przygotowaniach.
– O co dokładnie chodziło w ostatnich urazach? Achilles?
– Oficjalnie nie mówiłam co mi dolegało. Tak naprawdę była możliwość startów w hali. Uznałam, że może to wpłynąć źle nie tylko na Achillesa. Na całe moje zdrowie. Odpuściłam HME na rzecz ważniejszych startów. Było drobne sprawy, związane właśnie z Achillesem. Liczę, że nowa terapia od fizjoterapeuty pomoże i pozwoli ćwiczyć do lata bez większych boleści.
– Była wewnętrzna walka?
– Tak. Po powrocie z Teneryfy, Toruń miał być miejscem, gdzie się sprawdzę. Kilka nocy mocno rozmyślałam. Bardzo chciałam startować, ale trenerka też powiedziała, że niekiedy warto odpuścić.
– Przegadałyście kilka wieczorów?
– Sama ze sobą musiałam rozmawiać w głowie. Trenerka mówiła, że to moja decyzja. Msiałam ją podjąć. Nie naciskała na mnie. Nie ma co szaleć na siłę.
– Teneryfa zwiedzona wzdłuż i wszerz?
– Byłam tam już jakieś... 64 razy! Wszystko mam obcykane. Muszę jednak przyznać, że teraz to był jeden z lepszych wyjazdów. Plusem pandemii jest fakt, że nie było aż tak wielu turystów. Były puste plaże, deptaki. Można było odetchnąć.
– Odczuwacie jeszcze, jako sportowcy, kłopoty z podróżowaniem i przygotowaniem podczas obozów?
– Najgorsze za nami. Nie można jeszcze podróżować gdzie się chce, ale można! Po Toruniu widać, że takie decyzje nie muszą być jednak idealne. Jak widać, niektórzy czuli się świetnie, byli przygotowani i... otrzymali pozytywny wynik testu na koronawirusa. Sama przed wyjazdem do Portugalii miałam badanie. Zastanawiałam się, co będzie, jeśli okażę się "pozytywna".
– Czyli myślicie o restrykcjach i obostrzeniach?
– Siedzi to trochę w głowie. Pozytywny wynik może zaburzyć przygotowania. Siedzi się wtedy w domu 10 dni i się robi... nic. Każdy martwi się, że może się przytrafić "pozytyw". Nie ma na to dobrego momentu.
– Jakie cele na kolejne dni?
– Mocne przygotowania. Igrzyska to cel każdego. Nikt nie śpi. Albo się doleczamy, albo dotrenowujemy. Mamy swoje cykle. Nie odpoczywamy. Walczymy, żeby biegać jak najszybciej. Chcemy być mocniejsze niż do tej pory.
– Trzeba wyprzedzić Holandię?
– Nie martwię się o nie tak bardzo. Z tego co pokazała Bol, jest poza zasięgiem. Z resztą jesteśmy w stanie rywalizować bez kłopotu. Tym bardziej, gdy ja, Patrycja i Justyna wrócimy do pełni zdrowia. Czekamy też na Anię Kiełbasińską.
– Rozmyśla już pani o Japonii i igrzyskach?
– Mam nadzieję, że PZLA zarezerwował mi bilety! Mam zrobione minimum do Tokio. Raczej i tak, i tak pojadę. Niestety, kibice i rodzina nie. Mamy jeszcze MŚ Sztafet w Polsce. Przygotowujemy się do tego. Nie jest to najważniejsza impreza, ale dobry test przed igrzyskami. Będzie odpowiedź czy wszystko idzie zgodnie z planem, czy musimy coś pozmieniać.
– Uśmiech z ust nie schodzi?
– Dokładnie. Nie przejmuję się. Są chwilowe dołki. Jednak wszystko, co złe mija. Trzeba pozytywnie patrzeć w przyszłość. Upiekłam chyba z 16 ciast podczas HME, żeby zająć myśli. W kolejnych miesiącach wszystko powinno być ok!
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-