Wyrok Panelu Dyscyplinarnego Polskiej Agencji Antydopingowej w sprawie zawieszenia czołowego polskiego 400-metrowca Jakuba Krzewiny zostanie ogłoszony 24 maja. Halowemu mistrzowi świata w sztafecie grożą nawet dwa lata dyskwalifikacji. W tej sprawie, w rozmowie z TVPSPORT.PL, wypowiedział się Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA).
Cała sprawa wyszła na jaw pod koniec kwietnia. Wówczas Krzewina został tymczasowo zawieszony. Ustalono pierwszy termin przesłuchania na 7 maja, ale przełożono go o 11 dni. Zmiana ta nastąpiła na wniosek Panelu, nie zawodnika. Przez pandemię COVID-19 przesłuchanie zostało przeprowadzone online.
U 31-latka nie stwierdzono stosowania niedozwolonych środków, a chodzi o brak możliwości przeprowadzenia kontroli, bo zawodnik nie podał prawidłowych danych w systemie. Sam nie komentuje sprawy, ale kilka dni temu w mediach społecznościowych umieścił zdjęcie na basenie z wcześniejszego zgrupowania na Teneryfie i podpisał je: "Będzie dobrze, dzieciak. Uwierz w to, a tak będzie".
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Jakub Krzewina musi obawiać się o sportową przyszłość?
Michał Rynkowski: – Czekamy na rozstrzygnięcie, które zostanie ogłoszone w poniedziałek 24 maja. Dowiemy się wtedy, czy Panel Dyscyplinarny podzielił pogląd Polskiej Agencji Antydopingowej w kontekście naruszenia przepisów przez zawodnika.
– Przekładanie terminów było czymś spowodowane?
– Jeśli chodzi o ostatnią rozprawę, to Panel Dyscyplinarny musiał dać sobie czas na zapoznanie się ze stanowiskiem stron. Po wygłoszeniu mów końcowych także potrzeba czasu, żeby dokładnie przeanalizować stan prawny i faktyczny. Wszyscy chcą, żeby zapadł adekwatny wyrok w tej sprawie.
– Jaka kara mu grozi?
– Zawodnikowi grozi od roku do dwóch lat dyskwalifikacji. Najbardziej optymistycznym scenariuszem dla sportowca mogłaby być sytuacja, w której Panel Dyscyplinarny unieważni na przykład jedno z trzech przewinień, o które oskarżany jest zawodnik. Wtedy sprawa zostanie umożona a sportowiec nie zostanie ukarany.
– Rok olimpijski jest dla was szczególny?
– Zdecydowanie tak. Kontrolujemy wszystkich zawodników, którzy już zakwalifikowali się do Tokio oraz tych, którzy jeszcze potencjalnie są mocnymi kandydatami do wylotu. Podobnie jest z kadrą paraolimpijską. To dla nas podwójnie wzmożony okres kontroli. Skupiamy się już także na zimowych igrzyskach olimpijskich i paraolimpijskich w Pekinie.
– Z Azji na bieżąco napływają nowe wytyczne, których musicie się trzymać?
– Tak. Oprócz naszego planu i bazowania na informacjach, które zbieramy z własnych źródeł, napływają wytyczne od ITA.
– Witold Bańka jest zadowolony z pracy POLADA. Utrzymujecie kontakt dzień w dzień?
– Informujemy WADA o wszystkich naszych działaniach. Takżewkwestiachdotyczącychrealizacjipostępowańdyscyplinarnych. Takie są procedury. Przekazujemy też rezultaty prowadzonych śledztw. Jesteśmy w stałym kontakcie z WADA.
– Mimo zaawansowanej technologii w POLADA sportowcy nadal próbują oszukiwać?
– Powody są różne. Zdarzają się błędy zawodników, zdarza się lekkomyślność. Wtedy te kary są dla zawodników szczególnie dotkliwe. Zaniedbania po stronie sportowców prowadzą do kłopotów i pozytywnych wyników kontroli antydopingowych. Nie brakuje, oczywiście, ewidentnych dopingowych wpadek, które bardzo trudno wytłumaczyć. Niektórzy zawodnicy z premedytacją stosują substancje niedozwolone. Różnorodność spraw dotyczących zażywania dopingu jest naprawdę duża.
– Oddział analityczno-śledczy macie mocno rozbudowany?
– W zespole śledczym zatrudnione są dwie osoby, które wyjątkowo skutecznie prowadzą działania tej komórki. Dzięki ich pracy możemy mocno wesprzeć planowanie kontroli antydopingowej,a także realizować konkretne dochodzenia, gdzie pojawiają się przypuszczenia, albo wprost zeznania, że ktoś podał komuś substancję zabronioną. Wtedy temat jest dalej sprawdzany. Czasami kończy się to postawieniem zarzutów jednej osobie, a czasami jest to początek czegoś znacznie większego. W poprzednim roku były sprawy, w których mieliśmy do czynienia z fizjoterapeutami, lekarzami i trenerami. To były oskarżenia o współdziałanie.
– Po "wpadce" Krzewiny pojawiły się nowe przypadki dopingowiczów?
– Cały czas są nowe przypadki, ale nie są one aż tak bardzo, nazwijmy to, spektakularne.
– W ostatnich tygodniach głośno zrobiło się o TUE. Jak odniesie się pan do tej kwestii?
– W wyjątkowych okolicznościach zawodnicy muszą mieć dostęp do substancji niedozwolonych, które są dla nich lekami. To nie jest opcja nadużywana w Polsce, ale się pojawia. W ubiegłym roku do POLADA wpłynęło 55 wniosków. Nie jest tak, że każdy zawodnik prosi o TUE. Z reguły większość wniosków jest uzasadnionych. Czasami jednak zdarzają się te niezbyt precyzyjne. Nie jest to oczywiście zero-jedynkowa sprawa i może budzić wątpliwości ze strony niektórych środowisk. Niemniej jednak trzeba mieć na uwadze, że my nie możemy zabronić zawodnikom leczenia. Często w tym kontekście mówiło się o astmie.
– Popularny temat w Norwegii...
– To nieco inna kwestia. Niekoniecznie bezpośrednio dotycząca TUE. Wchodzi tu w grę profilaktyczne stosowanie dozwolonych dawek leków u osób, które jeszcze nie są na nią chore. Chodzi o trening w bardzo niskich temperaturach. To są dawki terapeutyczne. Nie takie, gdzie efekt anaboliczny będzie miał miejsce.
– Najbliższe miesiące będą bardzo pracowite?
– To czas bardzo wzmożonej pracy. Doświadczenie nauczyło nas, że w okresie przygotowawczym do igrzysk, mogą zdarzyć się wpadki dopingowe u polskich zawodników. Zdarzało się, że podczas samego pobytu w wiosce olimpijskiej dostawali pozytywne wyniki badań. Oby teraz takich przypadków było jak najmniej. My robimy wszystko, żeby zawodnicy czuli kontrolę. Chcemyodpowiedniowcześnienamierzyćzawodnikówstosującychniedozwoloneśrodki, tak by nie mogli wyjechać z kraju na zawody.