Przejdź do pełnej wersji artykułu

Lukas Podolski zainwestuje w akademię Górnika Zabrze?

/ Lukas Podolski podczas prezentacji (fot. PAP) Lukas Podolski podczas prezentacji (fot. PAP)

Zaangażowanie Lukasa Podolskiego w Górnik Zabrze może sięgnąć daleko poza boisko. Mistrz świata z 2014 roku chce zostawić po sobie więcej niż tylko bramki. – Igor Angulo był tu dwa razy królem strzelców i co? Górnik był mistrzem? Nie. Musimy mieć dobrą akademię, bo na razie nie wygląda to dobrze. Są tereny, ale trzeba je zagospodarować – mówi.

CRACOVIA GÓRĄ W SPARINGU Z AUSTRIAKAMI 

Czytaj też:

Lukas Podolski i Dariusz Czernik, prezes Górnika Zabrze (fot. PAP).

PKO Ekstraklasa. Lukas Podolski podpisał kontrakt z Górnikiem Zabrze. "To mój ostatni klub w karierze"

Spotkanie przeszłości z przyszłością


Czwartek był ważnym dniem w historii Górnika Zabrze. Klub zaprezentował Lukasa Podolskiego. Na konferencji prasowej pojawiła się legenda klubu, pan Stanisław Oślizło. A potem, gdy ramię w ramię stanęli przed kilkoma tysiącami kibica Górnika (takiej prezentacji w polskiej piłce jeszcze nie było), serce fana zabrzańskiego klubu musiało mocniej zabić. Oto historia klubu spotkała się z jego przyszłością. Bo choć Podolski ma już 36 lat to perspektywa jego zaangażowania nie zamyka się w ciągu najbliższych 12, 24 czy nawet 36 miesięcy. Były reprezentant Niemiec chce poważnie zaangażować się w rozwój klubu, a jego konikiem jest akademia. O szkoleniu w kontekście zaangażowania Niemca mówili wszyscy uczestnicy konferencji – on sam, prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik i prezes klubu, Dariusz Czernik.

– Gdy byłem w Japonii tam też doradzałem w kwestii rozwoju kubu. To była praca za kulisami, bo nie uważam, że muszę być w pierwszym szeregu. Ustawiliśmy kilka rzeczy, pomagałem w przebudowie akademii czy choćby nawet szatni. Dzięki mojej obecności do klubu trafił choćby Andres Iniesta – mówi. Ale w Japonii był tylko gościem. W Zabrzu jest u siebie, stąd pochodzi. Dlatego jego plany są znacznie szersze. Niewykluczone, że zaangażuje się finansowo w rozwój akademii. Jedna z jego marek mogłaby być partnerem poszczególnych projektów dotyczących szkolenia. Obie strony otworzyły sobie kilka furtek do tego typu współpracy.

– Trzeba zainwestować w szkolenie młodzieży, bo to jest jedyny słuszny krok. Tylko w ten sposób można zarabiać pieniądze i Górnik przekonywał się o tym w ostatnich latach – mówi Podolski. – Ale tu jest wciąż dużo pracy. Nie ma co kłamać, że warunki są super. Mamy tereny, ale trzeba je zagospodarować, bo pod względem liczby boisk nie wygląda to dobrze – dodaje. Jako piłkarz ze światowego topu ma mnóstwo kontaktów, a i finansowo – niemałe możliwości. 3,4 miliona obserwujących na Twitterze też robi wrażenie. Zasięgi są w dzisiejszym świecie przeliczane na twardą walutę. Dla porównania profil Górnika jest obserwowany przez niespełna 29 tysięcy osób.

Czytaj też:

Wybory w PZPN. Koźmiński chce gonić Kuleszę, ale dystans wciąż jest wielki. Plotek za to coraz więcej

Wybudować czwartą trybunę!


A skoro z niego taki Bob Budowniczy, to trzeba też wspomnieć o stadionie, który wciąż jest szczerbaty o czwartą trybunę. – W Zabrzu marzenia się spełniają. Skoro mamy Lukasa to będziemy mieli także czwartą trybunę! – zapewniła kibiców prezydent Zabrza. Wcześniej mówiła o tym w trakcie spotkania z dziennikarzami. – Przygotowujemy się do kolejnych kroków w tej sprawie. Obecnie trwa dostosowywanie projektu do obecnych wymogów. Wierzę, że niedługo spotkamy się na konferencji z okazji rozpoczęcia budowy czwartej trybuny – powiedziała.

Podolskiemu to też leży na sercu. – Po transferze pisali do mnie ludzie z całego świata. Koledzy z boiska też. Dowiadywali się, co to jest Górnik i byli pod wrażeniem tego, co zobaczyli w internecie – mówi. Ale internet to jedno, a rzeczywistość – drugie. Po przyjeździe do Zabrza łatwiej zauważyć, że stadion jest wybrakowany. – Stadion jest super i chętnie zaproszę tu kolegów z reprezentacji, ale dopiero wtedy, gdy będzie gotowa czwarta trybuna – zaznacza Podolski. To wyzwanie dla klubu i dla miasta, które jest właścicielem obiektu. Przygodę z Podolskim trzeba wycisnąć jak cytrynę. Druga taka szansa się nie przydarzy. Dla PKO Ekstraklasy w zasadzie też. – Byłem bardzo dumny, gdy zadzwonili do mnie dwaj koledzy, prezesi innych klubów. Powiedzieli, że mają nadzieję, że na mecz z nimi przyjedziemy z Lukasem w składzie, bo to będzie znaczyło, że w ich mieście pojawi się mistrz świata. Podolski to szansa, by mistrz świata pojawił się w osiemnastu polskich miastach – zaznacza prezes Górnika.

Czy Ekstraklasa odczuje efekt Podolskiego? Marketingowo na pewno. Ale czy będzie realnym krokiem do przodu? Tak dużego nazwiska w naszej lidze jeszcze nie było. Nasuwają się analogie z ligą turecką. W 1996 roku do Galatasaray przyszedł Gheorghe Hagi (a wraz z nim Adrian Ilie) i to był autentyczny kop dla całej ligi. Nagle Turcja wyraźnie zaświeciła na mapie europejskiej piłki. W 1996 Hagi miał jednak dopiero 31 lat i Galatasaray wykupiło go z Barcelony. Turecki klub – korzystając z ulg podatkowych – wjechał na rynek z dużą kasą. Podolski – jakkolwiek by się nie prowadził – do Ekstraklasy przychodzi na emeryturę. Ale wciąż może dać jakość.

Czytaj też:

PKO Ekstraklasa. Adam Majewski nowym trenerem Stali Mielec

Dziesięć lat w Górniku


Niemiec trafił do Górnika, gdy część kibiców zaczęła już tracić nadzieję, że dotrzyma obietnicy. Blisko był na początku zeszłego roku, ale wtedy wybrał Turcję. Tym razem wszystko na dobre rozpoczęło się na początku czerwca. Od miesiąca trwały negocjacje na odległość. 3 czerwca delegacja Górnika poleciała do Kolonii na rozmowy twarzą w twarz. To wtedy prezes Dariusz Czernik uwierzył, że to się naprawdę stanie. Przez kolejne trzy tygodnie ustalano ostatnie szczegóły, których efektem jest roczna umowa. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to historia zbieżna do Jakuba Błaszczykowskiego i Wisły Kraków. W obu przypadkach kontrakt był w zasadzie tylko formalnością, a boisko tylko jedną z płaszczyzn współpracy. Oczywiście, różnice są wyraźne, bo Błaszczykowski został współwłaścicielem, a Podolski ma zamiar "tylko" zainwestować, ale na skali emocji te dwie sytuacje są bardzo blisko. Po konferencji Podolski wdrapał się na gniazdo zapiewajły i głośno wykrzyczał, że w klubie chce zostać i dziesięć lat. I stało się jasne, że nie myśli o sobie tylko jako o piłkarzu. Bo wcześniej jasno zadeklarował, że właśnie tu zakończy karierę.

Na razie w jego przygodzie z Górnikiem mało jest piłki. Dwa dni badań, konferencja, huczne przywitanie z kibicami. W piątek po raz pierwszy spotka się z trenerem Janem Urbanem, a potem rozpocznie się zgrupowanie w Opalenicy. W sobotę pierwszy sparing, ale jeszcze bez Podolskiego. Drug, ten wtorkowy, prawdopodobnie też. – Na razie jestem zmęczony, dwa dni badań, dużo innych wydarzeń. Potrzebuję treningów biegowych, pracy na siłowni, bo ostatnio pracowałem tylko indywidualnie, a mam też za sobą długi sezon w Turcji – zaznacza nowy numer dziesięć. Ekstraklasa już za pasem i jeśli Podolski ma zagrać w pierwszej kolejce, to raczej jako rezerwowy. Zapewnia, że nie boi się fizyczności naszej ligi. – Z tym aspektem nigdy nie miałem problemu. Oczywiście, ligi polskiej nie da się porównać do tej w Anglii czy Niemczech, ale co zrobimy? Liczyłem, że po Euro 2012, gdy Polska dorobiła się pięknych stadionów, poziom pójdzie w górę, ale tak się nie stało – mówi.

Podczas spotkania z dziennikarzami szybko złapał luz. Chętnie odpowiadał na każde pytanie i nierzadko się odgryzał.

Czytaj też:

PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków wypożyczyła Mateja Hanouska ze Sparty Praga

Przesiąknięty Górnikiem


– Płakałeś? – zapytał dziennikarza, gdy ten przypomniał mu bramki strzelone Polsce na Euro 2008. – Jeśli tak to pokaż zdjęcie – droczył się. Gdy inny dziennikarz sugerował, że będzie grał w ataku obok Jesusa Jimeneza, dopytywał go czy jest asystentem trenera i czy ma licencję. Pytał, czy może stać w stroju swojej własnej firmy odzieżowej. I brzmiał groźnie, kiedy został zapytany o to, że kibice powoli zaczęli wątpić, że kiedykolwiek przyjdzie do Górnika. – Wiem, że tak pisano. Widziałem to, ale nie znam nazwisk autorów. Może dobrze – mówił. Głupotami nazwał sugestie, że przychodzi do Górnika tylko po to, by w Polsce rozwijać swoje interesy. Ale wszystko na luzie, z humorem. – Ja wiem, jak działają media. Powiem, że walczymy o mistrzostwo to jutro wszyscy będziecie do mnie strzelać – tłumaczył.

– Ja o swój powrót do Górnika zawsze byłem spokojny. Ciśnienie miałem niskie w tej sprawie. Musiałem tylko trafić w odpowiedni moment. Teraz tu jestem, stoję przed wami. I pokazuję wszystkim, którzy w to nie wierzyli, że moje słowo jest dużo warte. Ja mam markę i Górnik też. Działając razem, możemy osiągnąć wiele – mówi.

Czuć, że choć w Górniku nigdy nie grał, jest nim przesiąknięty. – Pamiętam stary stadion Górnika, na który przychodziliśmy całą rodziną – mówi. – Górnik to nie Podolski, Jan Urban, czy inna legenda. Będzie trwał także wtedy, gdy nas już tu nie będzie. Spójrzcie jaki tu jest potencjał. Na Śląsku mieszka ponad cztery miliony ludzi. Ja tu się wychowałem i znam tu każdy kąt – dodaje. I zapewnia, że cała rodzina cieszy się z przeprowadzki do Polski.

Jak na Bałkanach


W najbliższych tygodniach będzie jednak krążył między Polską a Niemcami. Najpierw przeprowadzka, a potem zobowiązania wynikające z kontraktu z niemiecką telewizją. W Górniku są spokojni i zapewniają, że piłkarz nie będzie znikał na dłuższy okres. Nagrania to tylko kilka terminów, część z nich dopiero pod koniec roku. Niemcy zobowiązali się, że będą przetransportowywać piłkarza tam i z powrotem jak najszybciej. Ta gra jest tego warta.

Na razie mamy za sobą prezentację piłkarza, jakiej w polskiej piłce jeszcze nie było. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak na Bałkanach, w Turcji lub we Włoszech, gdzie krew w żyłach kibica tętni znacznie szybciej niż u nas. Ale nie w czwartek w Zabrzu. Stadion wypełnił się w zasadzie w połowie. Były race, nowe przyśpiewki i atmosfera jak na meczu. Jak na meczu przy pełnych trybunach. Bo za tym też już się stęskniliśmy.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także