Były prezes Jagiellonii Cezary Kulesza jest coraz bliżej objęcia posady szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Świadczą o tym m.in. wybory wiceprezesa ds. piłki amatorskiej, w których wygrał popierany przez niego kandydat. Kulesza ma większość w związkach wojewódzkich. – Mamy 48. minutę meczu, do wyborów jeszcze dużo czasu, więc wiele może się zdarzyć – mówi w rozmowie z korespondentem TVPSPORT.PL.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Pojawiały się plotki, że Marek Koźmiński zrezygnuje z kandydowania. Miał być to efekt pierwszej porażki, czyli wyboru wiceprezesa PZPN ds. piłki amatorskiej. Jednak ostatecznie Pana rywal pozostał w wyścigu…
Cezary Kulesza, kandydat na prezesa PZPN: – Słyszałem te plotki, ale od początku wydawało mi się to nieprawdopodobne żeby po 1,5 roku kampanii Marek miał się nagle wycofać na ostatniej prostej. Ale nie chciałbym rozmawiać o plotkach. Ja jestem skupiony na swojej pracy. Wybory za ponad miesiąc, więc przed nami jeszcze dużo pracy.
– Ale można powiedzieć, że wygrał pan przedbiegi.
– Ja tak tego nie odbieram. Używając terminologii piłkarskiej, to dopiero 48. minuta, a do końca meczu pozostało jeszcze dużo czasu.
– Raczej 85. minuta i pan prowadzi.
– Z pewnością pamięta pan mecz Jagiellonii, gdy przegrywała z Arką Gdynia i w doliczonym czasie gry zdołała strzelić dwa gole? W wyborach tak jak w piłce trzeba być czujnym do samego końca.
– Środowisko sportowe w dużej mierze pogrzebało już szanse pana kontrkandydata.
– Naprawdę poczekajmy do 18 sierpnia. Wtedy będą wybory i wtedy okaże się, kto będzie następcą Zbigniewa Bońka.
– Zwycięstwo popieranego przez pana Adama Kaźmierczaka… Co dla pana to oznacza?
– To sygnał, że praca, którą wykonałem ze sztabem na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy przynosi efekty. Za Adamem stoją doświadczenie i wysokie kwalifikacje, dlatego tym bardziej cieszę się, że to właśnie on został wybrany na to stanowisko. Tak samo jak Wojciech Cygan, który uzyskał jednogłośne poparcia wszystkich 18 klubów Ekstraklasy na stanowisko wiceprezesa PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego.
Wybory na wiceprezesa PZPN ds. piłki amatorskiej były też dla mnie ważne z innego względu, to był pewien test wiarygodności. Nie ukrywałem, że spotkałem się z 10 prezesami wojewódzkich związków, którzy zadeklarowali poparcie dla mnie i dla Adama. Cieszę się, że wynik głosowania potwierdził, że Kulesza nie rzuca słów na wiatr.
– Kiedy rozpoczęły się pana pierwsze przygotowania do startu? Już półtora roku temu przewodniczący rady nadzorczej Jagiellonii Wojciech Strzałkowski mówił w rozmowie z TVPSPORT.PL, że pana namawia do startu i wierzy, że jest pan dobrym kandydatem.
– Podczas licznych rozmów z ludźmi ze środowiska piłkarskiego. Zarówno ze związków, jak i klubów – byłem namawiany do startu w wyborach. To był dla mnie sygnał, że środowisko widzi potrzebę zmian w PZPN, a ja według nich jestem odpowiednim człowiekiem, który może tego dokonać. To było dla mnie najważniejsze.
– Musiał pan startować?
– Nie. Miałem i mam co robić zarówno jeśli chodzi o prowadzone biznesy, jak i działalność w piłce. Jednak po 11 latach bycia prezesem Jagielloni i po 9 latach w zarządzie PZPN uznałem, że warto zrobić kolejny krok.
– Jak pan oceni dotychczasową kampanię? W środowisku kibicowskim, może też i dziennikarskim jest opinia, że Cezary Kulesza, to powrót do działania PZPN sprzed kadencji Zbigniewa Bońka.
– Jest kampania, dlatego nie dziwią mnie takie opinie. Szczególnie, że są one promowane głównie przez media przychylne mojemu konkurentowi. Tylko to kompletnie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Zwłaszcza, że jako wiceprezes i członek zarządu PZPN wspierałem Zbigniewa Bońka we wprowadzaniu wielu istotnych zmian w polskiej piłce. Nie widzę więc żadnego sensu do wracania do tego co było wcześniej. Za to uważam, że są dziedziny, w których trzeba i warto zrobić więcej jak np. w kwestii szkolenia.
– Przybyło podczas kampanii siwych włosów?
– Nie podchodzę do kampanii nerwowo, mimo różnych komentarzy o tym, czy się nadaję, czy się nie nadaję. Działając w polskiej piłce nożnej trzeba mieć grubą skórę.
– Podczas prezesury w Jagiellonii dał się pan poznać jako prezes zarządzający twardą ręką. W PZPN, jeśli pan wygra, będzie podobnie?
– Jako prezes Jagiellonii często musiałem stawiać kropkę nad i. Wynika to wprost z obowiązków prezesa. To nie jest oczywiście tak, że sam wszystko wymyślałem i zawsze moje zdanie było na wierzchu. Nawet jeśli miałem pomysły, to zawsze konsultowałem je z radą nadzorczą. Rolą prezesa nie jest wiedzieć wszystko na każdy temat, a mieć odpowiednich ludzi, z którymi może sprawy przedyskutować, a na końcu podjąć decyzję. W PZPN, jeśli wygram wybory, będzie podobnie. Będę miał za sobą sztab specjalistów.
– Może jest tak, że ludzie mówią o panu to, co mówią tylko dlatego, że pana nie zdążyli poznać? Bo mało było pana w mediach?
– Każdy piłkarz i trener obroni się dobrym wynikiem, a ja nigdy nie pchałem się na pierwsze strony gazet, czy do telewizji, bo nie miałem takiej potrzeby. Nie jestem showmanem, to zostawiam innym. W piłce powinno się oceniać ludzi na podstawie tego, jak ktoś pracuje, a nie jak ktoś mówi. Wiele osób pięknie mówi, ale nic z ich pracy nie wynika.
– Pana najważniejszy punkt programu, to szkolenie młodzieży. Dlaczego?
– Sport młodzieżowy jest podstawą do późniejszych sukcesów. Jeśli nie poprawimy struktur młodzieżowych w naszej krajowej piłce, to później nie będziemy zbierać owoców młodzieżowych reprezentacji, czy pierwszej reprezentacji. Chcę zaznaczyć, że jest to jednak proces. Nie będzie tak, że po przyjściu nowego prezesa, nasze reprezentacje będą nagle najlepszymi na świecie.
– Nie da się tego też zrobić samemu.
– Jeśli zostanę prezesem PZPN, to powołam odpowiednich ludzi, którzy będą dbali o szkolenie. Szczególnie, że my tych ludzi mamy – młodych i chętnych do pracy i nauki. Wystarczy dać im działać i się rozwijać. W przypadku szkolenia trzeba mieć szeroką perspektywę i nie zamykać się na żaden z pomysłów bez względu na to, czy jest on polski czy zagraniczny.
– Co pan powiedziałby jeszcze nieprzekonanym?
– Do ostatniego tygodnia kampanii będę jeździł po Polsce i spotykał się z delegatami. Na pewno będę chciał usłyszeć ich pomysł na piłkę i dowiedzieć się, co mogę zrobić, by jednak mnie poparli. Muszę poznać ich postulaty. Nie będę ich lekceważył. To ludzie, którzy pracują w strukturach wojewódzkich związków, w klubach wiele lat na to, by nasza piłka lepiej wyglądała. A ja chcę, by piłka nas łączyła i nie było sztucznych podziałów na związki i kluby.
– Nie boi się pan zarządzać tak wielką organizacją? PZPN, to nie Jagiellonia.
– Dlaczego mam się bać, skoro zarówno w sporcie jak i biznesie naprawdę dobrze sobie radziłem przez całe życie? I powtórzę jeszcze raz. Nie będę tam sam. Będę współpracował z ludźmi, którym ufam i wiem, że będzie można z nimi zbudować interesujący projekt.
– W sporcie ważny jest też PR. Zbigniew Boniek miał bardzo dobry, teraz jest nieco gorzej. Przed rozmową szukałem komentarzy kibiców na pana temat. Wyszło mi jedno. Ci ludzie po prostu nie wiedzą, kim pan jest. Wielu tylko słyszało coś o panu, kojarzy pana z Jagiellonią albo w ogóle nie zna.
– Zbigniew Boniek był wybitnym piłkarzem w przeciwieństwie do mnie. Ja tyle talentu nie miałem, ale zagrałem w kilkunastu meczach na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Jako piłkarz doskonale poznałem naszą piłkę na różnych poziomach rozgrywek. Spróbowałem z powodzeniem swoich sił w biznesie. Wreszcie przez ostatnie 11 lat zarządzałem Jagiellonią i w tym czasie klub zanotował największe sukcesy w swojej historii. Oczywiście kilku sukcesów zabrakło, by być spełnionym.
– To w czym Cezary Kulesza lepszy jest od Marka Koźmińskiego?
– To nie mi oceniać. Każdy z nas ma swoje atuty.
– Jakie pan ma atuty? Stanowcze decyzje?
– Ci z którymi pracowałem mogą z pewnością tak powiedzieć. Myślę, że moim atutem jest też fakt, że znam polską piłkę zarówno od strony klubowej, jak i tej związkowej. Przez wiele lat zarządzałem Jagiellonią, a przez ostatnich kilka dzieliłem się swoim doświadczeniem w radzie nadzorczej Ekstraklasy oraz zarządzie PZPN, jako wiceprezes ds. piłkarstwa profesjonalnego. Doskonale wiem, co w polskim futbolu działa, a co należy poprawić.
– Kto będzie pomagał panu zarządzać?
– W głowie tlą się różne myśli, różne pomysły, ale nie mam jeszcze podjętych żadnych ostatecznych decyzji. Oczywiście, czytałem plotki, że rozdałem już wszystkie posady, nawet z konkretnymi nazwiskami. Jest to jedna z bzdur najczęściej powtarzanych na mój temat. Na pewno osoby, które chciałbym do tej współpracy zaprosić dowiedzą się tego najpierw ode mnie, a nie przeczytają o tym w mediach.
– Jeśli pan wygra, to czy w pana zespole znajdzie się miejsce dla Marka Koźmińskiego?
– Przede wszystkim, to należałoby zapytać Marka o to, czy chciałby być wśród moich współpracowników. Ja na ten temat jeszcze się nie zastanawiałem.
– Będzie pan pobierał honorarium prezesa PZPN, jeśli wygra wybory?
– Jeśli zostanę prezesem, to zdecyduje o tym zarząd. Są dwie szkoły. Jedna uważa, że to powinna być płatna posada, inna, że może niekoniecznie. Co zarząd postanowi, zaakceptuję.
– Ma pan wytwórnię muzyczną Greenstar. Co z nią będzie dalej w przypadku, jeśli zostanie pan prezesem PZPN?
– Ten biznes funkcjonuje bardzo dobrze przez tyle lat, ponieważ nie robię tego sam, a z zaufanymi ludźmi. Do zarządzania oddelegowałem już konkretną osobę. Nie będę się tym zajmował, gdy wygram wybory. Byłoby wtedy zbyt wiele na mojej głowie.
– Jaki jest największy problem polskiej piłki?
– Bardzo duży nacisk musimy postawić na wspomniane już wcześniej szkolenie. Oprócz tego należy poprawić jeszcze bardziej infrastrukturę klubową, także tych najmniejszych klubów na samym dole piłkarskiej piramidy, by rozwijał się sport młodzieżowy. To przecież tam rodzą się najlepsi piłkarze, którzy później trafiają do Ekstraklasy oraz reprezentacji. Na pewno też potrzebujemy więcej boisk czy hal pneumatycznych, tak aby można było grać przez cały rok.
– Budować boiska możemy, ale jak trafić do najmłodszych, żeby zrezygnowali z mediów społecznościowych i wybrali grę w piłkę?
– Tu wiele zależy od pierwszych poziomów edukacji. Zajęcia sportowe w przedszkolu, do tego szkoła i jeszcze lepsza współpraca z rządem, ministerstwami, samorządami czy uczelniami wyższymi. To też jest proces. Zacząć trzeba od rozmów na najwyższym szczeblu, schodząc stopniowo, aż w końcu rozpocząć taki projekt. Z drugiej strony potrzebujemy piłkarskich bohaterów, jak Lewandowski. Przecież każdego z nas w młodości motywował do grania jakiś zawodnik. Ważne, żeby było ich jak najwięcej z naszego podwórka. To również przekłada się na masowość i zainteresowanie sportem.
– Paulo Sousa zostaje? Nie ma mowy o rozwiązaniu umowy?
– To byłoby nielogiczne. Nie zmienia się trenerów na dzień przed rozegraniem meczu. Poza tym od Zbigniewa Bońka usłyszałem, że Paulo Sousa ma kontrakt do końca eliminacji i jeśli awansujemy na mundial, to umowa automatycznie się przedłuża.
– Przy ewentualnym zwycięstwie w wyborach będzie pan też obecny w mediach i aktywny w mediach społecznościowych jak Zbigniew Boniek? To skraca dystans pomiędzy kibicami, środowiskiem piłkarskim a Polskim Związkiem Piłki Nożnej…
– Pan wyczerpał limit rozmowy na cały rok… A poważnie, to każdy ma swój styl bycia. Zbigniew Boniek jest osobowością medialną i dobrze się w tym czuje. Ja, tak jak już wspomniałem wcześniej, nie lubię brylować w mediach. Wywiadów oczywiście udzielam, bo macie państwo prawo poznać moje poglądy i pomysły odnośnie polskiej piłki. Jednak nigdy nie ukrywałem, że wolę spotykać się bezpośrednio z ludźmi. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie oczekiwania i jakie wymagania są stawiane przez media i kibiców prezesowi PZPN. Jednak na koniec i tak zawsze będzie on rozliczany z tego, jaką pracę wykonał, a nie ilu wywiadów udzielił.
– Na koniec podlaskie podwórko. Czy w Jagiellonii poradzą sobie bez pana? To Cezary Kulesza był niepisanym dyrektorem sportowym. Teraz została wiceprezes Agnieszka Syczewska i rada nadzorcza.
– Myślę, że dadzą radę. Oczywiście trudno oceniać przed rozgrywkami. Nie oceniam też zatrudnienia Ireneusza Mamrota. Takie opinie będzie można dopiero wystawić po kilku miesiącach od rozpoczęcia nowego sezonu Ekstraklasy. Życzę im powodzenia, nie ukrywam, że Jagiellonia zawsze będzie bliska mojemu sercu.