Cały świat zobaczył mnie biegnącego bez buta na igrzyskach. Super, ale wolałbym tego uniknąć. Poza tym do końca walczyłem o to, żeby ten "Polak w skarpecie" wygrał i zrobił jeszcze większy szał – mówi Michał Rozmys, drugi najlepszy biegacz na 1500 metrów w historii naszego kraju. Finalista olimpijski opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL o ofercie reklamowej, oszustwach, ambicji i Marcinie Lewandowskim. Tym, którego niedługo chciałby dogonić.
MICHAŁ CHMIELEWSKI, TVPSPORT.PL: – Czemu pisząc o swoim ostatnim wyniku z Brukseli – 3:33.96, drugim w karierze – nazwałeś tę swoją karierę w cudzysłowie?
MICHAŁ ROZMYS, FINALISTA OLIMPIJSKI NA DYSTANSIE 1500 METRÓW: – No bo tak naprawdę ta kariera trwa raptem parę lat. Dlatego chyba lepiej mówić przygoda.
– Mandaryna w Sopocie śpiewała "Every night" przez kilka minut, a też mówi się, że to kariera.
– Właściwie, moje biegi trwają akurat tyle ile jedna piosenka. W dodatku podobnie jak piosenkarze i ja mogę je powtarzać co kilka dni.
– Już na poważnie: masz 12. wynik w historii Polski na dystansie 800 metrów, trzeci na 1000 m i drugi na ulubionego "półtoraka". To już jest kariera.
– Może tak? Ale wiesz co? Tak przed samym sobą, ja chyba muszę biegać jeszcze trochę szybciej, żeby móc to w ten sposób nazywać. Pierwszy moment, gdy rzeczywiście mogłem tak pomyśleć, to to ósme miejsce w Tokio. To był naprawdę dobry czas, dobry bieg i dobra impreza. Mimo że i tak wróciłem z niedosytem, bo byłem tak przygotowany, że dało się tam urwać więcej.
– Może kariera jest też wtedy, gdy się zaczyna zarabiać sporo zer? A ty Diamentowe Ligi, mocne mityngi, chyba też zaczyna się nieźle wieść?
– Kurczę, a ja jakoś nie zauważyłem różnicy! Szczerze? Najwięcej na jeden raz w zawodach zarobiłem na Pucharze Interkontynentalnym w Ostrawie – pięć tysięcy dolarów. Jeśli odliczy się od tego podatek i inne, nie powiedziałbym, że to szczególnie duża stawka. Większość i tak inwestuję w siebie, ostatnio na przykład w to, żeby przez kilka tygodni potrenować w Kenii. Warto było. Ale tak, zdaję sobie sprawę, że można więcej. Pod warunkiem, że jest się w światowej czołówce, do której ja akurat nadal aspiruję.
– Za to po Tokio jesteś w czołówce pod względem popularności. "Ten od buta".
– Dzisiaj można się z tego śmiać, ale wtedy...
– Nie było ci kompletnie do śmiechu.
– Właśnie. W dodatku później dziwiłem się, gdy czytałem, że but mi spadł albo że go zgubiłem. No nie, on sam tam nie spadł, tylko został ze mnie ściągnięty. Sam z siebie przecież nie zlatuje. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej miał równie stresującą sytuację. Poważnie. Pomyślałem: czemu ja? Ale zanim zupełnie go nie straciłem, to od feralnego zdarzenia przez 50 metrów jeszcze się trzymał. Zmotywowałem się tym, że to dopiero będzie szał, jeśli ja wygram swój półfinał, biegnąc w taki sposób. Trzymałem tę grupę jak najdłużej, ale nie udało się. Umówmy się, to jednak były igrzyska. Potem okazało się, że z tego biegu do finału awansowało sześciu zawodników.
– Plus ty, po interwencji przy zielonym stoliku. Nawet jeśli dobrze, że ten protest udało się wygrać na naszą korzyść, to zgodzisz się, że ta sytuacja plus wcześniejsza z Marcinem Lewandowskim trochę utrudniają obraz lekkoatletyki?
– To prawda. Ktoś, kto nie śledzi aż tak pilnie kulisów i informacji, miał prawo czuć się w tym pogubiony. Podobnie jak po MŚ w Katarze i słynnym biegu przez płotki panów czy konkursie młociarzy. Ale Tokio to i tak nic. Znacznie gorzej było w marcu na halowych ME w Toruniu: szarpanie za koszulkę, próba wyciągnięcia mnie ze stawki, wypychanie... Wszyscy mówili, że Jakobowi Ingebrigtsenowi należała się tam za to dyskwalifikacja. Tę przyznano, owszem, a później cofnięto. Dlaczego?
Jakob was the first to push Rozmys and later he step off the track pic.twitter.com/YEWnhbQA83
— Alson (@Alson09130825) March 5, 2021
– Wracając do butów. Zdjęcie, jak biegniesz w skarpecie, obiegło światowe media. Aż prosiło się o jakiś real-time marketing. "Jak już pokazywać skarpetki, to ładne" albo coś w tym stylu – samograj!
– I faktycznie tak się stało! Wszystko dzięki Monice Pyrek. Zdaje się, że była w "Kanale Sportowym" w programie na żywo i tam wyraziła podobne zdanie. Chwilę później otrzymałem telefon od jednej z firm z zapytaniem czy nie chciałbym wejść w taką współpracę barterową. Oczywiście, że się zgodziłem. Teraz mam w szufladzie sprzęt we wszystkich kolorach i wzorach świata. Nawet zastanawiałem się, czy nie zacząć takich ubierać na biegi, ale nie sprawdziłem jeszcze, jak takie skarpetki zachowają się w kolcach. Zwykle biegam w bardzo cienkich, czasem nawet zupełnie bez. But jest ciasny, nie ślizgał się, dobrze trzymał.
– Masz te słynne magiczne, z karbonową podeszwą?
– Nie. Raz testowałem, ale nie odczułem jakiejś wielkiej różnicy. Może gdybym sprawdził je na konkretnych odcinkach, dowiedziałbym się więcej.
– To technologiczny doping czy rozwój?
– Rozwój. Pewnie, że rozwój. Tak jak kiedyś powstały bieżnie tartanowe, tak jak buty zaczęły mieć wkręcane kolce, tak jak wymyślono zegarki z systemem GPS. To nie dokręcanie sprężyn do podeszwy, tylko redukcja masy buta i wykorzystanie energii, którą produkuje sam zawodnik. Porównanie do Oscara Pistoriusa i jego protez jest błędne.
– Michał, zmieniam temat. I tu nie będzie żadnej kokieterii. Ty się po cichu stałeś kawałem porządnego biegacza.
– Tak powoli pod "karierę"?
– Właśnie.
– Ale spokojnie, nie będę pchał się przed kamery ani wrzucał do mediów społecznościowych dziesiątek postów, żeby zwiększyć zasięgi. Wolę, żeby mówiono o mnie przez pryzmat wyników. To kwestia przekonań. Wolę pracę w ciszy. Zawsze tata mówił mi, żebym był cierpliwy i się tego trzymam. Za juniora albo młodzieżowca dostawałem kilka sekund od najlepszych, mimo że zaczynaliśmy w podobnym wieku. Przyznaję, porównywałem się. I zastanawiałem, dlaczego jestem wolniejszy, mimo że robię wszystko, co mi się każe. Ale nie zrażałem się, nie chciałem tego rzucać. Robiłem swoje. Wierzyłem, że jak nie będę sobie odpuszczał, to porównywanie się za jakiś czas będzie mi sprawiało przyjemność, a nie gorycz. I zaczęło. A jeszcze sporo przede mną, sporo może się wydarzyć.
– Pod względem wieku, zaczynasz swój prime time.
– Czyli mam jeszcze jakieś 8-10 lat biegania. I zamierzam być lepszy.
– Angelika Cichocka nazwała cię ascetą. I samotnikiem.
– Może coś w tym jest. Na cztery miesiące, które spędziłem w Kenii, jakieś 80 procent treningów wykonałem sam.
– Lubisz biegać sam?
– Tak. Bieg oczyszcza, od tego zresztą całe bieganie się zaczęło: zrzucasz myśli, problemy, masz czas otworzyć głowę na inne tematy, inaczej spojrzeć na pewne kwestie. Dla mnie taki dłuższy trening to idealny moment, żeby wyobrażać sobie przyszłość. Rzadko mam tak, że bieganie mnie nudzi. Wkurza jedynie, gdy mam zajechane nogi. Najwięcej w życiu naraz przebiegłem 26 kilometrów.
– Czujesz się być w cieniu Marcina Lewandowskiego?
– Patrząc na jego wyniki, trudno nas w ogóle do siebie porównywać. On biega na najwyższym poziomie od dekady, więc jak miałbym nie być stawiany w jego cieniu? Ale ja się tak nie czuję. Kiedy przybiegam za nim, to już nie z taką przepaścią, jak jeszcze kilka lat temu. Przez ostatnie 2-3 lata wykonałem większy postęp pod względem sekund, a może kiedyś jeszcze uda mi się dogonić jego wyniki? Muszę w ten sposób o nim myśleć, nie mogę stawać na starcie z myślą, że jestem słabszy. To by było bez sensu. Obecnie na 1500 m tracę do niego 2.25 sekundy. Zrobię wszystko, żeby tę różnicę zniwelować.
– Ambitnie.
– Ambicję mam taką, żeby kiedyś regularnie móc biegać w stawce na 3:28-3:30. Właściwie finał olimpijski był takim moim pierwszym, gdzie od początku do końca miałem przed sobą kogoś, kto ciągnął wybitnie dobre tempo. A to duża różnica. Wtedy nawet będąc z tyłu, dobiegasz z czymś dobrym dla siebie.
– Lewy jest inspiracją?
– Tak, nie on jeden. On, Adam Kszczot, inni rywale – po wszystkich można podpatrywać, jaki trening jak im oddał na bieżni. Pytanie tylko, kto i na ile chce się taką wiedzą dzielić.
– Miałeś jakiegoś idola?
– Wielu: Hicham El Guerrouj, Kenenisa Bekele, Eliud Kipchoge, Mo Farah... ale byli też Taoufik Makhloufi czy Asbel Kiprop.
– Czyli dwaj koksiarze.
– Właśnie.
– Dla młodego zawodnika...
– ...to jest tak, jakby nas opluli. Takie historie są fatalne dla całej lekkoatletyki. Z drugiej strony, u nas i tak nadal jest domniemanie czystości. Przecież w kolarstwie swego czasu z góry uznawano cały peleton za dopingowiczów.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.