| Piłka nożna / Betclic 2 Liga

W piekle już byli. Ruch Chorzów na dobrej drodze w górę

Ruch Chorzów (fot. PAP)
Na każdym meczu Ruchu Chorzów trybuny są pełne (fot. PAP)

Nie umarł. W 2019 Ruch Chorzów był bliski śmierci. Nadzieję stracili nawet fani. Dziś jest w drodze na szczyt. Wraca inny, przebudowany, wymalowany, myślący do przodu. Sprawy w swoje ręce wzięli kibice i choć to zawsze wywołuje obawy, na razie efekty ich bronią. Jeszcze niedawno błąkali się w trzeciej lidze, dziś są o poziom wyżej, z szansami na kolejny, szybki awans. W tej całej historii jest tylko jeden zgrzyt. No, może dwa.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Latem 2019 roku klubu już w zasadzie nie było. W pierwszej kolejce III ligi piłkarze nie wyszli na boisko, kibice domagali się upadłości, by zacząć od nowa. Tak się jednak nie stało, bo wszyscy zrozumieli powagę sytuacji. Kibice wdarli się do gabinetów i wymusili poważne zmiany. Takie akcje rzadko kończą się dobrze, ale tym razem dały początek odbudowy klubu.

Dwa lata temu budynek klubowy przypominał zapomniane, opuszczone muzeum. Skansen, o którym zapomniała obsługa i turyści. Dziś stadion Ruchu pachnie świeżą farbą i sklejką. Kibice odmalowali trybunę, jakimś cudem udało się wcisnąć pięć Skyboksów, by partnerzy biznesowi mieli szansę zobaczyć mecz w nieco lepszych standardach. Obok trybuny powstaje nowy sklepik klubowy. Na terenie stadionu postawiono duży namiot, w którym kibice przed meczem mogą napić się piwa. Wcześniej pili w bramach lub okolicznych restauracjach. Teraz czas przed meczem spędzają na terenie stadionu, a zarabia na tym klub. Kiedyś Ruch miał kasę od sponsorów. Na takie drobnostki się nie oglądano. Dziś szuka się pieniędzy wszędzie, a gdy robisz to z głową – kilka strumyczków może zamienić się w bystro płynącą rzekę.

Tak dziś działa Ruch. Za sterami siedzą kibice, z przeszłością w dużych korporacjach. Przyłożyli do Ruchu miarę i szybko zrozumieli, jak można mu pomóc. Wyrwali się z marazmu. Przez lata u ludzi rządzących klubem panowało przekonanie, że przeciętny kibic Ruchu nie ma pieniędzy. Ale nikt tego nie zbadał. A gdy nowi ludzie wypuścili na rynek dedykowaną whisky, zegarki renomowanej firmy, spinki do mankietów i skórzane torby – nagle okazało się, że z portfelem fana Niebieskich nie jest tak źle. Kibic jest skłonny do wydawania pieniędzy, szczególnie wtedy, gdy równocześnie pomaga klubowi w trudnej sytuacji. Ale kto w Chorzowie mógł to wiedzieć, jeśli przez lata asortyment w klubowym sklepiku ograniczał się do gadżetów w stylu długopisu i breloczka?

To już jest sprawdzone. Kibic Ruchu nie odwrócił się od klubu i chce przychodzić na stadion. Niestety nadal nie rozumie tego prezydent miasta Andrzej Kotala. Lata temu obiecał kibicom stadion, a do dziś powstała jedynie makieta. Kibice regularnie świętują rocznice jej powstania. Na stadion nie mają co liczyć. Przez lata słyszeli tylko wymówki, teraz nie ma już nawet obiecanek, a prezydent sprawia wrażenie, jakby o Ruchu zapomniał.

Miasto ogranicza się do składania wniosków o dofinansowanie w ramach różnych programów finansowanych z budżetu centralnego. W tym roku były juz dwa takie wnioski. Jeden (o 100 mln) już przepadł, drugi (tym razem dla odmiany o 200 mln) złożony do Programu Inwestycji Strategicznych w ramach wprowadzanego przez rząd funduszu Polski Ład jest w trakcie rozpatrywania, ale i tu szanse są niewielkie. Zresztą projekt stadionu ma już blisko dziesięć lat i nie przystaje do obecnych standardów.

Brak stadionu Ruchu to problem, z którym miasto Chorzów niedługo będzie musiało się zmierzyć. Ruch celuje w Ekstraklasę. A co jeśli wróci do niej przebudowany, prowadzony na wzór korporacji, ale wciąż tkwiący na przedwojennym obiekcie? Co ciekawe, Chorzów nie zbudował i tego stadionu, bo ten powstał wysiłkiem nieistniejącej już dziś gminy Wielkie Hajduki, a jupitery (słynne świeczki) ufundowała huta.

To jeden zgrzyt. A drugi? Twarzą Ruchu przez lata był Krzysztof Warzycha. Niestety, nie przyłączył się do odbudowy klubu. Najpierw powiedział, że zrzeka się należnych mu pieniędzy, a potem walczył o nie w Polskim Związku Piłki Nożnej. Nie zapomniał nawet o odsetkach. Pewnego dnia zadzwonił do prezesa, by przypomnieć o swojej sprawie.

– Słuchaj, ja tu właśnie siedzę z kibicami... – usłyszał w słuchawce.
To był koniec rozmowy.

A w klubie dziś szanuje się legendy. W klubowej kawiarence jest specjalny stolik dla dawnych piłkarzy Ruchu. Każdy kibic może podejść, przywitać się, uścisnąć dłoń. To ważne. Bo Ruch to dziś głównie historia. Ale widoki na przyszłość też stają się coraz lepsze. Świetnie wiedzą o tym Bartosz Horodecki i Marcin Stokłosa, którzy mieli wielki udział w akcji ratunkowej.

2. liga, 11. kolejka: Ruch Chorzów – Stal Rzeszów [SKRÓT]
Ruch Chorzów – Stal Rzeszów (fot. TVP)
2. liga, 11. kolejka: Ruch Chorzów – Stal Rzeszów [SKRÓT]

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Dwa lata temu Ruch stał na krawędzi. Dziś jest wiceliderem drugiej ligi i zmierza po drugi awans z rzędu. Wiele się zmieniło od 2019.
Bartosz Horodecki, prezes Stowarzyszenia Kibiców Wielki Ruch:
– W grudniu 2019 roku wycena akcji wynosiła 13 groszy. Teraz akcja Ruchu warta jest 55 groszy, a to skok o 298 procent. I da się to wyczuć. Dziś Ruch nie jest już spółką, na której upadek się czeka. Dziś Ruch to rozwojowa spółka giełdowa gwarantująca wyjątkowo dużą stopę zwrotu.
Marcin Stokłosa, członek rady nadzorczej Ruchu: – Kluczowe było powiedzenie sobie "dość". Kibice zdecydowali, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęło się od bojkotu. Z perspektywy czasu była to bardzo słuszna decyzja, choć równie trudna do podjęcia. To był dla nas bardzo gorący okres – mnóstwo spotkań, telefonów i akcji. Nie było łatwo, ale wyszło dobrze. Chcieliśmy podziękować panu Zdzisławowi Bikowi. Wszyscy ostrzegali go, by nie siadał z kibicami do stołu, a jednak zobaczył w nas normalnych ludzi i zaczęliśmy rozmowy. Później dołączyli pozostali akcjonariusze – miasto i pan Aleksander Kurczyk. Skleciliśmy zespół, zaproponowaliśmy trenera i prezesa. Decyzje kibiców zostały zaakceptowane w stu procentach, więc ogłosiliśmy koniec bojkotu. W grudniu wystartowała aplikacja Ruchu Chorzów, a od przyjścia prezesa Seweryna Siemianowskiego rozpoczęła się faktyczna odbudowa klubu. Zaczęły przychodzić zaprzyjaźnione firmy, bo zobaczyły, że coś się zmienia. Do tego masa wolontariuszy i wielkie zaangażowanie kibiców. Niektórzy mają ciężko w domu, ale ostatnie pieniądze wydawali na cegiełki, różne formy wsparcia. Akurat zaczynała się pandemia, więc wymyślaliśmy różne sposoby, które pozwoliły klubowi przetrwać.
BH: – Wszyscy poczuli, że to jest ten moment. Że czekanie na magicznego zbawcę skończy się tragicznie...
MS: – Myślę, że to zdecydowanie materiał na film.
BH: – Otwarciem mógłby być spadek z drugiej ligi, a bohaterem zbiorowym społeczność skupiona wokół klubu. Jeśli uda nam się wrócić tam, gdzie chcemy, z pewnością byłaby to historia chwytająca za serce. Co ciekawe, w świadomości piłkarskiej Polski utarło się, że jesteśmy jednym z klubów upadłych. A przecież Ruch – w przeciwieństwie do kilku innych klubów – nigdy nie ogłosił upadłości i dziś nadal mierzy się ze swoją przeszłością. Jesteśmy z tego dumni, ale równocześnie mamy garb, bez którego byłoby nam łatwiej. Wciąż jednak możemy powiedzieć, że jesteśmy tym samym Ruchem – z jego zaletami i wadami.
MS: Myśli były różne, ale na koniec ustaliliśmy, że honorowo bierzemy na siebie wszystkie zadłużenia. Nie uciekamy, a stawiamy czoła problemom. Dziś uderzają w nas nawet rzeczy z 2012 roku.

– Ale one wszystkie są przecież zawarte w porozumieniu układowym?
MS:
– Niekoniecznie. W zasadzie mogę o tym powiedzieć, bo jest to zawarte w raporcie giełdowym. Rezerwa na zobowiązania jest zrobiona, ale nad nam wisi jeszcze ZUS za działalność fundacji w latach 2012 – 2015.

– To ta fundacja, która płaciła piłkarzom?
MS:
– Tak. Umowy zawierane przez nią zostały zakwestionowane przez komisję licencyjną i to wciąż nad nami wisi. Możesz budować sobie dom i urządzać drugie piętro, ale warto wiedzieć, co jest w piwnicy. Teraz chyba wszystkie trupy z szaf już powypadały i mamy nadzieję, że już nic nas nie zaskoczy.
BH: – Ruch kojarzy się dziś z ogromnym zadłużeniem, a jakby ktoś wszedł z 10 mln złotych to mamy całkowicie zdrowy klub. Postępowanie układowe sprawiło, że zadłużenie zostało rozłożone na raty. Jedyne długoterminowe zobowiązanie to dług wobec miasta Chorzów, które wkrótce będzie wymagane. To 12 milionów złotych, które należy zacząć spłacać od 2026 roku.

Odświeżone krzesełka na stadionie Ruchu (fot. MM)
Odświeżone krzesełka na stadionie Ruchu (fot. MM)

– Była też umowa między Bikiem a miastem. Obie strony miały umorzyć część długów w zamian za akcję. Po wielu miesiącach oczekiwania wreszcie to zrealizowano.
MS:
– Tak. A wisi nad nami jeszcze jedna pożyczka z miasta i w tym wypadku też liczymy na konwersję na akcję.

– Spłata rat układowych jest obecnie wstrzymana. Z jakiego powodu?
MS:
– Dostaliśmy informację, że najbliższej raty nie musimy płacić. Złożyliśmy wniosek o zmniejszenie kwartalnych rat z 400 do 300 tysięcy i sprawa jest obecnie rozpatrywana.
BH: – Pamiętajmy, że w ratach układowych nie jest zawarta długoterminowa pożyczka od miasta. Natomiast właścicielem ponad połowy wierzytelności zwartych w układzie jest pan Bik, a więc człowiek nadal bardzo mocno związany z klubem.

– O panu Biku mówi się dużo, o panu Kurczyku nie słyszę prawie wcale.
MS:
– Mówimy o Biku, bo on nam zaufał i do niego kibice mają największe zaufanie. A pan Kurczyk? Jego firmy mają podpisane umowy z klubem, wykupuje karnety, ma skybox.
BH: – Pan Kurczyk jest jednym z elementów przypominających o przeszłości klubu. Dziś najważniejsze jest to, że wszyscy idziemy w jednym kierunku i nikt nie przeszkadza.
MS: – Na pewno zaangażowanie akcjonariuszy jest większe, ale wciąż chciałoby się więcej. Szczególnie pod względem finansowym.

– Po ostatnich zmianach największym akcjonariuszem jest miasto, ale stosunki na tej linii wciąż są chłodne. W pierwszej połowie tego roku prezydent Andrzej Kotala stwierdził, że stadion być może nie jest potrzebny, bo Ruch gra na czwartym poziomie rozgrywkowym. Jak dziś oceniacie stosunki z miastem?
MS:
– Ja rozmawiając z prezydentem mówię wprost. Zaznaczam, że doceniam obecne wsparcie ze strony miasta. Ale pan prezydent jedenaście lat temu obiecał Ruchowi stadion i ma tego świadomość. Ruch to nieodłączny element Chorzowa i mam do prezydenta ogromny żal, że stadion nadal nie powstał. Był obiecany, a go nie ma. Takie są fakty, a z faktami nie warto dyskutować.

– W 2016 tłumaczono, że nie można rozpocząć budowy, bo trzeba ratować klub. W 2019 tłumaczono się zmianami podatkowymi. Czy teraz też jest jakaś wymówka czy roztaczane nowe wizje?
BH:
– Wymówka zawsze się znajdzie. Kibice przez wiele lat byli bardzo wyrozumiali. W 2019, mimo zmian podatkowych, wiele miast znalazło pieniądze na budowę czy modernizację stadionów. Świetnie zdajemy sobie sprawę z faktu, że dziś budowa stadionu byłaby dużo bardziej kosztowna, bo przecież ceny materiałów przez te lata poszły znacznie w górę. Dziś mam wrażenie, że to samospełniająca się przepowiednia. Swego czasu był plan, by Ruch grał na Stadionie Śląskim, a w tym samym czasie powstał projekt nowego stadionu. Uważam, że został on zrobiony tylko po to, by prezydent mógł pokazać, że coś robi, a projekt nigdy nie miał być zrealizowany. Szczególnie, że posiadał absurdalne błędy, o których mówiliśmy wielokrotnie. Później miasto obudziło się, bo okazało się, że na zaproponowanych warunkach Ruch nie jest w stanie grać na Śląskim, więc trzeba było sprawdzić projekt. Poprawki trwały dwa lata, a zmiana przepisów podatkowych była dla miasta świetnym wytłumaczeniem, by znów nic nie robić.

BH: – Dziś nasz stadion odstaje nie tylko do tych w Ekstraklasie, ale też częściowo od obiektów w pierwszej, czy nawet drugiej lidze. Ruch mierzy wyżej niż II liga i prezydent wkrótce znów będzie musiał się z tym zmierzyć. Naszym zdaniem w 2019 roku prezydent się obraził i od tego czasu w sprawie stadionu nie dzieje się w zasadzie nic. Miasto nie ma żadnego pomysłu na ten klub. Jaka ma być rola Ruchu? Jaki jest plan infrastrukturalny? Proponowaliśmy, by podzielić budowę stadionu na etapu. "Nie da się" – słyszeliśmy. Imposybilizm panujący w mieście osiągnął poziom maksymalny. Doceniamy, że miasto złożyło dofinansowanie na rozbudowę ośrodka "Kresy", ale i to odbyło się z korzyścią dla miasta. W jaki sposób? W wieloletnim planie finansowym było zagospodarowane 2,5 miliona złotych na przebudowę budynku klubowego przy ulicy Cichej i 2,8 mln na wymianę nawierzchni na "Kresach". Łącznie 5,3 mln złotych. Przebudowa budynku klubowego została jednak skreślona, a środki zostały przesunięte na "Kresy". Zostało zlikwidowane jednak zadanie wymiany nawierzchni. A więc miasto miało wydać 5,3 mln złotych na przebudowę infrastruktury sportowej w Chorzowie, a wyda tylko 2,5 mln. Reszta to dotacje z budżetu centralnego. A więc miasto znów przyoszczędziło sobie na Ruchu.

Tak krzesełka wyglądały w 2019 (fot. MM)
Tak krzesełka wyglądały w 2019 (fot. MM)
Remis w hicie. Status quo na szczycie 2. ligi

Czytaj też

Tomasz Foszmańczyk (fot. Michał Chwieduk/400mm.pl)

Remis w hicie. Status quo na szczycie 2. ligi

– To jaki jest koszt inwestycji wraz z dotacją z budżetu centralnego?
BH:
– Łącznie to nadal 5,3 mln złotych, ale miasto wyda mniej niż obiecało. I jeszcze jedna sprawa. W 2018 prezydent zadeklarował, że jeśli stadion nie powstanie – rocznie do klubu z miasta przekazywane będzie 4 mln złotych. W trakcie budowy dwa miliony. W tym roku miasto przeznaczyło na klub 1,9 mln złotych...

– Ale to był zakup akcji.
MS:
– Wcześniej miasto wspierało klub za pomocą promocji przez sport, ale kwota przeznaczana przez miasto nie trafia wtedy w całości do klubu. Zakup akcji to najkorzystniejsza forma wsparcia i cieszymy się, że po kilku latach w końcu udało się miasto do tego przekonać. Mamy żal o stadion, ale bieżące funkcjonowanie Ruchu bez wsparcia ze strony miasta trudno sobie wyobrazić. W radzie nadzorczej jest przedstawiciel miasta, Marcin Mańka i wspólnie realizujemy wiele projektów. Fajnie, że miasto postawiło nowy budynek na "Kresach". Mają tam powstać dwa dodatkowe boiska, balon. Coś się dzieje, ale to za mało, bo my mamy bardzo ambitne plany.

– W 2019 roku usłyszałem, że w Ruchu wciąż panują układy z PRL. Udało się je namierzyć i wyeliminować?
MS:
– Tak. Te układu zostały wyeliminowane, gdy kibice weszli do klubu. Dziś kibice innych klubów często pytają, jak to jest, że u nas tak fajnie się dzieje. Na zewnątrz wygląda to kolorowo, ale w środku wciąż wypadają różne trupy z szafy. Dziś w Ruchu mamy kibiców na niemal każdym stanowisku. Marek Godziński to osoba z wielkim doświadczeniem korporacyjnym, a w Ruchu pracuje na zasadzie wolontariatu. Jego doświadczenie i wiedza pozwoliła nam zrobić duży krok do przodu. Ruch może liczyć na wsparcie osób, które zostają tu także po godzinach pracy. Bez nich ta przemiana nie byłaby możliwa. Robimy to sami dla siebie, bo Ruch to całe nasze życie. Nikt nie liczy godzin, bo wiemy, że tak trzeba i już.

– Rozumiem, że te wszystkie zmiany, które zaszły w ostatnim czasie na stadionie i w jego obrębie wykonaliście własnym sumptem?
MS:
– Jak już wspomnieliśmy – znaczna część naszych partnerów biznesowych to kibice Ruchu, na którym zawsze możemy liczyć. Skyboksy stworzyliśmy własnym kosztem, trybuny malowaliśmy sami. Większość rzeczy robimy sami, ale dobrze żyjemy z pracownikami MORiS-u i możemy liczyć na ich pomoc.

– MORiS czy MOSiR? W większości miast obowiązuje ten drugi wariant. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji.
BH:
– W Chorzowie mamy MORiS. W mieście panuje zgryźliwa opinia, że ta nazwa nie wzięła się bez powodu, bo w Chorzowie stawia się większy nacisk na rekreację niż na sport. Na poważnie, to zwróćmy uwagę, że nasz bojkot był specyficzny na tle innych tego typu protestów prowadzonych w innych klubach. My nie posługiwaliśmy się ogólnikami typu "lepsza polityka transferowa". Przedstawiliśmy konkretne postulaty.

– Prawda. Domagaliście się zmiany zarządu, prezesa...
MS:
– To się działo w tym pokoju, w którym teraz rozmawiamy. Trwało walne zgromadzenie, a ja czytałem te postulaty.
BH: – To była pozycja negocjacyjna, od której trzeba było wyjść.

Remis w hicie. Status quo na szczycie 2. ligi

Czytaj też

Tomasz Foszmańczyk (fot. Michał Chwieduk/400mm.pl)

Remis w hicie. Status quo na szczycie 2. ligi

Nowy sklepik jest przyozdobiony nazwiskami kibiców, którzy finansowali jego powstanie (fot. MM)
Nowy sklepik jest przyozdobiony nazwiskami kibiców, którzy finansowali jego powstanie (fot. MM)

– Jak zareagowali przedstawiciele klubu na te postulaty? Zbledli?
MS:
– Zbledli. Przede wszystkim byli przestraszeni, bo przyszliśmy w pięćdziesiąt osób. Nie byli na to przygotowani. Ale dla nas to był taki moment, że "wszystko albo nic". Wcześniej przedstawiciele klubu nie chcieli z nami rozmawiać, więc wizyta na walnym była jedyną możliwością.
BH: – Przedstawiciele klubu przyznali po wszystkim, że ignorowanie nas było największym błędem. My to wszystko robiliśmy dla dobra klubu. "Zaopiekujcie się nim" – apelowaliśmy i nic się nie działo. Nie mieliśmy wtedy osoby w radzie nadzorczej i nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę dzieje się w klubie.
MS: – Patrzyliśmy na klub przez pryzmat wyników sportowych, a wtedy Ruch wciąż był w Ekstraklasie. Z boku nie wyglądało to więc źle, a skąd przeciętny kibic ma wiedzieć, czy wewnątrz dzieją się jakieś wałki?
BH: – W 2016 roku byliśmy tylko na zapewnieniach miasta, klubu i komisji licencyjnej. Potem te wszystkie zapewnienia okazały się całkowicie nieprawdziwe. Jako kibice zadeklarowaliśmy, że będziemy przynosić do klubu 2 mln złotych rocznie. To przychód z biletów, darowizn, sprzedaży gadżetów itd. To działka, która przez poprzednie władze była bardzo niedoceniana. W przeszłości były propozycje, by to kibice zajęli się sprzedażą gadżetów i zarabiali na tym, ale my tego nie chcieliśmy. Chcieliśmy, by te pieniądze szły do klubu. Dziś w raportach można wyczytać, że te przychody to mocny filar klubu. To są konkretne kwoty. Dużo żądamy, ale też dużo wymagamy od siebie i na razie wypełniamy nasze obietnice.
MS: – Dziś jesteśmy w idealnej sytuacji, bo w klubie są kibice. Nie ma lepszej konfiguracji. OK, w Wiśle Kraków też byli kibice i pamiętamy, jak to się skończyło. Ale my wiemy, co robimy, a najlepszym dowodem są efekty naszej pracy. Gdzie klub był w 2019 roku, a gdzie jest teraz?

– Tak, te efekty są bardzo pozytywne, ale w takiej sytuacji zawsze zapala się lampka alarmowa. W moim postrzeganiu profesjonalnego klubu miejsce kibiców jest na trybunach i tam mogą ewentualnie głosić swoje postulaty. A nie w zarządzie czy radzie nadzorczej. W Ruchu dziś rządzą kibice i na razie wygląda to pozytywnie, ale jest też pewne zagrożenie. Kibic pracujący we władzach klubu ma styczność także z tymi fanami spod ciemniejszej gwiazdy. Oni mogą wywierać naciski, by w klubie działy się rzeczy po ich myśli.
BH:
– To jest bardzo sugestywne i nie chciałbym, aby to było przedstawiane w ten sposób. Pół żartem, pół serio – jakie wały można robić w drugoligowym klubie, który walczy o przetrwanie? Nawet jeślibyśmy chcieli coś takiego robić, musielibyśmy zadać sobie pytanie – czy to jest dobry moment? Nie, nie jest.

– Ale zaraz może się pojawić. W przyszłym sezonie możecie być w pierwszej lidze.
BH:
– W pierwszej lidze wpływy z samego grania wynoszą około miliona złotych. Ale tu w ogóle nie ma o czym rozmawiać. Praca w klubie to spełnienie naszych marzeń. A co ważne – już wiemy, dokąd ten klub został doprowadzony przez chciwość i złą wolę. Nasze podejście nie zmieni się także po awansie do Ekstraklasy, o ile tam wrócimy. Dziś mamy jasny wybór. Albo ten klub będzie istniał i będzie prowadzony na normalnych zasadach, albo zaraz go nie będzie. W Polsce panuje przekonanie, że kibic to zło, które musi być tolerowane. A najlepiej jakby tego kibica nie było, bo to on jest źródłem wszystkich problemów. A przecież niedawno, choćby przy okazji prób stworzenia Superligi, okazało się, że bez kibiców tego sportu nie ma. To nie jest minus, jeśli pracownik klubu jest jego kibicem. To zaleta. Wielu z nas pracując w innych firmach mogłoby liczyć na większe zarobki, a jednak wybraliśmy Ruch. A pracownicy, którzy tu są od lat, przecierpieli bardzo dużo, bo przez pół roku byli bez wypłaty.

Legenda wprost z autobusu. Wybrał piłkę, by nie dostawać po głowie

Czytaj też

Lucjan Brychczy, legenda Legii Warszawa (fot: PAP)

Legenda wprost z autobusu. Wybrał piłkę, by nie dostawać po głowie

– Ile osób przetrwało ten okres?
MS:
– Kilka. Mam dla nich ogromy szacunek. W 2019 roku spotkaliśmy się w gronie kibiców i powiedzieliśmy, że to co było odkreślamy grubą kreską, a teraz jest czas odbudowy. Nie ma biletów za darmo. Fankluby robią swoje gadżety, ale wpłacają na rzecz klubu darowizny za użycie znaku towarowego. W innych klubach to się nie zdarza. Gdy okazało się, że na stadion przedostają się osoby bez biletu – zaostrzyliśmy kontrolę.
BH: – W porozumieniu z klubem niemal całkowicie znieśliśmy zniżki dla członków stowarzyszenia kibiców Wielki Ruch. Sami wyszliśmy z inicjatywą, by bilety były droższe. W Ekstraklasie są kluby, które muszą się natrudzić, by ściągnąć kibica na trybuny. Oferują bilety okazjonalne po 10 złotych. U nas kibice muszą oglądać mecz w gorszych warunkach, nie ma prawdziwych sanitariatów czy czegoś tak prozaicznego jak dach. Najtańszy bilet w dniu meczu kosztuje 25 złotych. A mimo to nasza frekwencja nie przyniosłaby nam wstydu także w Ekstraklasie.
MS: – My od Ruchu chcemy tylko, by wrócił na swoje miejsce. Jeśli zauważyłbym w klubie jakiekolwiek krzywe zachowanie to pierwszy odchodzę. Poza tym, taka osoba zostałaby rozliczona przez braci po szalu i nie mogłaby już przychodzić na stadion. A dla każdego z nas byłaby to najgorsza kara.
BH: – Słowa nic nie kosztują. Jeśli będziesz machał pustą kartką papieru zasłaniając się klauzulą poufności mówiąc, że tu jest zbawienie Ruchu. Jeśli kilka razy zostaniesz złapany na tym, że twoje słowo nic nie znaczy, w końcu zostaniesz rozliczony. Przed nami wiele osób z Ruchu opowiadało niestworzone rzeczy i musieliśmy się z tym mierzyć. Dzwoniliśmy, że chcemy rozwiesić plakaty meczowe. "Ruch? Nic z tego" – słyszeliśmy. Musieliśmy na nowo budować wiarygodność klubu.
MS: – To była spalona ziemia. Wizytówek nam nie chcieli zrobić. "Ruch? Nie, bo jesteście nam winni pieniądze". Przeszliśmy od tego czasu długą drogę. Stworzyliśmy sklep, który dziś przynosi bardzo dobre dochody. W dniu meczowym kibice mogą na stadionie zjeść, napić się piwa. Sami też prowadzimy politykę sportową. W klubie nie ma dyrektora sportowego, transfery robimy sami i chyba wygląda to nieźle, bo awansowaliśmy do II ligi i na razie idzie nam bardzo fajnie.

– To kto kieruje polityką kadrową?
MS:
– Robimy to wspólnie. Prezes ma przeszłość sportową, ja też trochę pograłem w piłkę i coś o tym wiem. Oczywiście wszystkie ruchy robimy w porozumieniu z trenerem.
BH: – Na Ruch patrzy się przez pryzmat Ekstraklasy i takie same są wobec nas wymagania, warto jednak pamiętać, że u nas pracuje znacznie mniej osób niż w przeciętnym klubie z najwyższej klasy rozgrywkowej.
MS: – Niech dowodem naszej skuteczności będzie fakt, że przez 1,5 roku wszystkie wypłaty były na czas. W Ruchu nie było tak nigdy. Dla wielu pracowników to szok, ale też zachęta do dalszej pracy.

– Gdyby miasto utrzymało wsparcie w wysokości 2 mln złotych rocznie, jest szansa wychodzić na zero? Czy bieżąca działalność generuje długi?
MS:
– Nie siedzimy i nie czekamy na to, co spadnie z miasta, ale staramy się też poszukiwać partnerów biznesowych. Wielkim wsparciem jest też dla nas stowarzyszenie Wielki Ruch. A bilans? Jeśli nie wyleje się nic wielkiego, jesteśmy w stanie wyjść na zero.

Legenda wprost z autobusu. Wybrał piłkę, by nie dostawać po głowie

Czytaj też

Lucjan Brychczy, legenda Legii Warszawa (fot: PAP)

Legenda wprost z autobusu. Wybrał piłkę, by nie dostawać po głowie

Umierał po cichu, dziś nadal żyje... Rozmowa o Ruchu

Czytaj też

Historia Ruchu to wielkie dni chwały, ale ostatnie lata to w większości powód do wstydu. Czy "Niebiescy" wrócą na swoje miejsce? (fot. PAP / archiwum prywatne)

Umierał po cichu, dziś nadal żyje... Rozmowa o Ruchu

– Trudną decyzją było dla was rozstanie z Łukaszem Beretą. Jedynym powodem był brak zgody na trzymiesięczny okres wypowiedzenia?
MS:
– Tak.

– W wyższej lidze może być wam trudno znaleźć trenera, który zgodzi się na taki zapis.
MS:
– Nie wiem. Trener Jarosław Skrobacz przyszedł do nas z pierwszej ligi i nie miał problemu z okresem wypowiedzenia. Mnie prywatnie bardzo zabolała sytuacja z Łukaszem Beretą, bo to ja go polecałem i byłem pewien, że się dogadamy. To by było coś. Synek od nas, z Rudy Śląskiej. Przyszedł, zrobił porządek, poszliśmy w górę i świetnie byłoby, gdybyśmy całą drogę pokonali wspólnie. W pewnym momencie jednak te negocjacje poszły w złym kierunku i nie wiem, czemu Łukasz nie zgodził się na okres wypowiedzenia. Zna nas, wiedział, że ma pełne poparcie kibiców i zarządu. Ten zapis nie był po to, by zaraz go zwolnić. Nie ma go już z nami, ale życzymy mu powodzenia. Na Cichej zawsze będzie mile widziany, bo pomógł nam wyjść z bardzo głębokiego bagna. W klubie jednak przyjęliśmy sztywne zasady i chcemy ich się trzymać. Dzięki temu pieniądze nam się nie rozpływają. Czytaliśmy niedawno, co się dzieje w Stali Mielec. My w naszej sytuacji finansowej nie możemy sobie na to pozwolić. Wchodząc do klubu też widzieliśmy, jak to potrafi się nawarstwić.
BH: – Klauzula nie jest po to, by z niej od razu korzystać. Ale jeśli ktoś ją odrzuca to znaczy, że nie jest pewny tego, czy jest w stanie osiągnąć zapowiadane wyniki.

– Jose Mourinho w Ruchu też musiałby się zgodzić na okres wypowiedzenia?
MS:
– Tak. I będziemy się tego trzymać. Mamy zasady nie tylko wobec trenerów, ale też wobec zawodników. Oferta dla Mariusza Idzika dość długo leżała na stole. Nie skorzystał z niej, a teraz pozostaje bez klubu. Jesteśmy mu wdzięczni, bo wykonał kawał dobrej roboty, ale musimy się szanować.

– Na czym polegają obostrzenia dotycząc piłkarzy?
MS:
– Do każdego trzeba podchodzić indywidualnie, ale mamy poziom, którego nie przekraczamy. Uważam, że dzięki temu stosunek wydatków do jakości naszej drużyny jest bardzo niski.

– A może wyznaczycie nowe trendy i wszystkie kluby zaczną wpisywać w kontrakty trenerskie klauzulę z okresem wypowiedzenia?
MS:
– Ciężko powiedzieć. My patrzymy na siebie. Rozmawiałem z kilkoma trenerami z różnych poziomów i okres wypowiedzenia nie był dla nich aż takim problemem. To kwestia przedstawienia planu, zapewniania, że nikt trenera nie będzie zwalniał po dwóch porażkach. Trener Skrobacz zobaczył potencjał – rozwijający się klub z fajnymi kibicami i nie miał wątpliwości, że chce to wejść.

– Trenerzy mają za duże wymagania wobec klubów?
MS:
– Zarobki to element zepsucia polskiej piłki. Jak czytam niektóre kontrakty to łapię się za głowę. Jeden z zawodników chciał, by w jego kontrakcie była wpisana premia za awans do europejskich pucharów, choć fizycznie nie byliśmy w stanie tego osiągnąć. Rozmawialiśmy też z pewnym obrońcą z I ligi. Znamy go, chcemy go, siadamy do rozmów. On zaczyna i mówi, że chce w Ruchu zarabiać 16 tysięcy złotych. Czterech nas było na tych rozmowach, łącznie z prezesem i wszyscy w jednym momencie wybuchnęliśmy śmiechem. Nie mogliśmy się opanować. On zaskoczony: "Co jest, za mało powiedziałem?". "Człowieku, my w czterech zarabiamy tu dużo mniej" – usłyszał w odpowiedzi.
BH: – To element odrealnienia. W polskiej piłce długo mówiło się, że problemem są pieniądze. Teraz tych pieniędzy w klubach już trochę jest, ale w ślad za nimi nie poszło doświadczenie w zarządzaniu klubem. W wyższych ligach chwalone za zarządzanie są kluby, które przenoszą do świata piłki zachowania rodem z korporacji. Jeśli okres wypowiedzenia jest czymś tak rewolucyjnym może czas zacząć wprowadzać w świecie piłki inne standardy?

Umierał po cichu, dziś nadal żyje... Rozmowa o Ruchu

Czytaj też

Historia Ruchu to wielkie dni chwały, ale ostatnie lata to w większości powód do wstydu. Czy "Niebiescy" wrócą na swoje miejsce? (fot. PAP / archiwum prywatne)

Umierał po cichu, dziś nadal żyje... Rozmowa o Ruchu

– Przeglądając stare kontrakty natknęliście się na jakieś kwiatki?
MS:
– Tak. W 2011 roku pewna agencja menedżerska proponowała nam Roberto Firmino. W tamtym czasie piłkarze zarabiali w Ruchu nawet 80 tys złotych. Bez premii. Nie wiem, jak ktokolwiek mógł do tego dopuścić. A jednak tak się działo i dlatego dziś jesteśmy w takim miejscu, a nie innym.

– Mówiliście o korporacyjnym podejściu i chyba podobne standardy wprowadzacie w Ruchu.
MS:
– Tak, choć nie pod względem atmosfery. Ta nadal jest jak w rodzinie. Korzystamy z profesjonalnego programu do zarządzania projektami i cały czas widzimy, kto musi co zrobić, a co zostało już zrobione. To znacznie ułatwia bieżące funkcjonowanie klubu.

– Jesteście gotowi na pierwszą ligę?
MS:
– Za wcześnie, by o tym mówić, ale zrobimy wszystko, by się udało. Pod względem infrastruktury na pierwszą ligę jesteśmy gotowi.
BH: – A z nadzorem infrastrukturalnym to może i nawet na Ekstraklasę.
MS: – Ale o tym lepiej też nie mówmy.
BH: – W Ekstraklasie jest jedno kryterium, które zostało nazwane "chorzowskim". Jednym z wymogów jest 1000 miejsc pod dachem. Na stadionie Ruchu właśnie tyle jest, zresztą jeden rząd został dostawiony, by to kryterium spełnić. Jakby poprzeczka poszła w górę – nie będziemy w stanie już tego przeskoczyć.
MS: – Po ewentualnym awansie do pierwszej ligi z pewnością przydałoby się więcej pieniędzy. Będziemy stawać na głowie i załatwimy. Ale o awansie na razie w klubie nie rozmawiamy. Praca, pokora, determinacja – to nasze hasło.

– Macie wielu lokalnych partnerów, a czy wiecie coś o tym, by Ruchowi przyglądał się większy biznes? Ktoś interesuje się tym, co się u was dzieje?
MS:
– Nie ma na tę chwilę konkretów, ale rozmów odbywa się coraz więcej. Nie czekamy na inwestora, codziennie harujemy. Na dziś naszymi filarami są kibice i miasto, jest też firma Eco Express
BH: – Udało się stworzyć piramidę sponsorską. Dawniej jeden sponsor potrafił dać grube miliony, więc na innych się nie oglądano. Teraz, jeśli ktoś się do nas zgłasza, bo ma firmę cateringową czy przewozową to nie zostawiamy go bez odzewu. Jeszcze nigdy w działalność klubu nie było zaangażowanych tyle osób. Gdyby nie brak stadionu to Ruch z takim wsparciem byłby jednym z najciekawszych klubów do zainwestowania. To nie jest klub, który ma 100 milionów długu i potrzebuje wielkiego oddłużania. Jakbyśmy teraz sprzedali zawodnika za milion euro – układ byłby całkowicie spłacony i bylibyśmy nawet trochę do przodu.

– Do kiedy klub będzie spłacał układ?
BH:
– Do spłaty pozostało około 7 milionów złotych. Trzeba jednak pamiętać, że znaczna część tej kwoty to należności bezpośrednio lub pośrednio związane z osobą pana Bika, których konwersja na akcje została zapowiedziana w ostatnim wywiadzie. Jeśli bylibyśmy w pierwszej lidze to pieniądze za udział w rozgrywkach praktycznie wystarczyłyby na spłacanie tych rat. Druga liga jest specyficzna. Koszty, w porównaniu do trzeciej ligi, rosną wyraźnie, a przychody w zasadzie są bardzo podobne. W pierwszej lidze, jeśli awansujemy, dojdzie element stabilności.
MS: – Na koniec rozmowy chciałbym podziękować kibicom za ich zaangażowanie. Bez nich ta przemiana klubu nie byłaby możliwa. To jest godne podziwu i cała Polska może brać przykład. Wielkie dzięki też dla naszych zagranicznych fanklubów, które wykonują niesamowitą robotę i razem udało nam się zrealizować całą masę projektów.

Zobacz środowy "Sportowy wieczór"!
Sportowy wieczór
Zobacz środowy "Sportowy wieczór"!

Zobacz też
Wysoki lot Sokoła. Malutka miejscowość zagra w Betclic 2 Lidze
Piłkarze Sokoła Kleczew po raz pierwszy zagrają na trzecim poziomie rozgrywkowym (fot. Sokół Kleczew)
tylko u nas

Wysoki lot Sokoła. Malutka miejscowość zagra w Betclic 2 Lidze

| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Betclic 2 Liga: sprawdź terminarz i plan transmisji 32. kolejki
Piłkarze Wieczystej Kraków w meczu 32. kolejki Betclic 1 Ligi zagrają z

Betclic 2 Liga: sprawdź terminarz i plan transmisji 32. kolejki

| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
2-krotny mistrz Polski wraca do 1. ligi. "To jest nasza przewaga"
Piłkarze Polonii Bytom (fot. 400mm/Jacek Stanisławek)

2-krotny mistrz Polski wraca do 1. ligi. "To jest nasza przewaga"

| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Przełomowa współpraca beniaminka. Zyska na niej... Legia
Radość piłkarzy Pogoni Grodzisk Mazowiecki (fot. Pogoń Grodzisk Mazowiecki).
tylko u nas

Przełomowa współpraca beniaminka. Zyska na niej... Legia

| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Kto awansuje do Betclic 1 Ligi? Sprawdź obecną sytuację w 2. lidze
Kto awansuje z Betclic 2 Ligi do Betclic 1 Ligi? Sprawdź możliwe scenariusze!

Kto awansuje do Betclic 1 Ligi? Sprawdź obecną sytuację w 2. lidze

| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Polecane
Najnowsze
Jakub Szymański drugi na 110 m ppł. w Chorzowie [WIDEO]
nowe
Jakub Szymański drugi na 110 m ppł. w Chorzowie [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
fot. TVP
Barcelona, Arsenal i "skradziony" puchar. Na finał wszystko gotowe
Puchar Ligi Mistrzyń, Ewa Pajor (fot. Getty Images)
nowe
Barcelona, Arsenal i "skradziony" puchar. Na finał wszystko gotowe
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Skrzyszowska: na płotkach nie startowałam jeszcze przy takiej pogodzie [WIDEO]
fot. TVP
Skrzyszowska: na płotkach nie startowałam jeszcze przy takiej pogodzie [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
Lekkoatletyka. Memoriał Janusza Kusocińskiego [ZAPIS]
 Lekkoatletyka, 71. Memoriał Janusza Kusocińskiego
Lekkoatletyka. Memoriał Janusza Kusocińskiego [ZAPIS]
| Lekkoatletyka 
Memoriał Kusocińskiego: Skrzyszowska najlepsza na 100 m ppł. [WIDEO]
fot. TVP
Memoriał Kusocińskiego: Skrzyszowska najlepsza na 100 m ppł. [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
Pia znów wygrywa! Najlepszy wynik w sezonie [WIDEO]
Pia Skrzyszowska (fot. Getty Images)
pilne
Pia znów wygrywa! Najlepszy wynik w sezonie [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
Speedway GP Czech 2025: kiedy najbliższa runda żużlowych IMŚ?
Speedway GP Czech 2025. Kiedy i o której wyścig 3. rundy żużlowych IMŚ w Pradze? (31.05.2025)
Speedway GP Czech 2025: kiedy najbliższa runda żużlowych IMŚ?
| Motorowe / Żużel / Grand Prix 
Do góry