W piątek na gali MB Boxing Night 10 w Kaliszu Damian Wrzesiński (22-2-2, 6 KO) zmierzy się z niepokonanym Kolumbijczykiem Victorem Julio (16-0, 8 KO). "Wrzos" w ostatnim pojedynku poniósł porażkę, dlatego przed występem w Kaliszu diametralnie zmienił sposób przygotowań, o czym opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL. Transmisja gali w Kaliszu organizowanej przez Mateusza Borka w piątek od 20:00 w TVP Sport, na stronie TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Po ostatniej walce zaszło u ciebie wiele zmian. Twoim nowym trenerem został Tomasz Dylak, zmieniłeś też miejsce przygotowań. Dużo się działo.
Damian Wrzesiński, pięściarz wagi lekkiej: – To prawda. Od lipca trenuję w Gostyniu, a w sierpniu byliśmy na dwóch obozach: kadry wielkopolski w Głuchołazach i juniorów w Zakopanem. Z kolei, we wrześniu mieliśmy 10-dniowy obóz we Władysławowie na zgrupowaniu kadry juniorek przed mistrzostwami Europy. Mieliśmy tam niezłą ekipę, bo byli: Laura Grzyb, Łukasz Wierzbicki i Karol Łapawa. Byliśmy też na sparingach w SAKO Gdańsk, zatem cały czas coś się działo.
– Trener Dylak wiele zmienił w twoich treningach?
– Jest dużo zmian i mam nadzieję, że to mi pomoże. Choćby fakt, że od ostatniego tygodnia trenuję raz dziennie, a dotąd, przed pojedynkami, zawsze zasuwałem po dwa razy na dzień. Trener Dylak powiedział mi, bym po ostatniej walce trochę odpoczął od boksu. Posłuchałem się i to był dobry pomysł, bo zregenerowałem się, nabrałem dystansu i z wielkim głodem wróciłem na salę.
– Dużo zmian jeśli chodzi stricte o sam boks?
– I tak, i nie. Gdy w ringu będzie trzeba boksować z kontry, czyli tak, jak boksowałem do tej pory, to z pewnością będę robił. Ale podczas przygotowań dużo pracowaliśmy także nad półdystansem i atakiem, czyli tym, czego zabrakło w ostatniej walce. Pracujemy też nad siłą ciosów. Może ich być mniej, ale niech będą mocniejsze. Chcę, by te uderzenia miały większą wymowę, by ważyły więcej, niż do tej pory. Na sparingach to wychodzi, teraz trzeba pokazać to w ringu.
– Tomasz Dylak jest także trenerem kadry juniorek, które z niedawnych ME w Czarnogórze przywiozły trzy medale (srebro Weroniki Bochen i brązowe krążki Nikoli Prymaczenko oraz Barbary Marcinkowskiej – red.). Fakt, że trenera nie było na ostatniej prostej twoich przygotowań może stanowić problem?
– Nie, bo wiedziałem, co mam robić, a poza tym z trenerem byliśmy cały czas w kontakcie. W ostatnich sparingach pomagali mi trenerzy z Gostynia, którzy będą z nami w narożniku. Trenera nie było przez tydzień, to nie będzie problem.
– Wracasz po porażce i z nowym sztabem szkoleniowym. Przed walką w Kaliszu pojawiają się znaki zapytania?
– Kompletnie o tym nie myślę. Z trenerem Dylakiem pracujemy od trzech miesięcy, trochę się przez ten czas poznaliśmy. Walka w ringu będzie sprawdzianem, ale jestem pozytywnie nastawiony. W ogóle się o to nie martwię.
– Często wracałeś do nagrań z twojej ostatniej walki (w maju w Pionkach Wrzesiński przegrał na punkty z Erickiem Encinią – red.)?
– Na początku wracałem do niej, ale teraz już nie ma co, bo wiem, jakie popełniłem wtedy błędy. Ta walka była dla mnie nauczką, z której wyciągnąłem wnioski. Chcę iść do przodu.
– Twoim rywalem w Kaliszu będzie niepokonany Kolumbijczyk Victor Julio. Miałeś innych rywali do wyboru?
– Tak, w grę wchodziło kilka nazwisk i żaden z nich nie jest pionkiem do bicia. Każdy inny stylowo. Kolumbijczyk został wybrany na samym początku, potem ta koncepcja się zmieniała i już zacząłem się przygotowywać pod innego rywala. Dlatego sparowałem w Warszawie z Janem Lodzikiem. Potem jednak okazało się, ze walczę z mańkutem więc trzeba było zmodyfikować te treningi. Sparowałem z zawodnikami o różnych stylach i gdyby, odpukać, w ostatnich dniach doszło do zmiany przeciwnika, jestem przygotowany na każdego.
– Co wiesz o swoim przeciwniku?
– Niestety nie znalazłem zbyt wielu jego walk, w zasadzie tylko jakieś urywki. Na ich podstawie wydaje mi się, że będzie boksował z kontry. Boksuje z odwrotnej pozycji, jest dużo wyższy, dlatego będę chciał to wykorzystać i obijać mu doły. Będę chciał też skrócić dystans, pressować rywala.
– Traktujesz tę walkę, jako być albo nie być w grze o europejskie tytuły?
– Każdy pojedynek tak traktuję, ale do tego wyjdę... z większym luzem. Wiem, że za mną dobry okres przygotowawczy, żadnych kontuzji nie było, dlatego jestem optymistą. Dostałem też wolne ze szkoły, można powiedzieć, że podchodzę na pełnym chilloucie. Teraz tylko zrobić wagę, zregenerować się i wyjść do ringu z odpowiednim nastawieniem.
– Z tego co czytam w twoich mediach społecznościowych, w Kaliszu będziesz mógł liczyć na duże wsparcie.
– Na trybunach będzie około 400 moich kibiców, w tym dzieci z domu dziecka, żołnierze, kibice Lecha Poznań. To dla mnie wielka radość i dodatkowa motywacja. Na sali na pewno będzie głośno, a teraz wszystko jest w moich rękach, by ta walka była jak najlepsza do oglądania.
– Część z pieniędzy z twojej prowizji ze sprzedaży biletów trafi na leczenie i rehabilitację 12-letniego Mateusza Poznańskiego z Gostynia.
– Mateuszek choruje na zanik mięśni Duchenne'a oraz cukrzycę stopnia pierwszego. Kilka miesięcy temu przeszedł operację, która może pozwolić mu uzyskać większą sprawność ruchową, ale by tak się stało, potrzebna jest kosztowna rehabilitacja cztery razy w tygodniu. Rodzice potrzebują też podnośnik, by chłopiec nie był noszony kilka razy dziennie po schodach przez bliskich. W Internecie jest zorganizowana zbiórka i każdy może pomóc. W połowie października, podczas wyjazdy do Warszawy na mecz Lecha z Legią, w pociągu uzbieraliśmy z kibicami prawie 10 tysięcy złotych. Nie dość, że przeżyliśmy fajne emocje na stadionie i zwycięstwo Kolejorza, to przy okazji udało się zebrać fajną kwotę.