W sezonie 2018/19, gdy wygrywała klasyfikację generalną Pucharu Świata, Natalia Maliszewska wywalczyła 40 800 punktów. W tym, po zaledwie trzech startach, ma ich 21 277. To więcej niż Adam Małysz skompletował w całej karierze. Okazuje się, że system wprowadzony w short tracku – choć zakrawa o absurd – ma głębszą logikę.
Łyżwiarze specjalizujący się w jeździe po krótkim torze mają zaledwie kilka (w zależności od roku: od czterech do sześciu) weekendów Pucharu Świata w sezonie. Mimo to zdobywają do klasyfikacji generalnej więcej punktów niż przedstawiciele którejkolwiek z pozostałych zimowych dyscyplin. Zwycięzca każdych zawodów otrzymuje ich aż 10000, drugiemu przypada 8000, a trzeciemu 6400.
Gigantyczne liczby same w sobie nie są problemem. Ten tworzy się dopiero przy chęci szybkiego przeliczenia klasyfikacji, gdy zawodnik wypada poza ścisłą czołówkę. Za kolejne miejsca przyznaje się bowiem 5120, 4096, 3277, 2671 (...) punktów. Niezaokrąglone kwoty sprawiają, że rywalizację najlepiej oglądać z kalkulatorem w dłoni. A i to często nie pomaga, bo ostateczną klasyfikację tworzy suma "oczek" z wyłączeniem (w zależności od roku) jednego lub dwóch najsłabszych przejazdów.
W sezonie 2018/19 Natalia Maliszewska, która wystartowała na 500 metrów siedmiokrotnie, zdobyła łącznie 40 800 punktów. Obecnie po trzech startach, ma ich już 21 277. Dla porównania: Małysz w całej karierze wywalczył 13 070 punktów Pucharu Świata, a Justyna Kowalczyk – 14 689.
Zasady punktacji sprawiają, że dla wielu kibiców Puchar Świata w short tracku jest nieczytelny, a co za tym idzie: znacznie mniej atrakcyjny. Co kierowało twórcami regulaminu? Na tak postawione przez nas pytanie odpowiedział Reinier Oostheim – doświadczony członek Technical Committee ISU (Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej).
– Rozwiązanie zagadki jest dość proste. Każde kolejne miejsce otrzymuje 80 proc. liczby punktów przyznanych poprzedniemu. I tak właśnie 8000 to 80 proc. z 10000, a 6400 to 80 proc. z 8000. I tak dalej – wyjaśnił delegat. Zasada ta obowiązuje aż do 30. miejsca, za które przyznawane jest 15 punktów. Kolejnych czternastu zawodników inkasuje po punkcie mniej od poprzednika, a wszyscy od 44. w dół – po symbolicznym 1 "oczku".
Najdziwniejszy system punktacji Pucharu Świata w sportach zimowych opiera się więc na matematyce i logice. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest absurdalny i odpychający "niedzielnego" kibica. Nawet jeśli ISU (Międzynarodowa Unia Łyżwiarska) uznaje regulamin za sprawiedliwy (i nawet jeśli w rzeczy samej taki jest), powinna popracować nad zmienieniem go w ten sposób, by dodatkowo stał się czytelny – dla fanów i samych łyżwiarzy.