Choć zarząd PZPN jeszcze nie podjął decyzji, i zapewne nie poznamy jej przez najbliższe dwa tygodnie, to na głównego faworyta do przejęcia reprezentacji porzuconej przez Paulo Sousę wyrasta Adam Nawałka. Przemawia za nim kilka solidnych argumentów i kilku równie solidnych piłkarzy. Ale czy to kandydat idealny? Bynajmniej.
Czesław Michniewicz? Ma za sobą kiepską jesień w Legii, a Cezary Kulesza nie jest jego fanem po konflikcie sprzed lat w Jagiellonii.
Marek Papszun? To trener na długofalowy rozwój, a nie na dwa mecze po trzech treningach. Nie ma dużego doświadczenia poza Rakowem.
Jerzy Brzęczek? Tylko gdyby Robert Lewandowski skończył karierę w reprezentacji.
Maciej Skorża? Nie zostawi kroczącego po mistrzostwo Lecha.
Maciej Stolarczyk? Zdecydowanie za wcześnie.
Michał Probierz? Bez żartów...
Na trenerskim bezrybiu Adam Nawałka rzeczywiście jawi się jako nawet nie najsensowniejszy, ale wręcz wymarzony kandydat. – Jeśli pojawiłaby się propozycja, reprezentacji nigdy nie odmówię – zadeklarował nieoficjalnie, co rozbudziło w nas (nas – kibicach i nas – dziennikarzach) wspomnienia sukcesów z lat 2014-18 (nie licząc mundialowej klapy) i specyficznej, pozytywnej aury wokół reprezentacji. Tak potrzebnej w niestabilnych, również piłkarsko, czasach.
To nie krętacz
Pamiętają to też piłkarze. – Mundial to nie był najlepszy czas, ale to jest człowiek z dużą klasą. Do dzisiaj dba o zawodników. Po meczach reprezentacji, już za czasów Jerzego Brzęczka czy Paulo Sousy, napisał jakiegoś SMS-a. Ta więź z zawodnikami, których prowadził, cały czas jest bardzo duża. Przez szatnię zostałby przyjęty nie dobrze, a jeszcze lepiej – zapewniał Kamil Glik na antenie Kanału Sportowego. Zapewne jego zdanie podzielają nie tylko Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Robert Lewandowski czy Arkadiusz Milik.
Poparcie piłkarzy to argument kluczowy, wręcz koronny. Równie ważne są jednak dobre relacje z Cezarym Kuleszą, bo na koniec to do prezesa będzie należała decyzja. Jeśli Kulesza nie będzie postrzegał Nawałki jako "człowieka Zbigniewa Bońka" to, nie powinno być problemu. Znają się z PZPN, Kulesza na pewno pamięta też pracę trenera w Jagiellonii, w której zatrudnił potem jego asystenta, Bogdana Zając. Z jakim skutkiem, to inna sprawa...
"Skłaniałbym się do Nawałki, jako człowieka znającego część tej kadry, będącego w dobrej formie fizycznej i psychicznej, mającego kontakt ze współczesną piłką, oglądającego mnóstwo meczów. Rozmawiałem z nim niedawno, przed Świętami Bożego Narodzenia. Ogarnia. Nie zapadł na chorobę blagierów i krętaczy, którzy zajmują się materią, której nie lubią. On piłkę autentycznie kocha" – tak pisze o Nawałce Mateusz Święcicki.
Zalety stały się wadami
Nie można mu więc odmówić, że jest na bieżąco. Ale jednak, choć miał oferty, to od prawie trzech lat pozostaje poza zawodem. W Lechu Poznań – jedynym miejscu pracy po odejściu z reprezentacji – spędził ledwie cztery miesiące od listopada 2018 do marca 2019 roku i wygrał tylko pięć z jedenastu meczów. – Gdybyś posłuchał ludzi w Poznaniu, jak wspominają ten czas, to tak naprawdę nie ma do czego wracać – mówił Szymon Borczuch w naszym środowym programie na YouTubie TVP Sport.
O ile doświadczeni reprezentanci wspominają Nawałkę z sentymentem, to ciekawe, co powiedzieliby o nim Kamil Jóźwiak czy Robert Gumny, z którymi pracował w Lechu. Dał się tam zapamiętać z ciągłego mieszania personaliami, monotonnych, statycznych treningów, ogromnych wymagań wobec wszystkich pracowników klubu i przekonania o własnej nieomylności. "Zalety trenera stały się wadami, bo to, co dało się wytrzymać przez kilka dni na zgrupowaniu reprezentacji, w codziennej pracy było nie do zniesienia" – pisało Sport.pl.
Zburzy fundamenty po Sousie?
Kolejnym problemem może być taktyka. Lech Nawałki grał w ustawieniu 4-2-3-1, zawsze czwórką z tyłu. Najdłużej pracujący selekcjoner w XXI wieku co prawda eksperymentował z trzyosobowym blokiem obronnym przed mundialem 2018, ale szybko się sparzył. To nie działało (0:0 z Urugwajem, 0:1 z Meksykiem, 0:1 z Nigerią). Co ciekawe, na lewym wahadle był wtedy próbowany Maciej Rybus, a na prawym Bartosz Bereszyński, Tomasz Kędziora i Przemysław Frankowski. Nie dali rady. Może nie ma przypadku w tym, że z tej czwórki Paulo Sousa tylko Frankowskiego (będącego dziś na zupełnie innym etapie kariery) widział wyżej niż w trójce stoperów. Na mundialu Nawałka wrócił do klasycznego 4-4-2, ale kadra – z różnych powodów – zawiodła.
Pomysł taktyczny Sousy była też nieco inny, bardziej zaawansowany niż to, czego przed MŚ w Rosji próbował Nawałka. Portugalczyk chciał nauczyć naszą kadrę swojej niesymetrycznej hybrydy, w której w fazie obronnej przechodziliśmy na czwórkę obrońców, a w fazie ataku uruchamiały się wahadła. Funkcjonowało to jednak tak sobie, piłkarze mieli z tym problemy i od jesieni broniliśmy też trójką stoperów, wspomaganych przez wahadłowych, a więc tak naprawdę piątką.
W każdym razie od roku reprezentacja gra systemem 3-5-2, zupełnie obcym Nawałce. Wielu, zwłaszcza młodych piłkarzy funkcjonuje w nim coraz lepiej, przyzwyczaiło się do niego. Czy nowy-stary selekcjoner chciałby w kilka dni przed meczem z Rosją wywrócić to, co budował jego poprzednik i wrócić do swojego, sprawdzonego 4-4-2? Istnieje takie ryzyko.
Oczywiście Adam Nawałka to wszystko wie. Ogląda przecież każdy mecz reprezentacji, jest na bieżąco z trendami światowego futbolu i na pewno ma swoje przemyślenia. Wyciągnął też wnioski po nieudanych mistrzostwach świata. A przynajmniej tak twierdzi – że wie, co zrobił źle i w reprezentacji, i w Lechu. Że błędów tych nie powtórzy. Może jakiś były, doświadczony reprezentant Polski chciałby pomóc z pozycji asystenta..?
Jak Piechniczek czy jak Ancelotti?
Ponowne kąpiele trenerów "w tej samej rzece" (zostańmy już przy tym błędnym określeniu) zazwyczaj kończą się źle. Spytajcie Antoniego Piechniczka. Ale z drugiej strony, Carlo Ancelotti pokazuje w tym sezonie, że znając dobrze środowisko można za drugim podejściem odnosić sukcesy, a nawet rozwinąć jeszcze drużynę. Na to liczą zwolennicy Nawałki.
Następca Sousy, ktokolwiek nim zostanie, będzie miał bardzo mało czasu, by przygotować kadrę do meczu z Rosją. W poniedziałek 21 marca rozpocznie się zgrupowanie, a w czwartek 24 gramy na Łużnikach. Atutem Nawałki w tym kontekście jest jego znajomość drużyny, znajomość realiów pracy selekcjonera, pracy na zgrupowaniu, funkcjonowania kadry. Żaden z kontrkandydatów (może poza Michniewiczem, byłym selekcjonerem "młodzieżówki") nie ma takiego doświadczenia.
Dlatego też kluczowe będzie odpowiednie wykorzystanie tych dwóch miesięcy – na spotkania, telefony, odpowiednie "nakręcenie" reprezentantów przed barażami. Zbudowanie atmosfery, która sprawi, że każdy powołany zagra na 110 proc. możliwości. Pozytywne podpompowanie balonika. A w tym Nawałka jest całkiem dobry...